FYI.

This story is over 5 years old.

Varials

Na śmierć i życie (bogów moich bogów)

Nie fantazjuje o starszych panach z brodami, myślę raczej o SIŁACH. Mam nadzieję, że moi bogowie, mają swoich bogów, a Ci następnych. Każdemu bóg się może przydać, nawet bogowi

Nie mam problemu ze śmiercią. Chciałbym żyć jak najdłużej, ale przede wszystkim mam nadzieję umrzeć po moich rodzicach. Wiem, że bardzo by im się nie podobało, gdybym odszedł pierwszy. Nigdzie się na razie nie wybieram. Choć nie boję się, gdyż wydaje mi się, że na następnych planszach też będzie ciekawie. Ba, wierzę, że jak tu dobrze rozegramy karty, wykorzystamy talenty i zrobimy coś dobrego, nie niszcząc a budując; generując więcej dobra niż cierpienia, dbając o siebie i planetę - to w następnym odcinku będą wspaniałe perspektywy rozwoju, ciekawe prace i dobra zabawa. Tak to sobie wyobrażam. W to lubię wierzyć. Tak, wierzę w boga, a właściwie w bogów. Nie fantazjuje o starszych panach z brodami (choć Mitologia jest ekstra i nie miałbym nic przeciwko składaniu hołdów Dionizosowi), myślę raczej o SIŁACH. Mam nadzieję, a nawet życzę moim bogom, by mieli swoich bogów, a Ci następnych. Każdemu bóg się może przydać, nawet bogu, a ja strasznie lubię koncept nieskończoności i bawię się często z tą szaloną dziewczyną. Toteż rozmowy o śmierci nie są mi obce.

Reklama

Nie rozumiem religii, która potrzebuje ofiary z ludzi; celebruje ojca zabijającego na krzyżu własnego syna. Nie kumam. Mam problem z symbolem męczeńskiej śmierci w przestrzeni publicznej. Żal mi Jezusa multiplikowanego w swym historycznie najgorszym położeniu. Ludzie, wierni Bogu jedynemu w trójcy świętej (tego monopoliteizmu nigdy nie skumam), walczą, by krzyżować go gdzie się da. Macie alternatywne logo - rybę, czemu nie ona? No tak, ni jak to się ma do Waszego antropocentryzmu. Za daleko od człowieka. Wolicie żyć w świecie, w którym w każdym pomieszczeniu, z każdej ulicy widać znak ludzkiego wszechcierpienia. Czy jeszcze jesteście świadomi symboliki ulubionego sakro-gadżetu?

Jan van Eyck

Żyjemy w społeczeństwie bez początku i bez końca. Kobiety od dawna rodzą w szpitalach, mamy najczęściej powody wozić bliskich do szpitali, by tam umierali. Śmierć jest tematem tabu. Nie rozmawiamy o niej. Bardzo źle się kojarzy. Wiara chrześcijańska nie dodaje nam - o dziwo! - w tej kwestii otuchy. Zamiast gaworzyć o niebie, księża wolą klepać "któryś za nas cierpiał rany". Za nas? Chcecie by ktoś cierpiał za Was rany? Księża na pogrzebach nie wykorzystują potencjału metafizycznej rozkminy. Wolą puścić "Anielski orszak" i złożyć kondolencje rodzinie. Nikt nie fantazjuje na temat nieba i jego uroków. Przecież ktoś właśnie idzie do Pana Boga. No tak, ale po drodze jeszcze Sąd Ostateczny, ewentualny areszt w czyśćcu lub ognie piekielne. Ta ostatnia figura jest ciekawa. Nie jestem Panem Bogiem, ale z mojego punktu widzenia, wielu duchownych powinno bać się piekła i bycia zgrillowanym przez samego Belzebuba, a oni co? Niewiarygodnie nie lękają się. Jeżdżą po pijaku, gwałcą dzieci i kradną publiczne pieniądze. Ktoś kto wierzy w spotkanie ze św. Piotrem nie może mieć tyle beztroski. Czy oni coś wiedzą, do czego my nie mamy dostępu?

Reklama

Właśnie, w co oni wierzą? Jak głębokie jest ich spirytualne wejście temat? Czy są tacy zawodnicy we fioletowych sukienkach, którzy poprzez medytacje i odosobnienie mają kontakt z kosmiczną energią? Czy zajmują się wysyłaniem dobra tam gdzie jest najbardziej potrzebne? Czy oczyszczają złogi zła na Ziemi, na przykład w Auschwitz? Czy przepraszają za ułomności swoich braci? Czy dokonują ogólnochrześcijańskiej spowiedzi i żalu za grzechy? Przecież nawet nie potrafią przyznać się do rzeczy. Ani do rzeczy ani elegancko. Jezus na krzyżu, może jest po prostu wygodny. Przybity gwoźdźmi, nie ruszy się, by puknąć ich czasem w łeb. [Swoją drogą ilość nagich chłopców w chrześcijańskiej ornamentacji zawsze budziła moje wątpliwości. Fiutek tu, fiutek tam. "Uklęknij, otwórz usta. Ciało boże." Boże!]

Pharrell to jest

Alleluja.

Alleluja

Pharrell

Dwa razy w życiu słyszałem w polskim kościele katolickim "Alleluja" śpiewane z uśmiechem. Nawet "radujmy się" przepełnione jest smutkiem i średniowiecznym lękiem. Nie ma się z czego cieszyć. Jezus umrze znów za rok, żeby Wam przypomnieć o ofierze. Wy zabijecie prosiaka, zjecie białą kiełbę i napijecie się wódki. "Popatrz ile Krystyna nakupowała w supermarkecie w tym roku. Trzeba będzie to wszystko zjeść." Na spacer nie da rady, nikt nie może wstać od stołu. Wszyscy pochowani po mieszkaniach, konsumują. Ze stołu, z telewizora, w kościele. Rejestrują z pustką w oczach polityczne kazania (ciekawe słowo) politologa-samouka i jeszcze za to płacą. Niewiele im to da, nie przeżyją katharsis. Pusto. Pusto. Pusto.

Reklama

Większość z nas właśnie pojechała, albo zaraz pojedzie do takich domów. Spróbujmy trochę pokrzyżować szyki rutynie. Poszukajmy wspólnoty, doświadczenia, miłości. Zabierzmy bliskich na piknik do lasu, organizujmy wspólne tańce i śpiewy (w poprzednie święta robiłem z mamą karaoke do piosenek Kalibra 44, było super), czytajmy wiersze. Przede wszystkim poświęćmy sobie czas, odłóżmy komórki, problemy, zadania . Dotykajmy, patrzmy w oczy, przytulajmy, słuchajmy; wynieśmy ukradkiem telewizor rodziców do śmietnika. Rozmawiajmy o ważnych zagadnieniach. Kredyty, choroby i inne temaciki z żyćka, rzeczywistości i codzienności nie pozwolą poznać się nam lepiej. Dyskusje o marzeniach, o miłości, o sztuce, o filozofii owszem. Dzielmy się najpiękniejszymi skarbami doznań i wiedzy. Bawmy się słowami, żartujmy i komplementujmy. Dziękujmy. Mówmy sobie: "kocham Cię".

Póki żyjemy. Bo potem będzie śmierć, a po śmierci już nie jest tak łatwo ze sobą rozmawiać. Kiedy umiera ktoś bliski, często myślimy, że za mało rozmawialiśmy. Na pogrzeb Tomka Kosińskiego (piąteczka Ziomuś <3) przyniosłem biały wieniec w kształcie nieskończoności. Intuicyjnie, odruchowo, bardziej dla siebie chyba, niż dla niego. Z wiarą, że to nie koniec naszych rozmów, że do sauny nie raz jeszcze pójdziemy. Może wtedy porozmawiamy o śmierci. Za mało o niej mówimy, a strach rośnie. Powinniśmy poświęcać jej więcej czasu, nie za dużo, bo i po co, ale czasem - czemu nie. To zawsze doskonały moment, by przypomnieć sobie o wartości życia, o priorytetach, o marzeniach, o bogach. A Wy często myślicie o swojej śmierci?

Reklama

Pod ostatnim moim felietonem ukazało się mnóstwo wspaniałych opowieści o przeżyciach duchowych związanych ze sztuką. Zamiast obiecanych 8 nagród postanowiłem stanąć na rzęsach, żeby nagrodzić jak najwięcej osób i już wiem, że kilkadziesiąt z nich trafi do różnych instytucji kultury w całej Polsce. Strasznie Wam wszystkim dziękuję. Artykuł został udostępniony przez ćwierć tysiąca osób. Wspaniale, że jest do kogo mówić o rzeczach ważnych. Są nawet ludzie, którzy chętnie angażują się i dają coś od siebie. Co powiecie na kolejną propozycję? "Taniec ze śmiercią (Dance with Thanatos)". Kto opowie o swej wymarzonej śmierci. Jak wyobrażacie sobie to, co będzie potem. Możecie przysyłać teksty, wideo, zdjęcia.

To nie jest konkurs. Nie chcemy też pomagać samobójcom w znalezieniu najlepszego sposobu, by ze sobą skończyć. Wręcz przeciwnie. Chcę byście zadawali sobie pytania o wartość życia. Warto porozkminiać co jest dalej. Mi już się znudziło coroczne krzyżowanie Chrystusa "za nasze rany". Nawet jeśli "przez twoją śmierć panie Jezu wyznajecie zmartwychwstanie i oczekujecie jego przyjścia w chwale" - opowiedzcie o tym. Z szacunkiem poznam Wasze zdanie. Jeśli fantazjujecie o miłości na pięknej polanie, kiedy to z emocji wybucha Wam głowa, zapraszam serdecznie. Raczej na wesoło, bez agresji i przemocy. Chętniej o tym dlaczego warto żyć, niż umierać. To absolutnie nie musi być smutna wypowiedź. No i o tym co dalej. Jest coś dalej?

Reklama

Bartek Żurowski

P.S Żeby nie było, że tak smutno, to moja pochwała życia jest tu, a trochę więcej o religijności tu.

P.S 2:  Czaszka na "okładce" to praca Garetha Knighta. Inne obrazy czaszek pochodzą z doskonałej książki "Empire od death" Paula Koudounarisa. Zdjęcie rodzinki wybrałem z tej strony.

30 TYSIĘCY KWASÓW MARKA MCCLOUDA

BÓJ O BANKSY’EGO

TRENDY: NASA 2020