Udałem się do Winterfell na biesiadę w stylu „Gry o Tron”

FYI.

This story is over 5 years old.

jedzenie

Udałem się do Winterfell na biesiadę w stylu „Gry o Tron”

Pub w Irlandii Północnej, w którego pobliżu kręcono „Grę o Tron", korzysta z sukcesu serialu i organizuje uczty dla zagorzałych fanów

Artykuł pierwotnie ukazał się na MUNCHIES

Siedzę samotnie przy stole w niewielkim pensjonacie w Hrabstwie Down w Irlandii Północnej. Niedługo rozpocznie się tu „Uczta w Winterfell z Gry o Tron". Jest jasne, letnie popołudnie, ale od sufitu do podłogi rozciągają się ciężkie draperie, a w rogu płonie kilka świec.

Przede mną rozstawiono komplet topornej, zielonej kamionki, a na środku stołu leży osełka masła w kształcie wilkora. W niepozornym pubie natknąłem się na średniowieczną fantazję.

Reklama

Nakrycie do biesiady inspirowanej „Grą o Tron" w The Cuan Inn. Hrabstwo Down w Irlandii Północnej. Wszystkie zdjęcia wykonał Josh Barrie.

Stali klienci zdają się niczego nie zauważać. Grupka starszych pań siedzi przy stoliku ustawionym za mną i moją samotną ucztą godną Winterfell. Rozmawiają o konsystencji sosu w sałatce z szyjkami raków. Przyszły na zwykły niedzielny lunch – żadnej Gry o Tron, tylko raki ze zwykłego menu.

„Czy w sosie znajdę ketchup? Nie jest chyba zbyt zawiesisty, prawda?" – pyta kelnerkę jedna z nich. Dowiadują się, ku swej radości, że sos nie jest ani zbyt gęsty, ani zbyt rzadki.

„W takim razie poprosimy" – postanawia starsza pani.

Karczma The Cuan Inn znajduje się malowniczej wiosce Strangfort. Coś dla siebie i swoich podniebień znajdą tu zarówno fani średniowiecznego fantasy, jak i zwykli goście. Na potrzeby pierwszych dwóch sezonów serialu HBO Gra o Tron oddalone o niecałe dwa kilometry Loch Neagh przekształcono w Winterfell, jeden z grodów występujących w cieszącej się olbrzymią popularnością prozie George'a R. R. Martina.

Właściciele The Cuan Inn, Caroline i Peter McErlean, odziani w płaszcze z „Gry o Tron"

Podczas zdjęć spora część obsady wynajmowała pokoje w The Cuan, dzięki czemu miejsce to stało się miejscem pielgrzymek dla hardkorowych fanów serialu. Specjalnie z myślą o nich w karczmie odbywają się uczty w specjalnie przygotowanej części jadalni.

Rosnąca popularność Gry o Tron przełożyła się na obroty w karczmie.

„Siedzimy w tym od 25 lat" – powiedziała Caroline McErlean. Karczma należy do niej oraz do jej męża, obojga odzianych w płaszcze żywcem wyjęte z serialu. „Wcześniej też jakoś sobie radziliśmy, jednak teraz interesy idą nam naprawdę znakomicie. Serial niezwykle nam pomógł. Na początku pierwszego sezonu pytaliśmy: »Gra o co?« . Teraz to przedsięwzięcie, którego skali nie sposób było przewidzieć".

Reklama

Osełka masła w kształcie głowy wilkora

Gdyby tylko McErleanowie mogli przewidzieć, do jakich rozmiarów rozrośnie się serial, którego gwiazdy takie jak Kit Harrington, grający Jona Snowa, czy Sean Bean zatrzymywały się w ich pensjonacie.

Caroline z żalem wspomina: „Jedna z naszych sprzątaczek sprzątała pokój Seana zaraz po zakończeniu pierwszego sezonu. W koszu znalazła scenariusz opatrzony przypisami, notatkami i wiadomościami. Nie sądziliśmy, że to coś ważnego. Jakiś zabazgrany scenariusz do serialu, o którym nikt nie słyszał. Wyrzuciliśmy go".

Widzę ból w jej oczach. Mimo wszystko sprawy w The Cuan układają się całkiem nieźle.

Małżeństwo organizuje kolacje inspirowane „Grą o Tron" już od jakiegoś czasu, odnosząc „spory sukces". W oczekiwaniu na premierę sezonu siódmego Caroline zorganizowała spotkanie, które kręciło się wokół „tajemnicy morderstwa, które sprawia, że czekamy na kolejne odcinki". Pojawiło się na nim kilka osób z obsady.

Loch Neagh, gdzie nagrywano sceny z pierwszych dwóch sezonów „Gry o Tron"

„Gościliśmy między innymi Sansę [Sophie Turner] i Aryę Stark [Maisie Willimas]" – zdradziła mi. „Chodziło o to, by ludzie rozgryźli, kto zabił Ramsaya Boltona [Iwana Rheona]. Wypił »truciznę« i padł jak długi na podłogę, o, w tym miejscu".

W najbliższy kontakt ze światem Gry o Ton można wejść właśnie na biesiadach. Martin bardzo często wykorzystuje jedzeniu i uczty jako oś fabularną, wiele kulminacyjnych momentów odbywa się podczas posiłków, a jego opisy pożywienia są nie mniej żywe, niż akapity pełne pożądania czy rozlewu krwi. Istnieje nawet książka kucharska świata Gry o Tron, z której kulinarne inspiracje czerpie obsługa The Cuan.

Reklama

A teraz coś z innej bajki. Polub nasz fanpage VICE Polska i bądź na bieżąco


Lunch, który mi podano, ma odzwierciedlać pierwszą dużą ucztę widzianą w serialu, wyprawioną przez Neda Starka z okazji wizyty króla Roberta Baratheona w Winterfell. Było to pamiętne wydarzenie, a piwo i miód lały się strumieniami. Z menu dowiedziałem się, że: „Kiedy wszyscy zajęli swoje miejsca, wzniesiono toasty, złożono podziękowania i rozpoczęła się uczta. Wielką Salę Winterfell wypełniał dym i zapach pieczonego mięsa oraz świeżo upieczonego chleba. Gości uraczono dorszem w cieście oraz gulaszem".

I czara piwa do tego

Gdy czekam na jedzenie, Caroline opuszcza mnie, by zająć się innymi gośćmi. Posiłek, serwowany na wielkiej drewnianej tacy, pojawia się niedługo później. Dostaję dorsza w cieście oraz duszone marchewki, filet z kurczaka z miodem i rodzynkami, pieczoną cebulę i gęsty, brązowy smalec. Popijam wszystko kuflem piwa.

Zajadam się smakołykami, a jadalnia zaczyna wypełniać się zwyczajnymi klientami. Znajduje się jednak wśród nich jeden fan Gry o Tron, żywo zainteresowany moją samotną ucztą.

„Jesteś tu sam" – stwierdza. „Chciałbym, żeby było tu nieco tłoczniej".

Nim zdążyłem odpowiedzieć, pojawił się Peter, pytając, czy mi smakuje. Jest aktorem-amatorem, doskonale więc odnajduje się w roli gospodarza.

The Cuan Inn w Strangford

„Nie chcemy kolejnych Krwawych Godów" – mówi, nawiązując do słynnej masakry, wieńczącej trzeci sezon serialu. „Nie życzę sobie też pijackich orgii, to zaszkodziłoby mojej reputacji. Chcemy, by ludzie bawili się tu dobrze. Udaje nam się, zjeżdżają tu ludzie z całego świata. Widownia ma niezaspokojony apetyt na dramaty. Sądzę, że ten pomysł przetrwa długie lata".

Najadłem się i ruszyłem do domu. Gdy wchodziłem do czekającej na mnie przed The Cuan taksówki, dostrzegłem dwa autokary, z których wysypali się fani Gry o Tron. Nie mogli się doczekać, by poczuć na własnej skórze magię Westeros. Tu, w skromnym pubie w cichym miasteczku w Irlandii Północnej.