FYI.

This story is over 5 years old.

Bollocks to the Hippocratic Oath

Grubsza sprawa

Posłuchajcie, wy szybko rozkładające się protoplazmatyczne worki wypełnione wapniem i gównem, mówi do was Dr Mona Moore. Oczywiście imię i nazwisko jest zmyślone, ale naprawdę jestem lekarką.

Oświadczenie: Niektórzy z was mogą pamiętać tę rubrykę sprzed kilku lat, czyli z czasów Viceland. Niestety, po przenosinach na VICE.com rubryka znikła, więc postanowiliśmy ją przywrócić. Miłego odbioru.

Posłuchajcie, wy szybko rozkładające się protoplazmatyczne worki wypełnione wapniem i gównem, mówi do was Dr Mona Moore. Oczywiście imię i nazwisko jest zmyślone, ale naprawdę jestem lekarką. Zanim zaczniecie mi współczuć, pomyślcie sobie,  że w odróżnieniu od was nigdy nie będę musiała martwić się o pracę, moje mieszkanie jest dziesięć razy większe od waszego i  mam prawo mówić wam co macie robić, bo wiem wszystko lepiej od was. A teraz zapraszam do lektury!

Reklama

Czasem ludzie dochodzą do wniosku, że czas pójść na dietę. Na przykład kiedy okazuje się, że w ich przypadku do wykonania badania  konieczna jest aparatura używana normalnie do badania słoni. Pewnego razu musiałam zadzwonić do kliniki chirurgii zwierząt z pytaniem, czy do ich aparatu do rezonansu magnetycznego zmieści się mój ważący 203 kilogramy pacjent. Okazało się, że nie. Wbrew mitowi, rozpropagowanemu za sprawą serialu Hoży doktorzy wśród zdesperowanych lekarzy szukających sposobu na przebicie się przez budyniowatą warstwę śmieciowego jedzenia blokującą aparaturze diagnostycznej dostęp do organów wewnętrznych ich pacjentów, stosowanie urządzeń przeznaczonych do badania zwierząt u ludzi jest niemożliwe zarówno od strony prawnej jak i medycznej. Koniec końców, klinika odmówiła zbadania mojego 200-kilowca. Normalnie tragedia.

To nie była kwestia boczków i otarć na udach. Gość był tak otyły, że musieliśmy wyjąć drzwi z zawiasów by wtoczyć zajmowane przez niego łóżko w rozmiarze XL do pokoju szpitalnego. Uparł się, że będzie spał nago, ponieważ, jak twierdził, w ubraniu za bardzo się pocił. Zakrywszy klejnoty ręcznikiem do rąk rozlał się na materacu, a kawałek jego pośladka zwisał z krawędzi łóżka niczym jeden z zegarów Salvadore’a Daliego.

Nie zamierzam przytaczać tu statystyk wg których ludzi otyli żyją średnio 10 lat krócej. Jeśli chcą powoli tonąć we własnych lipidach, mają do tego pełne prawo. Niech tylko nie oczekują ode mnie, że będę ich leczyć. Wszyscy lekarze są uprzedzeni do grubasów, i nie jest to kwestia estetyki (przez codzienny zalew obrzydlistw, przy których filmy Eliego Rotha to pikuś, jesteśmy na nią zobojętniali), tylko faktu, że ludzi cierpiących na kliniczną otyłość leczyć się nie da. Nie mieszczą się do aparatów diagnostycznych, promieniowanie rentgenowskie nie jest w stanie przebić się przez okrywający ich ciało tłuszcz, przez co wyniki prześwietleń są niejednoznaczne, a już próba wkłucia im się w żyłę przypomina szukanie igły w stogu siana. Wszyscy bez wyjątku cierpią na zespół bezdechu śródsennego, co oznacza, że trakcie snu mogą udusić się pod ciężarem tłuszczu okrywającego ich gardło. Ogólnie rzecz biorąc, mogą umrzeć w każdym momencie. Okrywamy ich do snu w ich przypominających fortece łóżkach, by mogli spokojnie śnić koszmary o schodach, a gdy rano do nich zaglądamy okazuje się, że w nocy zmarli na niewydolność serca. Schorzenie to jest najczęstszą przyczyną przedwczesnej śmierci, a ja nie mam jej jak zaradzić.

Cierpiący na otyłość często skarżą się na ból kolan. To ci dopiero niespodzianka! Przecież małe, ruchome kosteczki znajdujące się w stawach kolanowych muszą utrzymywać całą ich wagę. Wyobraźcie sobie, że dźwigacie ze sobą wszędzie 200 kilo. Niesłychane, że ludzie reagujący alergicznie na jakiekolwiek ćwiczenia fizyczne skazują się na taką mordęgę. Bycie otyłym to ciężki kawałek chleba. Na przykład często zdarza im się gubić coś między fałdami tłuszczu. Kiedyś mój kolega zrobiwszy takiemu pacjentowi prześwietlenie zobaczył na nim pilota do telewizora. Pacjent wydobył urządzenie spośród fałd i schował do kieszeni, wyjaśniając przy tym przepraszająco, że zgubił je kilka tygodni wcześniej. Z kolei pewna kobieta znalazła u siebie między piersiami kiełkującą pestkę arbuza, a jeszcze innemu pacjentowi w jednym z pośladków zawieruszyła się sztuczna szczęka.

Co najgorsze, z racji koszmarnej aparycji ludzie otyli są praktycznie pozbawieni szans na uprawianie seksu; zresztą dla mężczyzny wydobycie fujary na wierzch z pomiędzy szerokich na metr ud mogłoby okazać się fizycznie niemożliwe. Znam historię pewnego pacjenta, który zgłosił się do przychodni z wysypką na dolnej części tułowia. Gdy lekarzom w końcu udało się odsunąć kolejne fałdy, w nozdrza uderzył ich smród niczym z kloaki. Jak się okazało, odkąd trzy tygodnie wcześniej pacjent stracił z oczu swojego penisa po prostu załatwiał się na siebie, co skończyło się ostrą wysypką. Ta historia stanowi lepszą przestrogę przed otyłością niż opowieści o chorobach serca. Pamiętajcie zatem: jak będziecie grubi, wasze ciało wchłonie waszego penisa i staniecie się własną toaletą.

Zobacz też:

Zatkało kakao
Czego nie robić z erekcją?