FYI.

This story is over 5 years old.

Varials

TYPOWY MIREK - HANDLARZ PRZEDSIĘBIORCA vol.4

Już na trasie na CB-radiu siedmiu pytało o cenę. Powiem wam, że raz to nawet na CPN-ie sprzedałem.

   Ryk silników podniósł poziom mej adrenaliny do tego stopnia, że aż żem się spocił. Zapięcie od kasku lekko wpijało się w moją drugą brodę. Lewa rękawiczka zresztą też. W ogóle na chuj mnie te rękawiczki? Przecież nigdy nie prowadzę  w rękawiczkach. Zielone światło. Wszyscy ruszyli. Zaraz! Dlaczego nie jadę? Wiedziałem, że w tych francuzach elektryka siada! Co to za dziwne dźwięki? Błąd w komputerze? Otwieram oczy. Miałem sen.  A te dźwięki to budzik z mojej niezniszczalnej nokii 6310 którą wziąłem w sieci Idea parę lat temu. Straszne dziwne sny miewam ostatnio. Już nie piję tego samogonu od Mietka. Twierdzi, że to lecznicze i na krążenie dobre. Jest niedziela 2.00 rano. Czasami zastanawiam się, dlaczego się nie uczyłem za młodu, byłbym teraz politykiem pewnie i nie musiałbym tak wcześnie wstawać. No ale trzeba wyjechać wcześniej by dobre miejsce zarezerwować na giełdzie. Najlepiej gdzieś przy barze, żebym nie musiał za daleko po golonkę i piwko chodzić. Powiem Wam, że jak byłem młodszy to się wcale nie kładłem spać przed giełdą. Obejrzałem sobie w telewizorze „Opowieści z krypty” i na cycki się popatrzyło jak Krysia usnęła i nie mówię tu wcale o cyckach, które później puszczali w TV. Obejrzało się kiedyś takie pasmo, kawka, w krążownik i pika na giełdę. Teraz to nie ma bata. Musze mieć parę godzin snu na doładowanie baterii. Lepiej mi się z klientem rozmawia. Dzisiaj mam ładną E-klasę, okulara tak zwanego, w metaliku, drewno, klima, full sztos. Siedzenie kierowcy lekko wytarte, bo poprzedni właściciel na biodro chorował. Bardzo ładna. Już na trasie na CB-radiu siedmiu pytało o cenę. Powiem wam, że raz to nawet  na CPN-ie sprzedałem. Młody ksiądz sobie kupił. To mu nawet opuściłem. A niech ma!

Reklama

          Na giełdzie też zazwyczaj długo nie stoję, co najwyżej do 10.00. Dzisiaj to o siódmej już podpisywałem umowę. Młode małżeństwo bardzo się napaliło na tego mercedesa. Mówią mi, że to za pieniądze na ślubie zebrane i że najpierw to se samochód kupią, później pobudują. Temu młodemu jak się wnętrze spodobało to nie chciał wysiadać w ogóle. A ta panienka to się popłakała ze szczęścia, jakby w totka wygrała. Mówią, że całą giełdę obeszli, ale takiego ładnego to nie widzieli. No i po siódmej już nie miałem co robić a na szwagra musiałem czekać do 11-tej, bo miałem się z nim zabrać do domu. Szwagier też sprzedaje na giełdzie. Po upadku zakładu pracy sprowadził busa i wziął się za handel niemiecką chemią. Szwagier jak to szwagier. Git chłopak. Za kołnierz nie wylewa. Idzie z nim wypić. A jak gotuje! Zimną nogę jak zrobi to pod wódeczkę wchodzi jak złoto. A tatarek jaki! A ciasta jakie piecze! A jaki silny chłop to nie uwierzycie! Schabowe to proszę ja was pięścią tłucze. A są takie duże te schabowe jak klapa od sedesu. Na patelnię to we dwoje z żoną wkładają bo samemu nie da rady.

          Pokrążyłem jeszcze do tej 11-tej  po giełdzie, a to po starociach, a to na dział ze zwierzętami. Króliki i gołębie pooglądać i zawinęliśmy się ze szwagrem do domu. Przebrałem się szybko i jeszcze na sumę zdążyłem. Na kazaniu nie mogłem się wcale skoncentrować, tak duszno było tego dnia. Po powrocie do domu stwierdziliśmy z Krysią, że po obiedzie, skoro taka piękna pogoda to nad Zalew pojedziemy, nad wodę, popływać.  Dzwoniłem do Młodego, bo on tam już z chłopakami od rana siedzi i mówi, że fajnie, że festyn jest, wybory miss wakacji i Zenek Martyniuk ma grać wieczorem. Bardzo szanuję artystę. Chociażby dla niego mógłbym tak jechać nad ten Zalew. Mam wszystkie kasety Akcentu, taki jestem meloman. Gdy jadę do rajchu, to sobie podśpiewuję i wyobrażam jak razem na scenie występujemy.

Reklama

Krysia szybko bobu nagotowała, by było nad Zalewem co poskubać, kocyk zapakowaliśmy, materac, i nad wodę. Kąpielówek nie zakładałem dzisiaj, bo zapomniałem, że mi się przetarły w zeszłym roku na wczasach w czechosłowackim aquaparku od zjazdów na rurze.

          Nad Zalewem masa ludzi. Ledwo kocyk udało się rozłożyć. Poszedłem proszę ja Was  po piwko, to w kolejce godzinę stałem, bo se hamburgery młodzież zamawiała. Jakby obiadu nie mieli w domu.  Skoro udało mi się już tyle dotrwać, to myślę sobie, wezmę 3 te piwka, żeby nie chodzić i nie stać tutaj drugi raz.

Jest pięknie. Młodzież ładnie się bawi. Jedni pływają, drudzy skaczą z tamy. O i widzę mój Młody jest ze znajomymi. Muzykę sobie puszczają z samochodu, widzę dziewczyny zadowolone. Co on se tatuaż zrobił na łydce? Ja mu w domu pokaże. Nie ma na co pieniędzy wydawać. Książkę by sobie kupił lepiej.

Tak się proszę ja Was rozglądałem, już nadmuchałem materac i miałem wskakiwać do wody aż tu nagle rozpoczęła się katastrofa. Jak mnie przypiliło, proszę ja Was. Jak mnie zaczęło bobrować jakbym czereśnie wodą z kranu popił. I po co jadłem tyle tego bobu? Czy to piwo jakieś lewe? Wstałem spięty z kocyka w celu znalezienia jakiegoś szaletu. Patrzę są, stoją jakieś dwie niebieskie budy. Dobiegam a tam kolejka jakby co rozdawali w środku. Już mnie poty zaczęły oblewać. Mówię, do lasu skoczę. Ale i tam ludzi było pełno wszędzie. W sumie to i dobrze, bo liści chrzanu też nie znalazłem. Wracam na plażę i mówię:

Reklama

- Krysia, pakuj kocyk, bo już mnie kret majty całuje, wracamy do domu.

Nie będę już opowiadał co się stało dalej. Jak to mówią ‘co się wydarzyło w samochodzie, zostaje w samochodzie’.

              No strułem się niesamowicie. Szarpało mną jak gitarą Nirvany. Myślałem, że już nie znajdę dzisiaj lekarstwa aż zjawił się wieczorem Miecio. Miał odebrać tylko klucze do warsztatu, ale jak mu opowiedziałem o swojej chorobie, wyjął jak to mówią ‘asa z rękawa’. Miał schowane za paletami jeszcze pół literka tego swojego leczniczego specyfiku. No jak ręką odjął! I kolorów z powrotem żem nabrał, i od razu weselszy człowiek.

poprzednie tomy przygód Mirka:

TYPOWY MIREK - HANDLARZ PRZEDSIĘBIORCA vol.3

TYPOWY MIREK - HANDLARZ PRZEDSIĘBIORCA vo.2

TYPOWY MIREK - HANDLARZ PRZEDSIĘBIORCA vol.1