FYI.

This story is over 5 years old.

Varials

Partyzantka DOBRO walczy o przestrzeń publiczną i wkurza narodowców

Udaje się namalować jedynie połowę tęczy na muralu z Żołnierzami Wyklętymi. Mechanizm zawiódł. Podchodzi do nas typ w czapce Śląska Wrocław. Zaczyna się robić niezręcznie. – To na marsz narodowców... – mówi Dominik. Chwila ciszy

Fot. autora tekstu.

Z Sławkiem umawiam się około godziny 17 pod jednym z Wrocławskich marketów budowlanych. Idziemy zaopatrzyć się to co będzie potrzebne do „poprawienia" największego muralu kibiców „Śląska" w centrum Wrocławia. Zatrzymujemy się na stoisku ze sprejami. Sławek wybiera pięć puszek. Potrzebne będą kolory: czerwony, pomarańczowy, żółty, zielony i niebieski.

Graffiti ma około 5 metrów wysokości i 7 szerokości. Centralny punkt malowidła to trzy postaci żołnierzy wyklętych oraz trzy stojące obok nich psy. Pod spodem widnieje podpis „WALCZĄCA ARMIO WYKLĘTA ŚLĄSK WROCŁAW O WAS PAMIĘTA", całość okraszona jest jeszcze godłem Śląska Wrocław i krzyżem NSZ-u (Narodowych Sił Zbrojnych).

Reklama

Sławek kupuje jeszcze trzy profile aluminiowe i metalowy koszyk. Pierwotny plan zakłada, że puszki będą przymocowane do koszyka, a koszyk do 4-metrowego ramienia z profili. To urządzenie pomoże partyzantom namalować nad głowami żołnierzy równą tęczę. W sklepie Sławek próbuje jeszcze kilku wariacji, zastanawiając się, które profile i puszki wybrać. Ramię musi być wystarczająco lekkie, żeby jedna osoba mogła nim spokojnie operować – oraz wystarczająco mocne, żeby umieszczone na końcu puszki z farbą pozostały stabilne, a konstrukcja nie złamała się podczas akcji.

Wychodzimy ze sklepu, jesteśmy gotowi.

Z całą ekipą spotykam się kilka minut po drugiej, w kryjówce, oddalonej kilkaset metrów od muralu. Data przedsięwzięcia to nie przypadek. Partyzanci chcą przemalować mural w nocy z 10 na 11 listopada.

– Chcemy trochę wkurzyć uzurpujące sobie prawo do jedynego słusznego patriotyzmu środowiska narodowców – mówi Sławek. – Poza tym wartość muralu jest bardzo wątpliwa estetycznie – dodaje. Nie da się ukryć, że dobrej woli nie można odmówić autorowi rysunku, ale umiejętności plastycznych na pewno. Żołnierze mają powykręcane twarze – a interpretacja, że psy to faktycznie psy, a nie wilki, lisy, czy niedźwiedzie, to raczej dobra wola odbiorcy, niż ich faktyczny wygląd.

Czy powinniśmy nienawidzić kibiców futbolu? Przeczytaj.

Na miejscu poznaję pozostałych członków grupy. W sumie idziemy w cztery osoby. Nie ma ściśle przemyślanego planu działania, opracowanych dróg ucieczki, czy osoby która stałaby na czatach w samochodzie. Szczegóły umówiliśmy naprędce wychodząc z kryjówki. Plan jest taki: podchodzimy odpalamy spraye, jednym pociągnięciem, malujemy połowę tęczy, przestawiamy ramie, potem drugim pociągnięciem, drugą połowę tęczy – a jak wszystko się uda to spierdalamy. W teorii wszystko wygląda prosto.

Ruszamy przez miasto. Dziwne, że nikogo nie zainteresował widok czterech kolesi niosących w środku nocy, przez środek miasta, 4-metrowe ramię z przyczepionymi do nich puszkami farby. Po drodze rozmawiamy jeszcze chwilę o tym, że lepiej by było poczekać z tym do rana. Dominik, który wygląda na najbardziej doświadczonego w podobnych akcjach, twierdzi że najlepiej na takie akcje iść około 5 rano. Wtedy najmniejsza szansa, że jakiś powracający z imprezy, podbudowany alkopewnościa siebie typ zainteresuje się sprawą.

Reklama

- Ci którzy chodzą po mieście o 5 rano, zazwyczaj są zaspani i śpieszą się do roboty. Nie maja ochoty reagować – twierdzi. Po kilku minutach jesteśmy na miejscu. Mural znajduje się na bloku w okolicach Wrocławskiego Dworca Głównego, czyli w centrum miasta. Cały czas z którejś ze stron przechodzą ludzie, większość to wracający do domu imprezowicze. Aktywiści się nie przejmują. Stajemy przy rysunku. Trzech żołnierzy wyklętych, trzech partyzantów walczących o estetykę przestrzeni publicznej, i ja.

Rezultat innej akcji grupy. Fot. via Facebook.

Podstawiają ramię pod malowidłem. Okazuje się, że system jednoczesnego odpalenia 5 puszek z farbą zawiódł. Udaje się namalować jedynie połowę tęczy. Przez kilkanaście minut aktywiści starają się naprawić mechanizm. Za każdym razem coś jednak idzie nie tak. Przy pomocy taśmy izolacyjnej nie da się włączyć wszystkich farb jednocześnie. Próbują z dźwignią z metalowej listwy. Kolejne fiasko. Podchodzi do nas typ w czapce WKS-u (Śląska Wrocław – red.). Zaczyna się robić niezręcznie. Widać, że gość jest mocno podchmielony. Zaczyna coś bełkotać, przyglądając się nam i muralowi z połową namalowanej tęczy.
– …Na marsz narodowców… – odpala ni z gruchy, ni z pietruchy Dominik. Tonem jakby odpowiadał na niewypowiedziane jeszcze pytanie „Co robicie ze sprejami pod muralem?". Chwila ciszy, nagle z ust ukrytych pod zieloną czapką pada odpowiedź – Aaa, jak na marsz narodowców, to bardzo dobrze! - typ uśmiecha się do nas i odchodzi, krzycząc wesoło, na całe gardło„ Wuuu Kaaa Essss!".

Reklama

Nadal jednak nie jesteśmy w stanie namalować drugiej połowy tęczy. Stoimy pod muralem już dobrą godzinę, czyli o 55 minut dłużej niż zakładaliśmy. Zmienia się plan. Dwie osoby jadą do domu po drabinę, będzie szybciej i łatwiej. Wracają. Po 5 minutach dzieło jest gotowe. Żołnierze wyklęci stoją w pięciobarwnej aureoli. Robimy jeszcze kilka fot i po kolejnych kilku minutach wracamy domów.

To nie pierwsza akcja grupy. Wcześniej aktywiści otagowali prawie 200 reklam logiem ESK, czyli Europejskiej Stolicy Kultury, którą Wrocław ma stać się w przyszłym roku.

– Walczymy, przede wszystkim o estetykę naszych miast – tłumaczą. Kilka miesięcy wcześniej, partyzanci zerwali z płotów dziesiątki banerów, które nazywają szmatami.

Hejt stop walczy z ksenofobią i rasizmem w polskich wrzutach na murach.

– Część z nich była dawno nieaktualna, świadczy o tym np. fakt, że podane na nich numery telefonów miały sześć cyfr – tłumaczy Sławek.

– Przestrzeń publiczna to nasze wspólne dobro, musimy o nią dbać – dodaje Dominik. Przed ostatnimi wyborami parlamentarnymi, aktywiści „upiększali" banery wyborcze polityków, którzy swoje reklamy umieszczali (zdaniem partyzantów) w nielegalnych miejscach.

– Nieważne czy to mural poświęcony historii, reklama komisu, czy plakat kandydata na posła przyczepiony do drzewa, jeżeli coś jest obiektywnie śmieciem, musi zniknąć ze wspólnej przestrzeni. Dla naszego wspólnego dobra – kończą.