FYI.

This story is over 5 years old.

VICE Czyta

​Jak uprawiać seks z kolegą, nie będąc gejem

Coraz popularniejsze staje się myślenie, że ludzie rodzą się z określoną orientacją. Każda praktyka seksualna, która wykracza poza ten określony schemat, jest czymś, co zagraża ustalonemu porządkowi

Nowa książka Jane Warda Not Gay: Sex between Straight White Men to analiza zjawiska kulturowego „nie homo", które charakteryzuje się tym, że biali mężczyźni hetero odkrywają, wyjaśniają i szukają wymówek na swoje zachowania seksualne wobec innych mężczyzn. Przykłady, które zebrała, w czasie lektury wybijają się na pierwszy plan, a morał Not Gay jest tak zaskakujący, że lektura książki jest jak zabawa w Magiczne Oko, tylko że dla mózgu – wszystkie rzeczy, na które wcześniej nie zwracaliście uwagi, łączą się w całość i jesteście w stanie zobaczyć, jak napaleni są niektórzy heterokolesie na innych przedstawicieli płci męskiej.

Reklama

Każdy rozdział książki odkrywa inną perspektywę, która pozwala zrozumieć, dlaczego niektórzy heteromężczyźni uprawiają z sobą seks. Rytuały wejścia do bractw studenckich czy armii, chłopięce obozy letnie z masturbującymi się w kółku chłopakami lub „tymczasowy homoseksualizm", np. marynarzy. Kobiety, jak dowodzi Ward, mogą (czasem tego wręcz się od nich oczekuje) być bardziej frywolne i otwarte, podczas gdy kwestia ukrywania się ze skłonnościami do własnej płci wzbudziła ostatnio wiele dyskusji na temat seksualnej płynności (i dwulicowości) mężczyzn. Biały mężczyzna hetero w naszej kulturze musi bowiem podtrzymywać swój wizerunek wzoru seksualności, jego orientacja nie może być kwestionowana, ma być niezakłócona, a wręcz musi okazywać zdegustowanie każdym innym typem seksualności.

Ward przygląda się sposobom, w jaki młodzi chłopcy weryfikują swój heteroseksualizm z kolegami. Dokładnie wyjaśnia te zachowania, uzasadniając, dlaczego się dzieją. Przykładowo kontakt seksualny między mężczyznami może być swego rodzaju zawiązaniem więzi, jeśli obaj uczestnicy takiego aktu głośno powiedzą, jak bardzo obrzydliwa jest ta czynność (chłopaki z bractw studenckich mają „obowiązek" wkładania sobie nawzajem przedmiotów do tyłków – przypadek ten jest szerzej opisany w Not Gay). Jane zwraca również uwagę na to, że mężczyźni często otwarcie dyskutują o tym, jak obrzydliwe jest kobiece ciało, co dowodzi, że pożądanie i obrzydzenie względem jednej osoby mogą występować w tym samym momencie.

Reklama

Ward nie twierdzi, że ci mężczyźni są prawdziwymi gejami czy biseksualistami (chociaż część pewnie jest). Chodzi jej raczej o to, że „niegejami" nie czyni tych mężczyzn ich zachowanie ani pogmatwane i sprzeczne emocje, które powstają podczas tych aktów. To, co czyni ich hetero, to poświęcenie dla unormowanego, heteroseksualnego życia. Takie same zachowania i uczucia sprawiły, że mężczyźni, którym mniej zależało na normalności, zostali gejami, bi i queer.

Zadzwoniliśmy do Ward, by porozmawiać o seksualności, normach kulturowych, przyjacielskich lodzikach, elephant walk, „przekraczaniu granicy" i innych ściśle kontrolowanych rytuałach z dziwnymi nazwami, podczas których biali hetero mężczyźni są skłonni do dobrania się sobie nawzajem do majtek.

VICE: Co zmotywowało cię do napisania książki o gejowskim seksie mężczyzn hetero?

Jane Ward: Kiedy miałam trochę ponad 20 lat, chodziłam jeszcze na randki. Na jednej z nich, o czym pisałam w książce, jeden z chłopaków zaczął opowiadać mi o elephant walk, który jest powszechnym rytuałem stosowanym w bractwie greckim. Rytuał polega na łapaniu się przez facetów za penisy od tyłu i wkładaniu kciuka w odbyt kolesiowi przed. Robili to stuprocentowo heteroseksualni goście – bardziej hetero-męskich nie jestem sobie nawet w stanie wyobrazić – których znałam od lat. Zaczęłam się wtedy zastanawiać, po co brali w tym udział. Jaki to miało niby sens? Pytanie zadane 15–20 lat temu wciąż pozostawało bez odpowiedzi, aż z czasem zaczęłam dostrzegać coraz więcej dowodów na to, że wielu mężczyzn miało intymne przeżycia z kolegami, ale rzadko który postrzegał je jako zachowania o zabarwieniu seksualnym.

Reklama

Jeśli homoseksualizm i homoseksualny seks zaczną być postrzegane jako coś normalnego, to przestaną wzbudzać również odruch wymiotny u przeciętnego Amerykanina – Jane Ward.

Pewnie spotykasz się z wieloma opiniami typu: „Ech, ci goście po prostu nie wyszli z szafy".

Oczywiście. Myślę, że wynika to z faktu, że społeczeństwo opiera na seksie swoje osądy, stosunek wciąż wydaje się zawsze pełen emocji. Ludzie – w tym nawet osoby LGBT – w sprawach seksu czują się najlepiej, kiedy jest on ściśle określony i wrzucony do konkretnej kategorii, i gdy jest stosunkowo przewidywalny. Myślę, że ludzie lubią myśleć, iż na świecie istnieją jednie trzy orientacje seksualne: hetero, homo i bi. Coraz popularniejsze staje się również myślenie, że ludzie rodzą się z określoną orientacją. Każda praktyka seksualna, która wykracza poza ten określony schemat, jest czymś, co zagraża ustalonemu porządkowi.

Spotkałam się z krytyką wielu moich znajomych, którzy są potwierdzonymi bi, ale to pewnie dlatego, że nie czytali mojej książki, a jedynie sam tytuł. Brzmi on rzeczywiście jak namowa do wymazania orientacji bi. Osobiście uważam, że bi to odmienna i ważna forma homoseksualizmu. Nie rozumiem więc, dlaczego od mężczyzn, którzy nie chcą być postrzegani jako bi, którzy zachowują się jak normalni hetero, których kontakt seksualny jest nie do końca zrozumiały przez nich samych i którzy utożsamiają takie akty z mizoginią i homofobią, mielibyśmy wymagać potwierdzenia ich przynależności do grupy homoseksualistów. To sprawiłoby, że biseksualizm stałby się jedynie technicznym określeniem aktów seksualnych. W moim odczuciu biseksualizm to coś więcej.

Twierdzisz, że zanim spopularyzowało się wszechobecne szufladkowanie – w czasach gdy nie było jeszcze norm, w których mieściło się pojęcie hetero i homo – mężczyźni, którzy twierdzili, że są „normalni", mieli więcej swobody w kontaktach seksualnych z osobnikami tej samej płci i nie musiał to oznaczać, że są gejami czy bi. Czy to znaczy, że kiedyś mężczyźni hetero uprawiali więcej gejowskiego seksu?

Historyk George Chauncey napisał na ten temat świetną książkę pod tytułem Gay New York. Do dzisiaj dobrze pamiętam fragment wywiadu z gejem, który powiedział: „Moment, w którym ruch wyzwolenia gejów zaczął namawiać ludzi do wyjścia z szafy, był do kitu, ponieważ mężczyźni hetero nie chcieli już uprawiać z nami seksu". To chyba idealne podsumowanie konsekwencji szufladkowania orientacji.

Myślę, że teraz wszystko znowu się zmienia, społeczeństwo coraz bardziej się do normalizuje i przyzwyczaja do wszystkich nie-hetero, w USA zostały przecież zalegalizowane małżeństwa homoseksualne. Jeśli homoseksualizm i homoseksualny seks zaczną być postrzegane jako coś normalnego, to przestaną wzbudzać również odruch wymiotny u przeciętnego Amerykanina. W ten sposób więcej osób będzie mogło robić to, co chce, i nikogo nie będzie to szczególnie dziwić. Nie oznacza to jednak, że system zero-jedynkowy między normalnością a nienormalnością odejdzie do lamusa. Będzie się on po prostu zmieniać. Nawet teraz istnieje przecież rozróżnienie na „dobrego geja" i „złego geja". Jeśli jesteś gejem mieszkającym z rodziną i dziećmi na przedmieściach, wtedy jesteś dobrym gejem, ale jeśli bez przerwy nosisz na sobie lateks i lubisz BDSM lub tego typu rzeczy, wtedy jesteś już złym gejem. Myślę, że kultura w jakiś sposób ewoluuje, ale ta ewolucja wiąże się też z krokiem w tył w innych dziedzinach.