Terapia zniszczenia, czyli jak spędziłem popołudnie niszcząc rzeczy, by poczuć się lepiej
Wszystkie zdjęcia Paweł Starzec

FYI.

This story is over 5 years old.

Varials

Terapia zniszczenia, czyli jak spędziłem popołudnie niszcząc rzeczy, by poczuć się lepiej

W korporacyjnym zagłębiu Warszawy otwarto Pokój Furii, gdzie możesz przyjść i wyładować swoją agresję, niszcząc w proch sprzęt AGD/RTV. Pojechałem tam, by sprawdzić, czy to mi pomoże

Upadek z Michaelem Douglasem? No wiesz, to film, gdzie aktor wciela się w tego totalnie sfrustrowanego typa, który chce po prostu wrócić do domu i ciągle ktoś mu w tym przeszkadza" – powiedziałem do Pawła, kolegi fotografa, wiozącego nas do pierwszego w Warszawie Pokoju Furii; miejsca, gdzie przychodzisz, by przy użyciu młotków, kijów i innych obuchów niszczyć rzeczy – wyładowywać na nich złość i agresję. „Nie no, bardziej klimat American Psycho! Wiesz, białe kołnierzyki i te sprawy" odpowiedział, dojeżdżając na miejsce, gdzie po chwili naszym oczom ukazał się Mordor, korporacyjne zagłębie Warszawy. „Wygrałeś" – pomyślałem sobie.

Reklama

Przed wejściem do budynku czekało już na nas trzech młodych chłopaków, dwóch z nich – Michał i Oliwier – to pomysłodawcy Pokoju Furii. Zaraz pochwalą mi się, że są kolegami jeszcze z czasów podstawówki, z jednej klasy. Jest jeszcze brat Oliwiera, który z wyraźną satysfakcją prowadzi im social media. Pokój Furii to miejsce, gdzie można przyjść i bezkarnie wyżyć się na sprzętach RTV/AGD, obracając je w proch. Trochę taka mieszczańska wersja pójścia do lasu, by się wydrzeć i jebnąć pięścią w korę drzewa. Tutaj napierdalamy łomem w mikrofalówki lub kijami w umywalki.

Autor artykułu kontra umywalka. Broń: Kij baseballowy.

Młodzi przedsiębiorcy zainspirowali się pomysłem ze Stanów, chociaż forma takiej „rozrywki" swój rodowód ma w Kraju Kwitnącej Wiśni. Chłopaki nie są jednak pierwszymi na polskim podwórku, wcześniej podobne pokoje rozjebu otwarto w Łodzi, Wrocławiu i Poznaniu. Podobno na łódzkiej inauguracji przyszło dwóch naspidowanych typów, którzy wybiegli z kijami na ulice i chcieli nimi rozwalać samochody. Taką historię sprzedał mi Michał, byłem więc ciekaw, czy warszawiacy nie mieli problemów z otwarciem swojego lokalu.

dlaczego Polska to najlepsze miejsce na świecie

„Największym problemem było znalezienie lokalu – reakcje właścicieli były skrajne, od wypraszania po cichą aprobatę fajnego pomysłu, skwitowaną stwierdzeniem »ale nie u nas«" powiedział mi Michał. Podobno przeszkadzała im idea, więc zapytałem chłopaków, jaka ona jest. „Chodziło nam o stworzenie miejsca, gdzie można wyładować swoje emocje w nietypowy sposób. Wiadomo, można biegać, pójść na basen, wybrać się na rower lub nawet zapisać na sztuki walki – ale to, co proponujemy, jest czymś nowym, bo co nas zazwyczaj najbardziej denerwuje? Telefon, komputer, czy to nie one dostarczają najwięcej stresu? Wszyscy jesteśmy zlinkowani z Facebookiem, z YouTubem, żyjemy z internetem, z urządzeniami, które kradną nam czas – teraz przyszła pora by się na nich wyładować, niech się nas boją".

Autor artykułu kontra mikrofalówka. Broń: Łom.

Reklama

Chłopaki otworzyli swój przybytek 3 kwietnia, więc to jeszcze świeżynka, mimo to znaleźli się już chętni, by przyjść i rozjebać im rzeczy. Spytałem, czy wybranie tej lokalizacji było wpisane w plan – Michał uśmiechnął się: „Lwią część klientów stanowi jednak Mordor. Ci ludzie muszą być super zestresowani przy tych callach, targetach i asapach". Zaraz dodał jednak, że gościli u siebie też kierowcę autobusu. Czy powinno mnie to dziwić?

Mordor: Historia prawdziwa

„Jak przychodzą do nas klienci, to początkowo nie dowierzają, że mogą tak sobie wejść i po prostu zacząć niszczyć rzeczy. Myślę, że jeszcze nie przywykliśmy do takiej formy rozrywki. Mamy te naleciałości PRL-u, że o wszystko trzeba było dbać, bo bywało ciężko. W takich chwilach niepewności zagrzewamy ich do działania, puszczamy muzykę – no i potem jest problem z wyprowadzeniem takie osoby".

Autor artykułu kontra wszystko. Broń: Młot.

Hej, ale jeżeli myślicie, że to kompletna samowolka, wyprowadzam z błędu – chłopaki wszystko sobie rozkminili. Jest regulamin, nie warto przychodzić pod wpływem alkoholu lub narkotyków. W środku nie można z premedytacją niszczyć ścian, podłogi i kamery – dzięki której jest kontrola, czy nie dzieje się coś złego lub gdyby ktoś kiedyś chciał obejrzeć z rodziną przy obiedzie nagranie ze swojej rozwałki. Reszta rzeczy idzie pod młotek, łom i bejsbola.

Dlaczego jara cię przemoc i ból

Każdy, kto wchodzi do Pokoju, robi to na własną odpowiedzialność, dlatego też podpisuje oświadczenie zwalniające „usługodawców" z konsekwencji, jeżeli niechcący ulegnie wypadkowi lub specjalnie się zrani, by wyciągnąć odszkodowanie. To nie jest chyba niczym nadzwyczajnym, bo podobne cyrografki daje się np. na paintballu. Ceny za rozwałkę znajdziecie sobie na ich stronie.

Krajobraz po bitwie.

Reklama

Przejdźmy jednak do meritum sprawy, czyli czym można niszczyć, a mamy do dyspozycji: młot budowlany, łom, kij bejsbolowy, kij golfowy (aktualnie nadłamany) oraz końcówka starego amerykańskiego odkurzacza z lat 90. o nazwie Rainbow. Broni białej brak. Pozostaje jeszcze kwestia, co można niszczyć: mikrofalówki, czajniki, tostery, żelazka, klawiatury, komputery, telewizory, monitory, drukarki, ksera i wszystko, co podchodzi pod miano elektro złomu. „Staramy się o różnorodność, jednego do szału doprowadza ekspres do kawy, ktoś inny dostanie furii przy drukarce", mówi mi Michał. Warto tu dodać, że drukarki są pozbawiane tuszu, którego pył mógłby się dostać do dróg oddechowych, a telewizory są wybebeszoną powłoką, by nic nie wybuchło ci w twarz od uderzenia kijem.

Człowiek kontra telewizor. 1:0

Michał zdradził mi też plany na przyszłość, roztoczył wizję mistrzostw Polski dla osób rozwalających rzeczy. „Na razie nie chcę za wiele zdradzać, ale myślimy o konkurencji rozwałki na czas lub ważenie rozbitego szkła z rzucanych o podłogę szklanek. Pomysłów na zniszczenia jest dużo. Zastanawialiśmy się też, żeby organizować wieczory panieńskie i kawalerskie, dla zestresowanych par, które denerwują się ślubem". Usłyszałem już chyba wszystko, pozostało więc tylko sprawdzić empirycznie, czy przebranie się w Waltera White'a i złapanie za łom pomoże mi ze stresem.

Tutaj się zrelaksujesz. Polub nasz nowy fanpage VICE Polska

Przyznam, że z początku czułem się niezręcznie – w końcu miałem w sobie wygenerować złość, świadomie wyciągając na powierzchnie wszystkie negatywne emocje, które zbierały się tam od jakiegoś czasu i dać im ujście. Wiedziałem też, że jestem obserwowany – skojarzyło mi się to ze swoistą terapią, gdzie obcy ludzie mieszają w twoich emocjach. Dla dodania mi animuszu w głośnikach poleciała muzyka, ale to było jakieś elektro bez pierdolnięcia, więc zamiast chęci walki zrobiło mi się zwyczajnie smutno. Traf chciał, że w drodze do tego miejsca opowiadałem koledze o tym, jak zabawiłem się w „poszukiwacza zaginionej marki" i poszedłem na numetalową imprezę, by sprawdzić, czy ten gatunek już ostatecznie zdechł. Dałem Michałowi tipa, że mógłby to puścić w tle rozwałki. „Jebać to" – pomyślałem zaciskając mocno dłonie na kiju baseballowym – „show me your war face!". Chłopcy, wyraźnie zainteresowani muzyką, obserwowali mój gniew.


Reklama

Zaprawdę powiadam wam, że rozpieprzanie wszystkiego w drobny mak strasznie męczy. Po kilku minutach złapałem zadyszkę, zaparowały mi też gogle, więc miałem wrażenie, że każdy zamach 10 kilogramowym młotem amputuje mi łydkę. Dlatego szybko przesiadłem się na znacznie lżejszy i poręczniejszy kij baseballowy. Tego dnia pokonałem telewizor, umywalkę, mikrofalę i dwa stoły. Wyszedłem bez szwanku.

Zastanawiałem się, skąd bierze się potrzeba niszczenia i czy to aby dobre dla ludzkiej psychiki. „Korzystanie z usług tego typu na moment może przynieść ulgę, ale cała rzecz polega na racjonalizacji tych emocji, które w nas powstają. Dlaczego jesteśmy agresywni? Dlaczego jesteśmy napastliwi? Jakie są przyczyny tych emocji?" – powiedział mi dr Maciej Czerwiński, który prowadzi praktykę psychoterapeutyczną w Toruniu. „Takie metody są stosowane powszechnie w terapii psychologicznej, ale zawsze są poparte dyskusją. Samo jednak wyładowanie się w takim pokoju może przynieść jedynie jednorazowy skutek i nie zmieni mechanizmu przenoszenia agresji, jaki mamy w sobie wypracowany" – dodał. „Takie wyładowywanie się na innych przedmiotach jest rodzajem przeniesionej agresji, którą trzeba umieć w życiu kontrolować. Musimy się uczyć, jak radzić sobie z negatywnym emocjami, bez szkody dla siebie i innych".

Pomysłodawcy warszawskiego Pokoju Furii.

Czy po gościnie Pokoju Furii czułem się lepiej? Z pewnością nie czułem radości, że coś rozpieprzyłem, chociaż rzeczywiście uleciało ze mnie sporo mocy. Znam jednak ludzi, którym coś takiego mogłoby pomóc. Na koniec Michał dodał jeszcze, że jeżeli ktoś ma chodzić po mieście i rozwalać przystanki, to lepiej niech już przyjdzie do nich, wszyscy będą zadowoleni – i ta retoryka przemawia do mnie najbardziej.