FYI.

This story is over 5 years old.

Kultura

Polska szkoła zwalnia z myślenia

Pojechałem na rozdanie nagród dla aktywnych społecznie licealistów z nadzieją, że Polska edukacja zmierza w dobrym kierunku. Nadzieja matką głupich

Na każdym etapie mojej nauki nie wiedziałem, dokąd zmierza polski system edukacji. W podstawówce rozwija się w dziecku ogólne umiejętności, zainteresowania. Wysyła na zajęcia ruchowe, artystyczne i tym podobne. W gimnazjum jest już trochę gorzej, bardziej stawia się na schematyczną naukę niż na rozwój indywidualnych umiejętności, ale jeżeli sam chcesz coś robić, nauczyciele nie będą ci chociaż w tym przeszkadzać. W liceum wszyscy mają cię gdzieś. Masz uczyć się do matury i tyle. Rozwój osobisty i wiedzy pozaszkolnej jest przez wszystkich spychany na drugi tor. Matura i ranking, lamusie.

Reklama

Kiedy usłyszałem o projekcie Zwolnieni z Teorii, pomyślałem, że w końcu coś ruszyło w tej licealnej dżungli. Nieważne, że już nie za mojego pobytu. Poczucie, że coś się zmieni, napełniło mnie optymizmem. Osoby odpowiedzialne za pomysł ze ściągnięciem reklam z budynków, napełniły mnie optymizmem dodatkowym. Nie dość, że projekt sam w sobie jest dobrze wykonany, to jeszcze dotyka ważnych społecznie kwestii. Miałem szczerą nadzieję że inne projekty będą równie dobre…

Po gali nagród zobaczyłem jednak projekty wyróżnione nagrodą główną. Prawie żaden z nich tak naprawdę nic nie wnosił. Rozmowy z osobami o ich zawodach, konkurs teatralny, czy turniej piłkarski to, nie umniejszając nikomu, niezbyt ważne sprawy. Projekt, który wygrał w kategorii przestrzeń miejska, zniósł jeden baner biedronki na starym mieście w Poznaniu. Brawo.

Najbardziej rozbawiła mnie chyba jednak budka zdjęciowa, który zdobyła nagrodę za zbiórkę pieniędzy. Zebrali aż 2500 zł! Niesamowite. Szkoda, że projekt, w którym 28 osób oddało krew, nie dostał żadnego wyróżnienia. Krwi nie można kupić na wolnym rynku, ale wycena jednostki to ok. 250 zł. Jak łatwo policzyć, 7000 to więcej niż 2500.

Nic w tym jednak dziwnego, skoro punkty przydzielane były za wypełnianie quizów, lajki na fejsiku, grupy mieszane między szkołami i inne pierdoły. Dobre projekty zaginęły w gąszczu pierdół, które trzeba było spełnić, aby dostać dodatkowe punkty. Zupełnie jak na współczesnej maturze.

Reklama

Nie miałbym jednak tak wielkiego bólu dupy, gdyby wszystko nie było aż tak medialnie rozdmuchane. Ostatecznie wszscy bawiła się chyba dość dobrze, a projekty nie były złe. Ewentualnie mogą żałować, że nie przeznaczyli tych kilku miesięcy na naukę, bo rozdmuchany przez organizatorów i wręczany przez samego Bronka Komorowskiego certyfikat „Project Managment Fundamentals" nie tak naprawdę wiele wart.

Wróćmy jeszcze na chwilę do najlepszych projektów. Dostały one ponoć bardzo prestiżową nagrodę „Wilków". Niestety nie mogę znaleźć żadnej informacji na temat tych nagród, poza tym, że zostały one rozdane wśród najlepszych projektów „Zwolnionych z Teorii" i są prestiżowe.

Pozostałe nagrody, czyli rzeczone certyfikaty „Project Managment Fundamentals" dostała każda osoba, która projekt ukończyła. I to chyba zabolało mnie najbardziej. Produkujemy coraz więcej bezwartościowych menadżerów projektów vel project managerów – to tytuły, za którymi nie idzie nic więcej.

Ostatnim gwoździem do trumny były gala wręczenia nagród. Byłem przeszukiwany przez BORowika dobre 10 minut, ale to i tak nic w porównaniu do kolejki, w której stało 1200 osób. Dyplomy, o których wspomniałem wcześniej, można było odebrać tylko na miejscu. Na dodatek część z nich się pogubiła, więc w ostatecznym rozrachunku część z tych finalistów przyjechała (wystrojeni jak stróże w Boże ciało) na marne, tylko po to, żeby przy jękach Grzegorza Hyżego, postać sobie bez celu w kolejce. Był jeszcze prowadzący, rzucający nieśmiesznymi sucharami.