FYI.

This story is over 5 years old.

Varials

Dlaczego islamofobię dopiero teraz zaczęto uznawać za rodzaj terroryzmu?

W piątek 12 lipca przed meczetem w brytyjskim Tipton wybuchła bomba wypełniona gwoździami.

W zeszły piątek [12 lipca 2013] przed meczetem w brytyjskim Tipton wybuchła bomba wypełniona gwoździami. Do wybuchu doszło mniej więcej godzinę po pogrzebie dobosza Lee Rigby’ego – to ostatni z serii wielu ataków na brytyjską społeczność muzułmańską po majowym morderstwie żołnierza przed koszarami w Woolwich w Londynie.

Islamofoby w Wielkiej Brytanii nie ograniczają się do podkładania bomb w byłych miastach przemysłowych w Black Country [obszarze Anglii między Wolverhampton i Birmingham]. Od morderstwa Rigby’ego czyli 22 maja br., zarejestrowano akty agresji przeciwko muzułmanom takie jak: zorganizowana antyislamska jatka na portalach społecznościowych, próby zdejmowania hidżabów na ulicach, telefoniczne grożenie śmiercią i ataki na meczety, od rasistowskiego graffiti do podpaleń i rzucania butelkami z benzyną.

Reklama

Czy winię dwóch domniemanych morderców Rigby’ego – obaj są muzułmanami – za ten napływ nienawiści do islamu? Nie. Ta bigoteria istniała na długo przed morderstwem, po prostu aktualny klimat bardziej sprzyja tym, którzy teraz ujawniają się ze swoją niechęcią, myląc gurudwary [świątynie wyznawców sikhizmu] z meczetami i pisząc na Twitterze „Qur'an” [Koran] z błędami. Do 1812 roku brytyjskie prawo nie zezwalało na bycie muzułmaninem, ale cała społeczność muzułmańska była po prostu zawsze widziana jako „ci inni”.

Oczywiście wszystko zmieniło się po 9/11, gdy wszyscy o poglądach choć trochę prawicowych zaczęli kojarzyć każdego pojedynczego muzułmanina z porywaczami samolotów. Od tego czasu nastroje antymuzułmańskie wśród „patriotów” tylko nabierają na sile. W Wielkiej Brytanii przejawia się to rozrostem English Defence League [organizacji skrajnie prawicowej] i innych klubików o podobnym profilu. Jednocześnie przycichły głosy zwykłych muzułmańskich obywateli, zastąpione tak zwanymi przywódcami wspólnot, którzy próbują objąć jak najlepsze pozycje do łapania okruchów z rządowego stołu z funduszami.

Policjanci po ataku bombowym w Tipton. (Fot. Assed Baig)

Media współuczestniczą w nagonce, definiując co charakteryzuje „dobrego”, umiarkowanego muzułmanina, a co złego, „radykalnego”. Dobry muzułmanin to taki, który krytykuje innych członków swojej wspólnoty wyznaniowej i mówi reporterom, że radykalizacja nie ma nic wspólnego z polityką zagraniczną Wielkiej Brytanii czy byciem pozbawionym praw obywatelskich w UK. Zły muzułmanin to postać, która mówi co myśli, protestuje, wytyka wady w polityce zagranicznej UK i ogólnie robi cokolwiek, co może sprowokować szyderstwa ze strony dziennikarzy piszących dla The Telegraph czy Daily Mail.

Reklama

Istnieje wielka różnica między tym co wybrani przez media przewodniczący społeczności muzułmańskich mówią w telewizji, a co naprawdę odczuwa się na ulicach miast jak Tipton, Birmingham czy Bradford. Ci na ekranach są ulegli i skruszeni; przymilają się do osób trzymających władzę w nadziei na zyskanie ich uwagi. A na ulicach czuć narastające frustracje i gniew.

W piątek spytałem kilku młodych muzułmanów z Tipton co sądzą o tym ataku. „To goreh” – „goreh” to słowo powszechnie używane do określenia „białych ludzi”, ale, wypowiedziane w odpowiedni sposób, może być równoważne z „rasiści”. Poruszyłem także temat planowanej na 20 lipca zbiórki EDL w Birmingham (oddalonego od Tipton o 15 kilometrów).

„Chcą, żebyśmy zostali w domach podczas gdy ci rasiści będą nas atakować. Nie ma mowy, nie zostanę w domu!” – powiedział mi jeden z nastolatków. Za tym spojrzeniem na sprawę stoi historia: odkąd EDL zaczęło sprowadzać swoje zbiórki na ulice Birmingham, policja i lokalni przywódcy muzułmański odradzali młodzieży demonstracje sprzeciwiające się tej skrajnie prawicowej grupie. Oczywistym błędem tego podejścia jest to, że zamiast pozwalać młodzieży na wyrzucenie z siebie frustracji, sprawia, że tłumią je w sobie – pozwala protestować jednej grupie, uciszając drugą.

Policja określiła wybuch w Tipton mianem ataku terrorystycznego, co – po rozmowie z mieszkającym tam Amarem Khanem – ma bardzo dużo sensu. „Gdyby ta bomba wybuchła wtedy, gdy byli tam ludzie, byłoby bardzo dużo ofiar. Na piątkową modlitwę do meczetu przychodzi od 300 do 400 osób. (Inna teoria, od Tommy’ego Robinsona, wiecznego pragmatyka – sugeruje, że mógł być to sekciarski atak, między sunnitami a szyitami. „W końcu wysadzają sobie nawzajem meczety na całym świecie” [sic]).

Reklama

Demonstracja solidarności muzułmanów z Lee Rigbym po jego morderstwie. (Fot. Jack Delf).

Mimo wszystko, to prawdopodobnie pierwszy przypadek kiedy policja określa akt przemocy białych na muzułmanach w UK jako atak terrorystyczny. Na przykład, po tym jak domowej roboty ładunek wybuchowy został podłożony pod meczet w Walsall pod koniec czerwca, policja twierdziła, że nie wierzy, że mógł być to akt terroryzmu. Przez Twittera skonfrontowałem policję rejonu West Midlands, pytając dlaczego tak uważali – następnego dnia wygodnie usunęli ten fragment ze swojego oficjalnego oświadczenia. Ale implikacje są oczywiste – jeśli zrobił to muzułmanin, to terroryzm. Jeśli zrobił to nie-muzułmanin, to „tylko” przestępstwo.

Te przypadki rzadko nawet określane są mianem przestępstw powiązanych z prześladowaniami (nie mówiąc już o klasyfikowaniu ich jako ataków terrorystycznych). Meczet w Belfaście obrzucony butelkami z farbą, okna wybite w meczecie w Brixton, podpalenie muzułmańskiej szkoły z internatem w Bromley czy centrum wspólnoty w północnym Londynie, swastyki namalowane sprayem na meczecie w Redditch i na nagrobkach w Walii – to tylko kilka z takich przypadków, które miały miejsce od czasu morderstwa w Woolwich. To przemyślane ataki, które mają terroryzować konkretną część społeczeństwa, jednak nigdy nie są za takie uważane – przynajmniej nie w ten sam sposób co ataki przeprowadzane przez muzułmanów.

Reklama

Media są, ponownie, współwinne. Dziennikarze ochoczo używają określenia „islamiści”, ale raczej boją się „islamofobów”. Religię przestępcy wspomina się tylko, gdy jest muzułmaninem. Muzułmanki są kolektywnie uważane za „uciśnione” gdy same zdecydują się nosić hidżab. Imamowie to ekstremiści, meczety to zagrożenie, minarety są znakiem rosnącej islamizacji Wielkiej Brytanii i zawsze gdzieś trwa „tajny” proces wprowadzenia szariatu, w ramach którego obcina się komuś ręce.

I podczas gdy meczety są atakowane, a cała muzułmańska populacja oczerniana w mediach za działania mniejszości, wspólnota musi dodatkowo wytrzymać z coraz trudniejszym poczuciem godności i honoru – podejściem „zamknąć się i jakoś sobie z tym radzić”, ze strachu przed dolaniem oliwy do ognia.

(Fot. Henry Langston)

To oczywiście tylko pobudza frustracje narastające we wspólnotach muzułmańskich. Słyszę o tym ćwicząc na siłowni, siedząc w parku i idąc ulicą; muzułmańscy politycy są niereprezentatywni – zapominają o swoich korzeniach z momentem wejścia do Westminsteru, są głosem brytyjskiego islamu, nie biorąc pod uwagę autentycznych opinii wygłaszanych na ulicach swojego kraju. Gdzie była wypowiedź Sajjada Karima, gdy po morderstwie Rigby’ego, jego wyborcy czytali na Twitterze  wiadomości jak „Wyciągnijcie ich dzieci z meczetów i zabijcie je na ich oczach” czy groźby ataków na ich świątynie?

A co w tej sytuacji proponuje rząd? Wciąż czekam aż David Cameron wyda swoje oświadczenie na temat ataku na meczet w Tipton – ataku, który mógł okaleczyć setki ludzi, gdyby tylko doszło do niego o godzinę później. Wyobraźmy sobie odwrotną sytuację – gdyby muzułmanin zaatakował kościół anglikański – na społeczności muzułmańskiej wywarto by presję, by ci wspólnie przeprosili i potępili osoby odpowiedzialne za atak. Tego samego nie spodziewa się po osobach atakujących muzułmanów – nie ma spotkań Cobry [brytyjskiego komitetu kryzysowego], poczucia zagrożenia, troski. Zupełnie jakby muzułmanie byli zbyteczni.

Reklama

Im bardziej rząd będzie się tego trzymał, tym większym problemem będzie się to stawać. Przez lata bombardowali i mordowali niewinnych muzułmanów zagranicą – muzułmanów, którzy wyglądają i nazywają się tak samo jak muzułmanie żyjący w tym kraju. Wyobraźcie sobie tym razem jak wyglądałyby reakcje białych Brytyjczyków gdyby Cameron wysłał wojsko by bezmyślnie wybiło połowę niewinnej społeczności ekspatriantów na Costa del Sol i potraktował to jako nieuniknione szkody uboczne polowania na kilku chrześcijańskich ekstremistów.

Muzułmanie to zaledwie 4,8 procenta populacji UK. Już teraz są prześladowaną mniejszością, a ich sytuacja tylko się pogarsza – od ataku w Tipton antyterroryści odwiedzają meczety w West Midlands, zwracając się do nich o czujność i zgłaszanie wszystkiego, co wyda im się podejrzane. Musimy pamiętać, że to społeczność muzułmańska jest w tej sytuacji ofiarą, nie grasujące bojówki ignoranckich, rasistowskich osiłków wymachujących flagą z krzyżem Świętego Jerzego na ulicach Wielkiej Brytanii.

SIMON MASON: DILER BRITPOPOWEJ ARYSTOKRACJI

INTERFEARANCE

CZY JESTEŚ NERDEM?