Czy to normalne, kiedy dorośli śpią z przytulankami?

FYI.

This story is over 5 years old.

dorosłość

Czy to normalne, kiedy dorośli śpią z przytulankami?

Prawie wszyscy w dzieciństwie mieliśmy ukochanego pluszowego misia, bez którego nie potrafiliśmy zasnąć. Okazuje się, że nie wszyscy z tego wyrastamy. Co to o nas mówi?

Artykuł pierwotnie ukazał się na VICE US

Kiedy miałam 18 lat, mój chłopak podarował mi wypchanego, 40-centymetrowego tygrysa bengalskiego z mięciutką poduchą zamiast brzucha. Właśnie dlatego nazwałam go „Brzusiem”. Kiedy pojechałam na studia, Brzusio miał mi przypominać o partnerze, który został w naszej rodzinnej miejscowości. Jednak kiedy zerwaliśmy ze sobą, siedem miesięcy po mojej przeprowadzce, Brzusio stał się dla mnie czymś w rodzaju moralnej podpory.

Reklama

Od tamtego czasu towarzyszy mi przy wszystkich ważnych wydarzeniach: był ze mną, kiedy szukałam pracy, znajdowałam kolejnych partnerów i przeżywałam bolesne zerwania. W przeciwieństwie do mężczyzn, z którymi spotykałam się jako dwudziestolatka, Brzusio nie chrapał, nie narzekał i nie wyłączał się, kiedy coś mówiłam. Dopóki mogłam się do niego przytulić w nocy, świat był do zniesienia.

Teraz mam już ponad 30 lat, jestem mężatką i cały czas śpię z Brzusiem. Przytulam się do niego od tak dawna, że stał się nieodłącznym elementem mojej rutyny i bardzo niechętnie bym się z nim rozstała.

Nie jest to coś, o czym mówię często lub otwarcie. Jednak ostatnio byłam na parapetówce przyjaciółki i kiedy ta oprowadzała mnie po swoim nowym mieszkaniu, zauważyłam na jej łóżku przytulankę. „Nadal z tym śpisz?” – zapytałam. „O mój Boże, oczywiście” – odparła. „Każdej nocy; to mój najcenniejszy skarb”.

Ilustracja: Lia Kantrowitz

„Najcenniejszy skarb” może wydawać się nieco przesadzonym określeniem, jednak więzi emocjonalne, jakie ludzie nawiązują ze swoimi przytulankami, są jak najbardziej prawdziwe. Co więcej, często mają one pozytywny wpływ na człowieka: badanie przeprowadzone przez uczonych z Wolnego Uniwersytetu w Amsterdamie wykazało, że dotyk – nawet pluszowego misia czy innej przytulanki – przynosi korzyści zdrowotne a nawet pomaga załagodzić egzystencjalny niepokój. „Każdy, kto ma ukochanego misia, wierzy, że posiada on prawdziwe moce uzdrawiające. Teraz po raz pierwszy potwierdziła to nauka” – napisał o tym badaniu dziennik „Daily Mail”.

Reklama

Dla niemowląt i małych dzieci pluszaki pełnią funkcję tzw. obiektów przejściowych, które pomagają im złagodzić stres związany z rozłąką, jednocześnie „uspokajając je i pocieszając” – napisano w artykule „Więcej niż tylko pluszowy miś” opublikowanym w „Psychology Today”.

Oczywiście nie jestem dzieckiem, podobnie jak moja przyjaciółka, która urządzała parapetówkę. Zastanawiałam się jednak, jak często ludzie, których twarze zdobią już kurze łapki, w dalszym ciągu śpią z pluszakami. Powinnam się tym martwić czy raczej uznać to za coś normalnego?

Według licencjonowanego terapeuty Roberta Ryana nie mam powodu do obaw. Według niego istnieją tysiące przyczyn, dlaczego niektórzy dorośli wciąż śpią z przytulankami. „To oznaka jakieś potrzeby” – wyjaśnił. „Jeżeli czujesz się samotny i śpisz z pluszakiem, masz poczucie, że ktoś dzieli z tobą łóżko. Czasem jednak po prostu przyjemnie jest się do czegoś przytulić i nie należy doszukiwać się w tym niczego głębszego”.


Tylko ważne tematy. Polub fanpage VICE Polska i bądź z nami na bieżąco


Według Ryana w spaniu z miśkiem nie ma nic złego, o ile nie wpływa to negatywnie na czyjąś pracę, życie czy związki. „Czy powstrzymuje cię to od przyprowadzenia kogoś do domu, bo nie chcesz, żeby się o tym dowiedział?” – zapytał. „Jeśli tak, zakłóca to twoje funkcjonowanie i najwyższy czas oddać pluszaka”.

Sophie Saint Thomas, 29-letnia dziennikarka VICE, każdej nocy śpi z dwoma pluszowymi fokami, Wielką Foką i Małą Foką. Na szczęście ma bardzo wyrozumiałego partnera, któremu nie przeszkadzają jej wypchani przyjaciele. Rozumie on również, że kwestia ta nie podlega negocjacjom. „Mieszkamy razem, więc nie miał innego wyboru, niż nauczyć się z nimi spać” – wyjaśniła.

Reklama

Z krytyką spotkała się tylko jeden raz – ze strony chłopaka, z którym umawiała się w liceum. Był przy niej, kiedy kupiła Wielką Fokę. „Był koszmarnie zażenowany, kiedy szedł obok mnie na ulicy, a ja dumnie niosłam moją nową przytulankę. Ale on po prostu nie rozumiał Nowego Jorku i nie wiedział, że była to naprawdę jedna z mniej dziwnych rzeczy, które można zobaczyć na ulicach tego miasta”.

Justin Berry, 36-letni skateboarder z Filadelfii, który pracuje w dziale zakupów sieci Urban Outfitters, każdej nocy śpi ze 90-centymetrowym pluszowym rekinem. Swojego wypchanego towarzysza posiada od ponad pięciu lat. Kiedy był dzieckiem, miał dwa pluszaki: miśka o imieniu Duży Ted i kolorowe stworzonko nazywające się Rebus. Jednak rekin nie stanowi dla niego zamiennika tamtych dwóch, dawno już zagubionych przyjaciół i traktuje go raczej jako poduszkę.

Błyskawicznie odpiera zarzuty, jakoby dorosły mężczyzna nie powinien mieć przytulanek. Dla niego to „po prostu rzecz, z którą się bardzo przyjemnie śpi”.


OBEJRZYJ: Futrzaki i fursony


Niedawne badanie przeprowadzone przez firmę Best Mattress Brand pokazuje, że Berry nie jest osamotniony w tym przekonaniu. Marka przepytała dwa tysiące dorosłych Amerykanów i odkryła, że 37,5 procent z nich w dzieciństwie spało z przytulankami. Spośród nich 7 procent powiedziało, że wciąż to robi. Jako główne przyczyny podawali przede wszystkim przyzwyczajenie oraz lepszy komfort snu. Okazało się również, że milenialsi dwukrotnie częściej śpią z przytulankami niż ludzie z pokolenia ich rodziców. Jednak przedstawiciele wszystkich generacji zgodnie stwierdzili, że spanie z lalkami to już gruba przesada. (Lalki, podobnie jak klauni, są straszne).

Reklama

Jenna Walker (która poprosiła o zmianę danych osobowych, bo nie chce, by ten artykuł był pierwszym wynikiem po wyguglowaniu jej nazwiska), to 35-letnia projektantka mody. Swojego misia – o imieniu Miś – ma od 30 lat. „Kupił mi go mój tata, kiedy poszliśmy razem do centrum handlowego. Kiedy wróciłam z nim do domu, mama powiedziała, że będzie się kurzył na półce i nie potrzebuję już kolejnego pluszaka. Wydaje mi się, że pokochałam go wtedy jeszcze bardziej – na złość mojej mamie”. Utrzymuje, że umarłaby, gdyby zgubiła Misia i ma w nosie, co sądzą o tym inni. Szczerze mówiąc, podziwiam jej podejście.

W końcu zapytałam Ryana wprost, czy mam się martwić tym, że nadal śpię z pluszakiem. Może stanowi to dowód niedojrzałości umysłowej albo jakichś utajonych problemów psychicznych?

Ryan na chwilę się zamyślił, po czym odpowiedział: „Jeśli nie wpływa to negatywnie na jakikolwiek aspekt twojego życia, kochaj te pluszaki tak, jakby były żywe”.

Myślę, że to świetna rada. Chyba wezmę ją sobie do serca.


Więcej na VICE:

Co będzie, gdy millenialsi dorosną?