FYI.

This story is over 5 years old.

Varials

Gietykieta – co nosić do blanta

Tydzień Mody odbywa się na przestrzeni roku w różnych dużych miastach na całym świecie. W przypadku Nowego Jorku właściwsze będzie jednak określenie „nawiedza”.
T. Kid
tekst T. Kid

Tydzień Mody odbywa się na przestrzeni roku w różnych dużych miastach na całym świecie. W przypadku Nowego Jorku właściwsze będzie jednak określenie „nawiedza”. W okresie tym staram się unikać towarzyszącego temu wydarzeniu blichtru, imprez granych przez słynnych didżejów i darmowej wódki, wybierając zamiast tego wszystkiego prostszą rozrywkę, a mianowicie skrajne nastukanie się dżointami; dodatkowo podczas lutowej edycji nowojorskiego Tygodnia Mody nie wychodzę z domu, by nie wystawiać swego modowego lenistwa na widok publiczny.

Reklama

Tak naprawdę nie zajmuję się modą, tylko ciuchami i butami sportowymi. Z wyjątkiem butów za kostkę, do których mam wielką słabość, noszę się raczej praktycznie. Fakt, że od ponad dziesięciu lat większość wolnego czasu schodzi mi na paleniu zioła musiał jednak odcisnąć jakieś piętno na moich preferencjach w tym temacie. Oto kilka odzieżowych patentów wymyślonych ewidentnie przez jaraczy zioła z troski o ich zapominalskich braci w nałogu.

KIESZEŃ NA PIERSI

Nie wiem, czy palenie blantów trwale uszkodziło mi pamięć, ale jestem pewien, że kiedy palę autentycznie nie pamiętam o niczym. Biorąc pod uwagę jak wiele razy w ciągu dnia zdarza mi się odłożyć na chwilę zapalniczkę i tym samym zgubić ją na całe godziny czy nawet tygodnie, kieszeń na piersi jest dla mnie prawdziwym błogosławieństwem. Jest to chyba najlepsze możliwe miejsce na kieszeń, no może oprócz czoła. W kieszeni tej trzymam wszystkie potrzebne rzeczy. Przyznaję, że sama koszula jest wyjątkowo paskudna, coś jakby połączenie wigilijnego swetra i stroju drwala. Mam ją na sobie pisząc te słowa, wygląda naprawdę idiotycznie, ale w ogóle mi to nie przeszkadza kiedy akurat jestem w domu, czy wśród ludzi, czy w pracy, czy na weselu.

CZARNE DŻINSY

Dżinsy wynaleziono z myślą o górnikach; są praktycznie nie do zdarcia, a do tego kiedy już się je roznosi stają się całkiem wygodne. Z kolei czarne dżinsy wynaleziono z myślą o jaraczach zioła; oprócz powyższych zalet mają jeszcze jedną, mianowicie nie widać na nich brudu, będącego nieodłącznym towarzyszem konsumentów trawy. Zaznaczam przy tym, że chodzi mi tylko o brud w rodzaju popiołu, osadu i ogólnie całego związanego z jaraniem syfu, którym moje czarne dżinsy są uwalane równo od góry do dołu.

Reklama

RĘKAWICZKI BEZ PALCÓW

Jako osoba dorosła unikam palenia na zewnątrz zimą. Pomijając jakichś wyjątkowe okoliczności nie ma bata żebym psuł sobie tę przyjemność kostniejąc na mrozie. Był jednak w moim życiu okres, kiedy nie miałem wyboru. W rozpaczliwych czasach jarania samosiei w gimnazjum, jak również podczas spokojnych, sennych dni spędzonych w akademiku, rękawiczki bez palców okazały się niezastąpione. Niektórzy twierdzą, że do skręcenia blanta trzeba mieć gołe ręce, ale to banialuki. Wystarczą gołe, giętkie palce.

GUMKA DO WŁOSÓW

Kiedy byłem młodszy, moje włosy były krótsze; obecnie jednak, po prawie dwóch latach nieprzycinania, włażą mi dosłownie wszędzie – do oczu, i to nawet kiedy patrzę w dół, do ust kiedy jem kanapkę oraz, co najgorsze, w płomień zapalniczki. Ponieważ nienawidzę skwierczącego dźwięku i ohydnego zapachu palonych włosów, musiałem zacząć je wiązać gumką. Dodatkową zaletą tego rozwiązania jest to, że w ciągu dnia węzeł stopniowo się przesuwa, przez co niepostrzeżenie dla siebie samego upodabniam się do dzikiego mieszkańca dżungli, wywołując tym samym strach u każdej napotkanej osoby.

NIE DAJĄCE SIĘ ZAWIĄZAĆ SZNURÓWKI

Zauważyłem, że w ostatnich latach producenci butów za kostkę zaczęli je wyposażać w sznurówki, które są zbyt krótkie, by dało się je zawiązać po przepleceniu ich przez wszystkie dziurki. Jako osoba szczerze nie cierpiąca wiązania butów doceniam tę innowację, co w sumie nie ma nic wspólnego z paleniem przeze mnie dżointów. To zwyczajnie ma sens. Sznurówki to prymitywne rozwiązanie, któremu z jakichś względów udało się przetrwać do naszych czasów, i to mimo wynalezienia po drodze rzepów. Nie wiedzieć czemu nie widzimy nic niedorzecznego w klękaniu i gmeraniu przy sznurkach, które w międzyczasie zdążyły się unurzać w psich szczynach i Bóg wie czym jeszcze. Co za zwariowany świat.

Czy coś przegapiłem?

zobacz też:

Zbudowaliśmy to miasto na narkotykach i kruchych hipisach
Chemia z podziemia
Nie dajcie się złapać