LOBO
„Moje tatuaże to nie są postaci. To historie, na których się wychowałem. Owszem, jest tam brutalnie – Joker w Killing Joke Moore'a pokazuje jak strasznym i rzeczywistym jest psychopatą. I to jest tym bardziej przerażające, bo mamy tu do czynienia z bardzo intymną przemocą. Wiadomo – jeżeli ta przemoc dotyczy hurtu istnień, to patrzymy na to, jak na śmieszny komiks (Lobo), ale kiedy widzimy jednostkę, która jest torturowana, wtedy nabiera to osobistego znaczenia i jest przerażające. Dlatego właśnie mam te kadry ze skrajnie różnych komiksów pokazujących podobny temat, ale każdy w zupełnie innym świetle".
THE PUNISHER
RANX
„Wystarczy przypomnieć sobie Robocopa, Predatory, czy Rambo – całe to postreganowskie kino nowej przygody to były eksplozje przemocy, fontanny posoki. Są one cechą dystynktywną lat 80. w popkulturze, szczególnie amerykańskiej. Kontrastem dla niej jest przemoc z filmu Chłopcy z ferajny Martina Scorsese, która swoją prawdziwością jest przejmująca i przerażająca", tłumaczy Szymon.
SĘDZIA DREDD
LIKWIDATOR
Nie tylko o komiksach. Polub nasz fanpage VICE Polska
Lobo, Sędzia Dredd, Punisher – to postaci, których komiksy ukazują się przez dziesiątki lat. Podejrzewam, że gdyby Tamburini nie przedawkował heroiny, jego Ranx do dzisiaj łamałby kości. Dlaczego więc tak bardzo jaramy się krwawą jatką w obrazkach? „Jest w nas atawistyczna potrzeba doświadczania przemocy. Musimy sublimować nasze pierwotne instynkty", sugeruje Szymon Holcman. Swoje zdanie na ten temat ma też Maciek Dąbrowski:
Na próżno jednak szukać równie wyrazistych postaci teraz. Szymon Holcman przyczynę tego widzi m.in. w tym, że internet i telewizja stały się nośnikami znacznie drastyczniejszych, prawdziwych obrazów bólu i cierpienia: „Telewizja codziennie bombarduje nas obrazami skrajnej przemocy – robiąc to pod płaszczykiem opowiadania o współczesnym świecie. W związku z tym komiks nie jest już forpocztą przemocy w kulturze", tłumaczy.W swoim dzieciństwie nawpychałem się ogromnej ilości komiksowych historii ociekających przemocą, którą nota bene wciąż odczytywałem w kontekście rozrywki. Tylko jeden rysunek śnił mi się wtedy po nocach. Zobaczyłem go w albumie Wieczna wolność, autorstwa Joe Haldemana, weterana wojny w Wietnamie, który przekuł swoje doświadczenia z frontu na historie komiksu science-fiction. Na rysunku była martwa kobieta, której krew spływała po policzkach z pustych miejsc po oczach. Pamiętam, że zastanawiałem się, jak wiele takich obrazów Haldeman widział naprawdę. I ta myśl mnie przerażała.Możesz śledzić autora na jego profilu na Facebooku„Komiksy bazujące głównie na przemocy to tylko rozrywka. Tak jak filmy bazujące tylko na pornografii. Często nie wnoszą zbyt wiele do naszego świata i je »przeskakujemy«, już do nich nie wracając. Ludziom potrzebna jest ta przemoc w obrazkach, żeby się upewnić ich, że są normalni i by mogli znaleźć gdzieś przybicie im piątki »aha, czyli to, że sobie wyobrażam czasem coś takiego, to nie znaczy, że jestem zjebem i powinienem się zabić«. Za dzieciaka jarasz się tym, że jest ostro, brutalnie, są cycki i krew. To jest etap. On oczywiście mija, ale coś zawsze w głowie sentymentalnego zostaje. Jak już mówiłem – to tylko rozrywka. I to czasem dosłownie. Nic więcej".