To tylko krótkie podziękowania. Będzie wiele następnych.
Dzisiejsza śmierć Davida Bowiego położyła pewien kres. Na usta ciśnie się stwierdzenie, że dorobek tego artysty przetrwa lata, co oczywiście w dużej mierze jest prawdą, lecz co jeśli tak się nie stanie? Pop Art może mieć problemy z przetrwaniem po stracie swojego czołowego przedstawiciela. Bowie to machina, która ustanawiała ery, a to właśnie może być koniec ery popu.
Videos by VICE
Większość jego rówieśników co dwa lata rusza w gigantyczne trasy koncertowe i gra koncerty na pretensjonalnych imprezach, ale Bowie, w przeciwieństwie do reszty, nigdy nie uległ Hard Rock Cafe, licznym alejom gwiazd ani postępującemu zubożeniu sztuki, jaką jest rock’n’roll. Poległ w tym każdy, ale nie Thin White Duke.
VICE nie istniałby bez Bowiego, ale bynajmniej nie dlatego, że jesteśmy wyjątkowi, lecz dlatego, że w dzisiejszym świecie jest bardzo mało rzeczy, które czegoś mu nie zawdzięczają. Należał do najmniejszego klubu w historii – artystów, których sztuka nie odzwierciedlała świata, tylko na odwrót.
W trakcie swojej kariery Bowie przyzwyczaił nas do tego, że jego najbardziej cenione wcielenia, takie jak Ziggy Sturdust, czy Thin White Duke znikały, będąc u szczytu kreatywnych dokonań. Dziś dokonał tego ponownie, odesłał na emeryturę samego siebie, zanim ktokolwiek zdążył się z nim pożegnać.
Dzięki za wszystko, David.
More
From VICE
-

Photo Credit: Joe'y -

Screenshot: Sandfall -

Alanis Morissette au Montreux Jazz Festival le 19 juillet 2025. (Photo by Lionel FLUSIN/Gamma-Rapho via Getty Images)
