FYI.

This story is over 5 years old.

Varials

„Weseli chłopcy” nie są szczęśliwi

Alexander to luksusowa prostytutka i jest na niego duże zapotrzebowanie, m.in. wśród handlarzy narkotyków

Alexander jest szczupłym chłopakiem o ładnej buzi. Od czterech miesięcy pracuje w stolicy Meksyku jako męska prostytutka i zarabia w ten sposób dobre pieniądze. Klientów łapie na ulicy oraz w internecie, gdzie zamieszcza swoje zdjęcia.

– Z niektórych klientów jestem bardzo zadowolony. Np. w zeszły weekend wynajął mnie pewien Kolumbijczyk, który przyjechał tu służbowo. Nie uprawialiśmy seksu. Dotrzymywałem mu tylko towarzystwa, byłem jego przewodnikiem po mieście. Przez weekend zarobiłem 2,5 tys. dolarów plus wydatki – opowiada VICE News.

Reklama

Alexander to luksusowa prostytutka i jest na niego duże zapotrzebowanie, m.in. wśród handlarzy narkotyków. Jeden na przykład wynajął go ostatnio na cały tydzień. – Zabrał mnie do Durango. Chciał się zabawić. Nie masz pojęcia, jakie szychy obsługiwałem – chwali się mój rozmówca.

Na głównym odcinku Paseo de la Reforma, czyli najważniejszej arterii miasta Meksyk, męska prostytucja jest stałym elementem krajobrazu. Między ulicami Varsovia i Burdeos, na bulwarach Hamburgo i Reforma w weekendowy wieczór pracuje do 120 mężczyzn, którzy zarabiają na życie, sprzedając swoje ciało; wszystko przy cichym przyzwoleniu władz.

Ci „weseli chłopcy”, czyli „chavos buena onda”, jak się ich czasem nazywa, działają tuż poza granicami dawnego gejowskiego getta, czyli Zona Rosa.

Choć teren ich pracy objęty jest monitoringiem miejskim i regularnie patrolowany przez policjantów, w najmniejszym stopniu nie kryją się z tym, co robią. Obsługują zarówno mężczyzn, jak i kobiety.

Za dnia zachodni kraniec Colonia Juárez wprost kipi życiem. Restauracje sąsiadują tu z koreańskimi supermarketami; niektórzy wręcz nazywają ten obszar koreańską dzielnicą.

Po zmroku na tutejsze ulice tłumnie wylegają męskie prostytutki, większość w wieku 17-35 lat.

Stoją przy krawężniku z komórką w ręku, palą papierosy i rozmawiają, czekając, aż zjawi się kolejny klient. Każdy z nich pracuje tylko na siebie.

Niemal wszyscy się tu znają. Niektórzy weszli w ten biznes przez znajomych, dowiedziawszy się od nich, że na ulicy można szybko zarobić duże pieniądze.

Reklama

Za 40 dolarów oferują 40 minut przyjemności, czyli na ogół seks oralny i penetrację.

Choć na Paseo de la Reforma wszyscy ubrani są po męsku, da się między nimi zauważyć pewne różnice. Niektórzy wydają się być bardziej kobiecy niż ich „uniwersalni” koledzy po fachu, którzy z wyglądu są typowymi mężczyznami i reprezentują model „aktywny”. Tych drugich można spotkać głównie na ulicy Hamburgo.

Tam też poznaję 19-letniego Michela, który prostytucją trudni się od dwóch lat.

– Zarabiam tak na życie – mówi.

Rekord Michela to 1,3 tys. dolarów od jednego klienta. – Kupują mi narkotyki, żebym brał je z nimi – opowiada.

Stawki różnią się zależnie od osoby. Na przykład Alexander bierze 40-75 dolarów za usługę, „zależnie od oczekiwań klienta”.

Większość klientów „wesołych chłopców” to geje, choć często nieujawnieni. Wielu z nich założyło rodzinę.

– Typowy klient prowadzi heteroseksualny tryb życia. Ma żonę, czasem dzieci. Wyższa klasa średnia, po trzydziestce. Reszta po prostu chce się przespać z innym mężczyzną – wyjaśnia Alexander.

– Wielu z nich jest samotnych. Nie czują się dość atrakcyjni, by mogli się komuś spodobać. Niektórzy chcą się wygadać, a inni są po prostu napaleni i przychodzą tu, bo wzięcie chłopaka z ulicy kosztuje ich mniej, niż wydaliby na podryw w klubie – dodaje.

„Wesołych chłopców” wynajmują też kobiety, choć jest to stosunkowo rzadka sytuacja. Poza tym nie każdy „chavo” zgadza się na taki układ. – Kobieta to tutaj rzadki widok, choć niejeden raz wynajmowały mnie kobiety; niektóre z nich były zamężne, ładne i bogate – mówi Michel, paląc jointa.

Reklama

„Złota zasada”

Ponieważ „złotą zasadą” tego biznesu jest całkowita dyskrecja, miejscem świadczenia usługi bywa na ogół jeden z pobliskich hoteli, np. Cies, Bonampak, Cozumel czy Puebla, ewentualnie dom klienta.

Męskie prostytutki zwykle zaczynają pracę o 22.00, a kończą około 5.00. Największy ruch jest w niedzielę, ponieważ tego dnia przychodzą swingersi.

Pedro ma 33 lata i kilka miesięcy temu wyszedł z więzienia. Został męską prostytutką, żeby jakoś zarabiać na życie.

– Przychodzę tu, bo mam na utrzymaniu córkę – tłumaczy.

Twierdzi, że obsługuje tylko kobiety, ewentualnie bierze udział w orgiach, za co inkasuje minimum 350 dolarów. Zarobione pieniądze wydaje na opłacenie pokoju w hotelu, terapię antynarkotykową i antyalkoholową oraz utrzymanie jedynej córki.

Colonia Juárez nie jest jedyną enklawą męskiej prostytucji w mieście Meksyk; usługi są tam jednak zdecydowanie najdroższe. Moi rozmówcy twierdzą, że w Ciudadeli i División del Norte oraz w okolicach stacji metra Hidalgo i zoo Chapultepec ceny są bardziej przystępne.

W Meksyku męskie prostytutki i ich klienci stanowią zjawisko o wiele rzadsze i silniej piętnowane niż prostytucja kobieca, co skutkuje niemal całkowitym brakiem zainteresowania tą sprawą ze strony władz.

VICE News kilkakrotnie próbował uzyskać komentarz od przedstawicieli władz dzielnicy Cuauhtémoc, gdzie znajduje się Colonia Juárez, jednak za każdym razem bezskutecznie.

Reklama

Ponieważ wszystko odbywa się z zachowaniem zasad dyskrecji, męska prostytucja w stolicy Meksyku nie podlega żadnej polityce zdrowotnej, w związku z czym „weseli chłopcy” nie dysponują zaświadczeniami o braku chorób przenoszonych drogą płciową.

Sami kupują sobie prezerwatywy, ewentualnie korzystają z prezerwatyw przyniesionych przez klienta.

Według krajowego ośrodka zwalczania i profilaktyki HIV/AIDS (Censida) 73,2 proc. męskich prostytutek świadczy usługi mężczyznom, średnio czterem tygodniowo. Tylko siedem na 30 obsługuje kobiety. Większość klientów (76,5 proc.) żąda penetracji analnej, 70 proc. z nich używa prezerwatyw.

Standardowy „wesoły chłopiec” mieszka sam i ma ukończone gimnazjum; tylko niektórzy chodzili do liceum.

– Etykiety i obycia nauczyłem się od klientów. Dzięki temu umiem się zachować w eleganckich miejscach – mówi mi pewna męska prostytutka o długim stażu.

Od żadnego z moich rozmówców nie usłyszałam, że jest szczęśliwy. Wszyscy mają nadzieję, iż prostytucją zajmują się tylko tymczasowo, by w przyszłości móc zrealizować swój cel, tj. opłacić czesne, kupić dom, otworzyć warsztat stolarski albo stoisko z jedzeniem.

Nie inaczej jest z Alexandrem, który przyjechał do stolicy z Toluki, by studiować architekturę i aktorstwo.

Zdaje sobie sprawę, że uroda jest rzeczą ulotną.

– Jeśli ktoś potrafi wykorzystać swoje ciało do zaspokojenia własnych potrzeb, to jest to jakieś rozwiązanie. Zamierzam pracować na ulicy, dopóki nie osiągnę swoich celów. Na pewno nie chcę się tym zajmować, kiedy będę miał 30 lat – mówi.

ZAMILSKA

ZDJĘCIA EDGARA MARTINA Z EUROPEJSKIEJ AGENCJI KOSMICZNEJ

SZTUKA PRZYWIĄZANIA