Intymne zdjęcia z planu filmów porno
Wszystkie zdjęcia dzięki uprzejmości Thomasa Granta

FYI.

This story is over 5 years old.

18+

Intymne zdjęcia z planu filmów porno

Fotograf Thomas Grant opowiada o najlepszych, najgorszych i wywołujących najsilniejsze mdłości wspomnieniach z pracy na planie filmów porno. UWAGA: Artykuł zawiera treści tylko dla dorosłych
Jamie Clifton
London, GB

Artykuł pierwotnie ukazał się na VICE UK

Brytyjska pornografia nie przypomina wysokobudżetowych produkcji z Los Angeles. Różnice są widoczne zarówno w castingu (główne role najczęściej grają mizerni panowie w średnim wieku), jak i w funduszach przeznaczanych na realizację filmów. Chociaż spora część widzów traktuje ją jako bardziej przaśne i tandetne oblicze branży porno, angielskie filmy dla dorosłych mają swoich zatwardziałych fanów: ludzi, dla których realizm i brak sztucznego blichtru jest znacznie ważniejszy, niż dopieszczone kadry i profesjonalne oświetlenie.

Reklama

W 2010 roku Thomas Grant zaczął pracować jako fotograf w dużym londyńskim studio pornograficznym. Przez cztery lata dzień w dzień dokumentował wszystkie sceny, modelki i pozycje, które przewijały się przed jego oczami. Większość zdjęć miała charakter czysto komercyjny i służyła jedynie celom promocyjnym. Jednak obok profesjonalnych zleceń, Grant równocześnie realizował swój prywatny projekt: serię intrygujących fotografii przedstawiających realia branży pornograficznej.

Zadzwoniłem do niego, żeby dowiedzieć się więcej na ten temat oraz porozmawiać o tym, czego nauczyły go lata pracy przy pornografii.

VICE: Co widzimy na pierwszym zdjęciu?
Thomas Grant: Pozostałości po scenie z różnymi rodzajami ciasta i musem czekoladowym. To moja ulubiona fotografia: jeśli nie znasz historii, nie sposób się domyślić, co tak naprawdę przedstawia.

To było pierwsze zdjęcie, które mi wysłałeś. Czy miało to stanowić jakiegoś rodzaju manifest? Ten chaos bardzo się różni od pozostałych, jasnych i schludnych, zdjęć.
W tym obrazie była jakaś absolutna wizualna groteska, po prostu musiałem go uchwycić. Jest o tyle intrygujące, że stanowi pozostałości po kręceniu filmu porno. Uwielbiam to, że prawie nikt nie potrafi się domyślić, co tak naprawdę przedstawia. Część myśli, że to gówno, inni widzą w tym krew.

To ciekawe, że wiele z twoich fotografii przypomina martwą naturę. Zawsze mi się wydawało, że podczas kręcenia scen porno niewiele można zaplanować?
Żadne z tych zdjęć nie zostało zawczasu zaaranżowane. Nie jestem pornograficznym fotografem, nigdy się za niego nie uważałem, a praca na takim planie zdjęciowym potrafi czasem przytłoczyć. Musiałem tam być każdego dnia, pięć razy w tygodniu, przez cztery lata; żeby nie oszaleć, zacząłem cykać fotki również innym rzeczom. Przy czym od samego początku planowałem wykorzystać tę pracę, aby udokumentować niewyretuszowane oblicze przemysłu pornograficznego.

Reklama

W jaki sposób dostałeś tę pracę?
Po prostu odpowiedziałem na ogłoszenie dotyczące fuchy w branży dla dorosłych (nie wiedziałem nawet, co dokładnie miałbym tam robić). Okazało się, że szukają człowieka, który robiłby zdjęcia wykonawcom – bardziej „przyzwoite" kadry z planu są sprzedawane jako fotografie erotyczne, a te przedstawiające seks trafiają na strony internetowe lub wykorzystuje się je jako okładki DVD.

Jak wyglądał twój pierwszy dzień? Chyba musiało minąć trochę czasu, zanim przyzwyczaiłeś się do widoku ludzi uprawiających seks kilka metrów od ciebie?
Na początku totalnie ryło mi to banię. Po kilku dniach zrozumiałem, że tak naprawdę wcale nie uprawiali seksu, tylko najzwyczajniej w świecie pracowali. Natomiast nie ukrywam, że po pierwszym dniu byłem bardzo zniechęcony. Nie spodobało mi się to, że odczuwałem większy dyskomfort od modelki, której dawałem instrukcje.

Dlaczego?
Kiedy zaczynasz taką pracę, wierzysz, że będziesz wychodził ze strefy komfortu i przekraczał własne granice czy realizował najdziwniejsze fantazje. Dosyć szybko się jednak przekonujesz, że nie ma w tym żadnej magii – ty jesteś w pracy, ona też. Obojgu wam zależy jedynie na tym, żeby jak najkorzystniej ją sfotografować i sfilmować. Często powtarzam, że tak naprawdę to sesje modowe ociekają seksem, a nie pornograficzne. Porno to porno, tyle. Często słyszę pytanie (szczególnie od mężczyzn), czy czasami czuję potrzebę, żeby „dołączyć do sceny". Kurde, nigdy. To tylko obiektyw i aparat. Jestem tam, żeby zrobić zdjęcia. Moim zadaniem jest wydobycie ze współpracowników tego, co w nich najlepsze.

Reklama

Nie tylko o porno. Polub fanpage VICE Polska i bądź z nami na bieżąco


Czy praca polegająca na ciągłym obserwowaniu ludzkiego ciała z bliska wpłynęła jakoś na twój sposób postrzegania nagości? Uniewrażliwiła cię na nią?
Nie, a przynajmniej na pewno nie wpłynęła na moje postrzeganie tego, co widzę poza planem. A na planie, cóż, praca to praca. Jedyna rzecz, której nigdy nie byłem w stanie znieść, to cumshoty [wytryski na inną osobę].

Dlaczego?
Sam nie wiem, ale zawsze mnie to przerastało. Musiałem kiedyś sfotografować sam strzał i dosłownie zaczęło mi się cofać. Niektóre z dziewczyn, zwłaszcza te bardziej doświadczone, naprawdę wydziwiają ze spermą – płuczą nią sobie gardło, puszczają bąbelki. Nigdy nie potrafiłem się do tego przyzwyczaić. Część z nich to zauważyła i po zakończeniu nagrań podbiegały do mnie, żeby się przytulić albo pocałować.

Chciały, żebyś się zaangażował, przywyknął do tego.
Dokładnie.

Czy odnosisz wrażenie, że dzięki tej pracy dowiedziałeś się, jakie rzeczy kręcą Brytyjczyków? Zauważyłeś może jakieś trendy czy zmiany mód?
Wiesz co, nie wydaje mi się. Jednak moje studio było dosyć specyficzne, ponieważ wszystko zależało od decyzji właściciela. Nigdy nie kazano nam niczego kręcić pod publikę, co jest o tyle ciekawe, że w tamtym okresie produkowaliśmy najwięcej porno w całej Europie.

A czy zauważyłeś może, żeby podczas twojej pracy zmieniło się podejście ludzi z branży do swojego zawodu? Nie do końca rozumiem, dlaczego ludzie nadal płacą za porno, skoro tyle jest go w internecie.
Absolutnie. To się dało wyczuć – każdego dnia myśleliśmy, że lada moment zostaniemy zwolnieni.

Reklama

Co najbardziej zaskoczyło cię podczas pracy w branży pornograficznej?
Och, tysiące rzeczy. Przede wszystkim to, że dziewczyny nigdy nie mają orgazmu – na porno widzisz perfekcyjną grę aktorską. Natomiast fotosy z cumshotem zazwyczaj przedstawiają miksturę lubrykantu i mydła.

Jakie jest twoje najmilsze wspomnienie z planu?
Pamiętam dosyć zabawną historię, którą przeżyliśmy z koleżanką z planu, przemiłą, wyluzowaną dziewczyną z północy Anglii. Jej ojciec doskonale wiedział, w jaki sposób zarabiała na życie i w pełni to akceptował – dzięki temu nie miała żadnych zahamowań i na planie zachowywała się bardzo swobodnie. Właśnie dlatego lubiłem z nią pracować. Kiedyś robiłem jej sesję na stole bilardowym i na sam koniec, w ramach żartu, powiedziałem: „Okej, a teraz weź czerwoną bilę i włóż ją sobie do cipki". W odpowiedzi usłyszałem radosne „W porządku!". Chociaż od razu wykrzyknąłem: „Nie! Nie, nie, nie! Ja tylko żartowałem", dziewczyna była szybsza i zdążyła to zrobić. Problem polegał na tym, że potem nie potrafiła jej wyjąć. Poszliśmy pod prysznic na zapleczu, a ona zaczęła podskakiwać, licząc, że kula sama z niej wypadnie. Akurat w tamtym momencie przyjechał nasz szef, który miał występować z nią w kolejnym filmiku. Zacząłem kompletnie panikować, myślałem: „Będziemy musieli pojechać na pogotowie, żeby ktoś pomógł nam wyjąć tę bilę, a wtedy szef zauważy naszą nieobecność i się wkurwi". Facet bardzo cenił sobie punktualność, więc byłem świecie przekonany, że mógłby mnie za coś takiego zwolnić. Całe szczęście uratowała nas jedna z modelek, której – z pomocą olbrzymiej ilości lubrykantu – udało się wyciągnąć tę nieszczęsną bilę.

Reklama

Nieźle. Czemu odszedłeś z tamtej pracy?
Cóż, pod koniec praktycznie przestała istnieć. Właściciel zdecydował, że chciałby pokierować biznes w innym kierunku, a ów inny kierunek okazał się kompletnym niewypałem.

Brakuje ci czasem tego?
Na pewno tęsknię za stałą pensją.

Czym się teraz zajmujesz?
Jestem wolnym strzelcem. Dosyć często pracuję dla wielkich korporacji, więc jak widać, w życiu przechodzę ze skrajności w skrajność. Powiem ci jedno: w korporacjach dymają cię znacznie bardziej niż w branży porno.

Dzięki za rozmowę, Thomas!

Więcej zdjęć z projektu Thomasa Granta możesz obejrzeć poniżej:

Tłumaczenie: Zuzanna Krasowska