Życie w kanadyjskim obozie przeciwników rurociągów

FYI.

This story is over 5 years old.

podróże

Życie w kanadyjskim obozie przeciwników rurociągów

Przekraczając rzekę, poddałem się miejscowej kulturze i panującej tu hierarchii. Szybko zorientowałem się, że cały ten miejski syf zostaje za mną na moście, ustępując miejsca nauce surowego życia poza szlakiem cywilizacji

Sterty resztek palonych przy rurociągu TransCanada sąsiadującym z terytorium Unist'ot'en w północnej Kolumbii Brytyjskiej, październik 2015.

Obóz Unist´ot´en leży na dawnym Terytorium Wet'suwet'en w północnej Kolumbii Brytyjskiej, pomiędzy rurociągiem naftowym a szlakiem gazowym. W lecie lądowały tu (bez pozwolenia) helikoptery korporacji energetycznych. Wykonywały prace badawcze podczas, gdy ciężka maszyneria kosiła lasy w stronę Wedzin Kwah (Rzeka Morice) dla rurociągu TransCanada. Celem obozu jest ochrona obszaru przed planowanymi rurociągami, które mają biec od bitumicznych piasków Alberty i obszarów wydobycia gazu łupkowego w regionie Peace River po Zachodnie Wybrzeże.

Reklama

Kiedy późnym latem szykowałem się do pierwszej podróży w to miejsce, w obozie panował stan alarmowy, ponieważ władze ujawniły informacje o planowanej obławie. Dostęp do obozu nie był łatwy. Moja tożsamość i kwalifikacje były wielokrotnie sprawdzane. Z aktywistami skontaktowałem się przez media społecznościowe. Dostałem informację, że spotkam się z kimś w Vancouver nad brzegiem morza. Miałem szukać brodatego kolesia z łodzią o nazwie „Zodiac". W końcu wybraliśmy się w 15-godzinną podróż do północnej Kolumbii Brytyjskiej.

„Stop rurociągom. Zakaz wstępu" napis ułożony z dostępnych materiałów ostrzegający helikoptery. Znajduje się w strategicznie ważnym korytarzu rurociągów (gazowych i naftowych) na terenie Unist'ot'en w północnej Kolumbii Brytyjskiej, 18 października 2015.

Jadąc do obozu, czułem się nieswojo, bo byłem u siebie. Zanim wróciłem do Kanady, spędziłem prawie 3 lata w Afganistanie, relacjonując konflikt. Jednak tym razem ogarnęło mnie to samo uczucie niepewności, co podczas pracy w Afganistanie.

Cały teren byłnaszpikowany samochodami policyjnymi i czarnymi SUV-ami. Kiedy zbliżaliśmy się późną nocą do obozu, konwoje białych pickupów mijały nas pospiesznie. Nagle obok naszego samochodu wystrzelił strumień światła. Usłyszałem krzyk „Kim jesteście?". Staliśmy w punkcie kontrolnym, który bardziej przypominał przejście graniczne. Po kilku standardowych pytaniach brama otworzyła się, a my przejechaliśmy przez most prowadzący do obozowiska.

Jeden z obozowiczów relaksuje się podczas tatuowania w obozie Unist'ot'en, 15 Października 2015.

Przekraczając rzekę, poddałem się miejscowej kulturze i panującej tu hierarchii. Szybko zorientowałem się, że cały ten miejski syf zostaje za mną na moście, ustępując miejsca nauce surowego życia poza szlakiem cywilizacji.

Reklama

Jak tylko wjechaliśmy do obozu, oczy miejscowych patrzyły na mnie z podejrzliwością. W sumie byłem kimś nowym, a infiltracja władz lub przedstawicieli przemysłu naftowego, to tutaj nic nowego. Przede wszystkim bałem się aresztowania i konfiskaty sprzętu. W nocy spałem w Jeepie, który zaparkowałem tak, aby widzieć punkt kontrolny. Co kilka godzin budziłem się, sprawdzając, czy jestem nadal bezpieczny. Obmyśliłem nawet plan ukrycia filmu w lesie.

Podczas trzytygodniowego pobytu w obozie, poznałem ludzi z różnych miejsc. Przyjechali z całej Ameryki Północnej, zostawiając życie rodzinne i ryzykując aresztowanie, aby działać dla wspólnej sprawy.

Przeszkody, które mają powstrzymać osoby, które chcą przejść na teren obozu Unist'ot'en przez rzekę Morice. 16 października, 2015.

Natura jest niezwykłym lekarstwem dla ciała, jak i dla duszy. Świeża woda z rzeki, obezwładniająca cisza czy pokarm, jaki daje las, są częścią uzdrawiającego oderwania od codzienności. To miejsce, w którym rurociągi (niektóre już w budowie) mają przecinać dziewicze doliny i podziemne źródła wody lodowcowej. Zaraz po przyjeździe na teren obozu byłem przekonany, że chodzi o protest przeciwko budowie rurociągu i ochronę środowiska. Wkrótce jednak zdałem sobie sprawę, że chodzi o coś więcej – to solidarny wysiłek dla zachowania uświęconych zwyczajów, rdzennych języków oraz zanikających od pokoleń tradycji.

Zwolenniczka obozu prezentuje tatuaż.

Znak ostrzegający przed niebezpieczeństwem.

W Centrum Informacji dla Gości wystawiony jest wypchany niedźwiedź, który promuje dzika przyrodę Houston (Kolumbia Brytyjska)

Szczęka łosia, znaleziona na terenie obozu. Jej wiek szacuje się na ponad 30 lat.

Jeden z aktywistów wspierających obóz.

Toghestiy, wódz ludności Wet'suwet'en, podczas polowania na terytorium Unist'ot'en, które jest ważnym korytarzem rurociągów w Północnej Kolumbii Brytyjskiej.

Aktywista nadzorujący obóz podczas monitorowania przemysłowych transmisji radiowych.

Punkt kontrolny przy wjeździe na teren obozu.

Skóry kóz upolowanych na terytorium Unist'ot'en.

Obozowiczka myjąca się w Wedzin Kwah (rzeka Morice), leżącej blisko rurociągu Coastal GasLink, który ma powstać pod rzeką.

Tradycyjna ziemianka zbudowana na jednej z proponowanych ścieżek trakcji gazowych na terenie Unist´ot´en. Firmy takie jak Chevron, Trans Canada oraz Endbridge Inc, pomimo braku zgody ze strony ludności zamieszkującej terytorium Unist'ot'en, aktywnie forsują swoje projekty.

Freda Huson, w środku, wita się z wodzem klanów Wet'suwet'en przy punkcie kontrolnym na moście.