FYI.

This story is over 5 years old.

Newsy

Ten człowiek twierdzi, że Obama jest gejem

Przewiduję, że przegrana Obamy zachęci wielu jego byłych kochanków do ujawniania podobnych historii.

Obecne wybory prezydenckie w USA nie okazały się jak dotąd szczególnie przyjemnym spektaklem. Ogólnie rzecz ujmując, był to wartki potok ubranych w gładkie słówka oszczerstw kolportowanych z zamiarem zdezawuowania obu kandydatów. Do arsenału sprawdzonych sztuczek stosowanych przez obie strony niejaki Jerome R. Corsi (na zdjęciu powyżej) dodał nową: oskarżył Obamę o bycie kryptohomoseksualistą.

Niezła jazda, co? Wielki, wypierdziany news prosto z kosmosu, jakże typowy dla amerykańskiego dyskursu politycznego. Co zastanawiające, Corsi nie jest wioskowym głupkiem wygłaszającym skandaliczne, homofoniczne tezy na grillu zorganizowanym przez NRA, tylko dziennikarzem po Harvardzie piszącym do World Net Daily, czyli ultra-konserwatywnego portalu informacyjnego szczycącego się tytułami w stylu „Dzieci piją ‘gejowski’ Kool-Aid”. Często pojawia się też w programach radiowych głoszących supremację białej rasy w stylu The Political Cesspool, co pozwala wyrobić sobie pewną opinię na jego temat.

Reklama

Oprócz brylowania w prawicowych mediach napisał kilka książek o Obamie, w których twierdzi, że obecny prezydent USA było w dzieciństwie molestowany seksualnie oraz że jest komunistą i rzecz jasna gejem. Postanowiłem do niego zadzwonić i zapytać o źródło tych rewelacji.

Prawda czy fałsz?

VICE: Na jakiej podstawie twierdzi pan, że Obama jest gejem?
Jerome R. Corsi: Materiały o Obamie zacząłem zbierać w 2006 roku i jak dotąd napisałem o nim dwie książki. W 2008 roku ukazała się The Obama Nation, a w 2011 roku napisałem książkę o wątpliwościach dotyczących jego aktu urodzenia. Przez cały ten czas natykałem się na plotki o orientacji seksualnej Obamy. Niektóre z nich dotyczyły czasów, gdy był jeszcze senatorem. Zacząłem szukać informacji, które mogłyby je potwierdzić lub obalić.

Jak to się dzieje, że plotki te pojawiają się jedynie podczas wyborów?
Od poprzednich wyborów, gdy jakakolwiek krytyka Obamy była utrudniona, jego pozycja znacznie osłabła. Coraz więcej ludzi ma go dosyć, w związku z czym są oni bardziej skłonni, by poruszać tego typu sprawy.

Ma pan na myśli między innymi Larry’ego Sinclaira, prawda? Niech pan coś o nim opowie.
Larry napisał książkę o swoich homoseksualnych przygodach z Obamą, które miały miejsce dwukrotnie w czasach, gdy ten był senatorem.

Wiarygodność Sinclaira pozostawia jednak wiele do życzenia zważywszy, że przyznał się on do oszustwa i że jest poszukiwany w Arizonie.
Nie wierzę we wszystko co mówi, ale jego historia trzyma się kupy. Niejaki Daniel Parisi wytoczył przeciw Larry’emu proces o zniesławienie, ale sąd federalny oddalił te zarzuty. Nie oznacza to, że Larry mówi prawdę, ale sąd nie uznał go też winnym kłamstwa. To był dla mnie punkt zwrotny. Nie bez znaczenia jest też fakt, że w swojej książce Larry przedstawia się jako inicjator całej sprawy. Uznałem, że skoro nie próbuje się wybielać, to musi coś w tym być. Twierdzi, że wsiadł do limuzyny i kazał kierowcy wozić się po mieście w poszukiwaniu partnerów.

Reklama

Kim był ten kierowca?
Tego nie wiem. To jedna ze słabych stron historii Larry’ego. Rzekomo powiedział do kierowcy „potrzebuję faceta”, na co ten odparł „mam dla ciebie kogoś ekstra”, po czym zawiózł go na spotkanie z Obamą.

Jasne. A Donald Young? Jak on ma się do tej historii?
Donald Young był czarnym chórmistrzem, który został zabity w Chicago w 2007 roku. Wyglądało to na egzekucję. Plotka głosi, że Young był w homoseksualnym związku z Obamą i został zamordowany, by sprawa nie wyszła na jaw.

Chętnie opowiadasz też o tajemniczej obrączce ślubnej, którą Obama nosił w czasach młodości.
A tak. Jeszcze w Occidental College Obama zaczął nosić na palcu serdecznym obrączkę. Na Harvardzie został redaktorem periodyku prawnego; jeden z numerów wykpiwa fakt, że przyszły prezydent zawsze unikał pytań na ten temat. Do tego dochodzą jego zdjęcia z Afryki z 1985 albo 1986 roku, na których widać, że ma ją na palcu. Nosił ją zatem przynajmniej 10 lat zanim się ożenił. Wielu ludzi uważa, że obrączka miała zniechęcać kobiety do czynienia mu awansów albo stanowiła sekretny sygnał dla innych gejów.

Albo zwykły element biżuterii. Obamie imputuje się także romans ze współlokatorem, prawda?
Tak. Niejaki John Drew twierdzi, że pewnego dnia umówił się z Obamą na lunch, na który ten przyszedł ze współlokatorem, Pakistańczykiem Mohammedem Hasanem Chandoo. W wywiadzie, który z nim przeprowadziłem, Drew opowiada, że był wówczas przeświadczony, że Obama i Chandoo są kochankami. Co prawda Chandoo miał żonę i dzieci, ale nie byłby to pierwszy przypadek w historii geja lub biseksualisty, który założył rodzinę.

Reklama

Na pewno właśnie tak było. O ile pamiętam jednak, Obamę mieli pociągać przede wszystkim starsi biali mężczyźni.
Owszem, od zawsze tak się mówiło. Dotarłem do dwóch czy trzech starszych białych mężczyzn, którzy twierdzą, że żyli z Obamą w związku, ale nie chcą tego publicznie potwierdzić.

Nic dziwnego, zapewne nie chcą zostać zamordowani. Co sprawiło, że zaczął pan podejrzewać Obamę o bycie gejem?
Podejrzenie to pojawiło się, gdy po raz pierwszy dane mi było obserwować go w senacie. W rozmowach z innymi mężczyznami był bardzo poufały i zbyt swobodny, jeśli rozumie pan o co mi chodzi. Później, gdy zaczynałem zbierać materiały do The Obama Nation, już niemal od pierwszego rozmówcy usłyszałem opowieści o homoseksualizmie Obamy. Homoseksualizm jest nieodłączną częścią świata polityki w Chicago. Fama głosi, że tamtejsi politycy zwykli wynajmować pokoje w miejscu zwanym Purple Hotel, gdzie zażywają metamfetaminę i ketaminę oraz urządzają seks-imprezy z udziałem męskich i żeńskich prostytutek.

Czy uważa pan, że dzieci Obamy są naprawdę jego?
Nie odpowiem na to pytanie. Mam pewne informacje na ten temat, ale są one niewystarczające, by stwierdzić coś z całą pewnością. Ta kwestia również żywo mnie zajmuje.

Twierdzi pan także, że Obama jest komunistą. Skąd taki pomysł?
Z jego autobiografii. Obama wspomina w niej o niejakim Franku, z którym spędzał dużo czasu w młodości. Okazało się, że był to Frank Marshall Davis, który w latach 30. należał do partii komunistycznej. Niektórzy twierdzą, że Davis jest biologicznym ojcem Obamy; na pewno jest jego ojcem intelektualnym. Wiele ze swoich pomysłów Obama zaczerpnął od Davisa, który był ponad wszelką wątpliwość komuchem. Z autobiografii Obamy w wersji do słuchania zniknęły wszelkie nawiązania do Davisa, zatem obecny prezydent ewidentnie ma tu coś do ukrycia.

Reklama

Obama wciąż nawołuje do redystrybucji dochodów i z otwartą przyłbicą próbuje wprowadzać w Ameryce model socjalistyczny. W świecie amerykańskiej polityki wszyscy wiedzą, że Obama to lewicowiec i socjalista, a na dobrą sprawę i komunista.

Czy obawia się pan, że jeśli Obama zostanie ponownie wybrany na prezydenta zamieni Amerykę w kraj komunistyczny?
Owszem, uważam, że zrobi wszystko, co w jego mocy, by osiągnąć ten cel.

W kontekście Obamy wspominał pan wcześniej o niejakim Jeremiah Wrighcie, który zajmuje się swataniem gejów i kobiet, które nie mogą znaleźć męża. Rzecz w tym, że Michelle Obama jest całkiem atrakcyjną,  otwartą kobietą, czemu więc miałaby przystać na taki układ?
To niech sobie pan ją weźmie! [śmiech] Moim zdaniem Michelle jest w USA generalnie uważana za osobę trudną, zgorzkniałą i gniewną. Na różnego rodzaju zjazdach i wystąpieniach publicznych udaje kochającą matkę i tak dalej, ale sądzę, że nie jest to jej prawdziwa twarz.

W jednym z artykułów sugeruje pan, że zabity w Bengazi ambasador Chris Stevens również był gejem.
Nie twierdzę, że się z tym obnosił, napisałem tylko, że wiele faktów przemawiało za tym, że nim był. Poza tym pod rządami Obamy departament stanu chętnie zatrudnia w dyplomacji osoby orientacji LGBT. W artykule tym napisałem chyba także, że nasza ambasada w Pakistanie przynajmniej raz urządziła obchody Gay Pride, co skończyło się zamieszkami.

Czy uważa pan, że zamieszki w Bengazi wybuchły dlatego, że miejscowi dowiedzieli się o orientacji ambasadora Stevensa?
Nie mam na to dowodów, ale ostatnio naszła mnie taka myśl, gdyż ewidentnie to on był celem. Jest to o tyle dziwne, że Stevens pomagał rebeliantom, zatem ci powinni traktować go przyjaźnie zamiast go atakować. Musieli mieć ku temu jakiś powód, podobnie jak Hillary Clinton zapewne miała jakiś powód ku temu, by jak najszybciej ukręcić łeb sprawie zamiast próbować rozwikłać tę zagadkę.

Reklama

Według niektórych wszystkie te historie stanowią element kampanii oszczerstw, a ich wysyp wynika z faktu, że akurat mamy wybory.
Moim zdaniem jest on spowodowany rosnącym przeczuciem, że Obama te wybory przegra, stąd większa skłonność ludzi do opowiadania o tych sprawach niż dajmy na to pół roku temu. Przewiduję, że przegrana Obamy zachęci wielu jego byłych kochanków do ujawniania podobnych historii.

Skąd u pana tak wielkie zainteresowanie tym tematem? Według niektórych komentatorów pańska obsesja na punkcie Obamy wynika z pana ukrytego homoseksualizmu.
Owszem, niektóre media poświęcają więcej czasu mi niż Obamie, choć moja seksualność nie daje ku temu żadnych powodów: jestem od dawna żonaty i zawsze byłem heteroseksualny. Nie mam nic przeciwko gejom i mam wśród nich wielu przyjaciół, choć sam nim nie jestem.

W takim razie po co ta cała heca wokół domniemanego homoseksualizmu Obamy? Początkowo miałem pana za jakiegoś szalonego homofoba, który stara się dowieść że Obama jest gejem, ponieważ ich nienawidzi.
Skądże, jeśli już mam mu coś za złe, to jego hipokryzję. Mam swoje zdanie na temat seksualności, ale Bóg zakazuje oceniać innych, więc nie zamierzam drążyć tego tematu. Nie mam problemu z homoseksualizmem, ale z hipokryzją już tak, zwłaszcza w polityce. Większość ludzi nie będzie miała mu za złe, że jest gejem, ale musi się jasno określić. Jeśli kłamie na temat swojej orientacji, to już zupełnie inna sprawa. Podobnie było z jego aktem urodzenia. W materiałach promujących jego książkę głosił, że urodził się w Kenii, ale gdy postanowił kandydować na prezydenta wyparł się tego.

Skoro przyznał się do eksperymentowania z narkotykami, to czemu miałby ukrywać swoją orientację?
Jego sztab zdawał sobie sprawę, że w kwestii narkotyków musi zagrać w otwarte karty, podjęto zatem próbę wykorzystania jej do stworzenia młodzieńczego, wyluzowanego wizerunku Obamy. Jednocześnie uznano, że wyborcom nie spodoba się jego homoseksualizm, stąd kłamstwa na ten temat. Politycy, którzy widzą konieczność budowania swojego wizerunku z kłamstw, należą do minionej epoki, a skoro kłamią na swój temat, mogą równie dobrze kłamać na temat swojej polityki.

Chyba, że dzięki takim ludziom jak pan prawda wyjdzie na jaw?
Z mojej działalności nie czerpię żadnej szczególnej przyjemności; robię to, bo tak należy. Ludzie są inteligentni i nie da się ich w kółko okłamywać.

Przeczytaj też:

Kobieta wychowana przez małpy Testujemy viagrę dla kobiet Z pamiętnika napiętego grafika