Dzień z życia sobowtóra Jamesa Deana

FYI.

This story is over 5 years old.

zdjęcia

Dzień z życia sobowtóra Jamesa Deana

Fotograf Reto Sterchi pojechał do rodzinnej miejscowości Jamesa Deana, by obserwować konkurs na najlepszego sobowtóra słynnego aktora

Artykuł pierwotnie ukazał się na VICE US

Wzdłuż drogi do Fairmount w stanie Indiana ciągną się pola kukurydzy i linie wysokiego napięcia. To malutkie, trzytysięczne miasteczko, w którym urodził się i mieszkał James Dean. Choć od jego przedwczesnej śmierci minęło ponad 62 lata – Dean zmarł w wieku 24 lat w wypadku samochodowym – wśród mieszkańców pamięć o aktorze wciąż pozostaje żywa.

Fairmount, które jest także domem leniwego kota Garfielda, upamiętnia życie i spuściznę Deana podczas corocznego Festiwalu im. Jamesa Deana oraz pokazu samochodów. Chociaż odwiedziłem to miasteczko już w 2009 roku, postanowiłem znowu tam pojechać. Przyciągnął mnie konkurs na najlepszego sobowtóra Deana, jednak przez cały dzień nie udało mi się żadnego znaleźć. Już miałem się poddać i pójść do baru Giant (nawiązanie do ostatniego filmu aktora, w Polsce znanego jako Olbrzym), gdy nagle zobaczyłem charakterystyczną czerwoną kurtkę i starannie zaczesane włosy. To mogło oznaczać tylko jedno.

Reklama

Scott Brimigion, aktor, pisarz, sprzedawca samochodów i zawodowy sobowtór Jamesa Deana, przyjechał tu aż z Kalifornii, by wziąć udział w konkursie. Nie był to jego pierwszy raz – w przeszłości zdobył już tę nagrodę. Chętnie pokazał mi gruby album z setkami zdjęć, na których udawał Deana – w Nowym Jorku w deszczu, w samochodach, na motocyklach, w skórzanych kurtkach, na polu i w wielu innych wersjach. Jakieś pięć lat temu obudził się po wyjątkowo realistycznym śnie i od razu spisał wszystko, co w nim zobaczył. W ten sposób powstała jego powieść pt. 8 Crosses on 4 Corners (Osiem krzyży na czterech zakrętach) opowiadająca o nawiedzonym skrzyżowaniu, na którym zginął James Dean. Brimigion do dziś wierzy, że to sam Dean zesłał na niego ten sen.

Przez cały dzień rozmawiał z kuzynem Deana, a teraz szykował się do konkursu, który miał się odbyć na rynku miasta. Kiedy tam dotarliśmy, koncert dawał właśnie zespół rockowy James and Dean, w którego skład wchodziło dwóch facetów: James Elvis i Dean Presley. Zeszło się całe miasto; ktoś nawet powiedział, że żadne inne wydarzenie nie przyciąga tylu ludzi.

W konkursie wzięło udział około dziesięciu sobowtórów, chociaż żadnemu z nich nie udało się tak dobrze uchwycić manieryzmów Deana, co Scottowi. W pewnym momencie oddalił się od innych zawodników, usiadł w starym wózku golfowym i kompletnie zamilkł. Potem powiedział mi, że modlił się do swojej niedawno zmarłej matki, aby sprowadziła do niego ducha Deana.

Reklama

Scott prawie w ogóle nie wychodził z roli, nawet wtedy, gdy byliśmy tylko we dwóch – zupełnie jakby czerwona kurtka i okulary z kultowymi oprawkami były magicznymi artefaktami, dzięki którym udawało mu się uchwycić ducha Deana. Razem poszliśmy do domu, w którym dorastał aktor – chcieliśmy się dowiedzieć, czy moglibyśmy wejść do starej sypialni Deana. Zostałem w tyle i pozwoliłem, aby Scott porozmawiał z właścicielem. Po chwili wrócił trochę zmartwiony i powiedział, że właśnie się z nim minęliśmy. Może innym razem.


Historie, których nie znajdziesz nigdzie indziej. Polub fanpage VICE Polska i bądź z nami na bieżąco


Wkrótce wylądowaliśmy na farmie i zrobiliśmy kilka zdjęć. Scott miał na sobie strój, który Dean nosił w Olbrzymie. Pojawili się inni fani, a Scott przez chwilę im pozował. Przybyła także ekipa filmowa – kręcili film dokumentalny o aktorze i jego fanach, tzw. „Deanersach”.

Niestety konkurs zakończył się fiaskiem – wygrał jakiś koleś z Detroit. Gdy Scott wszedł na scenę, część ludzi zaczęło narzekać, że był zbyt poważny. Mieszkańcy miasteczka chcieli rozrywki, a nie realizmu. Inni uczestnicy wchodzili na scenę ze swoimi dziećmi albo rzucali cukierkami. Jeden facet próbował usiąść na kolanach sędziów. Niektórzy po prostu ubrali się jak faceci z lat 50. Facet z dzieckiem wygrał, a Scott zaproponował, żebyśmy poszli na piwo. Był rozczarowany i narzekał, że miastem „zaczęła rządzić polityka”. Okazało się, że jeden z sędziów był jego starym rywalem, którego lata temu pokonał w tym samym konkursie.

Reklama

Scott postanowił następnie wybrać się na skrzyżowanie w Cholame w Kalifornii, gdzie Dean zmarł 30 września 1955 roku. Patrzyłem, jak odchodził. Wciąż miał na sobie czerwoną kurtkę, był lekko przygarbiony, a jego sylwetkę spowijał papierosowy dym.

Więcej prac autora możesz obejrzeć na jego stronie internetowej .