FYI.

This story is over 5 years old.

Newsy

Dlaczego powinno cię obchodzić głosowanie nad aborcją

Nad czym głosują dziś posłowie i posłanki? Co to oznacza dla nas? Oraz jakie może mieć konsekwencje w przyszłości?

Demonstracja w obronie prawa do aborcji z kwietnia 2016 r. For. Karol Grygoruk

Od kilku miesięcy powraca dyskusja na temat aborcji i prawa reprodukcyjnego kobiet – która dodatkowo przybrała na sile, kiedy do Sejmu trafiły rzeczywiste obywatelskie projekty nowych ustaw. Projekty zupełnie różne, wręcz skrajne, pokazujące podział opinii na ten temat w polskim społeczeństwie. Aby przekonać resztę Polaków do swojej racji, zwolennicy projektu „Stop Aborcji" rozwieszają na ulicach bilbordy ze zdjęciami martwych zarodków. Z kolei w internecie tysiące Polek i Polaków protestują przeciwko potencjalnemu zakazowi aborcji ubierając się na czarno i oznaczając posty hasztagiem #CzarnyProtest.

Reklama

Jeśli jesteś kobietą, jak ja, temat dotyczy twojego ciała bezpośrednio. Śledzę więc przebieg zdarzeń na bieżąco – ale, jak się okazuje, jestem w mniejszości. Część moich koleżanek nie słyszała nigdy o prof. Chazanie. Staram się czasami zainicjować wirtualną dyskusję i zachęcić je do rozmowy. Podczas ostatniej takiej próby spotkałam się z minimalnym odzewem, który zresztą szybko został zmieciony z pola widzenia przez najważniejszy news dnia – rozwód Angeliny Jolie i Brada Pitta.

Dziś w Sejmie odbędą się czytania dwóch obywatelskich projektów ustaw dotyczących aborcji i jednego poselskiego dotyczącego in vitro. Każda z tych uchwał – jeśli zostałaby przyjęta – w sposób więcej niż znaczący zmieniłaby dotychczasowe prawo, szczególnie to dotyczące praw reprodukcyjnych kobiet. Obecna ustawa z 1993 roku – nazywana potocznie „kompromisem aborcyjnym" – przestałby obowiązywać.

Co to oznacza dla nas? Nad czym głosują dziś posłowie i posłanki? Oraz jakie to może mieć konsekwencje w przyszłości?

Pierwszy projekt ustawy, nad którego odrzuceniem albo przyjęciem do dalszych kroków legislacyjnych będą głosować posłanki i posłowie, jest projekt „Stop Aborcji" (stworzony przez Komitet Inicjatywy Ustawodawczej pod tą samą nazwą). Pełnomocnikiem tego komitetu jest Mariusz Dzierżawski z Fundacji Pro - prawo do życia, a zastępcą Jerzy Kwaśniewski, prezes Ordo Iuris, instytutu związanego z konserwatywnym prawicowym środowiskiem prawniczym.

Reklama

W dwustronicowym projekcie ustawy czytamy m.in. że:
• człowiek to dwie połączone – żeńska i męska – komórki rozrodcze;
• za śmierć tych komórek, czyli „życia poczętego" przewiduje się karę pozbawienia wolności od 3 miesięcy do 5 lat (jeżeli sprawca czynu działa nieumyślnie, nadal podlega karze więzienia do lat 3);
• to samo dotyczy wszystkich osób, które udzieliły pomocy w tym czynie albo nakłoniły do niego;
• penalizacja dotyczy również lekarzy, którzy zwolnieni są z kary jedynie jeśli ratują życie „matki życia poczętego".


Wiemy, co się dzieje. Polub fanpage VICE Polska, żeby być z nami na bieżąco


Projekt nie porusza sprawy opieki lekarskiej nad ciężarnymi („matkami życia poczętego"), zdejmuje z nich opiekę socjalną nad nimi oraz tajemnicę lekarską względem zabiegów ratujących ich życie. Ustawa nie posługuje się żadnymi terminami medycznymi ani nie proponuje rozwiązań w kwestii opieki nad kobietami, które chcą być w ciąży (i tymi, które nie chcą, ale to akurat oczywiste). Skupia się jedynie na penalizacji: ponad połowę treści dwóch stron pochłania spis kar pozbawienia wolności za różne stopnie i rodzaje uszkodzenia „życia poczętego" (maksymalna kara to 12 lat więzienia za doprowadzenie do śmierci „matki życia poczętego"). Wymienione są możliwe ustępstwa i złagodzenia kary, ale są na tyle niejasne i niedoprecyzowane, że mogą budzić niepokój.

Na początku projektu czytamy o wprowadzenie do szkół programu nauczania lekcji wychowania do życia w rodzinie, obejmującego wiedzę o rodzicielstwie i wartości ludzkiego życia od poczęcia do naturalnej śmierci. To wszystko. W uzasadnieniu znajdziemy serię cytatów ze św. Jana Pawła II, co zdaje się podkreślać religijny charakter tej ustawy – nie medyczny, naukowy czy społeczny. Ten fakt może budzić wątpliwość, ponieważ zaburza rozdział państwa i Kościoła, zapewniony przez konstytucję.

Reklama

Konsekwencje wprowadzenia ustawy „Stop Aborcji" mogą być, według ekspertów medycyny, katastrofalne dla kobiet w ciąży. Przede wszystkim lekarze będą w obawie przed karą więzienia za uszkodzenie „życia poczętego" rezygnować z jakiejkolwiek pomocy medycznej. W tym dla płodu, ponieważ wiele chorób wykrywanych w okresie prenatalnym można wyleczyć przed rozwiązaniem. Spowodować to może wzrost śmiertelności kobiet oraz dzieci, szczególnie podczas narodzin.

W kolejnym punkcie obrad pod głosowanie i dyskusję poddany zostanie projekt ustawy „Ratujmy Kobiety" Komitetu Inicjatywy Ustawodawczej Ratujmy kobiety, któremu przewodniczy m.in. Barbara Nowacka. Ustawa ma podtytuł „o prawach kobiet i świadomym rodzicielstwie". To 12 stron (23, licząc z uzasadnieniem), szczegółowo opisujących wszystkie zawarte w propozycji paragrafy i artykuły. Projekt przyznaje prawa do:
• odpowiedzialnego decydowania o posiadaniu dzieci;
• dostępu do informacji i edukacji, w tym edukacji seksualnej stosownej do wieku;
• poradnictwa i środków umożliwiających korzystanie z tego prawa;
• środków antykoncepcyjnych;
• badań i świadczeń prenatalnych;
• przerwania ciąży w warunkach określonych w ustawie.

Ustawa opiera się na pojęciu godności i „integralnego prawa osoby do decydowania o swojej płodności". Zastosowano w niej dokładną terminologię medyczną i zwroty takie jak np. „zagnieżdżenie się zapłodnionego jaja w śluzówce macicy". Projekt zdaje się dotykać wszystkich spraw związanych z rozrodczością, antykoncepcją, edukacją, dostępem do wiedzy i opieki, określając przy tym kto, kiedy, w jakim wieku, w którym tygodniu ciąży, w jakiej sytuacji może dokonać aborcji (oraz tym co musi zrobić świadczeniodawca w przypadku różnych scenariuszy, np. odmowy lekarza świadczenia usługi w ramach „klauzuli sumienia"). Wymienia również mężczyzn – w przeciwieństwie do pozostałych projektów – i im również zapewnia prawa reprodukcyjne.

Reklama

Najważniejszą konsekwencją wprowadzenia tej ustawy byłoby prawo do bezpłatnego usunięcia ciąży na życzenie do 12 tygodnia ciąży. Ale ustawa, obok sprawy aborcji, dotyka również bardzo specyficznych problemów kobiet, które chcą urodzić – opieki socjalnej i medycznej, dostępu do szkół rodzenia oraz tak szczegółowych kwestii jak prawo do przełożenia egzaminów ciężarnej uczennicy.

Ostatnim punktem dzisiejszego głosowania jest projekt ustawy, o którym media praktycznie milczały. Ma niecałe półtora strony a jego wnioskodawcą jest m.in. Paweł Kukiz. Jest to „Poselski projekt ustawy w obronie życia i zdrowia nienarodzonych dzieci poczętych in vitro", który zmienia ustawę o in vitro z 2015 roku. Jak czytamy w opisie, projekt dotyczy:
• zmiany definicji zarodka;
• ograniczenia zapłodnienia pozaustrojowego do jednej komórki żeńskiej;
• określenia kompetencji banku komórek rozrodczych i zarodków do wywozu i przywozu komórek rozrodczych.

Jak miałaby się zmienić definicja „zarodka"? Byłoby to „dziecko poczęte w najwcześniejszej fazie rozwoju biologicznego powstałe w wyniku połączenia gamety męskiej i żeńskiej" – ustawa zamienia tym samym medyczny termin na ogólne określenie „dziecko", podobnie jak projekt ustawy Ordo Iuris. Propozycja sygnowana przez Kukiza ogranicza również w bardzo znaczący sposób możliwości leczenia in vitro (obcinając ilość możliwych komórek do zapłodnienia do jednej) oraz nakłada ograniczenie czasowe w postaci 72 godzin na umieszczenie tej komórki w ciele kobiety.

Konsekwencją przyjęcia tego projektu zdaniem lekarzy będzie praktycznie uniemożliwienie przeprowadzanie udanych zabiegów in vitro, w wyniku czego bezpłodne kobiety nie będą miały żadnej szansy na zajście w ciążę. Ginekolodzy wytykają również błąd w projekcie, gdzie pomylono zarodek z komórką rozrodczą.

Podczas gdy w Sejmie czytane będą projekty ustaw, pod budynkiem odbędą się dwie demonstracje: Partii Razem pod hasłem #CzarnyProtest oraz Inicjatywy Ratujmy Kobiety.