FYI.

This story is over 5 years old.

Recenzje

Pokusa - 0.Phife

Muzyka musi ewoluować i to się tyczy także jazzu - czy to w klasycznym ujęciu, czy tym bardziej noise'owym, awangardowym. A Pokusa idzie do przodu.

Jeden z ciekawszych jazzowych składów z kasetą w Jasieni. Ta się podobno już wyprzedała, ale nic to, Pokusę trzeba znać, bo niewielu jest tak zdolnych muzyków z głowami pełnymi takich ciekawych pomysłów. Stali bywalcy Impro Mitingów w Eufemii poszli za ciosem. Po "Zerze", debiutanckim albumie Pokusy, który ukazał się w marcu tego roku, a który - co ciekawe - został nagrany blisko trzy lata temu, trójmiejsko-toruński zespół zdecydował się udostępnić wydawnictwo numer dwa. "O.Phife" to raptem pięć utworów, z czego dwukrotnie usłyszymy "Twinz", raz w wersji na żywo z Lublina, a raz zagrany w Toruniu, rodzinnym mieście kontrabasisty Tymona Bryndala. Pokusę tworzą jeszcze Teodor Olter, piekielnie uzdolniony perkusista, którego sprawdzić można na co dzień w innych impro-konfiguracjach (między innymi w duetach z Miłoszem Cirockim i Wojciechem Kwapisińskim oraz w formacji Nietakt) i Natan Kryszk odpowiadający za saksofon. Jeśli mam być szczery, dwa ostatnie instrumenty najbardziej rzucają się w uszy w nagraniach Pokusy, nie ujmując nic Bryndalowi, żeby oczywiście nie było.

Reklama

O ile Zero ciężko traktować na dziś dzień wymownie, w końcu to materiał sprzed lat, który powinien obecnie pełnić rolę ciekawostki, czegoś na podobieństwo slajdów z przeszłości, tak kaseta wydana przez Jasień to "już-teraz" w życiu Pokusy. "0.Phife" oczywiście rozwija wątki zapoczątkowane na debiucie, ale ukazuje też trio w nowym świetle. Muzyka musi ewoluować i to się tyczy także jazzu - czy to w klasycznym ujęciu, czy tym bardziej noise'owym, awangardowym. A Pokusa idzie do przodu - w swoim podejściu do tworzenia i na samej kasecie. Brötzmannowy "Noob Saibot" z jazgoczącymi, rwanymi partiami saksofonu i kakofoniczną perkusją mocno rozpoczynają album. Energicznie robi się jeszcze za sprawą zamykającego album "Widelec/Jason Williams", utworu dynamicznego i prowadzonego, a jakże, przez saksofon. Szalona perka w tle i pobrzmiewający kontrabas uzupełniają dominujący dęciak Kryszka, nawiązując tym samym do bardziej noise'owych projektów Matsa Gustafssona.


Jeśli nie chcesz przegapić niczego co ciekawe w polskiej muzyce, polub fanpage Noisey Polska i bądź z nami na bieżąco


Między tymi dwoma utworami Pokusa uderza w bardziej stonowane rejony. Najlepszym dowodem będzie drugi na liście "Żodyn", gdzie muzycy starają się używać jak najmniejszej ilości środków - ot, zebranie kilku dźwiękowych fraz zapoczątkowanych podczas jamowania przed próbą lub koncertem i subtelne rozwijanie zapoczątkowanych wątków. Na pierwszeństwo wysuwa się perkusja Oltera, która nadaje tempo pozostałym instrumentom. W końcu przejrzyście wybrzmiewa bas, a zawiłe pętle saksofonu podbijają napięcie. Ciekawostką będzie też "Twinz" w dwóch wersjach. Koncertówki z Lublina i Torunia ukazują piękno free-improv, czyli że można tak bardzo zmieniać utwór, pozostawiając jednocześnie główny temat kompozycji, że ma się wrażenie obcowania z odrębnymi utworami. To samo jądro, ale obudówka już zupełnie inna.

Dużo emocji, dużo dobrych inspiracji, które wyciekają z utworów to tu, to tam, ale istotne jest co innego. Że w tej muzyce jest dusza, która porywa słuchacza lub zmusza wręcz do totalnego skupienia. I nawet jeśli Pokusa istnieje już przynajmniej pięć lat, to wiek muzyków (raptem nieco ponad dwadzieścia lat) klasyfikuje ich jeszcze do grona "młodych-zdolnych", z pewnością "na dorobku". Pytanie tylko, czy Pokusa pokusi się o jeszcze lepsze materiały w przyszłości. Głupio by było tę szansę zaprzepaścić.

Pokusa - 0.Phife, 2016, Jasień