Najbrutalniejsze postaci, jakie znajdziesz w komiksach

FYI.

This story is over 5 years old.

przemoc

Najbrutalniejsze postaci, jakie znajdziesz w komiksach

Obok Lobo czy Punishera jest też polski Likwidator, anarchista-terrorysta, którego historie polegają na bezlitosnym zabijaniu polskich polityków

Uwaga, tekst zawiera drastyczne opisy, redakcja VICE Polska potępia prawdziwą przemoc i agresję, a poniższe przykłady należy traktować jako wyraz sztuki i osobiste zdanie osób, z którymi rozmawiamy.

„Najbrutalniejszy komiks przeczytałem niedawno. Był to Miracleman, jest tam scena masakry w Londynie – jakby wziąć Petera Jacksona z czasów Martwicy mózgu i połączyć to z obrazami Hieronymusa Boscha", zdradza mi Maciek Dąbrowski, znany także jako „Człowiek Warga", twórca kanału Z Dvpy i wieloletni fan komiksów. „Widzimy tam matkę z dziećmi, która nie ma oczu i rąk i idzie z nimi, łkając, co jest bardzo zbliżone do kadru z Hiroshimy Nakazawy Keiji'ego", tłumaczy rysunek i dodaje: „Oczywiście jak byłem mały, najbrutalniejszym komiksem pod słońcem był Lobo Ostatni Czarnian, który uwielbiałem". Kim jest Lobo? Kim są pozostałe, najbrutalniejsze postaci, jakie możecie znaleźć w komiksie i dlaczego tak bardzo lubimy oglądać przemoc w obrazkach?

Reklama

LOBO

Lobo, który sam o sobie lubi mówić „Ważniak", po raz pierwszy pojawił się w 1983 roku i chociaż od tamtej pory jego wygląd wielokrotnie się zmieniał, pewne cechy tej postaci przez lata pozostawały takie same. To kosmiczny łowca głów o aparycji członka gangu motocyklistów, który uwielbia zabijać, okaleczać i ranić. Przyjmie twoje zlecenie, weźmie twój hajs, wykona egzekucję, a na końcu zapewne ty też dostaniesz kulkę między oczy. Płeć, wiek, czy gatunek nie mają dla niego żadnego znaczenia. Nie jest szczególnie rozgarnięty, co niejednokrotnie powoduje wiele komicznych sytuacji. Braki IQ nadrabia tępą siłą i imperatywem rozpierdolu wszystkiego i wszystkich. Chcąc pozostać jedynym w swoim rodzaju, postanowił wymordować całą swoją planetę Czarnię – dajcie mi znać, jeżeli słyszeliście o dobitniejszej próbie dowartościowania samego siebie. W Polsce poznaliśmy go w połowie lat 90., za sprawą komiksów wydawanych przez TM-Semic.

Pytam Maćka, dlaczego wytatuował sobie tę postać na ramieniu, zaraz obok Jokera z komiksu, który swego czasu mocno wkurzył środowiska feministyczne ze względu na ukazaną w nim przemoc wobec kobiet.

„Moje tatuaże to nie są postaci. To historie, na których się wychowałem. Owszem, jest tam brutalnie – Joker w Killing Joke Moore'a pokazuje jak strasznym i rzeczywistym jest psychopatą. I to jest tym bardziej przerażające, bo mamy tu do czynienia z bardzo intymną przemocą. Wiadomo – jeżeli ta przemoc dotyczy hurtu istnień, to patrzymy na to, jak na śmieszny komiks (Lobo), ale kiedy widzimy jednostkę, która jest torturowana, wtedy nabiera to osobistego znaczenia i jest przerażające. Dlatego właśnie mam te kadry ze skrajnie różnych komiksów pokazujących podobny temat, ale każdy w zupełnie innym świetle".

Reklama

Jak wspomina Keith Giffen, współtwórca Lobo, jego postać miała być parodią ówczesnych trendów w popkulturze, pełnej muskularnych bohaterów z wielkimi karabinami, którzy na własną rękę wymierzali sprawiedliwość, często przy tym łamiąc prawo. Wielki mięśniak z giwerą, który niewiele rozumie, oprócz tego, by naciskać spust i w porę zmieniać magazynki idealnie dopełniał obraz rozrywki w epoce VHS.

Autor tekstu i Lobo, wyd. TM-Semic

Kilka lat temu DC Comics postanowiło „odświeżyć" wygląd kosmicznego łowcy głów i zmieniła go w szczupłego metro-mangowego kolesia, doprowadzając tym do szału wszystkich dotychczasowych fanów tej postaci.

THE PUNISHER

Pamiętam, jak w podstawówce dyskutowałem na przerwie z kumplami o kolejnych przygodach Punishera, który był wtedy Życzeniem śmierci amerykańskich komiksów. Notabene to właśnie ta postać przysporzyła wspomnianej wcześniej redakcji TM-Semic kłopotu w postaci gniewnych listów zatroskanych rodziców, krytykujących publikowane historie. Nie przypominam sobie jednak, by mi, albo któremuś z moich kumpli cokolwiek przeszkadzało w tej serii. Różnica pokoleń najwyraźniej, inna wrażliwość.

Punisher to przydomek Franka Castle'a, weterana wojny w Wietnamie, który wraca do Stanów i widzi, jak jego rodzina ginie przypadkiem w gangsterskich porachunkach. Pogrążony w bólu, wiedząc, jak nieporadna i skorumpowana jest policja, zaczyna sam wymierzać sprawiedliwość, a jego jedynym celem staje się mordowanie przestępców.

Reklama

Punisher, 1992 rok, wyd. TM-Semic

Gerry Conway, współtwórca postaci przyznał w jednym z wywiadów, że Punisher powstał jako przykład anty-bohatera, a jego przygody miały się skończyć tak szybko, jak się zaczęły – kiedy pierwszy raz wystąpił w 1974 roku u boku Spider-mana.

W 2015 roku włoski dziennikarz Daniele Raineri udokumentował, jak szyicka milicja i irackie siły bezpieczeństwa walczące z ISIS zaadaptowały logo Punishera na swoich mundurach. Paradoksalnie obie te organizacje były oskarżane o plądrowanie miast i morderstwa. „Myślę, że zupełnie pominęli amerykańskie konotacje tego znaku i po prostu wyszli z założenia »och, spójrz, jak fajnie wyglądamy z tymi czaszkami śmierci«" stwierdził w wypowiedzi dla „TIME" Aymenn al-Tamimi z think tanku Middle East Forum. Taki chichot historii.

RANX

Kolejnym (po)tworem lat 80. jest Ranx, protoplasta najbrutalniejszych postaci w komiksie. Cyberpunk z włoskim rodowodem wjeżdża tu bez popity z dystopijnym światem przyszłości, zdegenerowanym kolażem upadku człowieka. Wszystko to natomiast podane w ultrarealistycznej kresce.

Ranx to wielki osiłek, cyborg z przepalonymi stykami. Wydaje mu się, że jest szaleńczo zakochany w Lubnie, uzależnionej od heroiny dziewczynce, która wykorzystuje jego umiejętności do zaspokajania swoich potrzeb. Historie Ranxa po raz pierwszy opublikowano w 1978 roku we włoskim magazynie Cannibale. Ranx dotarł do Polski na początku lat 90., za sprawą pirackiego wydania, w którym zawarto zaledwie wycinek jego świata.

Reklama

Rok temu Kultura Gniewu wydała kompletny zbiór wszystkich historii (dobra robota!), które skończyły się w 86. roku wraz z tragiczną śmiercią twórcy Ranxa – Stefano Tamburini (przedawkowanie heroiny).

Ilustracja udostępniona dzięki uprzejmości Kultury Gniewu

Szymon Holcman z Kultury Gniewu zwraca uwagę, że chociaż Ranx jest jedną z najbrutalniejszych postaci w komiksie, pokazywana tu przemoc – podobnie, jak u Punishera czy Lobo – staje się czymś nieprawdziwym, umownym, co bierze się w nawias. Należy też zwrócić uwagę, że wszystkie te postaci swój rozkwit i egzystencje zawdzięczają latom 80., gdy twórcy na bardzo wiele sobie pozwalali.

„Wystarczy przypomnieć sobie Robocopa, Predatory, czy Rambo – całe to postreganowskie kino nowej przygody to były eksplozje przemocy, fontanny posoki. Są one cechą dystynktywną lat 80. w popkulturze, szczególnie amerykańskiej. Kontrastem dla niej jest przemoc z filmu Chłopcy z ferajny Martina Scorsese, która swoją prawdziwością jest przejmująca i przerażająca", tłumaczy Szymon.

SĘDZIA DREDD

Historia tej postaci również wiąże się z ponurą wizją przyszłości, gdy zdziesiątkowana po wojnie nuklearnej ludzkość tłoczy się w mega-miastach, ostatnich bastionach cywilizacji. Przeludnienie i nierówności społeczne nasilają przestępczość. Jedynymi, którzy potrafią się jej przeciwstawić, są Sędziowie – policjanci, ława przysięgła i kaci w jednym, którzy natychmiastowo wymierzają sprawiedliwość, często za pomocą broni. Najgorliwszym z nich jest natomiast Sędzia Dredd, dla którego prawo jest najwyższą świętością – w jego słowniku nie istnieje pojęcie „wolnej jednostki". Każdy obywatel musi przestrzegać prawa, nawet jeżeli prawo oznacza bycie uległym dyktaturze.

Crossover światów: Batman vs. Sędzia Dredd. Wydanie specjalne, TM-Semic 1993 rok

Reklama

Twórcy przygód Dredda zawsze kładli nacisk na ukazanie świata pełnego obłudy i absurdu, jednocześnie zostawiając czytelnika z pytaniem, kim tak naprawdę jest tytułowa postać: bohaterem, czy faszystą? To pytanie zadawali twórcy postaci John Wagner (scenariusz) i Carlos Ezquerra (rysunek), gdy Dredd debiutował w brytyjskim 2000AD w 1977 roku. 40 lat później wciąż nie ma na nie odpowiedzi.

LIKWIDATOR

Za sprawą Likwidatora, pierwszy raz wydanego w 1995 roku, Polska także doczekała się własnego zawodnika, który bez wstydu może konkurować z najbardziej brutalnymi postaciami w komiksie. „Likwidator to ekolog-anarchista, osobnik wesoły, okrutny, mądry i bardzo sprawny i odważny. Antypatriota, walczący ateista i przede wszystkim terrorysta", tak własnymi słowami opisuje go twórca komiksu, scenarzysta i rysownik Ryszard Dąbrowski. Dodaje też, że powstanie Likwidatora spowodowała chęć wyrażenia własnych poglądów w zabawnej formie komiksowej.

Kiedy pytam Dąbrowskiego o najbrutalniejsze rzeczy, jakich dopuścił się jego bohater, dostaję zawrotną ilość rysunkowego okrucieństwa: „Rozstrzelanie (nad dołem w lesie) ocalałych z »zamachu smoleńskiego« razem z Putinem i gen. Anodiną. Skatowanie na śmierć kiboli Legii, rozrywanie traktorem wieśniaków ścinających drzewa. Zmielenie Giertycha i Leppera w mielarce do mięsa, zanurzenie w rospudzkim bagnie ministra Szyszki, wlanie Rydzykowi kwasu solnego rurką do żołądka, powieszenie wędkarza na haku wbitym w język".

Reklama

Likwidator kontra Kaczystan, autor: Ryszard Dąbrowski, wyd. Robert Zaręba

Można w tym miejscu postawić pytanie, czy wymyślanie i rysowanie przemocy, wycelowanej w polityków i osoby publiczne działa na autora „terapeutycznie" i jest formą ujścia frustracji, ale Dąbrowski temu zaprzecza: „Nie mam żadnych frustracji, więc nie rysuję, by znaleźć dla nich ujście. Tworzę komiks dla własnej »beki« i myślących podobnie do mnie", kwituje autor i dodaje, że jego postać ma się teraz dobrze, jest w Polsce i „morduje drwali z Puszczy Białowieskiej, rekonstruktorów Żołnierzy Wyklętych, egzorcystę, starego Roja, oddział obrony terytorialnej, Andrzeja Dupę, rząd i innych – ale to w nowym tomie, który dopiero powstaje".


Nie tylko o komiksach. Polub nasz fanpage VICE Polska


Lobo, Sędzia Dredd, Punisher – to postaci, których komiksy ukazują się przez dziesiątki lat. Podejrzewam, że gdyby Tamburini nie przedawkował heroiny, jego Ranx do dzisiaj łamałby kości. Dlaczego więc tak bardzo jaramy się krwawą jatką w obrazkach? „Jest w nas atawistyczna potrzeba doświadczania przemocy. Musimy sublimować nasze pierwotne instynkty", sugeruje Szymon Holcman. Swoje zdanie na ten temat ma też Maciek Dąbrowski:

„Komiksy bazujące głównie na przemocy to tylko rozrywka. Tak jak filmy bazujące tylko na pornografii. Często nie wnoszą zbyt wiele do naszego świata i je »przeskakujemy«, już do nich nie wracając. Ludziom potrzebna jest ta przemoc w obrazkach, żeby się upewnić ich, że są normalni i by mogli znaleźć gdzieś przybicie im piątki »aha, czyli to, że sobie wyobrażam czasem coś takiego, to nie znaczy, że jestem zjebem i powinienem się zabić«. Za dzieciaka jarasz się tym, że jest ostro, brutalnie, są cycki i krew. To jest etap. On oczywiście mija, ale coś zawsze w głowie sentymentalnego zostaje. Jak już mówiłem – to tylko rozrywka. I to czasem dosłownie. Nic więcej".

Na próżno jednak szukać równie wyrazistych postaci teraz. Szymon Holcman przyczynę tego widzi m.in. w tym, że internet i telewizja stały się nośnikami znacznie drastyczniejszych, prawdziwych obrazów bólu i cierpienia: „Telewizja codziennie bombarduje nas obrazami skrajnej przemocy – robiąc to pod płaszczykiem opowiadania o współczesnym świecie. W związku z tym komiks nie jest już forpocztą przemocy w kulturze", tłumaczy.

W swoim dzieciństwie nawpychałem się ogromnej ilości komiksowych historii ociekających przemocą, którą nota bene wciąż odczytywałem w kontekście rozrywki. Tylko jeden rysunek śnił mi się wtedy po nocach. Zobaczyłem go w albumie Wieczna wolność, autorstwa Joe Haldemana, weterana wojny w Wietnamie, który przekuł swoje doświadczenia z frontu na historie komiksu science-fiction. Na rysunku była martwa kobieta, której krew spływała po policzkach z pustych miejsc po oczach. Pamiętam, że zastanawiałem się, jak wiele takich obrazów Haldeman widział naprawdę. I ta myśl mnie przerażała.

Możesz śledzić autora na jego profilu na Facebooku