FYI.

This story is over 5 years old.

18+

Dzięki nagiej psychoterapii nauczyłem się rozmawiać o seksie

„Sarah zdjęła bluzkę, a ja dalej wylewałem z siebie słowa. W kilka minut powiedziałem jej o sobie więcej niż podczas jakiejkolwiek innej sesji”

Artykuł pierwotnie ukazał się na VICE US

„Naga Terapia (Naked Therapy™) to doświadczenie, które łączy elementy terapii poznawczej, psychoterapii oraz terapii poprzez zabawę. Jej nieszablonowość wynika z tego, że klient i/albo terapeutka w trakcie sesji pozbywają się ubrań. Podniecenie seksualne umożliwia dojście do bardziej odkrywczych wniosków dotyczących problemów pacjenta oraz nawiązanie szczerej relacji".

Reklama

‒ Sarah White, Naga Terapeutka™

Mam depresję.

Potrzebowałem dużo czasu, żeby się z tym pogodzić. Kiedy w końcu mi się udało, poczułem się znacznie lepiej. Takie odkrycie uczy pokory i pomaga zrozumieć naturę zaburzeń psychicznych oraz to, na jak wiele sposobów się przejawiają. Zanim doświadczyłem depresji na własnej skórze, traktowałem ją z lekceważeniem i uważałem za wymówkę leniwych ludzi. Nie mogłem zrozumieć, że życia z depresją się nie „wybiera"; nie traktowałem jej też na równi z takimi chorobami jak chociażby stwardnienie rozsiane. Oczywiście teraz takie poglądy wzbudzają we mnie wściekłość, ale staram się pamiętać, że sam kiedyś je podzielałem. Przełomowa była chwila, kiedy sam zacząłem rozważać samobójstwo. To wtedy natrafiłem na szczere i bezkompromisowe teksty komika Roba Delaneya, w których przedstawiał swoje zmagania z depresją. Sposób, w jaki opisał życie z tą jakże często lekceważoną chorobą, zrobił na mnie olbrzymie wrażenie. To właśnie dzięki jego twórczości porzuciłem swoje zaściankowe poglądy i zrozumiałem, że potrzebuję pomocy specjalisty.

Już od prawie roku regularnie chodzę na terapię. Znajduję się w bardzo uprzywilejowanej sytuacji, ponieważ dwa ostatnie uniwersytety, na których wykładałem, zapewniały swoim pracownikom darmowe spotkania z terapeutą. Niestety większość ludzi nie może sobie pozwolić na coś takiego. Uważam to za kompletne kuriozum – zdrowie psychiczne jest przecież równie ważne, co regularne badania kontrolne (a może nawet ważniejsze).

Reklama

Podczas terapii poznaję techniki radzenia sobie z moją depresją i rozpoznawania jej objawów. Z perspektywy czasu potrafię stwierdzić, że w życiu miałem już kilka bardzo ciężkich epizodów depresyjnych, ale odkryłem to dopiero niedawno. Moja terapeutka z Richmond w stanie Wirginia, gdzie mieszkałem zeszłej jesieni, niezwykle pomogła mi w walce z depresją; była podporą, dzięki której udało mi się wyrwać z sideł tej choroby. Nie tylko potrafiła słuchać i doradzać, ale też nie miała żadnych uprzedzeń w kwestiach seksualnych. To ona utwierdziła mnie w wierze, że z depresją można wygrać.

A to śmieszki: „Uśmiechnięta para godząca się podczas sesji w gabinecie terapeuty". Zdjęcie stockowe, brak praw autorskich

Przeprowadziłem się do Nowego Jorku, ale nadal regularnie chodzę na terapię. Chociaż czuję się nieporównywalnie lepiej niż zeszłej jesieni, wciąż uważam ją za cenną okazję, żeby poukładać sobie wszystko w głowie. Dla tych z nas, którzy mogą sobie na to pozwolić, terapia stanowi psychiczny odpowiednik chodzenia na siłownię: nawet jeżeli jest się już w świetniej formie, nadal trzeba ćwiczyć, żeby utrzymać sylwetkę (wybaczcie, jeżeli moje porównanie trochę kuleje – od lat nie przekroczyłem progu siłowni).

Po przybyciu do Nowego Jorku wybrałem się na Noc Performansu w centrum Eyebeam, gdzie miałem się spotkać z moją dobrą znajomą Ann Hirsch. W trakcie wieczoru Ann przedstawiła mnie swojej przyjaciółce Leah Schrager, artystce, która szczególną sławę zyskała wcielając się w postać Sarah White, czyli Nagiej Terapeutki™.

Reklama

Schrager nie traktuje White jako pewnego rodzaju alter ego czy przebrania – Naga Terapeutka™ to performans, kreacja istniejąca wyłącznie on-line. Zacząłem czytać na temat jej projektu i w końcu trafiłem na teksty „White" dotyczące korzyści płynących z Nagiej Terapii. Od razu bardzo mnie to zainteresowało, również dlatego, że działalność Schrager bardzo trudno zdefiniować w kontekście sztuki współczesnej: to coś z pogranicza performansu i praktyk społecznych, gdzie widownia jest zawsze jednoosobowa, a relacja artysta-widz za każdym ma niepowtarzalny charakter i zawiązuje się jedynie podczas godzinnego połączenia na Skypie. Jest to o tyle ciekawe, że choć zazwyczaj artyści mają spore trudności, by zachęcić publikę do czynnego udziału w ich projekcie, w tym wypadku to właśnie aktywność widowni konstytuuje cały performans – artystka może kontynuować swoją działalność tylko dlatego, że istnieją mężczyźni gotowi zapłacić za spotkanie z Nagą Terapeutką.

Sarah White, Naga Terapeutka™. Fot. Francesco Sapienza

Sarah White jest bardzo piękna, ale to cel przyświecający jej projektowi zachwycił mnie najbardziej. W swoich tekstach kilkukrotnie precyzyjnie opisała naturę nękających mnie problemów i uchwyciła ich sedno: w jaki sposób współczesny mężczyzna może wyrażać swoją seksualność, jednocześnie nie jawiąc się kobietom jako agresywny macho? Widzę, jak wiele z moich koleżanek wrzuca na Facebooka posty dotyczące seksualnego molestowania i niestosownych zachowań ze strony facetów, przez co od razu zaczynam wpadać w paranoję, czy sam w ich oczach nie wyglądam tak samo. W rezultacie poświęcam patologiczną ilość czasu na analizowanie i rozpamiętywanie moich interakcji z kobietami.

Reklama

Wszyscy pacjenci Sarah to mężczyźni (z czego jest zresztą bardzo dumna). Podczas terapii wykorzystuje potencjał tkwiący w podnieceniu seksualnym – uważa je za wyjątkowy stan w ludzkim umyśle, który pozwala „odkryć, zgłębić i wyleczyć problemy, a także uświadomić sobie rzeczy na co dzień pozostające poza zasięgiem świadomości. […] Pod tym względem bliżej mu do snu niż do jawy". Na stronie White można znaleźć bardzo rozbudowane FAQ; przytoczę jednak tylko te pytania, które was najpewniej najbardziej interesują:

Czy rozbierasz się do naga?

Tak, jeżeli sobie tego zażyczysz.

Jak niecenzuralna będzie nasza sesja?

To zależy od tego, co uznam za korzystne dla terapii.

Czy mogę się rozebrać podczas sesji?

Tak.

Czy mogę się masturbować podczas sesji?

Tak.

Fot. Francesco Sapienza

White w swoich tekstach wielokrotnie zwróciła uwagę na to, że chociaż bardzo wielu mężczyzn cierpi na najróżniejsze problemy psychicznie, zaledwie niewielka część z nich zwraca się o pomoc do specjalisty. Widzi dwie główne przyczyny takiego stanu rzeczy: stygmatyzację zaburzeń psychicznych wśród mężczyzn oraz nieprzystosowanie klasycznej terapii do ich potrzeb (jak mówi: „terapia nie przemawia do mężczyzn"). I mimo że sam bardzo wiele wyniosłem z psychoterapii, doskonale rozumiem, co ma na myśli. Zanim nie dojrzałem do spotkań z terapeutą (czytaj: przestałem unosić się swoim „męskim" honorem), również nie potrafiłem pojąć, jak właściwie miałoby mi to pomóc.

Reklama

Pierwsza terapia, na którą poszedłem, stanowiła ucieleśnienie wszystkich negatywnych stereotypów dotyczących tej formy leczenia. Było to koszmarne, ba, traumatyczne doświadczenie – terapeutka miała bardzo pruderyjne podeście do seksu i jedynie wpędziła mnie w wyrzuty sumienia w związku z moimi problemami. Na szczęście nie poddałem się i zacząłem szukać innej specjalistki. W końcu trafiłem na wspomnianą terapeutkę z Richmond i z ręką na sercu mogę powiedzieć, że pomogła mi rozwiązać większość z moich problemów. W oparciu o moje doświadczenia nie mogę więc powiedzieć, żeby „terapia nie przemawiała do mężczyzn", ale rzeczywiście istnieje taki rodzaj terapeutek, które wgniatają człowieka w ziemię tylko dlatego, że lubi seks. Sam miałem do czynienia z tym typem; w ich oczach widziałem oczywistą niechęć i obrzydzenie poruszanymi przeze mnie tematami. To nie wpływa dobrze na relację pacjent-terapeuta.


Nie tylko o seksie. Polub nasz fanpage VICE Polska i bądź na bieżąco


Jakiś czas temu znowu wpadłem na Schrager i powiedziałem jej, że teksty na Nagiej Terapii bardzo mnie zaintrygowały: zarówno jej (a właściwie White) sposób postrzegania podniecenia, jak i ogólny charakter jej performansu. Zaproponowała mi, żebym doświadczył go na własnej skórze i sam umówił się na sesję z Sarah White. Dosyć szybko się na to zdecydowałem. Wraz z zapisaniem się na wizytę u Nagiej Terapeutki, wszelki kontakt z Schrager został zerwany – mogłem komunikować się jedynie z White. Co ciekawe, artystka tak przekonująco wciela się w rolę terapeutki, że praktycznie już na samym początku sesji zapomniałem, z kim tak naprawdę rozmawiam.

Reklama

Po ustaleniu daty i godziny sesji dostałem od niej maila z regulaminem terapii oraz prośbą o wypełnienie kwestionariusza dotyczącego takich kwestii jak to, dlaczego zdecydowałem się wziąć udział w Nagiej Terapii (na to z pewnością odpowiedziałem zbyt szczerze i wylewnie) oraz w jakim ubraniu chciałbym ją ujrzeć podczas sesji. Bardzo się denerwowałem, odpowiadając na te pytania, ale muszę przyznać, że wraz z wysłaniem jej zwrotnego maila, miejsce lęku powoli zaczęło zastępować podniecenie. Byłem bardzo zaintrygowany – sesja się jeszcze nie zaczęła, a ja już byłem napalony.

Spójrzcie, jakie śliczne jest Portland. Nadal nie rozumiem, dlaczego zamieszkałem akurat w Nowym Jorku.

Termin mojej wizyty przypadł na pierwszy dzień wakacji, które postanowiłem spędzić w Portland. Wstałem dosyć wcześnie i postanowiłem się przejść po mieście. Spacerowałem po ulubionych miejscach z czasów, kiedy jeszcze tam mieszkałem, ale nawet znajome widoki nie były w stanie ukoić moich nerwów. Perspektywa sesji z Nagą Terapeutką wywoływała we mnie przedziwne połączenie lęku i podniecenia. Buzowały we mnie najróżniejsze emocje: stresowało mnie, że będę musiał się rozebrać przed obcą osobą; nie miałem ochoty po raz enty w życiu wygłaszać Monologu Pierwszej Sesji (to ten, podczas którego mówi się wszystko, co jest z tobą nie w porządku); a do tego byłem naprawdę napalony. Prawdziwa emocjonalna kolejka górska – polecam każdemu, kto jeszcze tego nie przeżył.

Początek sesji. Normalnie White nie pozwala, żeby klienci w jakikolwiek sposób rejestrowali przebieg sesji, ale usłyszawszy, że chcę napisać o niej artykuł dla VICE, wyraziła zgodę na zrobienie kilku zrzutów ekranu.

O 14 zalogowałem się na Skype'a. White była on-line i zapytała na czacie, czy możemy zaczynać. Wziąłem głęboki oddech, usiadłem na kanapie i odpisałem: „Jasne". Chwilę później już do mnie dzwoniła. Kiedy odebrałem, ujrzałem ją siedzącą naprzeciwko kamery w opisanym przeze mnie ubraniu. Bardzo niezręcznie się przywitałem i wymieniliśmy kilka standardowych uprzejmości. Choć  zazwyczaj nie mam żadnych problemów z publicznym przemawianiem i z powodzeniem ukrywam przed innymi mój prawdziwy (lękliwy) charakter, będąc sam na sam z White, miałem problemy z normalnym formułowaniem zdań. Jąkałem się, mamrotałem pod nosem, aż w końcu nie wytrzymałem i powiedziałem: „Bardzo przepraszam, strasznie się teraz denerwuję". „Dlaczego?" – zapytała, jednocześnie zmysłowo przekładając nogę z lewej na prawą. W odpowiedzi z moich ust popłynął strumień bełkotu, który, co ciekawe, dosyć szybko przerodził się w dosyć spójną historię moich problemów. White raz na jakiś czas subtelnie zmieniała pozycję na kanapie. Oczywiście wiedziałem, że każdy jej ruch był starannie zaplanowany i obliczony na to, żeby wywołać we mnie jakąś reakcję, ale i tak stanowiło to bardzo podniecający widok.

Reklama

Nie potrafię powiedzieć, co właściwie było tak wyjątkowego w tym doświadczeniu, ale moje podniecenie zupełnie nie przypominało tego, które normalnie towarzyszy mi przy oglądaniu porno czy uprawianiu seksu. Sarah zdjęła bluzkę, a ja dalej wylewałem z siebie słowa. W kilka minut powiedziałem jej o sobie więcej niż podczas jakiejkolwiek innej sesji. Chyba właśnie dlatego, że byłem tak podniecony.

Jak każdy inny terapeuta, Sarah najpierw pozwoliła mi się wygadać, a dopiero potem zaczęła zadawać pytania dotyczące tego, czym się z nią właśnie podzieliłem. Rozmawialiśmy o tym, że umawiam się prawie wyłącznie z dziewczynami, które poznałem na Tinderze albo innej aplikacji randkowej – przede wszystkim dlatego, że nie chcę, aby moje zagadanie do dziewczyny w barze i zaoferowanie jej w drinka zostało odebrane jako agresywne albo dziwne. Kiedy White wstała, żeby zdjąć spódnicę, przypomniała mi, że ja również mogę się rozebrać. Gdy zacząłem zdejmować ubranie, powiedziała, że na podstawie naszej dotychczasowej konwersacji nie jest skłonna uwierzyć, bym mógł się innym wydawać agresywny albo niepokojący. Uznała mnie za wystarczająco samoświadomego, abym potrafił rozpoznać, kiedy dziewczyna nie jest mną zainteresowana. Chociaż na jakimś poziomie sam zdawałem sobie z tego sprawę, a do tego wielokrotnie powtarzały mi to moje koleżanki, bardzo dużo znaczyło dla mnie usłyszeć tego z ust obcej osoby.

Reklama

Sesja trwała godzinę, a ja z każdą minutą czułem się coraz bardziej swobodnie i komfortowo. Mimo że rozmawialiśmy o poważnych rzeczach i zmartwieniach, które na co dzień spędzały mi sen z powiek, cała sytuacja wydawała mi się urzekająco absurdalna. Miałem poczucie, że skoro już oboje jesteśmy nadzy, jakiekolwiek poczucie wstydu czy zażenowania poruszanymi tematami byłoby po prostu śmieszne. To bardzo ciekawe doświadczenie; negliż wcale nie wywołał we mnie skrępowania, tylko wręcz przeciwne – byłem wolny i podniecony. O wiele łatwiej przekraczałem pewne granice; mówiłem o rzeczach, o których normalnie bym nie wspomniał.

Podczas normalnej terapii, nawet jeżeli czuję się całkowicie komfortowo, zawsze w pewien sposób dystansuję się od całej sytuacji za pomocą mowy ciała: krzyżuję ręce albo nogi, unikam wzroku terapeuty. Bycie nago nie pozwala na takie wybiegi. Do tego fakt, że White również nie miała na sobie ubrań (i raz na jakiś czas wstawała, żeby mi o tym przypomnieć) sprawił, że pierwszy raz w życiu byłem stuprocentowo obecny podczas sesji.

Po godzinie terapii czułem się wspaniale. Już rozumiem, dlaczego White chce rozmawiać o lękach związanych z seksem i związkami nago – brak ubrań wyzwala w ludziach pewien brak zahamowań, dzięki czemu łatwiej mówić o swoich intymnych problemach. Chociaż nie przestanę uczęszczać na normalną terapię (skoro mam już taką możliwość, głupio byłoby jej nie wykorzystać), na pewno w przyszłości będę pamiętał o White. Oczywiście Naga Terapia nie jest dla każdego, ale jeżeli masz problemy z szeroko rozumianą sferą seksualną, na pewno doradzałbym kontakt z Sarah White. Nawet jeśli to tylko performans, trudno nie zgodzić się z nią w najbardziej kluczowym elemencie – podniecenie to naprawdę wyjątkowy stan i cieszę się, że mogłem dowiedzieć, jak można je wykorzystać w sytuacjach niemających nic wspólnego z fizyczną bliskością.

Reklama

A, no i tak, masturbowałem się.

Więcej o autorze artykułu możesz przeczytać na jego stronie internetowej.

Tłumaczenie: Zuzanna Krasowska


Więcej na VICE: