FYI.

This story is over 5 years old.

muzyka

Te dj, chuj ci w dupę!

Słyszeliście kiedyś o niesamowitej sztuce, zwanej DJ-owaniem? O graniu na różnych zjebanych imprezach i wernisażach? Wiecie czym tak naprawdę jest to całe Dj-owanie? Największą ściemą wszechczasów...

Zdjęcie: Tim Barber

Słyszeliście kiedyś o niesamowitej sztuce, zwanej DJ-owaniem? O graniu na różnych zjebanych imprezach i wernisażach? Wiecie czym tak naprawdę jest to całe Dj-owanie? Największą ściemą wszechczasów. Ludzie, którzy trudnią się tym fachem, zarabiają najłatwiejsze pieniądze świata. Największe, a może i jedyne wyzwanie to przekonać właściciela i PR’owców klubu, że bycie DJ-em wymaga niesamowitego talentu i tylko nieliczni mieli szansę urodzić się z tym darem. Założę się, że co drugi 70-letni niewidomy i trędowaty Etiopczyk, potrafiłby rozkręcić melanż tak samo jak każdy z tych DJ-ów klasy B, którzy obstawiają otwarcia kolejnych sklepów z lifestylowymi ciuchami dla snowboarderów.

Reklama

A ta cała reszta, wykonująca bardzo profesjonalne ruchy i mini skrecze na winylach oblepionych taśmą klejącą? Co to za goście? Tego nie wiem, ale na pewno nie DJ-e. Może po prostu banda nerdów? Oni pewni mają dla swojego elitarnego grona jakąś fajną nazwę. Jedno jest pewne, żaden z nich nie zagra na żadnej prawdziwej bibce za solidną kasę, bo żaden prawdziwy Guido z Jersey ani inny kozak, nie będzie się bujał do funkowych skreczowanych nutek.

Sam od kilku lat dorabiam sobie (i to pokaźne sumki) jako imprezowy DJ, a ledwo wiem co to skreczowanie. Wszystko czego potrzeba do program do wypalania płytek, inny do ściągania mp3, no i w miarę sensowny gust muzyczny – chociaż z tym również da się polemizować. Dobra, teraz usiądźcie wygodnie, a ja opowiem Wam o moich DJskich doświadczeniach:

TECHNIKA

FLOW: To jedyny w pewnym stopniu efemeryczny faktor sztuki Dj-owania. Mieliście kiedyś okazję nagrywać mixtape dla dziewczyny czy chłopaka marzeń? Jeśli tak, to pewnie wiecie co to znaczy zachować ten odpowiedni flow, uchwycić i regulować odpowiednio nastrój przy pomocy muzyki. Byłem kiedyś na imprezie, gdzie gość najpierw puszczał jakąś rozbujaną hip-hopową nutę, potem jakiś wolny numer z księgi klasyki rocka, po to żeby znowu wjechać z rapowym hitem i tak w kółko. Wszyscy szli na parkiet, po jednej piosence siadali znowu, potem wstawali na kolejną. Nie o to w tym wszystkim chodzi. DJ nie opanował wielkiej sztuki zachowania odpowiedniego flow. Moim skromnym zdaniem, żeby sobie z tym poradzić wystarczy nie być jebanym idiotą. Dacie radę?

Reklama

Nie oznacza to, że nie można w ogóle zmieniać stylu i całą bibkę podążać jednym gatunkiem. Chodzi po prostu o to, żeby robić to nastrojowo, z wyczuciem. Budować małe mosty, powoli przemieszczać sie z jednego muzycznego świata, w drugi. Załóżmy, że chcemy z hip-hopowego klimatu przejść do punka. Co robimy? Po ostatnim hip-hopowym tracku wchodzimy z Princem, potem trochę ESG, Slits i nagle boom, jesteśmy tak gdzie chcieliśmy i to w naturalny sposób. Z zachowaniem odpowiedniego flow.

NWM: Najniższy Wspólny Mianownik, czyli nasza publiczność. Kręcisz melanż dla bandy ćpunów i innych najebusów, więc nie zapominaj czego im trzeba – kompletu dousznych kocyków bezpieczeństwa. Co prędzej ukoi Twoje uszy gdy pewnego dnia znajdziesz się w klubie czy barze na kompletnym haju? Trochę nut od Journey czy raczej acid house’owy secik? (geek alert – ekipę z polibudy prosimy o wstrzymanie się od głosu). Kiedyś godzinami kompletowałem playlisty, składając je z numerów, których zapewne nikt nigdy nie słyszał, a ja tak bardzo chciałem się nimi podzielić, wiedząc jak mi zryły banię. I co? Oczywiście wszyscy mieli to w dupie, nikt nawet nie ruszał na parkiet. Mądrzejszy o te doświadczenia trzymam się teraz hitów mojej młodości (Misfitsi czy kawałki z filmów Johna Hughesa) i dzięki temu prę do przodu bez litości. Nie ma to jak trochę nostalgii – zawsze się sprawdza.

TIMING: Teraz opowiem o tym jak kreować ten cały FLOW, jak nim zarządzać. Mamy dwie strony, dwie połówki – lewą i prawą. Jeden kawałek znajduje się po prawej stronie – leci właśnie teraz. Zastanów się więc co doskonale nadawałoby się na kolejną nutę, co podtrzyma dobrą passę. Wrzuć ten kawałek na lewą stronę i czekaj na odpowiedni moment. Gdy numer z prawej będzie dobiegał końca, przeciągnij to małe coś między deckami na lewą stronę. Mniej więcej w połowie tego ruchu odpal play na płycie czy start na konsolecie – bez znaczenia. Gratulacje! Właśnie zostaliście DJ-ami! Teraz czekam na falę „Ależ to było proste!”

Reklama

BONUSY I PROFICIKI

KOLEJKI: Nie ma to jak przeskoczyć całą kolejkę klubowiczów w świeżo wyprasowanych V-neckach i rzucić nonszalancko do selekcjonera: „Siema, ja tu dziś gram.” Do tego nie zapomnijcie ubrać się na bezdomnego. Im lepszy klub, tym gorsze ciuchy - tym bardziej wkurwicie tych wszystkich lamusów z liceum, którzy gardzili Wami w liceum, a teraz muszą marznąc w kolejce.

HAJS: Gaże za noc są kompletnie różne – od paru drinków za set do naprawdę chorych sumek, które dadzą Wam do myślenia na temat kapitalizmu. Słyszałem choćby, że Paul Sevigny dostał 15,000 dolców za granie na Sundance. Mam nadzieję, że to ściema. Zazwyczaj parę stów to dobry układ. Na otwarciach galerii sztuki i takich tam płacą czasem więcej. Musicie jednak pamiętać, że jak nie zapłacą Wam w noc występu to hajsu już nigdy nie zobaczycie na oczy. Jest w tym coś magicznego, bo po 24 godzinach cała kasa zazwyczaj zamienia się w parę grubych, kokainowych wąsów, wciąganych prosto ze zgrabnego tyłka jakiejś modeleczki.

LAWINA KOMPLEMENTÓW:  To jedna z milszych rzeczy w pracy DJ-a. Za każdym razem kiedy zagrasz jakiś dobry numer, znajdzie się ktoś kto podejdzie i zawoła: „Stary, zajebiste!” Wtedy udajesz dumnego i przytakujesz, kiedy pytają czy to Twój kawałek. Pewnie, że mój, ściągnąłem go na składance z zeszłego roku. To trochę jak usłyszeć, że naprawdę niszczysz i rozpierdalasz na playbacku.

SPRZĘT

IGŁY: Te wymuskane, aerodynamiczne igły za parę kafli to największa ściema w tym zawodzie. No prawie największa, zaraz po tym, że DJ-ing to trudna i poważna sprawa. Idźcie do jakiegoś w miarę sensownego sklepu ze sprzętem i kupcie jeden z tańszych zestawów – igły będą tak samo użyteczne. Nie zawadzi też się trochę potargować. Ja pociemniałem trochę gościa za ladą i wyszedłem z gratisowymi słuchawkami za 90 dolców. Swoją drogą najtańsze igły nazywają się hip-hopowe. Można to chyba podciągnąć pod przejaw rasizmu, nie?

Reklama

MIKSERY: Jest masa firm na rynku, ale tak naprawdę co to za różnica. Większość będzie próbowała Was przekonać, ze obsługa tego sprzętu wymaga doktoratu, ale prawda jest taka, że nie wiele odbiega to od poziomu trudności ogarnięcia instrukcji kina domowego. Raz, grałem na jakiejś bibce dla lesbijek i po chwili ustawiła się cała kolejka chętnych do nauki tego fachu. Myślały, że to nie do opanowania, a w efekcie po kilku sekundach, każda znała już podstawy i najważniejsze zagrania. Kiedy zrozumiały, że to serio nic trudnego, nie mogły zrozumieć czemu większość DJ-ów robi z tego taką wielką, nadmuchaną kwestię. Oczywiście, jest parę fajnych sztuczek, których uczysz się z czasem. Np. jeśli leci kawałek hip-hopowy, wycisz basy na drugi wers, a potem uderz nimi na full przy refrenie. Każdemu się spodoba, a dupeczki to już na bank oszaleją. Ale zawsze możesz też ustawić basiki na ten sam poziom, usiąść z tyłu i przeczytać jakąś fajną książkę, co tam ostatnio dobrego wydali?

NAZEWNICTWO: Błagam, nie popadajcie też w DJ-ski slang przy nazewnictwie, bo możecie szybko skończyć, brzmiąc jak Wasza własna matka mówiąca: „Ziomeczek, podkręć no trochę basy!”

ETYKIETA

OOOPS: No dobra, czasem zdarzy się, że coś zjebiecie i przez jakiegoś nawalonego typka, który klaruje Wam prosto do ucha jak to Crystal Castles zmieniło jego życie, coś pójdzie nie tak. Nie przejmujcie się, wszyscy pewnie są i tak zbyt nawaleni, żeby to zauważyć. Jednak dla pewności możecie skorzystać z okazji i podzielić się jakimiś wyjątkowo istotnymi przemyśleniami lub ogłoszeniami - polecam i sam często stosuję. Moje ulubione to: „Jedziemy, kurwa!” czy „Idę się odlać.”

PROŚBY I ZAMÓWIENIA: Pamiętajcie by powstrzymać łzy kiedy ktoś poprosi o Cher, „Hey Ya”, „Milkshake” czy Missy Elliott, a Wy ciśniecie akurat do przodu z Minor Threat. Albo jak usłyszycie: „A można coś bardziej hip-hopowego?” Lub po prostu będą chcieli inny gatunek muzyki. To zdarza się nagminnie, nie uwierzylibyście jak często proszą DJ-a był grał kompletnie inny gatunek muzyczny. To po prostu brak manier! To tak jakby powiedzieć DJ-owi: „Stary, Twoja muzyka jest po prostu chujowa.” Nie można wytrzymać tych 10 minut, po których poleci coś innego? Jeśli już musicie podejść i poprosić o coś to postarajcie się chociaż, żeby miało to coś wspólnego z tym co obecnie gram, a najlepiej, żeby była to jedna z propozycji, po których pomyślę sobie: „Czemu sam na to nie wpadłem?” Zdarzyło się to jednak jeden, jedyny raz (na tysiące próśb i zamówień). Pewnie zastanawiacie się co to był za numer? Może ciężko w to uwierzyć, ale „Sweet Emotion” – Aerosmith.

OSZCZĘDZAJCIE NAJLEPSZE BANGERY NA ODPOWIEDNIĄ CHWILĘ:  Nie możecie zostać z pustym magazynkiem, jeszcze zanim melanż się na dobre rozkręci. Więc z pewniakami poczekajcie i najpierw w myślach z 10 razy zapytajcie się czy to już dobry moment i dopiero kiedy będziecie naprawdę pewni, atakujcie! Jeden przycisk i cała ta banda rusza na parkiet i oddaje się dzikiej tanecznej orgii. To jak wybuch bomby atomowej, nie ma litości! To właśnie dla tych chwil zostaliście DJ-ami, no i może jeszcze dlatego, że jesteście bandą pojebów, którym nie chce się spać w nocy.

Spodobał wam się artykuł? Ogarnijcie materiał z największego rave melanżu na świecie - kaZantipu