FYI.

This story is over 5 years old.

Kultura

ACAB = CHWDP?

Jak bardzo sens walki na ulicach Baltimore różni się od starć z policją w Knurowie i czy każdy policjant jest zły?

Zdjęcie: Fisty Photography

Czasy, gdy podzielałem prawilną opinię, że każdy policjant jest zły (ACAB) bezpowrotnie minęły. Rzeczywistość zawiera zbyt wiele odcieni szarości, by tak kurczowo trzymać się takich sloganów. Nie zrozumcie mnie źle. Ten artykuł nie będzie miał nic wspólnego z ocieplaniem wizerunku polskiej policji. Gdy spotykam umundurowanych na ulicy wcale nie oddycham z ulgą jak przestrzegający prawa prekariusz z zamkniętego osiedla. Nie dlatego, że nigdy na takim nie mieszkałem, a całe swoje dzieciństwo spędziłem na warszawskim Grochowie. Zwyczajnie zbyt wiele widziałem i słyszałem, by odczuwać bezpieczeństwo w ich obecności. Szanuję i przychylam się w tej sprawie do poglądów Wilka z HG (Wybij sobie z głowy szukać na komendzie pracy). Rozumiem jednak, że w codziennej pogoni za chlebem można nie mieć zbyt wielu opcji do wyboru.

Reklama

Sedno problemu tkwi w tym, jakie są motywacje jednostek szukających możliwości rozwoju w policji lub straży miejskiej. Nie wszyscy przystępują do służby kierowani moralnymi pobudkami. Jaskrawe przykłady przekraczania uprawnień i brutalnego naruszania nietykalności osobistej występują nazbyt często. Praca w organach ścigania z pewnością należy do stresogennych. Nasuwa się jednak pytanie, gdzie leży przyczyna zwyrodniałej brutalności? Czy to jedynie skutek stresującej pracy, czy raczej przyczyna wyboru właśnie takiej, a nie innej ścieżki zawodowej? Skłonność do przemocy, łączenie pracy z tego rodzaju „rozrywką" i płynącą z niej dawką adrenaliny. „Przejażdżki" służbowym furgonem, które fundowali policjanci mieszkańcom dzielnic biedy w Baltimore, zakończyły się wybuchem regularnych zamieszek. Media w USA starają się przyczepić „łatkę problemu o podłożu rasowym". Ciężko domniemywać czy policjantów bardziej kusi znęcanie się nad przedstawicielami innej rasy, czy to raczej głębszy przejaw dehumanizacji i wpajania darwinizmu społecznego. Pastwienie się nad ludźmi będącymi niżej w łańcuchu pokarmowym prestiżu, przywilejów i pozycji. Zostawmy kwestie rasy na bok.

Źródło: Flickr/Jakub Markiewicz

Członkowie społeczności z Baltimore posiadają swoją tożsamość, są Afroamerykanami. Policjanci na całym świecie skupiają swoją uwagę na najmniej uprzywilejowanych grupach społecznych. W zhomogenizowanej rasowo Polsce bardziej rzuca się w oczy, że policjanci realizują narzucone im cele ilościowe kosztem ludzi wypchniętych na margines. Wspomniani wcześniej prekariusze czy bardziej uprzywilejowani obywatele przeżyją nieprzyjemną przygodę z policją, tylko kiedy zagalopują się w stylu posła Wiplera. Ciężar policyjnych celów ilościowych jest przerzucony na barki mniej prestiżowych grup społecznych. Młodzi ludzie, którzy spędzają czas w przestrzeni publicznej, bo zwyczajnie nie mogą sobie pozwolić na rozrywkę w modnych klubach, czy centrach handlowych — stanowią główną grupą docelową.

Reklama

Czy zostaliście kiedyś spisani, siedząc na placu zabaw w zamkniętym osiedlu? Zostaliście kiedyś zfiskani w centrum handlowym? Raperzy, którzy rymują o życiu na ulicy i mieszkają na zamkniętym osiedlu, nie mają u mnie zbyt wielkiego kredytu zaufania. Niejednokrotnie zdarza się, że te policyjne interwencje kończą się tragedią. Śmierć 19-latka, która stała się przyczynkiem do zamieszek w Legionowie, jest ponurym efektem nadgorliwego dbania o szczebelki policyjnych statystyk. Zawinił zarówno system, który stygmatyzuje czyny o niskiej szkodliwości społecznej, jak i funkcjonariusze zaplątani w jego tryby.

Prawidłowość tego rodzaju ekscesów z udziałem funkcjonariuszy jest zatrważająca. Baltimore czy Legionowo schemat jest bardzo podobny. Jesteście w stanie przywołać sprawę, w której udowodniono winę funkcjonariuszom biorącym udział w takiej, nieudanej interwencji? W przytłaczającej większości przypadków w ogóle nie ma miejsca postępowanie śledcze. Media zawsze przyjmują za pewnik oficjalną wersję rzecznika policji. Głęboko w pamięci utkwiła mi sprawa śmierci Maxwella Itoyi. 23 maja 2010 roku. Zastrzelony przez policjanta pochodzący z Nigerii sprzedawca ze Stadionu X-lecia. Zostawił po sobie wdowę z dwójką dzieci. Sprawa wywołała publiczną dyskusję na temat rasizmu w polskiej policji. Funkcjonariusz, który doprowadził do śmierci handlarza, do dziś pozostaje w czynnej służbie. Żona Maxwella wyprowadziła się wraz z dziećmi do Wielkiej Brytanii.

Wszystkie wymienione przeze mnie przypadki są jaskrawymi przykładami przekroczenia kompetencji. Śmierć kibica w Knurowie nie należy do tak wyrazistych. Podnoszą się głosy, że ojciec czteroletniego dziecka powinien być mniej lekkomyślny. Nic to jednak nie zmienia. W wyniku policyjnej interwencji zginął człowiek. Śląska Komenda Wojewódzka twierdzi, że oddała salwę ostrzegawczą. Klip, na którym od razu otwierają ogień, ponoć krążył w necie. Na chwilę obecną nie ma po nim śladu na YouTube. Całą sprawą zainteresowała się Helsińska Fundacja Praw Człowieka. Zgodnie z art. 6 ust. 1 ustawy z dnia 24 maja 2013 r. o środkach przymusu bezpośredniego i broni palnej: „środków przymusu bezpośredniego używa się lub wykorzystuje się je w sposób niezbędny do osiągnięcia celów tego użycia, lub wykorzystania, proporcjonalnie do stopnia zagrożenia, wybierając środek o możliwie jak najmniejszej dolegliwości". Przy czym zgodnie z art. 23 ust 3 ww. ustawy: „pocisków niepenetracyjnych używa się w celu obezwładnienia osób lub wykorzystuje się w celu obezwładnienia zwierzęcia przez zadanie bólu fizycznego, przy czym nie celuje się w głowę lub szyję".

Zdjęcie z zamieszek na 11 listopada 2014 roku. Jakub Kosiarz.

W świetle prawa kompetencje policji zostały przekroczone. Gdzie leży granica? U progu zbliżających się wyborów należy zastanowić się, który z kandydatów chciałby zwiększenia uprawnień dla funkcjonariuszy. Komentarz Janusza Korwin — Mikkego podczas górniczych protestów jasno stawia go w pozycji polityka, który najchętniej przesunąłby tę granicę w stronę państwa policyjnego.