FYI.

This story is over 5 years old.

Czytelnia

Po co raperom grepsy, czyli z dziejów komedii hiphopowej

Niedawna premiera "Dope" to zatem dobra okazja, by przypomnieć sobie, że związki hip-hopu i komedii od dawna pozostają szerokie i silne niczym kaloryfer Ricka Rossa (ba dum tss).

A$AP Rocky w filmie "Dope"

Całkiem niedawno do polskich kin wreszcie wszedł głośny "Dope", historia czarnoskórego nerda, któremu niespodziewanie wpada w ręce plecak pełen dragów należących do lokalnego dilera, granego przez A$AP Rocky'ego. Film Ricka Famuyiwy uwodzi klimatem, stanowi istną rewię streetwearowej mody, cieszy drobiazgami, jak aluzje do kina blaxploitation czy epizody Tygi i Vince'a Staplesa. Na skompilowanym przez Pharrella soundtracku roi się od klasyków autorstwa A Tribe Called Quest, Naughty by Nature, Digable Planets, Nasa, Gila Scotta-Herona. Słowem, istny raj dla fana rapu. Polska premiera to zatem dobra okazja, by przypomnieć sobie, że związki hip-hopu i komedii od dawna pozostają szerokie i silne niczym kaloryfer Ricka Rossa (ba dum tss).

Reklama

Jednym z tych, którzy "odgangsterzyli" hip-hop, nieco go upupili w możliwie najlepszym znaczeniu słowa, a zarazem rozpropagowali wśród masowego odbiorcy, był Will Smith. Już w 1989 roku dzisiejszy gigant show-biznesu otworzył nowy rozdział na kartach gatunku, kiedy to jako połowa duetu DJ Jazzy Jeff & The Fresh Prince zdobył Grammy za pierwszy w dziejach utwór rapowy, "Parents Just Don't Understand". Duet wypuścił w sumie pięć płyt z pozytywnym hip-hopem, a szalona popularność zaowocowała kontraktem z telewizją NBC na sitcom "Bajer w Bel-Air" ("The Fresh Prince of Bel-Air"), z Willem w roli gwiazdy i Jeffem jako etatowym gościem. "Bajer…" to ten hip-hop od krzykliwie kolorowych ciuchów, nie zamieszek z policją, choć w serialu pojawiały się także poważniejsze wątki rasowe i klasowe. Humor w końcu brał się głównie ze zderzenia inteligenckiej rodziny Banksów z siostrzeńcem wychowanym w slumsach Filadelfii. Show Smithowi w każdym wejściu kradł jednak Alfonso Ribeiro w roli zakompleksionego Carltona, kurdupla w swetrach w serek i z dyskografią Toma Jonesa w małym palcu.

W tym czasie, gdy w telewizji brylował Fresh Prince supportowany przez Jazzy Jeffa, na dużym ekranie zadomowił się inny duet rapujących komediantów - Kid 'n Play. Christopher "Kid" Reid i Christopher "Play" Martin karierę rozpoczęli także w branży muzycznej, wydając pod okiem Hurby'ego "Luv Buga" Azora, producenta stojącego za sukcesem Salt'n'Pepa, trzy płyty z new jack swingiem. Chłopcy nie przeklinali w tekstach piosenek, zaś o image dbali jeszcze mocniej niż o sferę artystyczną. Kid spopularyzował hi-top fade, fryzurę z wygolonymi bokami i strzelistą fasadą włosów na czubku głowy. Play nosił krótkie afro z modnym przedziałkiem i sportowe eight-ball jackets. Wystąpili w czterech komediach młodzieżowych - trzech z serii "Prywatka" ("House Party"), rozgrywających się w czasie jednej imprezowej nocy, oraz w "Szkolnych świrusach" ("Class Act"). W "Prywatkach" gościli m.in. Queen Latifah, B-Fine z grupy Full Force, dziewczyny z TLC. Bohaterowie Reida i Martina stali się tak popularni wśród białych nastolatków zafascynowanych hip-hopem, że poza płytami i filmami doczekali się kreskówki zatytułowanej po prostu "Kid 'n Play", a nawet komiksu Marvela o swoich przygodach.

Reklama

Jeszcze popularniejszym cyklem niż "Prywatka" okazał się "Piątek" ("Friday"), zapoczątkowany w 1995 roku według pomysłu Ice Cube'a, współscenarzysty, producenta wykonawczego i gwiazdy filmu. Za kamerą stanął F. Gary Gray, ten sam, który wyreżyserował Cube'owi pamiętny klip do singla "It Was a Good Day" oraz ubiegłoroczne "Straight Outta Compton". Bohaterowie "Piątku" to dwaj kumple z sąsiedztwa, Craig (Cube) i Smokey (Chris Tucker), spędzający całe dnie na obijaniu się w oparach marihuany. Drugi plan zasila galeria barwnych postaci, wśród których prym wiodą tępawy osiłek Deebo (Tom "Tiny" Lister Jr.), diler Dżdżownica (Faizon Love) oraz ojciec Craiga (John Witherspoon) borykający się z problemami gastrycznymi. Wbrew temu obraz prawie nie operuje klozetowym humorem właściwym wielu rapowym komediom - jak "The Wash. Hiphopowa myjnia", "Soul Plane. Wysokie loty" czy filmopodobne wyroby od Mastera P - tylko stawia na zderzenie żywiołowości Tuckera z ospałością Cube'a. Przy okazji film jawi się jako całkiem interesująca satyra na roszczeniową postawę Afroamerykanów z klasy niższej średniej. Nie można też zapominać o fantastycznej ścieżce dźwiękowej, gdzie jedne ze swoich najlepszych kawałków dali Dr. Dre, Scarface, Mack 10, Tha Alkaholiks, Rick James, Bootsy Collins i inni.

W nakręconym pięć lat później "Następnym piątku" nie wystąpił już Chris Tucker, który w międzyczasie wybił się dzięki "Godzinom szczytu" na pozycję gwiazdy, i mało kogo było stać na jego gażę. Zastąpił go Mike Epps, mizerny komik, który w duecie z Cube'em zdołał jednak zapewnić zmiażdżonemu przez krytykę filmowi sukces kasowy. Stąd też "Kolejny piątek" z tą ekipą, jeszcze bardziej żenujący. I póki co ostatni, choć od kilku lat krążą słuchy o nowym filmie serii, ponoć z Chrisem Tuckerem wracającym do roli Smokeya. Oby.

Reklama

Jak wynika z powyższych akapitów, historia hiphopowej komedii to w dużej mierze historia duetów. Dowodzi tego także przypadek "Kim jest ten facet?" ("Who's the Man?") z 1993 roku, w reżyserii Teda Demme'a i z udziałem Doctora Dré i Eda Lovera, gospodarzy kultowego programu "Yo! MTV Raps". Historia fryzjerów wstępujących do policji może nie zrywała przepony, za to wśród fanów rapu szybko zyskała miano klasyka. I w sumie nie ma co się dziwić, jako że nigdy wcześniej ani nigdy później tyle gwiazd gatunku nie wystąpiło w jednym filmie, by wymienić choćby takich wykonawców jak Ice-T, Guru i Flavor Flav z Public Enemy, B-Real z Cypress Hill, Heavy D, KRS-One, Queen Latifah, Monie Love, Pete Rock, CL Smooth, Salt'n'Pepa, House of Pain, Kris Kross, Naughty by Nature, Run-D.M.C., Leaders of the New School. W późniejszych latach Dré i Lover pojawiali się jeszcze w komediach, jak "Ostra jazda" z Fredro Starrem, Stickym Fingazem, Redmanem i EPMD, "The Hustle" i "The Bahama Hustle", ale żadna z nich nie zasługuje na uwagę większą niż niniejsza wzmianka w ramach ciekawostki.

Współcześnie pałeczkę po Dré i Loverze przejął duet kuzynów Method Man & Redman. Panowie wsparli się wzajemnie na swoich solowych płytach, wydali wspólnie dwa albumy z serii "Blackout!", udzielili wywiadu twórcom dokumentu "Rhyme & Reason" (rewelacyjny soundtrack) oraz rozbili bank stonerową komedią "Superzioło" ("How High") z 2001 roku. Opowieść o dwóch kolesiach upalonych magiczną marihuaną spodobała się na tyle, że w efekcie raperzy dostali własny sitcom w telewizji FOX. "Method & Red" miał wierną publikę, ale show anulowano po pierwszym sezonie na życzenie samych gwiazdorów, niezadowolonych z jego kształtu. Pod koniec ubiegłego roku Redman wyjawił, że plany zarówno na obiecywany fanom od lat sequel "How High", jak i trzeci "Blackout!", weszły w zaawansowaną fazę.

Reklama

Na początku lat 90., gdy Kid 'N Play i Fresh Prince z Jazzy Jeffem efektywnie tworzyli przeciwwagę dla nurtu ulicznego, pojawiły się także dwa mockumenty (fałszywe dokumenty) przedrzeźniające wizerunek twórców gangsta rapu, przede wszystkim grupy N.W.A., osiągającej wówczas apogeum popularności. Fabuła "CB4" koncentrowała się wokół postaci Alberta (Chris Rock), który kradnie tożsamość lokalnego gangstera i wraz z dwoma przyjaciółmi, Eurypidesem (Allen Payne) i Otisem (Deezer D) zakłada tytułowy zespół, błyskawicznie wspinający się na szczyty list przebojów takimi utworami jak "Sweat of My Balls" czy "Straight Outta Locash". W epizodach wystąpili m.in. Ice Cube, Ice-T, Flavor Flav, Eazy E, Isaac Hayes i Shaq O'Neal. Film okazał się trampoliną do sławy dla Chrisa Rocka, choć stanowił grubo ciosaną parodię. Bardziej finezyjne gagi oferowała "Po co raperom czapki?" ("Fear of a Black Hat") Rusty'ego Cundieffa. Oryginalny tytuł komedii nawiązywał oczywiście do płyty "Fear of a Black Planet" Public Enemy. Bohaterką była socjolożka (Kasi Lemmons), która na potrzeby pracy dyplomowej o rapie towarzyszy z kamerą grupie N.W.H. (Niggaz With Hats) słynącej z noszenia ekscentrycznych kapeluszy, rzekomo ku pamięci niewolników harujących na plantacjach w pełnym słońcu bez nakryć głowy. Zespół lansował hity "Kill Whitey" i "Fuck the Security Guards", podkreślając ich głęboki przekaz prospołeczny, na tyle zniuansowany, że krytycy nie są w stanie go zrozumieć. Autorzy nabijali się również z upodobania sobie przez wielu raperów ksywy ze słowem "Ice" (w filmie pojawiają się Ice Cold, Ice Tray, Ice Box, Ice Coffee, a nawet żydowski raper Ice Berg), roztrząsali różnice semantyczne między "bitch" a "ho", wykpiwali charakterystyczny styl gwiazd muzyki (Tasty-Taste ma warkoczyki jak Eazy-E i ubiera się jak Flavor Flav) i kina (poboczna postać Jike'a Spingletona to wypadkowa Johna Singletona i Spike'a Lee). A skoro już o kinie mowa, odnotujmy jeszcze jedną świetnie przyjętą przez fanów rapu satyrę, czyli "Chłopaczków z sąsiedztwa", których już sam oryginalny tytuł - "Don't Be a Menace to South Central While Drinking Your Juice in the Hood" - dawał wskazówkę co do tego, jakie "hood films" wezmą na cel prześmiewcy z rodziny Wayansów. Ścieżka dźwiękowa z hip-hopem i R&B, nieodłączny element komedii afroamerykańskiej, cieszyła się nie mniejszym powodzeniem niż sam film, przynosząc nowe propozycje od Luniz, Mobb Deep, Lost Boyz czy R. Kelly'ego.

U progu nowego tysiąclecia nastąpił wysyp hiphopowych parodii, wymierzonych już nie tyle w samych afrocentrycznych raperów, ile w tzw. wiggerów - białasów wręcz niezdrowo zafiksowanych na punkcie hip-hopu. Do kin trafił "Ali G" bazujący na serii telewizyjnych skeczy, w których brytyjski komik Sacha Baron Cohen stworzył alter ego białego chłopaka z bogatej dzielnicy zostającego gwiazdą nurtu gangsta. Inny biały komik, Jamie Kennedy, odegrał podobną postać w "Raperach z Malibu" ("Malibu's Most Wanted"), gdzie jako syn prominentnego polityka udawał twardziela z getta. W "Strasznym filmie 3" kolejny niewydarzony biały młokos, niejaki George (Simon Rex), parodiował Eminema z "8. mili" i wypominał rodzinie, że nienawidzi go, "bo jest czarny". W "Marci X" Phoebe z "Przyjaciół", czyli Lisa Kudrow, zagrała spadkobierczynię muzycznego imperium, która próbuje wymusić na raperze (Damon Wayans) zmianę wizerunku na bardziej pozytywny, a co za tym idzie - atrakcyjniejszy komercyjnie.

Właśnie - nie da się ukryć, że komercjalizacja hip-hopu zarzutowała również na poziom komedii hiphopowych. O zdecydowanej większości produkcji z minionych dwóch dekad najlepiej po prostu zapomnieć. Ostatnio jednak jesteśmy świadkami nie tylko renesansu zaangażowanego rapu pod wodzą Kendricka Lamara, ale także fali nostalgii za tym bardziej kolorowym etapem lat dziewięćdziesiątych. Dowodem "Dope", ale i zapowiedziana właśnie trasa koncertowa Willa Smitha z Jazzy Jeffem, plany spin-offu "Bajera z Bel-Air", czy też popularność młodzieżowego duetu Rae Sremmurd, który starszym słuchaczom nie bez przyczyny kojarzy się Kidem i Playem. Obyśmy doczekali jeszcze komedii i soundtracków, które bez obciachu i bez znudzenia można puszczać na piątkowych prywatkach.