FYI.

This story is over 5 years old.

Varials

Mądrzejesz narodzie

Skoro nie wydamy 30 mld na igrzyska, zastanówmy się wspólnie w co włożyć ten hajs

Hura. Kraków powiedział igrzyskom NIE. Swój sprzeciw wobec imprezy, która przynosi zyski skromnej grupie osób, a zadłuża państwa i miasta na wielką skalę wyraziłem w artykule "Na Soczi nie pacze" 

Kraków, miasto które ma obecnie trzynaście kilometrów ścieżek rowerowych (Wrocław dla porównania ma ich dwadzieścia razy więcej), w przyszłym roku na rozbudowę sieci przeznaczy osiem milionów złotych. Gdyby doszło do igrzysk budowa samego toru bobslejowego pochłonęłaby ponad trzysta milionów. Dyscyplinę tę uprawia w Polsce kilkadziesiąt osób, nigdy nie zdobyliśmy w niej medalu. Gdzie tu jest logika? Ile osób w Krakowie przemieszcza się bobslejami? Sześć? A rowerem? Fakt, że stać nas choćby na fantazjowanie o tego typu absurdalnych inwestycjach, jest zadziwający. Jeśli władze pozwalają sobie na tak wiele, to i mnie wolno poszaleć. Chciałbym zaproponować pewien eksperyment.

Reklama

Z góry odpowiem wszystkim pragnącym mnie doedukować. Wiem, że igrzyska, to inwestycja głównie ze środków centralnych, obliczona na zwrot poniesionych kosztów. Poprawa wizerunku, ruch w turystycznym interesie, etc. Niestety, ostatni przypadek, kiedy można było powiedzieć o jednoznacznym sukcesie (bez manipulowania danymi) to Barcelona, ponad dwie dekady temu. Na szczęście mieszkańcy Krakowa nie dali się nabrać kiepskiej propagandzie ratusza i inwestycja szacowana na conajmniej trzydzieści miliardów złotych nie dojdzie do skutku. Uff. A może jest jeszcze szansa, by wydać te pieniądze inaczej, lepiej? Czy nie ma ciekawszych pomysłów na wydanie takiej kwoty? Na pewno są. Bardzo lubie bawić się utopiami, więc pozwolę sobie poszaleć, do czego zapraszam także i Was. Co byście nam zrobili za trzydzieści miliardów? Ja połowę wydałbym prawdopodobnie na infrastrukturę. Drogi i trasy narciarskie (budowane z szacunkiem dla przyrody); ścieżki rowerowe - nie tylko w Krakowie, ale w całej Polsce. Następnie ogarnąłbym lasy. Trzeba tam dobrze posprzątać, postawić śmietniki, altany i trasy edukacyjne. Żałuje, że nie potrafie rozpoznawać tylu drzew i ptaków ile mógłbym, gdyby ktoś programowo dbał o moją edukację. Jesteśmy tacy miastowi. Bez sensu. Do lasu.

Mam nadzieję, że nie przegapiliście kwitnących irysów. My odwiedzaliśmy je po deszczu z Maćkiem Zielińskim i Maurycym Gomulickim, który zrobił takie piękne zdjęcie. Wyobraźnia na chwilę mi oszalała. Serdecznie polecam.

Reklama

Zorgnizowałbym też wielkie, otwarte pracownie artystyczne w dużych miastach. Takie inkubatory artystyczności, w których młodzi ludzie z pasją, rozsądkiem i zaangżowaniem mogliby realizować swoje marzenia, na nowoczesnych kamerach, drukarkach, w studiach montażowych. Wszystko byłoby płatne, ale śmiesznie tanie, ubezpieczone i zaopiekowne przez profesjonalną obsługę. Takie orliki, dla tych co od zawodowego saneczkarstwa wolą na przykład fotografię. Możnaby wykorzystywać za pół-darmo super-studia i robić, robić, robić. Szał. Niestety, my naród Polski, póki co budujemy stadiony i świątynie. Lubię sport w jego rekreacyjnym wymiarze. Uważam, ze Ci którzy nie ćwiczą powinni płacić wyższe podatki, bo to ich trzeba będzie leczyć, najprawdopodobniej częściej i drożej niż nas. Z jednej strony, cieszą mnie Orliki i inne małe inwestycje. Z drugiej zaś, mam wrażenie, że władza próbuje ogłupić nas imprezami na stadionach, odwrócić uwagę od tego, co dzieje się w kulturze i edukacji. W przyszłość inwestujemy na żenującym poziomie. "Igrzyska" to tylko konsumpcja i krótkotrwała emocjonalność, która podnosi duch w narodzie, ale raczej chwilowo. Efektywność pracowników przemysłu po wygranych mistrzostwach świata wzrasta, ale tylko na kilka dni. Powszechnie wiadomo jak pracują Hiszpanie i ni jak się to ma do wyników osiąganych przez ich sportowe reprezentacje (w piłce nożnej, ręcznej, siatkowej i koszykowej, tenisie, formule jeden, etc.).

Reklama

Tymczasem w Brazili protesty, wypadki na budowach, spóźnienia, wielkie wydatki i potencjalna katastrofa pod tytułem World Cup 2014.

Inwestujmy w kulturę. Podnieśmy żenujące pensje aktorom w teatrach, by nie musieli zbyt często dekoncentrować się w serialach i reklamach. Zbudujmy w końcu Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie. Zainwestujmy pieniądze w edukację plastyczną i muzyczną w szkołach. Od śpiewania i grania będziemy lepsi i zdrowsi. Znacie El Sistemę? To program muzyczny realizowany od 1975 roku w biednej, komunistycznej Wenezueli, który wychował ponad trzysta tysięcy wspaniałych instrumentalistów z Gustavo Dudamelem na czele. Czemu u nas nie ma tak skutecznej akcji? Może należałoby zastanowić się jak dofinansowywać biblioteki i ambitne wydwnictwa, by książki trafiały pod strzechy bez przeszkód, a pisarze z łatwością znajdywali wydawców, zainteresowanych nie tylko potencjałem komercyjnym, ale przede wszystkim jakością. Stwórzmy studia filmowe w Łodzi, jakich nie widziała Europa, z Davidem Lynchem czy bez - obronimy się - jeśli placówki wychowujące artystów będą odpowiednio wyposażone i na tyle bogate, by zatrudniać najlepszych pedagogów.

Podobno David L. jest szalony, ale projekt cacy.

Marzy mi sie też wspaniały międzynarodowy uniwersytet w Polsce. Ciągle jest tu niedrogo, w porównaniu do Zurichu, Londynu czy Kopenhagi. Jest szansa na wielki projekt, tanie mieszkania i międzynarodową kadrę pedagogiczną. Ile to moze kosztować? Pewnie kilka miliardów, ale skoro mamy na igrzyska, to niech znajdzie się i na takie zawody. Potrzeba wizjonera, który się tym zajmie. Trzeba nam Eugeniusza Kwiatkowskiego naszych czasów - wizjonera, który zbuduje intelektualny port nad Wisłą na wielką skalę. Może w kilka lat da się zbudować placówkę, na tyle atrakcyjną, by o miejsca na liście walczyli ambitni maturzyści z całego świata. Pewnie większość zagranicznych studentów wróciłaby do swych krajów, ale międzynarodowy ferment i mały procent zagranicznych intelektualistów, mógłby zmienić oblicze "tej ziemi". Jak to sie ma do Igrzysk? Sportowcy wpadają na dwutygodniowy festyn olimpijski i cześć, a pięć lat na polskim uniwersytecie tysięcy Skandynawów, Niemców, Anglików, Rosjan i przedstawicieli wszelkich innych nacji, mógłyby dać nam tytuł "młodzieżowej" stolicy Europy. Mieszkania w Berlinie drożeją, a Polska jest tylko o kilka godzin samochodem na zachód. Ogarnijmy nasze miasta, lasy, kulturę i edukację, a najlepsi studenci, dj'e, malarze, filmowcy, projektanci mody z przyjemnością przyjadą wynajmować lofty w Warszawie, kamienice w Krakowie czy nowoczesne akademiki we Wrocławiu, w Gdańsku czy Łodzi. To by była impreza.

Reklama

Wierzę, że życie tu, w Polsce, może być bardziej ekstra. Musimy tylko naszą energię (i pieniądze) wysyłać z rozmysłem, w odpowiednim kierunku. Szczęśliwości nie zbudujemy wyłacznie na wzroście gospodarczym i sportowych emocjach. Musimy ustawicznie stawać się lepsi i mądrzejsi. Nie w trybie festiwalowej jednorazowości, a w sposób ciagły i konsekwentny. Czekam na kogoś, kto znajdzie siłę sprawczą, by zrealizować naprawdę wielki projekt.

Nie "dla sportu", ale na serio. Dla przyszłych pokoleń.

You may say, I'm a dreamer but I'm not the only one.

Bartek Żurowski

Można mnie śledzić ("I hope some day you'll join us")

P.S. Chciałem podziękować twórcom mojego zabawnego fanpage'a . Wasze urocze podśmiechujki sprawiły mi wielką radość. Kto jeszcze nie widział, niech zajrzy na fejsa: "Światło świeci jaśniej gdy czyta się felietony Bartka Żurowskiego" <3

GLASGOW TO RAJ

WUJEK Z AMERYKI KRADNIE SZOŁ

EN VOGUE