Masturbowanie facetów to najgorsza część mojej pracy

FYI.

This story is over 5 years old.

18+

Masturbowanie facetów to najgorsza część mojej pracy

Pracuję jako prostytutka od mniej więcej siedmiu lat

Autorka tekstu – fot. Ellen Stagg

Pracuję jako prostytutka od mniej więcej siedmiu lat. Większość tego okresu spędziłam, przyjmując rolę dominy, zawsze z tym podejściem. Myślałam sobie: „Cały czas będę sobą, a ty będziesz mną zachwycony".

Byłam dumna z tego, jak łatwo przyswajałam nowe sztuczki – zakładanie podwiązek czy robienie pełnego make-upu w taksówce pędzącej z uczelni na umówione spotkanie z klientem. Granie damy pozwoliło mi robić wszystkiego to, co uwielbiam w byciu pro-BDSM, jak na przykład dawanie klapsów facetom, którzy na nie zasłużyli. Z przyjemnością mówiłam i chichotałam głosem w stylu Laury Palmer, ale nigdy nie zgodziłam się, by schudnąć albo ogolić nogi na potrzeby pracy. Po tym jak już postawiłam swoje warunki, dominacja seksualna stała się niesamowicie przyjemną i dochodową pracą. Ale teraz skończyłam już studia, mam 31 lat, a co za tym idzie – należę już do starszego pokolenia tego biznesu. Gdy więc zeszłej jesieni przyjaciółka zaprosiła mnie do pracy w „gabinecie masażu" (czyli w przybytku, w którym kolesie płacą, żeby ładne dziewczyny zwaliły im konia), postanowiłam spróbować. Nie miałam nic do stracenia.

Reklama

Myślałam, że taka praca manualna będzie podobna do spełniania dziwnych cudzych fantazji, ale już pierwszego dnia nie mogłam się wpisać w tę scenerię Midtown, czyli środkowej części Manhattanu. Jeśli kiedykolwiek tędy się przechadzaliście, pewnie zdarzyło wam się spojrzeć na te wszystkie mieszkania nad barami i restauracjami i pomyśleć: Kto tu w ogóle, kurwa, mieszka?! No cóż, nikt tam nie mieszka. Większość mieszkań w Midtown to lokale z masażem.

Każdy z nich ma swój unikalny styl. W miejscu, gdzie pracowałam – nazwijmy je Piżamowym Królestwem – była grupka dziewuszek, które siedziały razem w salonie, oglądając Buffy. Postrach wampirów i układając sobie nawzajem włosy. Jeśli ktoś chciał przyjść i posiedzieć z nami, wystarczyło, że dokonał małej wpłaty, dzięki której mogłyśmy sobie pozwolić na leżenie i ładne wyglądanie. Czasami trochę się wygłupiałyśmy, ale tak naprawdę wolałyśmy fiuty – jeśli klient przyniósł go z sobą, chętnie się nim bawiłyśmy, śmiałyśmy się z jego głupich żartów, głaskałyśmy jego zaniedbane mięśnie, skórę i układ limfatyczny.

Wszystkie sesje wyglądały tak samo. Witałam klienta w drzwiach mieszkania, ubrana fikuśną bieliznę i w makijażu. Włączałam Portishead, symulowałam zainteresowanie jego pracą i hobby, omijałam wszystkie tematy, które mi nie pasowały, dotykałam jego fiuta i udawałam, że podoba mi się, gdy brutalnie ssał moje sutki. Mimo że sesje były mocno fizyczne, w jakiś sposób miałam się nie pocić. Po doprowadzeniu klienta do orgazmu, obmywałam go ciepłą wodą, miętowym mydłem i gąbkami roślinnymi. Z fałszywym uśmieszkiem patrzyłam, jak się ubierał, mówiłam mu, że mam nadzieję, iż niedługo znowu się zobaczymy, a później udawałam, że nie widzę zwitku banknotów, który zostawiał obok wieży, do której podłączony był iPod.

Reklama

W pewnym momencie moja praca zaczęła mi przypominać zajęcie przedszkolanki, która pomaga dzieciom zasnąć podczas leżakowania. Po tym jak jeden z klientów spuścił mi się na dłoń, spojrzał się na mnie i powiedział:

– Poznałem niedawno swojego nowo narodzonego siostrzeńca. Gdy spojrzałem mu w oczy, jak matka trzymała go na rękach, wyglądał na takiego czystego. Był wesoły, zupełnie niewinny, żywy, bez żadnej odpowiedzialności. Pomyślałem sobie: Ten dzieciak ma sukces w kieszeni.

Po kilku miesiącach walenia konia i szorowania facetów gąbkami przez sześć godzin dziennie byłam dość pewna swoich umiejętności w tym fachu. Zarabiałam niezłą kasę i dogadywałam się ze swoimi współpracownicami. Na pewno nie było to tak kreatywne i satysfakcjonujące jak bycie dominą, ale nie pochłaniało też tak dużo czasu – to trochę jakbym przeniosła się z pracy jako freelancerka do agencji reklamowej. Już po kilku tygodniach pracy w gabinecie zdałam sobie sprawę, że szefostwo monitoruje rozmowy klientów na forach dyskusyjnych. Po mniej więcej czterech miesiącach klienci zaczęli zamieszczać posty, w których pisali, że jestem zbyt „alternatywna" na Piżamowe Królestwo, czyli miałam według nich za duże krągłości, zbyt wiele tatuaży albo wydawałam im się lesbijką, która tak naprawdę wcale nie lubi fiutów (mimo moich niesamowitych umiejętności). Rozumiem, że nie jestem wymarzoną partnerką dla każdego, ale z doświadczenia wiem, że mam wszystko czego trzeba, by na chwilę zabrać klienta do lepszego świata.

W związku z tymi komentarzami wylano mnie z Piżamowego Królestwa. Absurd. Właściciele interesu prowadzili swój biznes, biorąc pod uwagę wypowiedzi na forum – to tak, jakby twórca bloga decydował, co na nim publikować, opierając się tylko na komentarzach trolli. Po tym jak przez kilka lat w pełni zadowalałam setki mężczyzn, teraz doszłam do wniosku, że klienci owych gabinetów masażu mają z nich wszystkich najmniejsze pojęcie o kobiecym pięknie. Gdy miałam jeszcze dwadzieścia kilka lat i zaczynałam pracować jako prodomme, łatwiej ulegałam wpływom z zewnątrz. Wciąż widzę 24-letnią siebie – dziecko z szybszym metabolizmem, dłuższymi włosami i mniejszą ilością tatuaży zainspirowanych science fiction z lat 70. – jadącą do domu na rowerze, z trzema tysiącami dolarów schowanymi w trampkach i wielkim zastrzykiem adrenaliny krążącym w żyłach.

Myślałam, że już na zawsze pozostanę tą dziewczyną, ale teraz zdaję sobie sprawę, jak naiwna byłam. Po raz pierwszy rozważam odejście z branży seksualnej. Smuci mnie to, ale wiem też, że moje postrzeganie siebie jako seksownej superbohaterki było fantazją taką samą jak te, które mężczyźni snuli o mnie. Urok pracy w tej branży wpływa na pracownice tak samo jak na ich klientów. Gdy miałam 24 lata, nie przeszkadzało mi to, że udawałam kogoś, kim nie byłam – robiłam to bez przerwy. Profesjonalne walenie konia nauczyło mnie, że już nie umiem udawać.