FYI.

This story is over 5 years old.

imprezy

Jak imprezują Polacy?

Odpowiada Sebastian Kobielski, autor projekcji Fashion Film Fetish połączonych z rozmowami o tym, co ekstremalne i najciekawsze we współczesnej modzie

Fot. Maja Chiara Faber

Fashion Film Fetish to cykl projekcji połączonych z rozmowami o tym, co ekstremalne i najciekawsze we współczesnej modzie. Stworzyli go Sebastian Kobielski i Dorota Tomaszewska. Odbywa się w warszawskim klubie Znajomi Znajomych, a najbliższe spotkanie będzie dotyczyło voguingu, o którym w ostatnim czasie mówi się w Polsce coraz więcej. Wykorzystaliśmy sytuację, żeby zapytać Sebastiana, jak imprezujemy i jaką rolę odgrywa w naszym nocnym życiu moda.

i-D: Za sprawą Balów u Bożeny, ale też takich projekcji jak chociażby wasza, zaczyna się coraz więcej mówić o voguingu. Jak myślisz, dlaczego właśnie teraz go odkrywamy?
Sebastian Kobielski: Voguing to w naszym kraju temat rozwijający się. Poza kilkoma artykułami czy wystawami w autorskich galeriach nie wpisał się jeszcze w tzw. główny obieg. W świadomości szczególnie młodych ludzi zaczął funkcjonować dzięki popkulturze, która od lat czerpie z niego garściami – m.in. Lady Gaga, Madonna (znowu) feat. Kazaky, magazyny modowe, znani projektanci. Jako materia, w której nie ogranicza cię budżet tylko własna wyobraźnia i to w czasach totalnej autokreacji jest idealnym sposobem na wyrażanie siebie. Znam też wiele trudnych, personalnych sytuacji, gdzie właśnie podczas tej jednej nocy ludzie zrzucają maski, aby bawić się w swojej najprawdziwszej odsłonie.

Polub i-D na Facebooku, żeby być na bieżąco

Voguing wiąże się z mocnymi ciuchami i prowokującym emancypacyjnym zachowaniem. Czy czujesz, że kultura klubowa w Polsce zmierza w tym kierunku? Zamiast czarnych, prostych ciuchów stawiamy na odjechane stylówki inspirowane Club Kids?
Jako członek nieistniejącej już grupy The Blitz Kidz nie łudzę się, że imprezy w naszym kraju pełne są kolorowych ptaków. Poza festiwalami, party z narzuconym dress-codem czy konkretnym tematem wciąż pozostajemy bezpieczni, bardzo dobrze ubrani, ale bezpieczni. Wiąże się to z według mnie z dwoma aspektami – nie ma za dużo przestrzeni, które są ukierunkowane na taki rodzaj ekspresji oraz działa odwieczne "co ludzie powiedzą". Wierzę, że w najbliższym czasie coraz chętniej będziemy zanurzać się w fantazji i bez hejtu żonglować własnym wizerunkiem.

Resztę rozmowy przeczytasz na i-D Polska