FYI.

This story is over 5 years old.

muzyka

Parkietowe zmory do nory!

Marzymy o świecie bez sprośnych starców tańczących z rozpiętymi koszulami i bez grindingu w wykonaniu białych mężczyzn; obawiamy się jednak, że marzenie to już nigdy się nie ziści. Jedyne co możemy w tych warunkach zrobić, to sporządzić listę zjawisk...

Mieliście może kiedyś okazję oglądać jakiś stary dokument o scenie disco? Absolutnie wymiatają. Są jedną z niewielu rzeczy, przez które żałujemy, że nie żyjemy w innych, bardziej niewinnych czasach, czasach zanim homofobiczne wsiury odkryły dyskoteki, czasach przed Rohypnolem, trefną kokainą, małomiasteczkowymi didżejami grającymi transowe hity na wieczorach panieńskich, obowiązkowym przeszukaniem przez ochroniarzy przed wejściem na imprezę, przed AIDS i J Devilem. Niestety, odkąd Thomas Edison po raz pierwszy spiął ze sobą dwa gramofony w Studio 54 40 lat temu, dyskoteki i ich bywalcy systematycznie schodzą na psy.

Reklama

Marzymy o świecie bez sprośnych starców tańczących z rozpiętymi koszulami i bez grindingu w wykonaniu białych mężczyzn; obawiamy się jednak, że marzenie to już nigdy się nie ziści. Jedyne co możemy w tych warunkach zrobić, to sporządzić listę zjawisk, które powinny na zawsze zniknąć z parkietów.

IRONICZNE MINY

Jedyną rzeczą gorszą od ludzi, którzy łapią taką podjarę muzyką, że muszą dać temu wyraz robiąc w tańcu twardzielskie miny, są ludzie, którzy próbują ich ironicznie naśladować. Nieważne, czy akurat kiwacie głową na imprezie do jakiegoś kawałka Kassema Mosse czy też do jednego z remiksów Skreama dobiegającego z głośników w barze Slug and Lettuce – zawsze gdzieś obok znajdzie się kilku gości (nigdy dziewczyn) robiących to samo z przesadną wczuwą dla kawału.

Jest to smutne, ponieważ od razu widać, że większość z nich skrycie jara się granym właśnie numerem i wprost marzy o tym, by dać temu w nieskrępowany sposób wyraz, ale z nieznanych przyczyn ostatecznie zakłada maskę ironii. Tymczasem nie ma nic gorszego, niż ironiczny taniec. Faceci nie całują swoich dziewczyn w ironiczny sposób, nie uprawiają ironicznie seksu, więc dlaczego niby mieliby ironicznie tańczyć? Trzeba być idiotą, żeby myśleć, że ludzie nie chodzą do klubów imprezować, tylko patrzeć, jak ktoś daje pantomimiczny upust swoim kompleksom.

HOSTESSY

Dziewczyny nie dość ładne, by złowić jakiegoś oligarchę i nie dość rozwiązłe, by zostać striptizerką, próbują czasem zarobić na spłatę kredytu studenckiego jako hostessy sprzedające w klubach shoty tequili zdesperowanym facetom po cenach z kosmosu. Obie strony są tu przegrane. Z etycznego punktu widzenia faceci ci mogliby równie dobrze pić wino z winnicy prezydenta Mugabe. Jeśli zaś chodzi o dziewczyny, to czasem odczuwamy potrzebę, by ruszyć im na ratunek niczym Travis Bickle w Taksówkarzu i przywrócić im człowieczeństwo. Chwilę później przypominamy sobie jednak, że są to najprawdopodobniej zwykłe dziewczyny z przedmieść, które skończyły tak dlatego, że nazbyt rozochociły się imprezowo na wakacjach na Goa i nie umiały przestać po powrocie do domu.

Reklama

Zapewne zarabiają więcej od nas, lecz i tak jest nam ich w jakiś sposób szkoda. Dla przemysłu klubowego są tym, czym uliczni dilerzy dla handlu narkotykami. Gdy one odwalają brudną robotę, ich szefowie palą Montecristosy z Carlem Coxem i łaskawie pozwalają robić sobie laskę ludziom, których przyłapano na wciąganiu koksu w kiblu.

BEZPŁCIOWOŚĆ

Nie bez powodu jest to jedyny filmik na naszej liście i już pierwsze jego sekundy wyjaśniają, o co chodzi. Spójrzcie tylko na tego faceta – gość kurwa cały płynie. Do tego wbrew temu, co sugerują komentarze na YouTube, George McCrae jest stuprocentowym mężczyzną, i to mimo inkrustowanej diamentami atłasowej marynarki, w którą jest ubrany, mało heteroseksualnej maniery, z jaką klaszcze w dłonie, oraz posiadania głosu nerwowego dziecka.

Cała jego męskość bierze się z faktu, że ma w głębokim poważaniu, co na jego temat sądzą inni. W dawnych czasach, gdy nie istniały smsy ani Facebook, w związku z czym nie można było bez końca cyzelować swoich komentarzy oraz dopasowywać swojej wirtualnej osobowości do kaprysów i oczekiwań płci pięknej, faceci mieli maksymalnie 30 sekund, by przekonać dziewczynę, o której myśleli od tygodnia, by poszła z nimi do łóżka. Jeśli powiedziałeś coś nie tak, byłeś skończony, i to właśnie to ryzyko, niestety nieistniejące w dzisiejszych czasach, czyniło waszych ojców o wiele fajniejszymi od was (każdy, kto tańczy do George’a McCrae jest sto razy fajniejszy od ludzi pogujących do Skrillexa).

Reklama

Zresztą, wystarczy posłuchać samej muzyki. Weźmy wspomnianego już George’a McCrae: od razu słychać, że jest zauroczony kobietą, o której śpiewa, i że chce jej zaimponować. To naprawdę działa. Idźcie na jakąkolwiek imprezę nucąc sobie w myślach „Rock Your Baby” zamiast kawałków A1 Bassline czy Shed, a wasze szanse na zaliczenie tego wieczora jakiejś laski wzrosną trzykrotnie. Uważajcie jednak, żeby nie skończyć tak…

TANIEC PATRICKA SWAYZE

Dobra stary, wszyscy łapiemy o co chodzi. Wyrwałeś świetną laskę, podczas gdy ci, którzy mieli dzisiaj mniej szczęścia, muszą przemykać się pod ścianami niczym zbankrutowani rolnicy na targu krów. Nie musisz stawać za nią w tańcu i obejmować jej w pasie niczym Patrick Swayze swoją partnerkę w Dirty Dancing. Twoje ruchy nie wzbudzają w nas pożądania, wyglądasz jak jakiś koszmarny przyszły dziadek a nie jak ogier, któremu wszyscy zazdroszczą zdobytej nagrody.

BROWAR

Zapewne właśnie narażamy się wszystkim prawdziwym koneserom piwa, ale mamy to w dupie, tym bardziej, że oni raczej nie chadzają do klubów. Ludzie, którzy mają w zwyczaju zamawiać w zatłoczonych klubach piwo z kija, najwyraźniej chcieliby, by traktować ich z równym szacunkiem co osoby na wózkach. Oczywiście nikt nie lubi, kiedy ktoś rozlewa mu browar, nawet jeśli ten jest rozwodniony. Tak się jednak składa, że klub pęka w szwach i że didżej właśnie puścił kozacki numer, więc nikt nie będzie się hamował w ruchach tylko dlatego, że obok stoi wielbiciel lanego piwa. Poza tym piwo z kija w klubach jest gówniane, więc już lepiej przesiąść się na butelkowe.

Reklama

MACHANIE DREDAMI

Ona: Miała 16 lat, dopiero co zaczęła brać pigułki antykoncepcyjne, niedawno przestała słuchać Soulfly, bo zorientowała się, że jakoś nie pasuje do klimatu, kupiła swój pierwszy winyl odsłuchawszy go wcześniej na niewłaściwej prędkości w sklepie płytowym, a wykradzioną matce z kuchni folią aluminiową podkleiła antenę radiową żeby ta lepiej odbierała. „Brawo, młoda” – pomyślała sobie. „Wyrwałaś się z rockowego getta, czas uderzyć na jakiś rave.”

On: Jak się okazało, najbliższa impreza rave odbywała się w magazynie/na squacie/w domu oddalonym o pół godziny drogi autobusem, a co najmniej trzy udające się tam osoby miały dredy. Na miejscu ni stąd ni zowąd zaatakowały go włosy miotającej się obok w ketaminowym amoku Roszpunki. Jej mokre dredy muskały jego twarz niczym pożegnalne pocałunki tonącego psa, a w ustach czuł okropny smak jej potu i starej deszczówki, od którego przewracało mu się w żołądku. „Czemu te syfiary wyłażą do normalnych ludzi zamiast kisić się w eko-komunach na obrzeżach miasta, gdzie ich miejsce?” – pomyślał, winiąc za to wszystko w duchu Spaceape’a.

ŹEŃSKI POCIĄG

Rozumiemy, akurat leci „1 Thing”, a ty bardzo chcesz pokazać wszystkim w klubie, jak świetnie bawiłaś się do tego przeboju razem z psiapsiółami na wakacjach w 2006 roku. Nie musisz jednak od razu ustawiać się z nimi do bezładnego, ośmioosobowego pociągu, przeciskającego się przez cały tłum wśród okrzyków bólu nieszczęśników, którym ty bądź twoje koleżanki stanęliście obcasem na nodze, oblewając ich przy okazji drinkiem. Jeśli tak bardzo lubisz tę piosenkę, może lepszym pomysłem niż marnowanie czasu na ustawianie koleżanek w rządku i wkurwianie przy okazji wszystkich wokół jest taniec w miejscu, gdzie akurat stoisz? W sumie raczej nie ma różnicy, w której części sali się tańczy (no chyba że jesteś jednym z tych żałosnych ludzi, którzy lubią się przechwalać jak to wciąż dzwoni im w uchu, bo na ostatniej imprezie przez całą noc stali obok subwoofera).

Reklama

LUDZKI SMRÓD

O ile nie mieszkacie w Grecji (gdzie wciąż jara się na potęgę i ogólnie ludzie mają ważniejsze problemy na głowie), zauważyliście pewnie, że odkąd wprowadzono zakaz palenia w lokalach prawdziwą zmorą parkietów stały się gazy jelitowe. Kiedyś smród bąków neutralizowała nieco mniej przykra siekiera papierosowa. W dzisiejszych czasach w klubach panuje takie natężenie odoru spowodowanego przez narkotykowe piardy i piwne beknięcia, że dosłownie czuć w ustach cząsteczki gówna i żółci za każdym razem, gdy otwiera je się by zamówić kolejny browar (ironia) albo do kogoś zagadać.

O ile na imprezach dubstepowych nie jest to aż taki problem (większość dubstepów i tak brzmi jak piardy), zastanawiamy się, jak wyglądają pod tym względem luksusowe imprezy na Ibizie, na które nie wpuszczają bez własnego jachtu, białej płóciennej koszuli i skasowania 400 euro na bramce. Czy np. w Pacha sprawę odoru bąków i beknięć neutralizuje się rozpylając w środku zapach rzadkich orchidei oraz piżmo chłopięcych eunuchów? Ponieważ nie zamierzamy w najbliższej przyszłości zatrudniać się tam jako hostessy, musimy polegać na waszych relacjach, tak więc czekamy na pocztówki.

WKURWIAJĄCE WSIURY

Wszyscy wiemy, o kim mowa, i wszyscy mamy nadzieję, że kipną z przedawkowania narkotyków.

Podobne:

Te dj, chuj ci w dupę!

Wybraliśmy się na imprezę w pianie w Magaluf