FYI.

This story is over 5 years old.

Varials

W czarnym sercu Guantanamo

T-shirt z napisem „It Don’t Gitmo Better Than This” to chyba najdoskonalszy z możliwych fizyczny przejaw globalizacji.

T-shirt z napisem „It Don’t Gitmo Better Than This” to chyba najdoskonalszy z możliwych fizyczny przejaw globalizacji. Uszyty w Hondurasie i sprzedawany przez jamajskich pracowników najemnych na ziemi dzierżawionej od Kuby, wysławia amerykańskie więzienie dla muzułmanów uznanych za wrogów w wojnie z terroryzmem. T-shirty te świetnie sprzedają się w oficjalnym sklepie z pamiątkami więzienia Guantánamo (owszem istnieje taki sklep), gdzie sąsiadują na półkach z wypchanymi szczurami drzewnymi i kieliszkami do wódki z wygrawerowanym napisem ZANURKUJ W ZATOCE GUANTÁNAMO.

Reklama

Zbudowana w 1898 roku baza Marynarki Wojennej USA w Guantánamo (potocznie zwana Gitmo) z wyglądu przypomina typowe amerykańskie przedmieście. Znajduje się tu McDonald’s i Subway, a w święta jej ulicami przechodzi parada bożonarodzeniowa. W Halloween członkowie personelu wojskowego przebierają się za zombie i biorą udział w biegu na pięć kilometrów. Zwycięzcy konkursu Mr. i Ms. Fitness prężą swoje ciała na okładce lokalnego czasopisma Wire, kino plenerowe Team Gitmo pokazuje wszystkie największe przeboje kasowe (podczas mojego pobytu wyświetlali akurat Word War Z), a wieczorami można zjeść tu kurczaka po jamajsku pod szumiącymi figowcami, upić się w O’Kelly’s („jedynym irlandzkim pubie na komunistycznej ziemi”) albo pójść na karaoke.

Jednocześnie od 2002 roku mieści się tu więzienie Guantánamo, cieszące się najgorszą sławą ze wszystkich więzień na świecie.

Zostało ono zbudowane by umożliwić USA przetrzymywanie i przesłuchiwanie więźniów poza własną jurysdykcją. Od jego otwarcia przewinęło się przez nie niemal 800 muzułmańskich mężczyzn. Przeważającej większości z nich nigdy nie postawiono żadnych zarzutów. Choć po wygraniu wyborów prezydenckich w 2008 roku Barack Obama dwukrotnie obiecywał zamknąć Gitmo, za jego murami wciąż znajduje się 166 mężczyzn osadzonych tu na czas nieokreślony. Przekazywanie sobie jakichkolwiek informacji jest tu surowo zabronione, przymusowe karmienie uważane jest za przejaw ludzkiej troski, zszywki do spinacza traktowane są jako broń, a prawo zmieniane jest wedle widzimisię władz.

Reklama

Nabil Hadjarab został przywieziony do Gitmo 11 lat temu, był ubrany w pomarańczowy kombinezon i pieluchę, na głowie miał worek, na oczach wyciemnione okulary, w ustach knebel, a na uszach słuchawki, z których nieustannie dobiegał biały szum.

Nabil ma obecnie 34 lata, co oznacza, że jest ode mnie o cztery lata starszy. Oboje mówimy po francusku, rysujemy, a w młodości pasjonowaliśmy się wyprawami do niedostępnych miejsc i perspektywami przeżywanych tam przygód. Niestety Nabil może już nigdy nie zaznać tych przyjemności. Choć w 2007 roku uznano, że nie ma przeszkód ku jego zwolnieniu, władze USA wciąż uniemożliwiają mu powrót do Francji, gdzie mieszka jego rodzina. Nabil rozpoczął zatem głodówkę, którą zamierza kontynuować aż odzyska wolność lub umrze, zależnie od tego co nastąpi wcześniej.

Choć biuro prasowe Gitmo nie było zapewne zachwycone naszym przybyciem, podpułkownik Pool i podpułkownik Breasseale (który jako konsultant Departamentu Obrony pracował przy filmie The Hurt Locker. W pułapce wojny) otoczyli nas czułą opieką, gdyż takie dostali rozkazy. Okazywali nam wiele ciepła i byli zawsze chętni do udzielenia pomocy, jednocześnie trzymając nas jak najdalej od więźniów o których chcieliśmy pisać. Odrobili przy tym dobrze pracę domową i orientowali się w naszej dotychczasowej pracy reporterskiej. Wysnuli z niej wniosek, że musimy być idealistycznymi lewakami, więc chętnie podkreślali przy nas swoją pozytywną opinię na temat Al Jazeery oraz poparcie dla zasilania amerykańskich baz wojskowych w jak największym stopniu energią odnawialną.

Reklama

W związku z moimi nieustannymi pytaniami o legitymacje prasowe ppłk Pool wymyślił mi przezwisko Zatroskana Molly. Kiedy kontaktowaliśmy się jeszcze przed moim przyjazdem na miejsce, zasugerował, żebym wzięła ze sobą kostium kąpielowy. Jak się okazało, wokół jaskini zła jaką jest więzienie Guantánamo rozciągają się wspaniałe plaże. Choć w pobliżu nie brak hoteli, dziennikarze odwiedzający bazę śpią w namiotach wojskowych w części nazywanej Camp Justice, a sala redakcyjna znajduje się w hangarze lotniczym – ostatecznie Gitmo to „pole walki”.

W sklepie Naval Exchange filipińscy pracownicy najemni zapakowali nam zakupy w zamian za napiwki. Jeden ze strażników flirtował ze mną, ale dowiedziawszy się, że jestem dziennikarką odwrócił się do jamajskiego kasjera i powiedział krzywiąc się: „Na pewno napisze, że źle traktujemy więźniów”. Kupiłam czereśnie, butelkę Knob Creek i klapki.

Choć władze Guantánamo sprawiają wrażenie przyjaźnie nastawionych, starannie pilnują by przedstawiciele mediów zobaczyli tylko to, co chcą im pokazać. W większości miejsc robienie zdjęć jest zakazane, a za każdym razem, gdy próbowałam szkicować to co widzę, wokół mnie natychmiast wyrastali żołnierze z biura prasowego. Jego przedstawiciele nie odstępowali nas również w sali redakcyjnej, gdzie zaglądali nam do laptopów i słuchali naszych rozmów. W Gitmo nie działają amerykańskie telefony komórkowe, a na każdym telefonie stacjonarnym jest naklejka informująca użytkownika, że korzystając z niego wyraża zgodę na nagrywanie rozmowy. Wszyscy goście muszą przez cały czas nosić plakietki z napisem określającym ich status w bazie. Rozdano je nam w czymś co nazywa się Centrum Informacji Niejawnych (SCIF). Cały budynek oklejony był plakatami propagandowymi. Jeden z nich przedstawiał kobietę w masce narciarskiej z pistoletem skierowanym wprost w oglądającego. Zdjęcie opatrzone było napisem „Mów dalej, słuchamy. Dbaj o bezpop [bezpieczeństwo operacyjne]”. Podczas pobytu w SCIF robiłam notatki z tyłu broszury zawierającej listę zakazanych przedmiotów, na koniec moje zapiski przejrzał oficer ds. bezpieczeństwa, który podejrzewał, że mogłam w ten sposób skopiować tabelkę klasyfikacji tychże przedmiotów. Jak mnóstwo innych rzeczy w Guantánamo, tabelka była ściśle tajna.

Reklama

W Camp Justice oficer z biura prasowego pokazał nam który odcinek ogrodzenia z drutu kolczastego możemy fotografować. Wszystkie zdjęcia robione na miejscu trafiają do biura cenzury, gdzie oceniane są jako „przyjazne”, „neutralne”, lub „wrogie”.

W rozmowie ze mną rzecznik władz bazy w randze kapitana Robert Durand stwierdził, że wielu reporterów postrzega Gitmo jako wioskę potiomkinowską, której fasada skrywa straszną prawdę o więzieniu. Jego zdaniem reporterzy ci nie mają racji, jednocześnie jednak nie wolno im rozmawiać z więźniami. W umowach, które podpisaliśmy, zobowiązaliśmy się również do nie prowadzenia rozmów z filipińskimi pracownikami najemnymi. Podczas naszego pobytu w bazie odbywały się akurat posiedzenia ustanowionych w 2006 roku komisji wojskowych ds. zamachu z 11 września 2011 roku, komisje te stanowią połączenie sądu cywilnego i wojskowego. W trakcie posiedzeń nie mogliśmy przebywać w pobliżu obiektów więziennych, które ledwo było nam dane zobaczyć w ramach specjalnego obchodu.

Jedynym dziennikarzem, który miał okazję obejrzeć więzienie z bliska, jest kamerzysta Al Jazeery Sami Al-Hajj. Amerykańskie władze przetrzymywały go w Guantánamo od 2002 do 2008 roku, próbując wydobyć z niego informacje na temat stacji telewizyjnej, dla której pracował.

W Gitmo nic nie jest pewne. Wszyscy pracownicy bazy są stronniczy, a informacje o więźniach skryte są za klauzulami tajności, drutem kolczastym i prawniczą mową-trawą.

Reklama

Gdy jeszcze przed wyjazdem do Guantánamo szukałam danych o Nabilu, natrafiłam jedynie na informacje przekazane przez jego prawniczkę Cori Crider oraz stenogramy z rozpraw sądowych ujawnionych przez Bradleya Manninga. Departament Obrony nie udziela informacji o poszczególnych więźniach, a bezpośrednia komunikacja z nimi jest zakazana. Niemal wszystkie przytoczone przeze mnie poniżej dane dotyczące życia Nabila pochodzą od Crider.

Według Crider ojciec Nabila walczył po stronie Francuzów w wojnie algierskiej, zaliczając także epizod jako ochroniarz Charlesa de Gaulle’a. Nabil urodził się w Algierii, ale jeszcze jako małe dziecko wyjechał do Francji. Jego pierwszym językiem jest francuski a jego rodzeństwo przyrodnie z pierwszego małżeństwa jego ojca ma francuskie obywatelstwo. Jeden z jego braci przyrodnich został nawet odznaczony Medalem Honoru za służbę we francuskiej armii. Ponieważ jednak Nabil urodził się w Algierii, uzyskanie francuskiego obywatelstwa stanowiło dla niego problem. W wieku 21 lat wynajął w tym celu prawnika, który doradził mu, by na czas procedowania wniosku wyjechał z kraju. Nabilowi nie uśmiechał się powrót do Algierii, kupił zatem fałszywy paszport i wyjechał do Anglii.

Imigranci bez odpowiednich dokumentów nie mają w Londynie łatwo. Nabil zaczął pracować na czarno w pizzerii. Ponieważ ledwo wiązał koniec z końcem, posłuchał rady znajomego, którego poznał w meczecie. Znajomy ów namawiał go, by wyjechał do Afganistanu, gdzie koszty utrzymania są niskie, a papierami nikt się za bardzo nie przejmuje – tym sposobem Nabil mógłby w spokoju studiować Koran podczas gdy francuska biurokracja wciąż mieliłaby jego wniosek. Wiosną 2001 roku Nabil postanowił zatem wyjechać do Afganistanu w poszukiwaniu przygód.

Reklama

Gospodarz zajazdu w Kabulu, gdzie się zatrzymał, dał mu pistolet, by Nabil mógł się obronić na ulicy. Potem we wrześniu dwa samoloty pasażerskie wbiły się w wieże World Trade Center i wszystko się zmieniło.

Gdy amerykańskie bomby spadały na Afganistan, do Nabila zaczęły docierać informacje o tym, że miejscowi urządzają obławy na Arabów. Wraz ze współlokatorami uciekł w góry Tora Bora. Gdy podczas próby przekroczenia granicy został ranny na skutek amerykańskiego bombardowania, „pomocni” autochtoni zawieźli go do miejscowego szpitala.

Według raportu opublikowanego w 2006 roku przez Seton Hall School of Law, tylko 5 procent spośród 517 więźniów Gitmo zostało pojmanych przez siły amerykańskie, podczas gdy 86 procent z nich zostało przekazanych USA przez Pakistan, Sojusz Północny i niepowiązanych z nim zwykłych Afgańczyków. Za każdego zatrzymanego Amerykanie płacili kilka tysięcy dolarów. W zubożałym kraju słynącym z porwań dla okupu była to wprost niewyobrażalna fortuna. „Za pomoc w ujęciu talibów i morderców z Al-Kaidy przysługuje nagroda sięgająca kilku milionów dolarów, co zapewni twojej rodzinie, wiosce i plemieniu spokojny byt do końca twoich dni” – głosiła jedna z ulotek zrzucanych przez siły USA na Afganistan.

„Da się zauważyć niewygodne paralele między fiaskiem wysiłków mających na celu ustanowienie demokracji w Afganistanie i Iraku, a fiaskiem projektu Guantánamo. W obu przypadkach USA wierzyło, że każdy problem da się rozwiązać pieniędzmi. Wierzyło też, że mimo niemożności przewidzenia konsekwencji wyznaczania nagród za schwytanie domniemanych terrorystów oraz prowadzenia działań wojskowych na terenie obcego kraju, jak również nieznajomości rzeczywistych oczekiwań Afgańczyków, ma wszelkie prawo, by angażować się w te działania. Do tego dochodziło przeświadczenie, że nawet jeśli poniosło się porażkę, należy koniecznie udawać, że jest na odwrót. W związku z tym dalej twierdzi się, że operacje w Afganistanie i Iraku zakończyły się sukcesem, a każdy więzień Guantánamo jest terrorystą” komentuje Peter Van Buren, były pracownik Departamentu Stanu i autor książki We Meant Well: How I Helped Lose the Battle for the Hearts and Minds of the Iraqi People (Chcieliśmy dobrze: jak przyczyniłem się do porażki w walce o serca i umysły Irakijczyków).

Reklama

W USA obowiązuje zasada domniemania niewinności. W Gitmo jest na odwrót. Nabil został uznany za członka Al-Kaidy, choć jedynymi dowodami na to było posiadanie przez niego pistoletu oraz fakt, że w Londynie uczęszczał do meczetu znanego z ekstremistycznych kazań. Aby uczynić zeń terrorystę, osoba sporządzająca jego profil dodała od siebie historię o jego rzekomym pobycie na obozie szkoleniowym dla terrorystów oraz o górskiej kryjówce gdzie miał składować granaty. To, że ani jedno ani drugie nie zostało potwierdzone przez naocznych świadków nie miało znaczenia, ponieważ tajne trybunały w Guantánamo traktują pogłoski jako pełnoprawne dowody przeciwko osadzonym w tutejszym więzieniu.

Do tego należy dołożyć poszlaki, zeznania wydobyte torturami oraz „domniemanie dobrych intencji” po stronie amerykańskich urzędników. Zgodnie z tą logiką prawdy jako takiej nie da się dowieść ponad wszelką wątpliwość, której źródło spoczywa zakopane gdzieś w górach Tora Bora.

Afgańczycy sprzedali Nabila miejscowym siłom zbrojnym kiedy jeszcze leżał na szpitalnym łóżku, w ten sposób ranny i przerażony młodzieniec wylądował wraz z pięcioma innymi mężczyznami w więziennej celi w Kabulu. Podczas przesłuchań był batożony. W nocy budziły go krzyki torturowanych. Według oświadczenia złożonego przez jego ówczesnego prawnika Clive’a Clifforda Smitha, ktoś – tłumacz lub współwięzień – szepnął mu „wystarczy powiedzieć, że jesteś z Al-Kaidy, a przestaną cię bić”.

Reklama

W Bagram ubrani w ciepłe kurtki i popijający gorącą czekoladę Amerykanie trzymali Nabila nagiego w hangarze lotniczym, gdzie było tak zimno, że obawiał się, że umrze z wychłodzenia organizmu. Clifford Smith twierdzi, że gdy jego klient próbował wycofać zeznania wydobyte z niego torturami, żołnierze znów go pobili. Ostatecznie został przewieziony do Kandaharu, skąd trafił do Guantánamo.

W lutym 2002 roku Nabil został umieszczony w Camp X-Ray, który ze swoimi wieżami strażniczymi, oszalowanymi domkami przesłuchań i ogrodzeniem z drutu kolczastego wyglądał jak prawdziwy obóz koncentracyjny na Karaibach, jak surrealistycznie by to nie brzmiało. Przez cztery miesiące, które zajęła budowa stałego więzienia, Nabil trzymany był w metalowej klatce i wystawiony na palące promienie kubańskiego słońca. Do swojej dyspozycji miał dwa wiadra – jedno z wodą i drugie służące mu za toaletę. Wykonanie szkicu Camp X-Ray zajęło mi siedem godzin, w tym czasie niemal zemdlałam z gorąca i od komarów.

Camp X-Ray zamknięto ponad 10 lat temu. W jego ogrodzeniu wiją sobie gniazda ptaki, a klatki porasta winorośl. Stojąc na wietrze i patrząc na latające wokół motyle, łatwo pomyśleć o nim jako o świadectwie grzechów przeszłości. Obóz pozostaje jednak częścią rzeczywistości trzymanych w nim niegdyś więźniów. Choć opuścili go już dawno, wciąż nie są wolni.

W domkach przesłuchań, a później w stałych obiektach więziennych w Camp Delta, Amerykanie praktykowali przykuwanie więźniów za ręce do podłogi, zmuszanie ich do trwania w niewygodnych pozycjach, dry-boarding (wpychanie ofierze do gardła szmat, zakleiwszy jej wcześniej nos i usta) oraz upokarzanie więźniów na tle seksualnym. Według książki Inside the Wire napisanej przez byłego sierżanta, który służył w Gitmo, kobiety prowadzące przesłuchania molestowały ich i mazały substancją udającą krew miesięczną. Były więzień Guantánamo Ruhal Ahmed twierdzi, że został przykuty do podłogi tak, że mógł przyjąć jedynie pozycję kuczną, i że spędził tak szereg dni. W tym czasie musiał wypróżniać się na siebie, mając przed sobą warczące psy. Z notatki opisującej prawne uwarunkowania „agresywnych technik przesłuchań” sporządzonej przez Diane Beaver z wojskowego wymiaru sprawiedliwości (JAG) wynika, że waterboarding, wystawianie na ekstremalnie wysokie/niskie temperatury, bicie (określane jako „kontakt fizyczny nie powodujący trwałych obrażeń”) oraz utwierdzanie więźniów w przekonaniu, że ich rodziny są narażone na tortury lub śmierć, są wobec osadzonych w Guantánamo jak najbardziej dozwolone.

Reklama

Nabil nie lubi mówić o swoich doświadczeniach z Camp X-Ray.

W 2010 roku pułkownik Wilkerson, szef sztabu byłego Sekretarza Stanu Colina Powella, powiedział w wywiadzie dla Times of London, że „[były wiceprezydent Dick Cheney] zupełnie nie przejmował się tym, że znakomita większość więźniów Guantánamo jest niewinna”.

Spośród 779 mężczyzn przetrzymywanych w Gitmo na przestrzeni lat 604 zostało przekazanych innym krajom, co zależnie od ich pochodzenia mogło oznaczać albański obóz dla uchodźców, libijskie więzienie lub wygodne stanowisko naukowe w Niemczech. Większość z nich po opuszczeniu Guantánamo nie przejawiała żadnych ciągot terrorystycznych.

Wśród nich jest tzw. Trójka z Tipton, czyli trzech obywateli Wielkiej Brytanii pochodzących z Południowej Azji, którzy wyprawiając się na wesele do Pakistanu postanowili zahaczyć o Afganistan. Do Guantánamo trafił też Sami Allaithy, wykładowca na Uniwersytecie w Kabulu, którego strażnicy pobili tak ciężko, że obecnie jest sparaliżowany od pasa w dół. Z kolei urodzony w Niemczech syn tureckich robotników sezonowych Murat Kurna miał zaledwie 19 lat, gdy pakistańskie siły porządkowe wyciągnęły go z autobusu jadącego na lotnisko. Po pięciu latach oczyszczono go z zarzutów i w worku na głowie oraz kajdankach odstawiono do Niemiec prywatnym samolotem z obstawą złożoną z marines, co kosztowało amerykańskiego podatnika ponad milion dolarów.

W 2004 roku sąd rozpatrujący sprawę Rasul v. Bush orzekł, że więźniowie mieli prawo zaskarżyć decyzję o ich uwięzieniu, większość z nich jednak nie miała prawnika ani nawet możliwości uzyskania pomocy prawnej. W konfrontacji z trybunałem w Guantánamo  byli zatem zdani tylko na siebie, a ich sytuację dodatkowo utrudniała nieznajomość języka, w jakim toczyła się rozprawa, oraz fakt, że prawo, któremu podlegali, nieustannie zmieniano.

Reklama

Władze USA długo nie zgadzały się na ujawnienie tożsamości więźniów z obawy, że niektórzy prawnicy mogliby się wówczas bezinteresownie podjąć ich obrony. Ostatecznie w 2005 roku prawnik JAG Matthew Diaz ukrył listę więźniów w kartce walentynkowej, którą wysłał do Ośrodka Praw Konstytucyjnych. Dowiedziałam się od niego, że władze Guantánamo ignorowały jego raporty o złym traktowaniu więźniów. Zdecydował się ujawnić listę ich nazwisk w nadziei, że gdy uzyskają oni pomoc prawną strażnikom trudniej będzie się nad nimi znęcać.

Wobec więźniów stosowano nie tylko wzmocnione techniki przesłuchań. Ci, którzy sprawiali kłopoty, byli traktowani gazem pieprzowym, bici i krępowani. Pewnego razu Nabil wyrzucił z celi tackę z jedzeniem, oblewając przy tym strażnika mlekiem, co sklasyfikowano jako napaść. W 2002 roku jego rodzina dowiedziała się, że przebywa on w Gitmo, ale dopiero w 2005 roku współwięzień zgłosił go do Reprieve, czyli brytyjskiej organizacji dobroczynnej oferującej pomoc prawną więźniom na całym świecie.

Opiekująca się mną oficer z biura prasowego zdecydowanie zaprzeczała, by pensjonariusze Gitmo byli kiedykolwiek bici. Kiedy przytoczyłam przypadek Seana Bakera, który w 2003 roku doznał obrażeń mózgu i wylądował na 48 dni w szpitalu wojskowym po tym jak odgrywał rolę więźnia w ćwiczeniach ze strażnikami z Guantánamo, oznajmiła mi, że nigdy o nim nie słyszała. Utrzymywała też, że więźniowie celowo sami zsuwają się z noszy na ziemię, by następnie pokazać odniesione w ten sposób obrażenia swoim prawnikom jako dowód na to, że są bici.

Reklama

W nagrodę za posłuszeństwo strażnicy wydają więźniom „przedmioty dodatkowej wygody”. Według Terry’ego Holdbrooksa, byłego strażnika w Guantánamo i autora wspomnień zatytułowanych Traitor?, terminem tym określano nawet szczoteczki do zębów. Jednocześnie strażnicy skarżą się, że gdy przechodzą obok cel niektórzy więźniowie rzucają w nich odchodami. Niewykluczone, że po 11 latach odsiadki, której końca nie widać, osadzeni w Guantánamo są już zdolni tylko do tego.

W okolicach 2009 roku Gitmo zaczęło przypominać typowe amerykańskie więzienie z przestrzenią wspólną, boiskiem do piłki nożnej i biblioteką. Propagowane przez Busha hasło „Obrona wolności najwyższym obowiązkiem” Obama zastąpił własnym: „Bezpieczeństwo, poszanowanie prawa, transparentność, humanitaryzm”. Neil Gaiman powiadomił mnie na Twitterze, że jeden z więźniów Guantánamo jest fanem jego książek. Aby zająć czymś więźniów do czasu aż wojna z terroryzmem dobiegnie końca, władze Gitmo zaczęły organizować zajęcia plastyczne, a rysunki pensjonariuszy zawisły w specjalnej sali, do której dostęp mają jedynie przedstawiciele prasy. Według kapitana Duranda więźniowie mogą też raz na trzy miesiące zadzwonić do rodziny, ale o wizytach wciąż nie ma mowy.

Wielu dziennikarzy podziela punkt widzenia władz Guantánamo, które uważają, że więźniowie powinni być im wdzięczni za te wszystkie ułatwienia. Z łatwością wyobraziłam sobie zadowolonego z siebie pismaka powtarzającego za strażnikami: „Więźniowie są wręcz rozpieszczeni. Do jedzenia dostają cytrynowego kurczaka”.

Reklama

Pewnie, po co komu przyszłość jak można zjeść cytrynowego kurczaka.

Każdego ranka Departament Obrony wysyła do redakcji prasowych maila, w którym podaje aktualną liczbę więźniów prowadzących głodówkę. Podczas mojego pobytu w Gitmo prowadziło ją 106 spośród 166 osadzonych. Czterdzieści pięć z nich straciło na wadze wystarczająco dużo, by można było zastosować wobec nich „odżywianie dożołądkowe”, jak to tu nazywają. Innymi słowy, więźniowie ci znaleźli się na progu śmierci głodowej. Jednym z nich był Nabil Hadjarab.

Strajk głodowy w Guantánamo rozpoczął się w lutym w reakcji na rzekome zbezczeszczenie przez strażników Koranu, choć w rzeczywistości był to tylko pretekst. Jak mówi Bob Gensburg, prawnik reprezentujący osadzonego Abdula Zaira, „strajk głodowy stanowił kulminację 12 lat złego traktowania więźniów przez strażników, którego końca nie widać. Więźniowie są przeświadczeni, że pozostaną w Guantánamo na zawsze – bezbronni, upokarzani i odarci z człowieczeństwa.” W swojej relacji opublikowanej przez Miami Herald Carol Rosenberg, która od 12 lat pisze o Gitmo, twierdzi, że gdy więźniowie zasłonili kamery w sali wspólnej, strażnicy spacyfikowali ich przy użyciu gumowych kul i pozamykali w pojedynczych celach. Tak oto „złota era” Gitmo dobiegła końca.

Nabil uwielbia piłkę nożną, jego ulubionym zawodnikiem jest Lionel Messi. Swego czasu uczył się też klasycznej kaligrafii arabskiej. Uczęszczał również na siłownię i nauczył się płynnie mówić po angielsku licząc na to, że w przyszłości znajdzie pracę jako tłumacz. Starał się skupiać na tym, co czeka go po wyjściu na wolność, jednak z każdym kolejnym rokiem spędzonym w Guantánamo mimo stwierdzenia braku przeszkód ku jego zwolnieniu, nabierał coraz silniejszego przeświadczenia, że już nigdy nie będzie wolny.

Reklama

18 marca tego roku wojsko ogłosiło, że wobec więźniów prowadzących głodówkę zaczęto stosować przymusowe karmienie. Dwa razy dziennie strażnicy przywiązują Nabila do krzesła i odciągają mu głowę do tyłu. Następnie lekarze wpychają mu przez nos i gardło rurkę do żołądka, którą wpompowują do środka odżywkę Ensure. W trakcie całej procedury Nabil ma na sobie specjalną maskę (według rzecznika Gitmo kapitana Roberta Duranda więźniowie, wobec których stosowane jest karmienie przymusowe, „stosują taktykę plucia”), pozostaje przywiązany do krzesła dopóki nie strawi całej porcji odżywki.

„Nie pozwolimy by więźniowie robili sobie krzywdę biorąc nadmierne dawki leków, kalecząc się bronią własnej roboty czy głodując” deklaruje ppłk Breasseale. Dodaje też, że niektórych więźniów wcale nie trzeba przywiązywać do krzeseł podczas karmienia przymusowego, ponieważ sami dobrowolnie poddają się procedurze. Mają nawet kilka różnych smaków Ensure do wyboru. Choć przymusowe karmienie jest stosowane w niektórych amerykańskich więzieniach, Amerykańskie Towarzystwo Medyczne potępia tę praktykę. Nie dość, że jest ona niezwykle bolesna, to może spowodować zapalenie płuc jeśli płyn przedostanie się do płuc ofiary.

Więzień Samir Naji al Hasan Moqbel, który był karmiony przymusowo, opisał towarzyszące temu wrażenia we wstępniaku w New York Timesie: „Gdy wpychali mi ją [rurę] do środka, miałem odruch wymiotny. Czułem okropny ból w piersiach, gardle i żołądku. Nigdy wcześniej nie doświadczyłem takiego cierpienia.” Gdy poruszyłam tę kwestię w rozmowie z ppłk Breassealem, odparł: „Są więźniami. Zostali pozbawieni wolności. Choć może im się to nie podobać, pozbawienie wolności samo w sobie nie jest torturą.”

Reklama

Kapitan Durand uważa, że więźniom prowadzącym głodówkę chodziło przede wszystkim o zwrócenie na siebie uwagi. „Oglądają swoich prawników w telewizji i czują zainteresowanie mediów, co z kolei zachęca innych więźniów do pójścia w ich ślady. Co ciekawe, jako pierwsi [o strajku] poinformowali talibowie” stwierdził w rozmowie ze mną.

Choć oficerowie z biura prasowego przez cały czas przekonywali nas, że z udziałem w strajku głodowym nie wiążą się żadne reperkusje, kapitan Durand przyznał, że więźniowie prowadzący głodówkę pozbawieni są możliwości kontaktowania się z innymi więźniami i ze światem zewnętrznym. Tak więc Nabil siedzi sam w swojej celi, skąd zabrano jego rysunki i listy od rodziny, mając za towarzystwo jedynie Koran. Za każdym razem kiedy zgłasza chęć skontaktowania się z prawnikiem, strażnicy sprawdzają, czy nie ukrył sobie niczego w genitaliach, i to zarówno przed jak i po wykonaniu przez niego telefonu.

„Karcer to zwrot bardzo naładowany emocjonalnie. Należy podkreślić, że nie jest on tożsamy z umieszczeniem w celi jednoosobowej. W tym drugim wypadku więźniowie mogą się ze sobą porozumiewać przez otwory w drzwiach” wyjaśnił mi kapitan Durand.

Oto, co Cori usłyszała od Nabila podczas ich ostatniej rozmowy telefonicznej: „Rozpaczliwie pragnę wolności. Nasze życie jest krótkie, a wolność jest najważniejsza. Wszelkie przywileje i jedzenie mają drugorzędne znaczenie albo są w ogóle bez znaczenia. Karmienie przymusowe odbiera nam jakiekolwiek prawo do stanowienia o własnym losie. Tu, gdzie jestem, jedyną rzeczą, o której wciąż mogę decydować, jest to, co zrobię ze swoim życiem. Czy mogą mnie pozbawić również i tego?”

Reklama

Bezpośrednio po zamachach z 11 września rodziny poszukujące informacji o swoich bliskich okleiły cały Nowy Jork ulotkami. Ulotki te wisiały tak przez lata, aż słońce i pleśń sprawiły, że przestały być czytelne, stając się jednocześnie jakby zarastającą blizną na ciele miasta. Twarze osób ze zdjęć widocznych na ulotkach skryły na zawsze ruiny World Trade Center, osoby te już nigdy nie zobaczą Nowego Jorku.

Moje przybycie do Guantánamo zbiegło się w czasie z przesłuchaniami przedprocesowymi „mózgu zamachów z 11 września”, czyli Khalida Sheikha Mohammeda, zwanego w skrócie KSM, oraz jego rzekomych współpracowników. Departament Obrony umożliwił krewnym osób zabitych w zamachach bierne uczestnictwo w przesłuchaniach, doszło również do ich spotkania z przedstawicielami prasy.

Abraham Lasar pracował na 27. piętrze północnej wieży. Zginął obok sparaliżowanego kolegi, którego nie chciał opuścić. „Był moim małym braciszkiem” mówiła na spotkaniu z nami jego 81-letnia siostra Rita Lasar z twarzą ściętą bólem. „Postąpił właściwie. My też musimy postąpić właściwie i sprawiedliwie osądzić tych ludzi. Mimo tego kim są, zasługują na jak najsprawiedliwszy proces” dodała.

„Moja matka zmarła na raka. Nie widzę w związku z tym wszędzie naklejek na zderzaki z napisem NIGDY NIE ZAPOMNIMY. Czasem chciałoby się po prostu, kurwa, zapomnieć, ale nie ma jak” powiedział Glenn Morgan, którego ojciec zginął wraz z przybyłymi na miejsce strażakami kiedy zawaliła się druga wieża. Zidentyfikował ciało ojca poprzez numer seryjny tytanowej wstawki w jego biodrze. „Odczuwam chęć zemsty. Konstytucja ma chronić przed takimi jak ja, przed mścicielami” wyznał Glenn. Podobnie jak Rita, wolałby, by KSM sądzono w Nowym Jorku.

Reklama

Po kwadransie przerwy przedstawicielom prasy zezwolono na zadanie kilku pytań głównemu prokuratorowi w randze generała Markowi Martinsowi. Jak na doświadczonego prawnika przystało, Martins wypowiadał się gładko i całkowicie bezbarwnie. Jednocześnie jednak powiedział coś, co wstrząsnęło mną do tego stopnia, że poprosiłam go by powtórzył: otóż oznajmił nam, że zaledwie 20 spośród obecnych więźniów Guantánamo da się postawić zarzuty. Gdy spojrzałam na nieporuszonych tym faktem kolegów i koleżanki po fachu, poczułam się naiwna. Czy oznaczało to, że pozostałych 146 więźniów nigdy nie zostanie o nic oskarżona? Dokładnie tak, wyjaśnił generał.

Po konferencji prasowej ppłk Breasseale wziął mnie na stronę. Jak tłumaczył, USA ma prawo ich przetrzymywać do końca konfliktu, tak samo jak przetrzymywał nazistowskich żołnierzy aż do końca drugiej wojny światowej. Skoro jednak naszym przeciwnikiem nie jest żaden kraj który mógłby się poddać, w jaki sposób będzie można stwierdzić, że odniosło się zwycięstwo w wojnie z terroryzmem? Na to pytanie nikt w Gitmo nie zna odpowiedzi.

W 2002 roku KSM przechwalał się w telewizji Al Jazeera, że to on stał za zamachami z 11 września. Za pomocą techniki porównywania żył ustalono też, że to on ściął głowę dziennikarzowi Danielowi Pearlowi. W przypadku KSM, inaczej niż w przypadku większości więźniów Gitmo, materiał dowodowy jest tak mocny, że zeznania wydobyte z niego torturami mają znikome znaczenie. Mimo to jest on trzymany w tym samym więzieniu co Nabil i 145 innych więźniów, którzy nigdy nie zostaną o nic oskarżeni. Osoby uczestniczące w przesłuchaniach KSM mogą wnieść ze sobą na salę jedynie zeszyt, ewentualnie (jak w moim przypadku) przybory do rysowania. Samemu przesłuchaniu przyglądałam się przez potrójną kuloodporną szybę. Dźwięk dobiegał do nas przez głośnik z 40-sekundowym opóźnieniem, tak by nasi opiekunowie mieli możliwość ocenzurować każdą wypowiedź. Dodatkowo oficerowie ds. bezpieczeństwa musieli wyrazić zgodę na wyniesienie sporządzonych przez nas rysunków z sali rozpraw, moje notatki opatrzyli karteczkami z właściwą pisownią nazwisk, które zapisałam z błędami.

Reklama

W przerwie postanowiłam przyjrzeć się KSM przez lornetkę. Używając soku zabarwił sobie brodę na pomarańczowo. To ty rozwaliłeś moje miasto myślałam sobie patrząc na niego. KSM spojrzał na mnie i potarł nos.

Wnoszenie do sali rozpraw dokumentów zszytych zszywaczem jest zabronione, ponieważ istnieje niebezpieczeństwo, że zszywki mogą zostać użyte jako broń. Z tej samej przyczyny poprzednim razem zabroniono wnoszenia do sali dla widowni zeszytów z grzbietami drutowymi.

Drugiego dnia przesłuchań ochrona skonfiskowała mi i oficjalnemu rysownikowi sądowemu Gitmo Janet Hamlin nasze lornetki. Janet zajmuje się sporządzaniem rysunkowej dokumentacji w Guantánamo od siedmiu lat, jej rysunki są jedynym wizualnym zapisem wydarzeń z sali sądowej. „Przecież korzystam z niej od trzech lat” argumentowała Janet wskazując na lornetkę, ale strażnik i tak skonfiskował ją tłumacząc, że stanowi „niedozwolone wzmocnienie zmysłu wzroku”.

Przesłuchania przedprocesowe dotyczyły głównie pogwałcenia praw dotyczących relacji obrona-oskarżony. W późniejszej rozmowie ze mną przedstawiciele obrony opisywali swoją pracę odwołując się do patriotyzmu i mówiąc o „wspieraniu Konstytucji z obu stron”. Nie można zarzucić im braku zaangażowania ani zacięcia, problem jednak polega na tym, że w Guantánamo traktowani są automatycznie jak wrogowie. Według ich zeznań personel Gitmo przechwytywał korespondencję między nimi a ich klientami, instalował podsłuchy w czujnikach dymu w pomieszczeniach gdzie się spotykali oraz zakazywał im korzystania z notatek podczas spotkań z klientami.

Reklama

Język używany w Gitmo nieustannie mutuje. Na rozprawach królują bezbarwne sformułowania jakby wyjęte żywcem z korporacyjnego żargonu w rodzaju grupa uprzywilejowana czy inspekcja bazowa, oznaczające odpowiednio cenzurę rządową i przeszukania cel. Słowo kontrabanda nie odnosi się do broni czy kokainy, tylko do wiedzy. Jak powiedział mi prawnik James Connell reprezentujący oskarżonego o współudział w zamachach z 11 września Ammara al Baluchiego, „restrykcje dotyczące ‘kontrabandy informacyjnej’ zabraniają obrońcom poruszać ważne tematy w rozmowie z klientami, do tematów tych należą osoby, którzy torturowali ich klientów oraz cała idea dżihadu.”

Opinie i doświadczenia oskarżonych są utajnione, dotyczy to zwłaszcza wspomnień z ich pojmania. „Rząd ma prawo utajniać jedynie te informacje, których jest właścicielem lub które kontroluje. Utajnianie ‘obserwacji i doświadczeń’ oskarżonych jest zjawiskiem nowym i ze wszech miar przerażającym: w ten sposób rząd rości sobie prawo do kontrolowania umysłów torturowanych przez niego osób” komentuje Connell.

Podczas konferencji prasowej jeden z reporterów zapytał Glenna Morgana, w jakim celu przyjechał na przesłuchania. Ten odparł: „[Żeby KSM pomyślał sobie] O kurwa, nie do wiary, mam sprawiedliwy proces. Co za pojebany kraj.”

Niestety jednak rozprawy w Guantánamo nie spełniają amerykańskich standardów w tym względzie. Granica między winą i niewinnością ulega zatarciu, młody człowiek szukający przygód w rodzaju Nabila Hadjaraba jest tu równy mózgowi zamachów z 11 września.

Reklama

Od ppłk Breasseale’a dowiedziałam się, że władze Guantánamo postanowiły zatrudnić specjalistów od opieki nad osobami starszymi ze względu na starzenie się więźniów. Mimo obietnic złożonych przez Obamę nie ma wątpliwości, że żaden ze 166 pensjonariuszy więzienia nie wyjdzie w najbliższej przyszłości na wolność.

Nazywając ich „najgorszymi z najgorszych”, Bush napiętnował ich na całe życie. Kongres zakazał finansowania ich transportu na terytorium USA. Wysłanie ich z powrotem do ojczyzny również stanowi problem. Niektóre kraje torturują osoby z przeszłością w Guantánamo, podczas gdy inne nie nadzorują ich w sposób spełniający amerykańskie standardy. Z kolei kraje trzecie (nie będące krajem pochodzenia takiej osoby) nie kwapią się do sprzątania bałaganu, za który ich zdaniem odpowiada USA.

Oto jak decyzję Kongresu komentuje Hina Shamsi, szefowa Projektu Bezpieczeństwa Narodowego prowadzonego przez Amerykańskie Stowarzyszenie Wolności Obywatelskich (ACLU): „Rozumiem, że w ten sposób chcieliśmy dać do zrozumienia naszym sojusznikom, że nie będziemy trzymać więźniów na naszym terytorium, ale jednocześnie należało utrudnić USA osadzanie tych więźniów w krajach trzecich. Tak oto odpowiedzialną politykę zastąpiło nieodpowiedzialne sianie paniki ze szkodą nie tylko dla więźniów, ale i dla naszego bezpieczeństwa.”

W wielu przypadkach jedynym dowodem na rzekomą przynależność więźniów do struktur terrorystycznych jest to, że zostali „pojmani na polu bitwy”. Jak jednak zdefiniować pole bitwy w wojnie z terroryzmem? W wojnie, która nie ma końca, linia frontu przebiega przez cały świat, a muzułmanie uznawani są za przeszkodę dla jego dalszego istnienia.

Przy piwie oficer z biura prasowego może nazwać Gitmo „kupą gówna”, którą cywilny rząd zostawił wojsku do posprzątania. Jednak mimo poczucia głębokiej niesprawiedliwości wojsko nie protestuje przeciwko tej sytuacji. Co więcej, wszystko co tylko się da jest natychmiast utajniane, dzięki czemu społeczeństwo nigdy w pełni nie dowie się na czym polega misja Guantánamo.

Do końca wojny z terroryzmem USA będzie rocznie wydawać 150 milionów dolarów na trzymanie pod kluczem 166 mężczyzn. Podobnie jednak jak wojna z narkotykami, wojna ta nigdy się nie skończy. A gdy zdesperowani więźniowie będą próbowali zagłodzić się na śmierć, uniemożliwimy im to pompując im pokarm bezpośrednio do żołądka.

Oddajmy jeszcze raz głos kapitanowi Durandowi: „Nasze dowództwo stworzyło system, w którym nie musimy się martwić o konsekwencje naszych działań. Wystarczy, że przestrzegamy zasad bezpieczeństwa i że wszystko odbywa się zgodnie z prawem.”

Ostatniego wieczora w Guantánamo oglądałam w O’Kelly’s mecz Miami Heat. W przerwie młoda dziewczyna ubrana na biało odśpiewała hymn. Jej głos był czysty i żarliwy: „Powiedz, czy jeszcze gwiaździsty sztandar powiewa / ponad krajem wolnych, ojczyzną dzielnych ludzi”.

Kiedy skończyła, cały bar bił gromkie brawa.

Przed odlotem opiekująca się mną oficer z biura prasowego zawiozła mnie na wzgórze Windmill Hill, skąd roztacza się widok na wyspę. Nie pozwolono mi robić rysunków, ale i tak wszystko dobrze zapamiętałam.

Nad błyszczącymi w słońcu wodami zatoki wznosi się Camp Iguana, gdzie swego czasu umieszczano młodocianych więźniów, a obecnie trzyma się tych, którzy nie sprawiają problemów. Poniżej opalają się rodziny wojskowych. Kolory wzgórz są tak żywe jak na obrazach Watteau. Gdzieś w oddali majaczą zabudowania Camp Delta, gdzie w bezterminowym areszcie przebywa Nabil.

Podczas jego ostatniego spotkania z Cori Crider ubranie dosłownie na nim wisiało. Tracił wzrok i był zbyt słaby, by unieść rękę.

W czerwcu Nabil powiedział jej przez telefon: „Jestem rozczarowany tym, że rząd pozwala nam głodzić się przez cztery miesiące, nie wykonując w tym czasie żadnego gestu w naszą stronę i nie próbując porozumieć się z nami co do tego jak moglibyśmy wrócić do normalnego życia na wolności. Nie wiem, czy będzie nam jeszcze dane rozmawiać przez telefon. Zrozum proszę, że nie ma to nic wspólnego z tobą – naprawdę bardzo doceniam twoje starania. Po prostu jestem już bardzo, bardzo zmęczony i nie wiem ile jeszcze wytrzymam.”

Crider zapytała Nabila, kiedy planuje zakończyć głodówkę.

„Będę skłonny to rozważyć dopiero kiedy zaczną stąd wypuszczać ludzi. Nie wcześniej” odpowiedział.

W Guantánamo legwany są pod ochroną. Za ich zabicie grozi kara wysokości 10 tysięcy dolarów. Zauważywszy je na drodze, wozy wojskowe gwałtownie hamują by nie zrobić im krzywdy.

Kilka dni przed odlotem siedziałam w Camp X-Ray z oficerem Forbesem z biura prasowego. Nagle z głośnika popłynął hymn. Oficer Forbes zerwał się z krzesła, odwrócił twarzą w kierunku flagi i zasalutował. Kilka godzin później osadzeni w jednoosobowych celach więźniowie prowadzący głodówkę usłyszeli wezwanie do modlitwy. Jak jeden mąż zwrócili się twarzami w kierunku Mekki i złożyli pokłon.

Na tym przypominającym kształtem podkowę skrawku Kuby zarówno strażnicy jak i ich podopieczni są więźniami. W Gitmo tylko zwierzęta są wolne.

PITCHFORK A SPRAWA POLSKA PRZEWODNIK VICE PO SYRII FOTOGRAF I HERONISTKA