Portrety ostatnich żyjących Europejczyków ocalałych z Holocaustu
Portret Niny Weil. Wyraźnie widać numer „71978”, który wytatuowano jej na ramieniu w obozie koncentracyjnym Theresienstadt. Wszystkie zdjęcia autorstwa Beata Mumenthalera, dzięki uprzejmości Fundacji Gamaraal

FYI.

This story is over 5 years old.

historia

Portrety ostatnich żyjących Europejczyków ocalałych z Holocaustu

„Zdarzają się noce, kiedy w ogóle nie mogę usnąć. Znajomy doradził mi, żebym zaczął łykać tabletki nasenne. Kupiłem je, ale mi nie pomogły”

Artykuł pierwotnie ukazał się na VICE Switzerland

Podczas drugiej wojny światowej – i również po – tysiące Żydów uciekło do Szwajcarii, która przez cały okres wojny pozostawała neutralna. Obecnie w kraju nadal mieszka około 400 osób, które przeżyły Holocaust. Jednak ze strachu przed dalszymi prześladowaniami spora część z nich jeszcze przez wiele lat po zakończeniu wojny ukrywała swoją żydowską tożsamość. Niektórzy nawet nawrócili się na katolicyzm.

Reklama

W 2014 roku Anita Winter, córka dwójki niemieckich Żydów ocalałych z Holocaustu, założyła w Zurychu Fundację Gamaraal. Celem tej organizacji charytatywnej jest udzielanie wsparcia emocjonalnego i finansowego osobom, które przeżyły Zagładę, a także uświadamianie dzisiejszej młodzieży w kwestiach związanych z tamtą wojną. Najnowszy projekt fundacji The Last Swiss Holocaust Survivors łączy osobiste wyznania tych, którzy przeżyli, ze zrobionymi im przez Beata Mumenthalera zdjęciami.


Historie, o których nie wolno zapomnieć. Polub fanpage VICE Polska i bądź z nami na bieżąco


„Ci, którzy ocaleli, powtarzali mi, że coś takiego jak Holocaust może się powtórzyć” – wyjaśniła Anita Winter w rozmowie z VICE Switzerland. „Obowiązkiem nas wszystkich jest żyć zgodnie z hasłem »Nie wieder« (Nigdy więcej)”. Anita ma nadzieję, że wystawa, która do 20 maja 2018 roku będzie objeżdżać uniwersytety i galerie sztuki w Szwajcarii, uwrażliwili młodych ludzi na wartość i znaczenie tolerancji.

Poniżej możesz zobaczyć zdjęcia i przeczytać osobiste historie kilku z ostatnich ocalałych z Holocaustu.

Eduard Kornfeld

Eduard Kornfeld urodził się w 1929 roku niedaleko Bratysławy na Słowacji. Wkrótce trafił Auschwitz, a potem do jeszcze kilku innych obozów koncentracyjnych. Przeżył Marsz Śmierci z Kaufbeuren do obozu Dachau w Niemczech. 29 kwietnia 1945 roku został stamtąd uwolniony przez amerykańskich żołnierzy. Miał wtedy 16 lat i ważył zaledwie 27 kilogramów. Jego matka Rosa (37) i ojciec Simon (44), a także jego rodzeństwo Hilda (11), Josef (9), Alexander (7) i Rachel (4) zostali zamordowani w komorach gazowych. Kornfeld przybył do Szwajcarii w 1949 roku i przez cztery lata przebywał w Davos, gdzie leczył się z bardzo ciężkiej gruźlicy. Później wyszkolił się w Zurychu na jubilera. Ma dwóch synów, córkę i siedmioro wnucząt.

Reklama

„Przewieźli nas w wagonie dla bydła. Podróż trwała trzy dni. Kiedy pociąg nagle się zatrzymał, usłyszałem, że ktoś na zewnątrz krzyczał po niemiecku: »Wysiadać!«. Wyjrzałem i zobaczyłem oficerów SS bijących ludzi, którzy według nich za wolno się poruszali. Jakaś matka szła bardzo ostrożnie, bo niosła na rękach swoje dziecko. Funkcjonariusze SS wzięli więc niemowlę i wrzucili je do tej samej ciężarówki, do której trafiali starzy i chorzy. Ci od razu mieli zostać zagazowani”.

Nina Weil

Nina Weil urodziła się w 1932 roku w Klatovach, mieście, które obecnie znajduje się na terenie Czech. Do 1942 roku, kiedy to została wysłana do obozu koncentracyjnego Theresienstadt, mieszkała w Pradze. Nieco później razem z matką Amalie trafiła do Auschwitz. Miała 12 lat, kiedy jej 38-letnia matka zmarła z wyczerpania. Nina Weil przeżyła selekcję Josefa Mengele i kilka lat robót w obozie pracy. Po ostatecznym stłumieniu Praskiej Wiosny razem z mężem znalazła azyl w Szwajcarii, gdzie pracowała w laboratorium w zuryskim szpitalu uniwersyteckim.

„Bardzo płakałam, kiedy na moim ramieniu tatuowali numer »71978«. Nie z powodu bólu, ale tego, co to oznaczało. Straciłam moją tożsamość i stałam się po prostu kolejnym numerem. Moja mama próbowała mnie uspokoić, mówiąc, że kiedy wrócimy do domu, pójdę do szkoły tańca i dostanę dużą bransoletkę, która będzie zasłaniała tatuaż. Nigdy nie poszłam do szkoły tańca ani też nie dostałam wystarczająco dużej bransoletki, żeby go ukryć”.

Reklama

Klaus Appel

Klaus Appel urodził się w 1925 roku w Berlinie. Po tym, jak jego ojciec Paul (45) oraz starszy brat Willi-Wolf (20) zostali aresztowani i wysłani do Auschwitz, wraz z siostrą przyjechali do Anglii w jednym z ostatnich Kindertransportów . Po wojnie Klaus poślubił Szwajcarkę, przeniósł się do zachodniej Szwajcarii i pracował tam jako zegarmistrz. Zmarł w kwietniu 2017 roku, pozostawiając dwoje dzieci i troje wnucząt.

„Byliśmy w domu, gdy zadzwonił dzwonek do drzwi. Przyszli, żeby aresztować mojego ojca. »Czy pan nazywa się Appel?« – zapytali go. „No to pójdzie pan z nami”. Ojciec spokojnie odwrócił się do mnie i rzekł: »Ty idziesz do szkoły«. To była ostatnia rzecz, jaką mi kiedykolwiek powiedział. Nigdy więcej go nie widziałem”.

Christa Markovits

Christa Markovits urodziła się jako Krisztina Barabás w 1936 roku w Budapeszcie. Cała jej rodzina nawróciła się na katolicyzm jeszcze przed wojną, ale w świetle nazistowskiego prawa rasowego nadal byli Żydami. Przez całą wojnę ukrywała się wraz z siostrą żeńskim klasztorze. W 1956 roku przeniosła się do Szwajcarii, gdzie studiowała fizykę i pracowała w Instytucie Paula Scherrera, centrum naukowo-technologicznym na północ od Zurychu.

„Miałam niesamowite szczęście, że mogłam się ukryć w tym klasztorze. Mój kuzyn, ciocia i wujek zostali zamordowani. Nie zasługiwałam na to, by przeżyć. Nie zasługiwałam na szczęście”.

Egon Holländer

Kiedy w 1945 roku został wyzwolony obóz koncentracyjny Bergen-Belsen, na miejscu znajdował się pediatra Robert Collis. Młodego Egona Holländera opisał w swoich wspomnieniach jako: »małe, blade słowiańskie dziecko w wieku około sześciu lat, które cichutko leżało w swoim łóżeczku. Ani się nie poruszało, ani nie mówiło. Miał tyfus; została z niego tylko skóra i kości«. Z powodu tyfusu zmarła również matka Egona, Elisabeth. Lekarz uratował chłopca, który urodził się w 1938 roku na terytorium dzisiejszej Słowacji. Gdy w 1968 roku wojska Układu Warszawskiego wkroczyły do Czechosłowacji, Egon, młody inżynier, uciekł do Zurychu, gdzie przez wiele lat zajmował wysokie stanowisko w firmie technologicznej. Jest żonaty, ma dwie córki i troje wnucząt.

Reklama

„Kiedy do obozu wkroczyły brytyjskie wojska, byłem już praktycznie martwy. Z obozu najwyraźniej pamiętam góry zwłok. To nie jest coś, o czym można zapomnieć”.

Eva Koralnik-Rottenberg

Eva Koralnik urodziła się w 1936 roku w Budapeszcie. Jej matka, Berta, straciła swoje szwajcarskie obywatelstwo, gdy poślubiła Williego Rottenberga, Węgra żydowskiego pochodzenia. Dzięki interwencji szwajcarskiego dyplomaty Haralda Fellera w październiku 1944 roku Evie, jej matce i sześciotygodniowej siostrze Verze udało się uciec z Węgier do Szwajcarii. Przez wiele lat prowadziła agencję literacką Liepman w Zurychu. Jest mężatką, ma syna, córkę i czworo wnuków.

„Kiedy przybyłyśmy do Wiednia, na stacji kolejowej zostałyśmy odebrane przez Gestapo. Miałyśmy spędzić noc w słynnym hotelu Métropole, który był wówczas główną siedzibą tajnych służb. Harald Feller [szwajcarski dyplomata, który uratował wielu węgierskich Żydów] przygotował nam tam pokój. Byłyśmy dosłownie pod nosem Gestapo. Z przerażenia moja mama w ogóle nie zmrużyła oka tamtej nocy. Pamiętam wypolerowane buty, owczarki niemieckie na smyczy i ogromną swastykę nad wejściem do marmurowej sali”.

Bronislaw Erich

Bronisław Erich urodził się w 1923 roku w Warszawie. Wojnę przeżył pod fałszywym nazwiskiem, pracując jako robotnik przymusowy u niemieckiego rolnika. Jego ojciec Nachum, matka Brandl i młodszy brat Jakob zostali zamordowani – najprawdopodobniej w 1942 roku, albo w getcie warszawskim, albo w obozie zagłady w Treblince. Bronisław później przeniósł się do Szwajcarii. W 1961 roku zatrudniono go w drukarni, a później został dostawcą maszyn poligraficznych. Jest żonaty, ma dwoje dzieci, pięcioro wnucząt i dwóch prawnuków.

Reklama

„Kiedy kładę się spać i gaszę światło, myślę o moich rodzicach i młodszym bracie, którzy zostali zamordowani. Zdarzają się noce, kiedy w ogóle nie mogę usnąć. Jeden ze znajomych doradził mi, żebym zaczął łykać tabletki nasenne. Kupiłem je, ale w ogóle mi nie pomogły”.


Więcej na VICE: