FYI.

This story is over 5 years old.

wszystkie pytania

Pracownik rzeźni odpowiada na 10 pytań, które zawsze chcieliście zadać

Jak to jest zarabiać na życie, zabijając prawie 1500 krów dziennie?
Gavin Butler
Melbourne, AU
pracownicy rzeźni
Żadna z tych osób nie jest naszym rozmówcą. To stockowe zdjęcie z Shutterstocka

Jedzenie mięsa bez żadnych moralnych niepokojów w 2019 roku wymaga przynajmniej odrobiny oszukiwania samego siebie. Gdzieś w głębi duszy wiesz, że musiało się wydarzyć sporo naprawdę złych rzeczy, byś dostał tego burgera, kiełbasę albo tego nuggeta z (nie do końca) kurczaka. Rzeczy, które gdybyś zobaczył je na własne oczy, pewnie skłoniłyby cię do odstawienia mięsa. Dlatego właśnie tak wielu mięsożerców wybiera błogą nieświadomość i nie chce oglądać nagrań z ubojni i kurzych ferm: bo tak jest po prostu trochę łatwiej.

Reklama

Jednak nie wszyscy mogą sobie na to pozwolić. Ludzie na linii frontu, którzy muszą pobrudzić sobie ręce, którzy z zawodu pociągają za spust i zmieniają żywe, czujące stworzenie w jedzenie. Chcemy wiedzieć, jakie to uczucie. Jak to jest zarabiać na życie, zabijając prawie 1500 zwierząt dziennie, od poniedziałku do piątku, tydzień po tygodniu?

Greg (imię zmienione) przepracował cztery lata w rzeźni na hali uboju. Wychował się na przedmieściach Queensland i opisuje swoje dzieciństwo jako „raczej zwykłe”. Jego rodzice oboje pracowali w zwykłych zawodach. On sporo grał na konsoli, po szkole chodził do skateparku, a w końcu dostał pracę w rzeźni dzięki bratu, który wciąż tam pracuje.

Zapytaliśmy Grega o czas spędzony na pierwszej linii przemysłu mięsnego. Jak wyglądała jego praca? Jak wpłynęła na jego poglądy w kwestii zwierząt? Czy kiedykolwiek miał wyrzuty sumienia, że jego praca polega na zabijaniu niewinnych stworzeń?

VICE: Cześć Greg. Czy na początek możesz opisać szczegóły swojej pracy?
Greg: Jasne. Zabijałem bydło za pomocą bolca pneumatycznego. W chowie bydła standardowo spędza się krowy do pojedynczej kolejki, żeby je zaszczepić i odrobaczyć. Taka formacja jest odtwarzana w „boksie ogłuszania”, żeby się nie stresowały. Znają już ten proces, więc są spokojne. Unieruchamia się im głowy, wystarczająco delikatnie, żeby mogły się trochę poruszać, ale nie cofnąć. Potem wchodzą wielką czarną zasłonę, zza której nic nie widzą. Zanim krowa się zorientuje, że coś się dzieje, bolec z pistoletu pneumatycznego wbija się w jej mózg i zwierzę natychmiast umiera.

Reklama

Bardzo łatwo zlokalizować mózg w czaszce krowy, a bolec z pistoletu uderza z ogromną siłą. Trochę przypomina to urządzenie z filmu To nie jest kraj dla starych ludzi, tyle że znacznie większe. Zwisa z sufitu na wielokrążku i ma trzy spusty. Gdy zostaje przyciśnięty do głowy zwierzęcia, wypali tylko wtedy, gdy wszystkie trzy spusty są naciśnięte. Mózg krowy nie jest większy niż piłka tenisowa, więc uszkodzenia wywołane przez bolec prowadzą do natychmiastowej, bezbolesnej śmierci.

To jeden z najważniejszych punktów w hali uboju. Każde procesowane zwierzę przechodzi kontrolę jakości, by ustalić, czy było zestresowane w chwili śmierci, bo stres prowadzi do twardego, gorszej jakości mięsa.


OBEJRZYJ: Radykalni obrońcy praw zwierząt: jeszcze protest czy już terroryzm?


Gdy przykładasz pistolet krowie do głowy, o czym myślisz?
Przy pracy zawsze najbardziej skupiałem się na tym, żeby trafić prosto w cel. Ostatnia rzecz, jakiej chcesz w takiej sytuacji, to spudłować i musieć próbować jeszcze raz.

Czy miałeś wyznaczone cele i KPI w kwestii tego, jak wiele zwierząt musisz zabić dziennie?
Tak. Swego czasu wyrabiałem średnią 714 sztuk bydła na jedną zmianę, co daje 1425 zwierząt dziennie. Czasem więcej, jeśli mieliśmy większą załogę, czasem mniej, jeśli doszło do awarii, opóźnienia, albo gdy ciężarówki nie mogły dowieźć bydła przez złą pogodę.

Czy kiedykolwiek miałeś wyrzuty sumienia?
Nie, nigdy. Nie było czasu na takie rzeczy. Boli mnie tylko, gdy widzę, jak w niektórych krajach zabija się krowy, świnie i kury w bardzo niehumanitarny sposób. Gdy poznałem procedury w moim zakładzie pracy, zrozumiałem, dlaczego w Australii mamy takie wyśrubowane standardy. Nigdy nie miałem problemów z zaśnięciem, chyba że przez fizyczny ból spowodowany ciężką pracą. Nigdy nawet nie przemknęło mi przez głowę, że to mięso na haku było żywym zwierzęciem niecałe pół godziny temu.

Reklama

Jakie jest twoje najstraszniejsze wspomnienie z pracy w rzeźni?
Pierwszy raz, gdy zobaczyłem płód. To były moje pierwsze dni w tej pracy. Przyglądałem się kolegom przy stole do patroszenia i nagle z brzucha krowy wypadł płód razem z resztą flaków, wciąż w worku płodowym. Zdarza się to dość często. Płody nie są zbyt duże — zwykle nie większe, niż piłka do rugby — i są odrzucane wraz z resztą odpadów mięsnych. Sala podrobów przetwarza żołądki na flaki, a reszta trafia do zsypu. Nie mam pojęcia, dokąd prowadzi ten zsyp.

Ale cóż, jest, jak jest. Nie da się przeprowadzić testów ciążowych u każdej krowy, zanim zostanie wysłana na ubój. Nigdy też nie są w zbyt zaawansowanej ciąży, bo gdy u krowy widać ją gołym okiem, hodowca nie wyśle jej do ubojni.

Czy wciąż jesz mięso?
Jasne, że tak. Niewielu z moich znajomych odstawiło mięso przez pracę w tej branży, nieważne, czy była to ubojnia, czy miejscowy rzeźnik. Jeśli już coś się zmienia, to zaczynasz bardziej doceniać mięso wyższej jakości.

Czy to zmieniło sposób, w jaki postrzegasz zwierzęta?
Nie bardzo. Kocham zwierzęta i wciąż widzę krowy jako zwierzęta. Postrzegam je też jako zwierzęta hodowane w jednym z kilku celów: na mleko, rozmnażanie, jedzenie lub skórę.

Co sądzisz o weganach, którzy twierdzą, że „mięso to morderstwo”?
Znam wegan, pracuję z nimi i zdarza mi się ich czasem edukować. Są bardzo wytrwali w swoich poglądach i ja to szanuję. Rozumiem, dlaczego decydują się na weganizm. Rozwiałem też obawy i uspokoiłem kilku z nich, wyjaśniając cały proces.

Reklama

Wróćmy do samego procesu. Gdy już zabijesz krowę, jak przerabia się ją na mięso?
Boks ogłuszania znajduje się w tym miejscu linii produkcyjnej, w którym zwierzę zostaje „ogłuszone”. Następnie jest podwieszone za tylne kopyta na taśmie przesyłowej i wykrwawione. Potem się je prętuje [prętowanie polega na zasklepieniu przełyku przez wyciągnięcie go za pomocą pręta i podwiązanie tak, by nie wylała się treść żołądka]. Potem usuwa się kopyta, golenie, rogi itd. Na każdym etapie pracuje jedna lub dwie osoby, które robią to samo, aż krowa jest oskórowana, wypatroszona i gotowa do umieszczenia w chłodni. Następnego dnia przychodzi ekipa filetująca i dzieli ją na porcję. Wszystko to dzieje się na hali uboju.

Jaka była najlepsza część tej pracy?
Ludzie. Poznałem tam kilku przyjaciół na całe życie. Jesteście ze sobą tak blisko, że możecie gadać o wszystkim. Całymi dniami rozmawialiśmy o życiu.

By być z nami na bieżąco: polub nas, obserwuj i koniecznie zaznacz w ustawieniach „Obserwuj najpierw”. Jesteśmy też na Twitterze i Instagramie.

Artykuł pierwotnie ukazał się na VICE Australia


Więcej na VICE: