FYI.

This story is over 5 years old.

wywiad

Kiedy byłem kibolem

Raz tak przekopali mnie i mojego kolegę, że z samej góry stadionu sturlaliśmy się pod bramkę odgradzającą trybunę od murawy

Z Szymonem poznałem się na mocno zakrapianej imprezie, więc kiedy procenty już hulały w naszych organizmach, zeszło na tematy „ja ci prawdę o życiu powiem". Szybko też doszliśmy do prawd dotyczących polskiej piłki nożnej. Szymon nie był jednak typowym specjalistą sprzed telewizora, tylko zagorzałym kibicem z trybun, który kiedyś nie stronił od bójek za swój klub. Zapytałem, czy chciałby mi kiedyś opowiedzieć więcej o doświadczeniach z tamtych lat i jego obecnym kibicowaniu. Odpowiedział, że tylko przy butelce wódki. Przystałem na ten warunek…

Reklama

VICE: Pochodzisz z okolic Sosnowca, więc jak zostałeś Legionistą?

Szymon: Na Zagłębiu jeżeli już chcesz kibicować jakiejś drużynie z pierwszej ligi, to tylko Legii. Nasza zgoda z Legią trwa już od bardzo dawna.

Ok, a jak się zaczęła twoja zajawka na piłkę nożną?

Kiedy miałem 11 lat zapisałem się do lokalnego klubu, do sekcji juniorskiej w miejscowości, w której się wychowywałem. Niedługo potem grałem już swoje pierwsze mecze. Przynajmniej dopóki mój ojciec mi tego nie zabronił.

Dlaczego to zrobił?

Oczywiście stwierdził, że nauka jest ważniejsza od biegania po boisku, ale próbował mnie też chronić. Ojciec grał wcześniej w drugiej lidze piłki ręcznej. Kiedy doznał kontuzji usłyszał od klubu, że „nie ma kasy na rehabilitację". Odwrócili się od niego. Chciał mi oszczędzić podobnego losu. Przestałem trenować i zacząłem kibicować. Od tamtej pory robię to po dziś dzień. Mam już 34 lata.

No i potem zacząłeś się bić…

No, trochę tego było, ale to głównie za czasów trzeciej ligi, bo im wyższy poziom piłkarzy, tym lepsza ochrona stadionów. Trudniej o konfrontacje. Chociaż lałem się też na meczach Reprezentacji Polski. Pamiętam dobrze wyjazd do Ostrawy na mecz z Czechami…

O co wtedy poszło?

Musiałem odebrać naszą flagę, którą wywiesiliśmy na stadionie, a kolesie z Polonii Bytom ją zerwali. Zabrałem od siebie czterech gości i poszliśmy odwiedzić ich sektor. Inaczej nie można było.

Zdj. Marcin Korulczyk

Reklama

Ale zdarzyło ci się też oberwać?

Kontuzje bywały. Raz tak przekopali mnie i mojego kolegę, że z samej góry stadionu sturlaliśmy się pod bramkę odgradzającą trybunę od murawy. Dobrze, że była jesień i miałem grubszą kurtkę, to trochę zamortyzowało ich ciosy. W końcu jeden z naszych wariatów wbił się do nich z paskiem w ręku i to nas uratowało.

Dużo miałeś obrażeń?

Eee, tylko poobijane żebra. Gorzej, że musiałem uciekać przez murawę w trakcie meczu.

Z Policją też się biłeś?

Nie, ale to nie znaczy, że się z nimi lubię. Nieraz zdarzało się, że to właśnie policjanci prowokowali konflikty i niebezpieczne sytuacje. Świetnym przykładem będą wyjazdy Legii na Śląsk. W drodze z dworca na stadion mieliśmy wtedy tzw. Przebieżkę.

Co to znaczy?

Pałowanie kibiców, którzy idą z tyłu. Widziałem gości, którzy albo nie mogli już przyśpieszyć, albo specjalnie chcieli postawić się gliniarzom… tacy dostawali najbardziej. Sam też raz zarobiłem pałką w tył głowy i prawie spadłem na tory, pod pociąg.

Jak myślisz, dlaczego policja was prowokowała?

Bo to jest ich chwila władzy. Przecież to są prości ludzie. Ci mądrzejsi siedzą za biurkami, a reszta stoi w prewencji.

Ok, ale wy też potraficie narobić sporo dymu. Mam przypomnieć sytuację z Jagiellonią?

To byli Hoolsi. Nie wrzucaj wszystkich do jednego wora.

To znaczy?

Są też Ultrasi, którzy odpowiadają za atmosferę podczas meczu i oprawę wizualną spotkań. I gdzieś między tym są kibice i kibole.

Reklama

Ok, to jak wytłumaczysz zachowanie Hoolsów?

Ciężko to wytłumaczyć, chociaż podobno sprowokowało ich rzucanie przez kibiców Jagiellonii rac w sektor rodzinny.

No tak, ale wy wywiesiliście ich flagi do góry nogami. Co to oznacza?

Zhańbienie barw.

A skąd mieliście te flagi?

To była gruba akcja, rok temu Legioniści skradli Jagiellonii 51 flag z ich magazynu, przy stadionie w Białymstoku. Kibice Jagiellonii ścigali ich samochodami aż pod samą Warszawę. Nie złapali ich i tak stracili prawie wszystkie swoje flagi.

Czyli do rozróby doszłoby i tak, jeszcze za stare czasy?

Powiedzmy, że na mecz Legia-Jagiellonia z obu stron przyjechali ludzie gotowi na konfrontację. Chociaż uważam, że od tego powinny być ustawki w lasach, by nie robić burdy na stadionach.

Zdj. Jakub Szymanek

Ale czy Hoolsi nie kumają, że takie zachowanie to jak sranie do własnego gniazda?

To idioci, pewnie do teraz chwalą się swoim kolegom, że to była największa bitwa na polskim stadionie od lat 90. Nie dość, że narobili kłopotów klubowi, to załatwili sobie zakazy wstępu na 2 lata.

I zjebali reputację pozostałym Legionistom.

Niekoniecznie. Jeżeli ktoś nie wie nic o prawdziwym kibicowaniu, nadal będzie myślał o tym same złe rzeczy. Teraz dla większości społeczeństwa słowo „kibic" automatycznie kojarzy się z chuliganem, ale przecież tak samo było już wcześniej, przed bójką z Jagiellonią.

Ty już się jednak nie bijesz?

Nie, wyrosłem z tego. Biłem się, kiedy byłem kibolem.

Reklama

Czyli z tego można tylko wyrosnąć? Nie ma sposobu, by w tym kraju zapanować nad tymi bardziej agresywnymi?

Za granicą to się udało, bo np. w takiej Wielkiej Brytanii piłka nożna stała się produktem ekskluzywnym. Sprawiła to jakość tego, co dzieje się na boisku. Zaznaczam jednak, że opanowali tylko sytuację na stadionach, poza nimi nadal sporo dzieje się w Anglii. A nasza piłka? Wielu uważa, że to już jest sport dla zboczeńców, który ogląda się tylko wtedy, gdy nie ma nic innego w telewizji. Chaos na stadionie dorównuje chaosowi z murawy.

SIATA, LAGA, KOPYTO, PAJĘCZYNA Z OKNA - PIŁKARZU, CO TY MÓWISZ?

SEKS, ŚNIEG I KOKS, CZYLI ŻYCIE W DOMKACH ALPEJSKICH

KIM JEST TESTOVIRON - INTRODUKCJA DO PBC