FYI.

This story is over 5 years old.

wywiad

Nienawidzimy wszystkiego, a najbardziej siebie. Jesteśmy The Stubs

Menedżer? Nie mamy, nie mieliśmy i nie planujemy

"Nienawidzimy wszystkiego, a najbardziej siebie. Jesteśmy The Stubs"

Tymi słowami warszawski zespół przywitał publiczność na zeszłorocznym Openerze. Mnie przywitano równie ciepło, kiedy spotkałem się z Tomkiem i Radkiem (wokalem i bębnami), by przeprowadzić z nimi wywiad. Jedząc przygotowany przez zdolne ręce perkusisty wegetariański obiad, rozmawialiśmy o: początkach zespołu, nominacji do nagrody MTV na najlepszy polski zespół, nowej płycie i o tym, że wszystkie piosenki mają swój początek w toalecie.

Reklama

VICE: Występy na Offie, Openerze, nominowacja do nagrody MTV Music Awards. I to wszystko w 3 lata.

Tomek: Od grudnia 2010 roku. Ale grywaliśmy już razem w różnych zespołach.

Jak wyglądały wasze początki?

Tomek: Dawno temu, tak z pięć, może siedem zespołów wstecz. Graliśmy razem w Hulku Hoganie. Początkowo u mnie w mieszkaniu nad piekarnią. Potem przenieśliśmy się do sali, w której to nasi wyluzowani koledzy sikali do butelek i rozbierali się do naga na nasz widok. Tak było, wszystko prawda.

Radek: Po kilku latach i kolejnych zespołach, wszyscy spotkaliśmy się ponownie w The Stubs. Stołeczne zespoły znane są raczej z wiecznych tras po Warszawie. My zaczęliśmy nietypowo, bo pierwsze dwa koncerty zagraliśmy we Wrocławiu z We Are Idols i Drip of Lies i w Legnicy z Dezerterem.

Nowy 8 bitowy teledysk The Stubs - Timmy

Podczas koncertów bije od was niepokorny duch buntu, ale prywatnie jesteście wręcz nieśmiali.

Tomek: Trzeba rozróżnić coś co nazywasz „niepokornym duchem buntu” od posiadania wygórowanego mniemania na swój temat. Na scenie, której jesteśmy częścią, nie ma podziału na gwiazdorów i publiczność. W jednym momencie my jesteśmy na scenie, a inni bawią się pod nią, a za chwile sytuacja się odwraca i robię z Radkiem pogo z plecakami.

Radek: Nie jesteśmy od nikogo lepsi dlatego, że gramy w jakimś zespole.

Tomek: Nie mamy też menedżera. Nigdy go nie mieliśmy i nie zapowiada się na razie, żeby coś miało się tu zmienić. Póki co, wszystko ogarniamy sobie sami.

Reklama

Po dziewięciu miesiącach wspólnego grania wydaliście płytę „The Stubs”. Rok później była winylowa EP-ka „Kill Yourself”, a w lipcu tego roku płyta „Second Suicide”.

Radek: No i jeszcze kaseta „Golden Shower Of Hits”, kompilacja, na której znajduje się pierwsza płyta, „Kill Yourself”, oraz nigdzie indziej nie publikowany cover „Murder City Devils”…

…no i jeszcze nominacja do nagrody MTV Music Awards. Ostatecznie przegraliście z Brodką.

Tomek: Przegrać z Brodką to żaden wstyd.

Radek: Być może nominacja do nagrody MTV otworzyła nam jakieś drzwi, ale niekoniecznie z tego korzystamy. Nas to na pewno nie zmieniło. Nie wyobrażam sobie np. żebyśmy grali w tv z playbacku, a mieliśmy takie propozycje…

Tomek: My nawet chyba nie umiemy grać z playbacku.

W tekstach piosenek dotykacie ciemnej stony życia. Wystarczy spojrzeć na tytuły płyt. Wasz ostatni krążek kontynuuje zresztą tę autodestrukcyjną tematykę.

Tomek: Ja naprawdę jestem bardzo wesołym gościem, nie wiem skąd to się bierze. Planujemy kolejną płytę, na którą mamy już kilka szlagierów - umierające matki, aspołeczność, taka sytuacja. Nasze piosenki to jedyne forum, na którym poruszam bolące mnie kwestie. Mówię o tym, że konserwatywne społeczeństwo mnie nie rozumie i że korporacje są zjebane. Po prostu wydalam to z siebie. Wydalam w sensie dosłownym, bo większość piosenek, z braku czasu, piszę na kiblu. Serio.

Radek: Gdzieś czytałem, że Eddie Murphy chociaż gra w komediach i na ekranie tryska humorem, to prywatnie jest bardzo smutnym gościem. Myślę Tomek, że ty jesteś odwrotnością Murphy'ego.

Reklama

Tomek: Rzeczywiście, ja prywatnie jestem biały.

PITCHFORK A SPRAWA POLSKA

OLDIES BUT GOLDIES

FOTOGRAF I HERONISTKA