Artykuł pierwotnie ukazał się na VICE GermanyJestem bardzo wstydliwy. Wystarczy, że wyjdę z domu z pryszczem na czole (taką zwykłą, średnich rozmiarów krostą, nawet nie ogromnym, nabiegłym ropą syfem), a od razu czuję, jak zaczyna rosnąć i pulsować. Wyobrażam sobie, że wszyscy się na niego gapią, robią zdjęcia i wrzucają na gwałtownie rozrastający się facebookowy fanpage „Pryszcz Michaela Buchingera na dziś". Bardzo możliwe, że mój wstyd wiąże się jakoś z nadwrażliwością na punkcie samego siebie.
Reklama
Z jakiegoś powodu potrzebuję, by obcy ludzie myśleli o mnie dobrze. Wiem, że to ułomność. Wiem, że powinienem jakoś ją przepracować i pójść naprzód. Ale jak się do tego zabrać? Co mogę zrobić, by pokazać, że całkowicie się poddałem, i nie zależy mi już ani na życiu, ani na cudzej opinii? Odpowiedź jest prosta: buty z palcami. Najbardziej obciachowe obuwie znane ludzkości.Nikt dokładnie nie wie, jak ani dlaczego powstały. Osobiście przypuszczam, że jakiś projektant chciał „postawić kolejny wielki krok w historii dynamicznego obuwia", ale zamiast tego potknął się i wysypał na ryj. To buty w kształcie stóp (z paluchami i całą resztą). Sprawiają, że osoba, która je nosi, wygląda, jakby przez pomyłkę założyła na nogi rękawiczki.W butach z palcami pewnie tak naprawdę chodzi o wygodę. Recenzje na Amazonie często podkreślają ten aspekt, jak na przykład ta wystawiona przez niejakiego „M. Schultza", który opisuje swoje palczaste obuwie jako „raj na ziemi :-)" i „całkowicie bezstresowe". Trochę niepokoję się o pana Schultza ‒ z jego życiem musi być coś naprawdę nie tak, skoro stresują go zwykłe buty. Tak czy inaczej, myślę, że jeśli pochodzę trochę w palcobutach, będzie mi łatwiej uporać się z moim wstydem i podbudować nieco pewność siebie. Postanawiam zatem kupić sobie parę w nadziei, że odmienią mnie na lepsze.
Dzień 1
Reklama
Chciałbym móc powiedzieć, że wszystko to tylko wytwór mojej znerwicowanej wyobraźni, ale w pewnym momencie ktoś pyta mnie, dlaczego nie założyłem jakichś normalnych butów. Nie znajduję odpowiedzi. Postanawiam skrócić mój spacer.
Dzień 2
Dzień 3
Reklama
Robimy rzeczy, żebyś ty nie musiał. Polub fanpage VICE Polska i bądź z nami na bieżąco
Moja koleżanka Barbara prędko zauważa, że kiepsko się bawię i pyta mnie, o co chodzi. Bez zwłoki wylewam przed nią moje żale: o butach z palcami, o związanym z nimi stresie i o tym, że jeśli doleci ją jakiś dziwny zapach, to niekoniecznie dojrzały camembert. W odpowiedzi słyszę jej śmiech, który zdaje się mówić, że wiele by dała, by mieć podobne zmartwienia; że świat byłby szczęśliwszym miejscem, gdyby wszystkich nękały tylko takie troski. „Oczywiście, że ludzie będą się gapić na twoje stopy i wytykać cię palcami" ‒ mówi Barbara. „Przez cały wieczór tylko stoisz w kącie i się dąsasz. Tu nie chodzi o buty, tylko o to, że sprawiasz wrażenie tak sponiewieranego, jak Kate Winslet na koniec Titanica".Może mieć trochę racji. Faktycznie od paru dni wyglądam jak zbity pies. „Może po prostu zacznij chodzić po mieście w tych swoich papuciach ‒ proponuje Barbara ‒ i spróbuj uwierzyć, że twoje palcobuty są zupełnie normalne, że wszystko gra i że wszyscy mają nierówno pod sufitem, skoro jeszcze nie podchwycili tej mody?".To dobra rada. Ludzie emanujący pewnością siebie rzadko przypominają ofiary jednej z największych morskich katastrof XX wieku. Wyglądają tak, jakby dobrze wiedzieli, co robią, dzięki czemu łatwiej ci uwierzyć, że rzeczywiście wiedzą, co robią. A jak już uwierzysz, to daje im jeszcze więcej pewności siebie. Zawsze powtarzam, że dobra ściema to najlepszy klucz do sukcesu ‒ w szkole takie podejście nie raz ratowało mi tyłek. Mogło też pomóc mi przetrwać cały dzień w palcobutach.
Reklama
Dzień 4
Reklama
Tłumaczenie: Jan Bogdaniuk
Więcej na VICE:
Więcej na VICE: