Reklama
Reklama
– Nie, jest okej, wolę tak chyba.
– Wszystko ok?
– No po prostu wolę w czapce, jakoś mi tak leży.
– Chodzi o Grunwald?
– Stary. Co mam zrobić niby żaden powód do wstydu, ale do dumy też raczej nie. Nie będę się niczym się smarował, przegrana walka z genami, mój brat w moim wieku miał tak samo, a teraz jest już prawie łysy. Przyzwyczaiłem się do czapki i pewnie w którymś momencie polecę zupełnie na zero albo zacznę to mieć gdzieś. Lepiej tak.
– Kiedy będzie moment, żeby dać sobie spokój?
– Za chwilę jadę do roboty za granicę i pewnie dla testu polecę całą głowę na zero, broda zostaje, współlokatorzy się śmieją, że będę wyglądał jak polski bandyta. A może się przekonam?Taktyki strategiczne: walczyć na tyle, żeby nie było obciachu. Raczej sobie nic nie wklepywać, bo co to da? Na bank nic nie brać, bo to hormony, nie warto sobie zdrowia spieprzyć za włosy. Wszyscy wyglądają dobrze w czapce. Jak ubywa na górze, przybywa na dole, więc broda może pomóc. Pytam o to Grześka, człowieka, który będąc fryzjerem, ma kontakt z męskimi włosami dość regularnie.
Reklama
– Nie, nasze roczniki chyba nie wierzą w skuteczność takich akcji. Golę na krótko, czasami na bardzo krótko, lepiej dobrze docięte niewiele niż jakieś takie smętne desperackie próby. Mam klientów, którzy dali sobie spokój, polecieli na zero, noszą jakieś czapki, jeden gość zaczął nosić kapelusze. Wiesz, to też element stylu. No i broda. Broda robi robotę, bo im mniej na głowie, tym szybciej gęstnieje, więc goście z krótką brodą nagle zaczynają zapuszczać, dbać, pielęgnować, no i spoko. Włosy to włosy.Dobra, czy wszyscy fryzjerzy wiedzą, że to nie koniec świata? Karol, mój następny rozmówca sam zgłosił się, żeby opowiedzieć, że jest inaczej.– Jak tam zakola, stary?
– Fryzjer, do którego zazwyczaj chodzę, miał urlop i poszedłem do jakiegoś innego. I to był błąd. Gość tylko usiadł do strzyżenia mojej głowy i na dzień dobry „ale pan ma gigantyczne zakola. Gigantyczne!" i pyta, czy sprezentować mi jakiś preparat. Odmawiam, a gość znowu, że „gigantyczne zakola". Kulturalnie odmówiłem zakupu produktu, który ewidentnie ma z nim jakąś umowę handlową, więc całe strzyżenie marudził pod nosem, że z takimi zakolami to żadna fryzura, że może jakoś to zakryć.– Nie kupiłeś tego preparatu?
– Nie mam nawet dwudziestu pięciu lat. Nie będę sobie wklepywał w głowę czegoś, co ma napisane na opakowaniu, że jest dla facetów po trzydziestce piątce.
Reklama
Reklama
– Będąc nastolatkiem urodzonym w latach 80., załapałem się na resztki mody na grunge i nosiłem długie włosy, o które średnio dbałem. Mogłem zorientować się wcześniej, co mnie czeka, jako że obu moich dziadków miało spore zakola, ale i tak moment, w którym zaczęło mi ubywać sierści na głowie, był dla mnie dużym zaskoczeniem. Na bank moment ten był na rękę moim kumplom, którzy wciąż z dumą nosili swoje lwie grzywy i od tamtej chwili żartowanie z moich włosów (albo ich braku) stało się pierwszorzędnym sposobem, żeby mi dopieprzyć. Z czasem nauczyłem się mieć to gdzieś, obśmiewać, by w końcu wyrobić sobie stałe przeświadczenie o tym, jak bardzo to wszystko jest nieistotne.
– Proszę cię, nie chciałem sobie niczego wklepywać ani wcierać, Christopher Walken podobno utrzymuje swoje włosy tam gdzie ich miejsce, bo codziennie masuje skórę głowy. No i świetnie, ale jakoś nie widzę siebie pocierającego palcami czubka głowy. Jasne, na początku całe to tracenie włosów w młodym wieku to zaskoczenie, ale potem przychodzi w sumie całkiem otrzeźwiająca myśl, że zdecydowanie zbyt dużo czasu skupiamy się na takich pierdołach. Pewnie, łysieję, siwieję, mam okulary i generalnie dramat, w związku z czym mogę do kompletu spieprzyć sobie także usposobienie, albo olać to i pracować nad tym, jaką osobą jestem. Nauczyć się ignorować idiotyczne reklamy, odwołujące się do pojęcia sukcesu i pokazujące foty młodych byczków, gdzie kulturyści wciskają mi produkty, których pewnie nigdy nie będą używać, żebym mógł poczuć się chociaż trochę jak oni.
Reklama
– No, a potem musiałem się jej pozbyć, raczej nie z własnego wyboru. Próbowałem ograć sprawę żartem i wielu się nabrało. Ale ten przymus przyniósł kilka całkiem niespodziewanych zmian.– Co masz na myśli?
– Okazało się, że nawet nie będąc z początku fanem mojej własnej, łysej jak kula bilardowa głowy, jestem w mniejszości. Zaczęło się od jakichś przypadkowych ekspedientek w sklepie, że taki silny mężczyzna to sam poniesie wszystkie zakupy w jednej ręce. Potem się trochę posypało. Jestem w szczęśliwym związku i w ogóle, ale cała ta transformacja dodała mi naprawdę sporo pewności siebie. Przyzwyczaiłem się, tak jest łatwiej, i tak jest chyba przyjemniej. Jest szansa, że tak już zostanie.
Reklama
Dla tych łysych i z włosami. Polub nasz nowy fanpage VICE Polska
Może poświęcam stanowczo zbyt dużo czasu na gapienie się na to cholerne znamię i ocenianiu jego rosnącego dystansu do linii demarkacyjnej pomiędzy czołem i włosami. Jeżeli wydaje mi się, że ciężko dorastać do archetypów męskości z reklam i telewizji, może warto pomyśleć o tym, do jak nierealnego poziomu te same standardy, wyśrubowane są dla dziewczyn, i jakie zdanie na ich temat ma większość moich kumpli. Pewnie, można sobie nawet przeszczepiać włosy, ale wtedy wygrywając bitwę o bujną fryzurę, przegrywasz bitwę z wszędobylską medialno-reklamową wizją tego, jak powinieneś / powinnaś wyglądać; kiedy porównujesz się do gwiazd, które mają sztaby retuszerów, stylistów i sterty pieniędzy na operacje plastyczne. Ostatecznie, olewając ten trend i nosząc z dumą błyszczącą w słońcu glacę, Bruce Willis jest znacznie większym kozakiem.