FYI.

This story is over 5 years old.

Aplikacje

„Adoptuj życie”: tamagotchi wersja pro-life

Dzięki apce w telefonie możecie teraz dokonać duchowej adopcji cudzego płodu zagrożonego aborcją… zaraz, co?
Screen z filmiku na YouTube promującego aplikacje

Trudno sobie wyobrazić życie bez aplikacji w telefonie. Apki pozwalają nam kontaktować się ze światem, choćby w małym stopniu regulować pierdolnik w naszym życiu, dają chwilę wytchnienia podczas wizyt w toalecie, pozwalają znaleźć żarcie odpowiednie dla stanu naszego portfela itd. Od jakiegoś czasu dzięki apce w telefonie możecie też dokonać duchowej adopcji cudzego płodu… zaraz, co?

Według strony internetowej projektu duchowa adopcja „polega na wzięciu w duchową opiekę na dziewięć miesięcy nieznanego nam poczętego dziecka, którego życie jest zagrożone aborcją”. To „zagrożenie aborcją” ma kluczowe znaczenie, ponieważ autorem apki jest Fundacja Małych Stópek, znana z organizacji marszów za ograniczeniem prawa do aborcji oraz spektakularnej akcji rozdawania miniaturowych modeli ludzkich embrionów, nazywanych przez nią „Jasiami”.

Reklama

Kiedy po raz pierwszy otwieramy apkę, naszym oczom ukazuje się dorodna komórka, którą odtąd mamy duchowo adoptować, odmawiając codziennie 1/10 różańca oraz specjalnej modlitwy „intencji duchowo adoptowanego dziecka”. Jak podaje nam aplikacja, „potrzeba całej rzeszy obrońców życia ludzkiego, którzy z różańcem w ręku przeciwstawią się temu wielkiemu złu, jakim jest śmierć nienarodzonych, najsłabszych i najbardziej bezbronnych”.

Dodatkową atrakcją, która ma nas zachęcić do powracania do aplikacji, są myśli naszego duchowo adoptowanego płodu (bądź, jak wolą twórcy aplikacji, dziecka). „Czy wierzysz, że od początku mam duszę?” – pyta nasza blastocysta jednego z pierwszych dni. A kilka dób potem: „Trafiłem do macicy. Wow! To moje nowe mieszkanko, w którym będę się rozwijał”. Myślom towarzyszą grafiki, które jednak zmieniają się tylko raz na tydzień. W dalszych stadiach życia naszego podopiecznego możemy też posłuchać bicia jego serca albo podejrzeć go na ultrasonografie.

Zrzut z ekranu telefonu autora tekstu

W głowie każdego, kto w podstawówce naciągał rodziców na elektronicznego pieska Tamagotchi, rodzą się od razu pytania: Czy możemy go karmić? Czy możemy się z nim bawić? Sprzątać jego kupy? Czy – opcja dla zwyroli – czy nie zaopiekowany odpowiednio, nasz płód pozostawi po sobie malutki grobik? Oczywiście takie skojarzenia nie wszystkim się podobają – jeden z recenzentów w sklepie Google Play (apka jest dostępna także na iPhone’a) napisał dla przykładu: „Faktem jest ,że niektórym się w głowie pomieszało że to jakaś gra.Otóż nie coś pięknego i wzniosłego adoptować duchowo dziecko któremy grozi śmierć"zagłada"i o które chcemy walczyć codzienną modlitwą.Pozdrawiam serdecznie” (zachowano oryg. pisownię). Recenzji, przeważająco pozytywnych, jest w tym momencie ponad 3,7 tys.

Reklama

Aplikacja jest kompletnie darmowa, choć aż prosiłoby się o mikrotransakcje pozwalające nam np. przyśpieszyć rozwój zarodka albo wyposażyć go w stylowy kapelusik. Jedynie w zakładce „Dobry uczynek” możemy przeczytać, że naszym codziennym dobrym uczynkiem towarzyszącym modlitwie może być „post, wyrzeczenie, uczynek miłosierdzia, pomoc kobiecie w ciąży lub samotnie wychowującej dziecko”, ale też wpłacenie 10 zł na konto fundacji, jeśli nie znajdziemy w swoim otoczeniu takiej osoby. Fundacja Małych Stópek nie ma statusu organizacji pożytku publicznego, a więc nie musi upubliczniać szczegółów finansowych swojej działalności, ale możemy podejrzewać, że nasze pieniądze przysłużą się jednej z inicjatyw prowadzonej przez NGO, takiej jak program zakupu pieluch czy antyaborcyjne prelekcje w szkołach.


Bądź z nami na bieżąco. Polub nasz fanpage VICE Polska na Facebooku


Cóż, biorąc pod uwagę, że powstają apki takie Yo (której jedyną funkcją jest wysyłanie Yo! do twoich znajomych), istnienie katolickiej aplikacji do walki z aborcją nie powinno nas bardzo dziwić. A jednak cały czas jestem pod wrażeniem.

Czytaj też: