FYI.

This story is over 5 years old.

Varials

Wałitler i Hitlęsa w jednym stali domu

Robert Więckiewicz zbudował sobie w tym sezonie nowe emplois. Gra wyłącznie ludzi wielkich

Co łączy „Ambassadę" Juliusza Machulskiego z „Wałęsą. Człowiekiem nadziei“? Oczywiście wąsy. Dokładniej wąsy Roberta Więckiewicza. Aktor zbudował sobie w tym sezonie nowe emploi – gra wyłącznie ludzi wielkich. U Wajdy Wałęsę, u Machulskiego - Hitlera.

Więckiewicza z reguły się pamięta. Ma w sobie starą, dobrą, cyrkową umiejętność dokonania prawdziwej przemiany w postać. Obie role są godne uwagi, oba filmy również – każdy na swój sposób należy do obrazów nieudanych. „Ambassada“ to kuriozalne historical fiction, dzięki któremu możemy się przekonać, co stałoby się z Warszawą, gdyby II wojna światowa nie wybuchła. Filmowym bohaterom udaje się jej zapobiec z pomocą portalu do podróży w czasie, szlachetnych przodków, kota i mało śmiesznych żartów. „Wałęsa…“ ukazuje natomiast ważne w historii Polski zdarzenia z nie do końca ustalonej perspektywy. Ani intymnej, ani epickiej. Wszystko jest, przepraszam za obleśne określenie, niedorobione. Film jest rozbity przez nieczytelną dramaturgię, arbitralne położenie akcentów na niektóre historyczne postaci (Oriana Fallaci) z pominięciem innych (Michnik!), oraz straszliwą ścieżkę dźwiękową (ulgę przynosi tylko „Centrala“ Brygady Kryzys). Szkoda.

Reklama

Ale mówmy o wąsach.

Więckiewiczowy Hitler jest jowialny i sympatyczny; jeśli ktoś pamięta „Springtime for Hitler“, obliczone na klęskę broadway’owskie show stworzone przez bohaterów „Producentów“, dosłucha się w „Ambassadzie“ jego echa. W obliczu nawału nieśmiesznych, impotentnych dowcipów, pojawienie się dyktatora budzi przynajmniej uśmiech. Widzimy Hitlera siedzącego, z przeproszeniem, na kiblu, mizdrzącego się do kobiet, a nawet poddawanego torturom w postaci bycia ranionym kartką papieru. Więckiewicz brawurowo radzi sobie z sytuacjami, z których pozbawiony dystansu aktor mógłby nie wybrnąć. Gorzej poszło reżyserowi.

Poziom wcielenia się aktora w Wałęsę jest natomiast niemal przerażający. Gdybym była Lechem, oglądanie filmu Wajdy byłoby dla mnie torturą. Więckiewicz staje się nieprzyjemnym sobowtórem; groźnym, bo gdzieś tam jakby prześmiewczym. Po skończonym pokazie „Wałęsy…“, reakcja prezydenta graniczyła podobno z urazą. Potem obejrzał drugi raz i bolało już mniej. Ale jednak. Jednak.

Twarz Więckiewicza jest do wałęsowskich wąsów stworzona. Błękitne oczy mają jakby wiecznie spanikowany wyraz; jest w nich coś tak szczerze zaangażowanego, że w pewnym momencie ulegamy wrażeniu obcowania z dokumentem. Autentycznym aktorskim partnerem jest dla Więckiewicza chyba tylko Maria Rosaria Omaggio w roli Oriany Fallaci.

Jednym słowem – Więckiewicz pełni w polskim kinie funkcję Andrzeja Chyry repertuaru komicznego. Chyra też jest w końcu bohaterem roku, jako laureat w kategorii Najlepsza Główna Rola Męska na festiwalu w Gdyni. Aktorzy pojawili się razem w kilku filmach, ale nie powinno tak się dziać. Albo Chyra, albo Więckiewicz. Ekran nie jest w stanie pomieścić ich razem, za duży format. To te dwie maski, banalnie symbolizujące teatr. Jedna się śmieje, a druga nie.

Reklama

Kogo jeszcze powinien zagrać Więckiewicz? Może ktoś z Was chowa w szufladzie dawno już napisany scenariusz? Dajcie znać!

"Wałęsa. Człowiek z nadziei", reż. Andrzej Wajda, premiera 4 października 2013

"Ambassada", reż. Juliusz Machulski, premiera 18 października 2013

GEJE CZY DZIEWCZYNY?

REKLAMA DŹWIGNIĄ BEZSENSU

70 RAJD POLSKI