FYI.

This story is over 5 years old.

Seks

Nie ma cudownego sposobu na dobry seks. Ale oto wszystko, co warto wiedzieć

Nie przeczytasz tego u Wisłockiej

Zdjęcie: Viktor Solomin via Stocksy. Artykuł pierwotnie ukazał się na VICE UK

Praktycznie w każdym kolorowym czasopiśmie istnieje rubryka poświęcona sprawom związanym z seksem i nie ma co się oszukiwać, rady w nich zawarte zazwyczaj są dosyć gówniane. Jeśli spróbujesz się do wszystkich zastosować, w łóżku poczujesz się trochę jak wytresowane zwierzę na cyrkowej arenie. Będziesz nerwowo przechodzić z jednej w pozycji w drugą, w głowie przywołasz wszystkie znane ci sztuczki, a oczy wbijesz w widownię, szukając jakiegokolwiek znaku aprobaty. Zaczniesz się zastanawiać: Czy wzbudzam zachwyt? Czy wszystko robię w porządku? Czy dostanę owację?

Reklama

Oczywiście wcale nie musi to tak wyglądać. Wykładowczyni i psychoterapeutka Meg-John Barker oraz edukator seksualny Justin Hancock wydali niedawno książkę, która ma pokazać mniej stresujące oblicze seksu. Zgodnie z zapowiedziami, w książce Czerp przyjemność z seksu (kiedy, gdzie i jeśli chcesz): Praktyczny poradnik dla każdego nie znajdziecie ani jednej pozycji seksualnej.

VICE: W swojej książce ostro krytykujecie mainstreamowe porady seksualne. Sugerujecie, że w rzeczywistości to właśnie ich normatywny charakter stwarza problemy, które rzekomo same mają rozwiązywać. Bez wymieniania nikogo z nazwiska, czy moglibyście mi podać przykład takiej rady? 
Meg-John: Przeczytałam 62 poradniki dotyczące seksu. Zauważyłam, że wszystkie, które stały się popularne, za „seks" uznają stosunek waginalny (penis-in-vagina; PIV). Większość z nich przedstawia po prostu różne warianty penetracji PIV. Zważywszy na to, jak naprawdę wygląda ludzka seksualność, taka lista jest absolutnie niewystarczająca.
Justin: Prawie połowa ludzi ma problemy w łóżku, a dla 10 proc. pożycie seksualne stanowi źródło naprawdę dużych zmartwień. Wynika to między innymi z tego, że nasze rozumienie seksu jest bardzo wąskie, przez co wyklucza wiele osób i klasyfikuje ich doświadczenia jako „nienormalne".

Bardzo się zawiodłam, że nie istnieje technika umożliwiająca zrobienie idealnego loda. Jednak według was wiara w triki, które wszystkim niezawodnie sprawiają przyjemność, może być wręcz niebezpieczna, jako że zakłada odgórną zgodę partnera na takie praktyki. Jak rozumiem, nie jesteście fanami takich porad jak na przykład „zaskocz swojego partnera"?
MJ: O Boże, przeczytałam kiedyś książkę w całości poświęconą „zaskakiwaniu partnera". Była podzielona na dwie części: „dla niej" i „dla niego". Znalazłam tam między innymi radę, żeby po powrocie partnera do domu od razu popchnąć go krzesło i związać. Gdzie indziej proponowano, aby z zaskoczenia paść przed nim na kolana i wyjąć jego ptaka ze spodni. No cholera! Bardzo łatwo w takiej sytuacji naruszyć granice drugiej osoby.
J: Utrwala to również mit, jakoby pewne rzeczy lubiły wyłącznie kobiety lub mężczyźni. Z tym całym „wszyscy faceci są stroną aktywną, a kobiety bierną" bardzo przypomina to 50 twarzy Greya. Poradniki opierają się na powszechnie uznawanych bzdurach w stylu „kobiety pragną miłości, a mężczyźni seksu". Główna myśl wielu z nich de facto sprowadza się do tego, że kobiety muszą być świetne w łóżku, bo inaczej stracą swojego mężczyznę.

Reklama

Jeżeli chodzi o zagadnienia dotyczące seksualności, osoby starsze, transseksualne czy z pewnymi niepełnosprawnościami zazwyczaj traktuje się jako szczególne przypadki, którym poświęca się oddzielny rozdział, albo wręcz osobną książkę. Wy natomiast bardzo mocno podkreślacie, że wszyscy się między sobą bardzo mocno różnimy, zarówno pod względem fizycznym, psychologicznym, jak i społecznym.
MJ: Rzuciło mi się to w oczy w związku z ostatnim wysypem dokumentów o osobach transseksualnych, w których często pada pytanie: „mamy tutaj małą grupkę osób trans, czy powinniśmy traktować ją w specjalny sposób i respektować ich potrzeby?". Zawsze mam ochotę zasugerować twórcom takich filmów, żeby może trochę bardziej zainteresowali się kwestiami dotyczącymi gender. Mnóstwo osób cispłciowych [tj. nie-transseksualnych – przyp. red.] poddaje się takim operacjom jak labioplastyka, powiększenie biustu, jego redukcja oraz zmieniają strukturę swojej twarzy. Osoby cis również potrafią przyjmować hormony, chociażby w postaci hormonalnej terapii zastępczej podczas menopauzy lub łykając pigułki antykoncepcyjne. Ludzie w różny sposób wyrażają swoją płeć kulturową i jeżeli ktoś decyduje się nakręcić dokument na ten temat, nie powinien skupiać się tylko na jednej grupie. 
Dokładnie tak samo wygląda sprawa w przypadku książek – zamiast koncentrować się na pewnym normatywnym obrazie ludzkiego ciała, dostosowywać wszystkie pozycje do jego fizjonomii i zakładać, że na pewno sprawdzą się w przypadku każdej osoby, zacznijmy rozmawiać o różnorodności naszych organizmów. Warto podkreślić, że nawet w przypadku pary złożonej z cis mężczyzny i cis kobiety (młodych, białych i absolutnie zdrowych) nie sposób z góry przewidzieć, jak ich ciała będą reagować na różne bodźce. Takie dwójki mogą się między sobą różnić upodobaniami i potrzebami.

Reklama

Fot. Robert Ashworth (źródło)

W waszej książce bardzo szczegółowo omawiacie subtelności dotyczące wyrażania zgody na stosunek [ang. consent]. Do tego poruszacie również kwestię tego, że bycie napalonym to zaledwie jeden z wielu powodów, dlaczego ludzie decydują się uprawiać seks. 
MJ: Podoba mi się idea, że uczymy się świata od ludzi mających bardziej „skrajne" upodobania. Pomyśl chociażby o fetyszystach. Mogą wziąć udział w akcie, podczas którego jedna osoba zostanie zdominowana przez drugą, ale nie dojdzie ani do stosunku waginalnego, ani nawet do stymulowania genitaliów. Część oczywiście nie jest w stanie tego zrozumieć i zastanawia się, co z tego mają tacy ludzie. Cóż, odpowiedzi jest wiele: jedni doświadczają stanu absolutnej uległości, utraty kontroli i zdania się na los; drudzy zaś czerpią przyjemność z poczucia siły i możliwości decydowania o przebiegu sytuacji. To zupełnie normalne, że niektórzy mają takie potrzeby i upodobania.
Jeżeli społeczeństwo zrozumie, że ludzie uprawiają seks z różnych pobudek, może w końcu zmniejszy się presja związana z koniecznością dojścia podczas stosunku. Użyję dosyć normatywnego przykładu: dla niektórych samo bycie obok partnera, który ma orgazm, jest wystarczającym powodem, żeby uprawiać seks. Do osiągnięcia satysfakcji wystarcza im to poczucie bliskości.

Wiadomo już, że pogląd, jakoby ludzie z penisami zawsze chcieli penetrować, a osoby z pochwami być penetrowane, nie jest prawdziwy. W jaki sposób możemy zacząć na ten temat mówić w szkołach?
J: Pracuję obecnie nad projektem dosreforschools.com, a Meg-John pomaga mi jako doradca. Naszym punktem wyjścia jest założenie, że seks nie jest równoznaczny ze stosunkiem waginalnym. Staramy się wyjaśnić uczniom, w jaki sposób mogą odkryć, co im sprawia przyjemność oraz jak należy na ten temat rozmawiać z partnerami. Mówimy im o bezpieczeństwie oraz o tym, jak dbać o samych siebie i jak walczyć o swoje w związkach. Pokazujemy im, jak radzić sobie z różnymi niefajnymi poglądami, które wciąż panują w społeczeństwie. To po prostu bardziej otwarta edukacja seksualna. 
MJ: Już od wczesnych lat można wpajać dzieciom, jak ważne jest wyrażenie zgody przez drugą stronę. Wcale nie trzeba ich tego uczyć na przykładzie relacji seksualnych. Ogólnie w życiu nie powinno się nic robić wbrew drugiej osobie lub bez jej świadomej zgody.

W porządku, a jaka jest według was najlepsza rada dotycząca seksu?
J: Naucz się doświadczać wszystkiego na bieżąco. Nie kieruj się żadnym z góry powziętym celem. Seks nie jest jak przejażdżka kolejką górką, do której jak już się do niej wsiądzie, to trzeba dojechać do końca. Jeżeli wierzysz, że każda rzecz nieuchronnie prowadzi do kolejnej oraz że seks waginalny stanowi konieczne zwieńczenie całości, to stosunek płciowy rzeczywiście może nie sprawiać ci żadnej przyjemności. Natomiast skupienie się na konkretniej chwili oraz na tym, co tobie i twojemu partnerowi sprawia przyjemność, w pewien sposób stanowi kwintesencję obopólnej zgody. Chcemy pokazać ludziom, że „zgoda" i „przyjemność" to w rzeczywistości jedna i ta sama rzecz. 
MJ: Zdaję sobie sprawę, że te rady nie brzmią zbyt seksownie, ale bycie otwartym na własne potrzeby i na drugą osobę jest niesamowicie podniecające. Staramy się pokazać ludziom, że każdy musi sam odkryć, co właściwie go podnieca. Oznacza to ciągłe zastanawianie się nad własnymi preferencjami oraz zerwanie z udawaniem, że kręci cię „normalny" czy „właściwy" seks.

Enjoy Sex: (How, when and if you want to): A Practical and Inclusive Guide jest już dostępne na Amazonie

Tłumaczenie: Zuzanna Krasowska