Siła Magnum

Uczniowie szkoły dla ślepych Meng Jie w Hebei, Chiny, 2014. Zdjęcie: Lijie Zhang

Artykuł ukazał się w The Photo Issue 2015

Świat mediów ciągle się zmienia. W dzisiejszych czasach coraz trudniej o środki i fundusze umożliwiające rzetelne, a jednocześnie niepozbawione twórczej wizji dokumentowanie ważnych wydarzeń.

Videos by VICE

W 2007 roku członkowie kolektywu Magnum Photos postanowili wspólnie stawić czoła wyzwaniom stwarzanym przez ten zmienny paradygmat. Tak powstała Fundacja Magnum. Do jej zadań należą wspieranie u podstaw, aktywny mentoring, doradztwo w kwestii dystrybucji oraz otwieranie ścieżek współpracy w ramach rozmaitych programów stypendialnych. Celem fundacji jest stworzenie sieci wsparcia światowej społeczności fotografów dokumentalistów.

Nasze credo najlepiej wyraża zawartość niniejszych stron. Znajdziecie tu zarówno prace jednej z naszych pierwszych stypendystek Shehab Uddin, jak i zdjęcia autorstwa Pedra Silveiry, z którym współpracujemy od niedawna. Przez pokazanie życia na ulicach indyjskich i brazylijskich miast zdjęcia te pozwalają nam spojrzeć z perspektywy autochtona na sprawy światowej wagi. Tanya Habjouqa zrealizowała dzięki naszemu wsparciu swój palestyński projekt, a dziś sama opiekuje się młodymi stypendystami i stypendystkami w krajach arabskich. Z kolei projekt stypendialny Pete’a Pina na przestrzeni lat stał się formą współpracy z kambodżańską diasporą w USA i dorastającym pokoleniem urodzonych tam Kambodżan. To właśnie dzięki istniejącej sieci wsparcia i stałemu zaangażowaniu mogliśmy poznać ich opowieści, często stojące w ostrej kontrze do dominujących narracji.

Spuścizna agencji Magnum Photos, która została założona przez fotografów i dla fotografów, aby wspierać niezależne działania i dążenia do artystycznej doskonałości, stanowi ważny punkt odniesienia w dziedzinie fotografii dokumentalnej. Podczas gdy współcześni fotografowie zajmują pozycję kolekcjonerów i współpracowników, Fundacja Magnum stara się wspierać pojawiające się formy narracji dokumentalnej.

Chcielibyśmy podziękować wszystkim fotografom i fotografkom – prezentującym swoje prace w niniejszym numerze, jak i na innych forach – którzy prowokują ludzką ciekawość, dają świadectwo temu, co niewidoczne, i umożliwiają nam wgląd w skomplikowane kulturowe krajobrazy współczesnego świata. To dzięki ich autorskim doświadczeniom możemy krytycznie przyglądać się otaczającej nas rzeczywistości.

— SUSAN MEISELAS

I ZESPÓŁ FUNDACJI MAGNUM


PETE PIN

W latach 80. ubiegłego stulecia do Ameryki przybyło blisko 150 tysięcy kambodżańskich uchodźców. Osiedlali się głównie w biednych dzielnicach-gettach, gdzie przemoc była na porządku dziennym. Ich doświadczenia na przestrzeni pokoleń dokumentowane są w ramach projektu „Kambodżańska diaspora”. Trzydzieści lat po masowych egzekucjach na polach śmierci cienie tego ludobójstwa wciąż kładą się na życiu kambodżańskiej wspólnoty w USA. Jego echa odzywają się w porwanych rodzinnych opowieściach kolejnych pokoleń, jak również w milczeniu o tym, co nastąpiło potem. Wielu Kambodżan, którym udało się przeżyć, milczy, ponieważ nie wie, jak mówić o tym, przez co przeszli; do tego często między nimi a ich urodzonymi w USA dziećmi istnieje bariera językowa. Ich niechęć do rozmowy dodatkowo wzmaga międzypokoleniowa trauma – starszych, którzy pamiętają pola śmierci, i młodszych, którzy poznali na własnej skórze grozę amerykańskich gett.

Bronx, Nowy Jork, wrzesień 2011 roku. 25-letni Sonny Vaahn pokazuje dowód tożsamości uchodźcy wystawiony dla jego rodziny w obozie dla uchodźców przy granicy tajsko-kambodżańskiej po ustaniu ludobójstwa w Kambodży. Zdjęcie: Pete Pin

Bronx, sierpień 2011 roku. 58-letni Om Savaeth w ogródku domu rodziny Vaahnów.


OLGA KRAVETS

W 2009 roku władca Republiki Czeczenii Ramzan Kadyrov z dumą ogłosił, że na jego ziemiach „zapanował pokój”. Swój marsz po władzę rozpoczął w maju 2004 roku, gdy Władimir Putin mianował go wicepremierem po śmierci jego ojca. Odkąd skończył 30 lat, niepodzielnie rządzi krajem. Kreml daje mu w tym wolną rękę w zamian za skuteczne zwalczanie rebeliantów.

W wyniku dwóch wojen Czeczenia stała się oficjalnie częścią Rosji, ale rosyjska konstytucja działa tu wybiórczo. Siły rządowe torturują młodych mężczyzn za jakikolwiek przejaw sprzeciwu. Z wyraźnego rozkazu prezydenta domy rodzin rebeliantów są równane z ziemią, a na obrońców praw człowieka napadają agresywne bojówki, które biją ich i podpalają ich biura. Alkohol sprzedawany jest tylko w pięciogwiazdkowych hotelach i wyłącznie cudzoziemcom. Kadyrovowi udało się też zapędzić około 60 procent ludności swojej republiki na wiece ku czci Mahometa.

Zapytany kiedyś, skąd ma pieniądze na liczne zachcianki i zbudowane przez tureckich deweloperów drapacze chmur, Kadyrov odparł: „Od Allaha”.

Sprzedawca kebabów przed swą restauracją na przedmieściach Groznego, którą udekorował podobizną Shreka

Studenci (na przedzie) i studentki (z tyłu) Rosyjskiego Uniwersytetu Islamskiego słuchają gościnnego wykładu mułły z Jordanii

Żeński chór szkolny wykonuje pieśń na cześć Achmata Kadyrowa, ojca obecnego władcy Czeczenii Ramzana Kadyrowa. Aby uczcić jego śmierć, Ramzan ogłosił 10 maja Narodowym Dniem Pamięci. Kadyrow senior został zabity w zamachu 9 maja, ale w Rosji tego dnia obchodzi się zwycięstwo w drugiej wojnie światowej, więc Ramzan musiał sobie wybrać inną datę


SHEHAB UDDIN

Wedle szacunków 15 do 20 tysięcy mieszkańców Dakki żyje na ulicy. Stanowią oni jedną z najbardziej bezbronnych i zaniedbywanych grup społecznych w Bangladeszu. Każdego dnia walczą o przeżycie w środowisku, które nie przyjmuje do wiadomości ich istnienia. Ich główne wyzwania to zdobywanie żywności, odzieży i miejsca do spania. Pozbawieni przeszłości i bez widoków na przyszłość żyją tylko teraźniejszością. Zarabiają na życie na wiele sposobów, m.in. jako tragarze, rikszarze, służące, prostytutki oraz zbieracze śmieci. Mają własne kłopoty i radości, a przede wszystkim świadomość swojego człowieczeństwa.

W ciągu ostatnich dziesięciu lat ich liczba rosła proporcjonalnie do liczby mieszkańców Dakki. Wielu z nich przybywa do miasta, uratowawszy się z powodzi nawiedzających wiejskie obszary Bangladeszu, do których z powodu zmian klimatycznych dochodzi coraz częściej. Inni trafiają na ulicę wskutek długów w nadziei, że tam ich los się odmieni. W przeważającej większości przypadków nadzieje te okazują się płonne.

Stadion Mugda w Dakce, rok 2010. Lili Begum budzi się skoro świt, by zaraz ruszyć do pracy. Zarabia na życie, zbierając śmieci. Wraz z rodziną mieszka pod stadionem Mugda. Łącznie teren pod stadionem zamieszkuje około 500 osób. Większość z nich pochodzi z Gaibandhy, jednego z najbiedniejszych regionów w Bangladeszu

Dzielnica Kawran Bazar, Dakka, rok 2010. Dwaj młodzi chłopcy, Arshadul i Shumon, spędzają wieczór na zabawie. Arshadul zbiera po śmietnikach makulaturę i ją sprzedaje. Shumon utrzymuje się z kradzieży. Są dobrymi przyjaciółmi

Stadion Mugda, rok 2010. Rezina wraz z rodziną wraca do Dakki z odwiedzin u krewnych w Gaibandhzie. Po przeprowadzce do miasta rodziny pochodzące z wiejskich obszarów często czują się zagubione. Wierzą jednak, że sobie poradzą. Rodzina Reziny przeniosła się do stolicy kilka tygodni temu w poszukiwaniu pracy. Khabir zarabia na życie, rozwożąc rikszą towary, a Rezina zbiera śmieci, które następnie sprzedaje do utylizacji. Ich córka uczy się w ośrodku dla bezdomnych Amrao Manush, ale syn całymi dniami nic nie robi


PEDRO SILVEIRA

Do roku 1850 do Brazylii trafiło ponad pięć milionów niewolników z Afryki. Dziś ich potomkowie stanowią większość ludności kraju, ale dyskryminacja społeczna w stosunku do nich jest powszechna. Niniejszy projekt jest próbą analizy dawnych i obecnych starań o poszanowanie praw obywatelskich w Brazylii, jak również mających podłoże historyczne napięć między białymi a czarnymi, do których wciąż dochodzi na całym świecie.

Przyjęta w nim narracja bazuje na wywodzącej się z quilombo* opowieści o przybyciu afrykańskich rodzin do Bahii. Po zatonięciu statku z niewolnikami u wybrzeży Brazylii ci, którym udało się przeżyć, osiedlili się z dala od plantacji niewolników. Jednak na początku XVIII wieku portugalscy odkrywcy znaleźli nieopodal złoto i zapędzili mieszkańców osady do pracy w kopalniach.

Choć Brazylia zniosła niewolnictwo w 1888 roku, historia tego kraju stanowi przykład dyskryminacji społecznej, której obiektem potomkowie przybyszów z Afryki są po dziś dzień.

* quilombo – słowo określające w Brazylii wspólnotę utworzoną przez zbiegłych niewolników w czasach kolonializmu

Barra do Brumado, Bahia, Brazylia. Woda to najcenniejszy skarb miejscowej społeczności. Woda z tego samego ujęcia używana jest do gaszenia pragnienia, gotowania, uprawy roli i kąpieli

Daiana Nascimento w Barra do Brumado


TANYA HABJOUQA

Główne tematy prac Habjouki to gender, prawa obywatelskie i prawa człowieka na Bliskim Wschodzie. Fotografka podkreśla, że do fotografowanych osób podchodzi z empatią, ale jednocześnie stara się wyłapywać absurdy. Prezentowane tu zdjęcia pochodzą z cyklu zatytułowanego „Occupied Pleasures” (Okupowane przyjemności). Przedstawiają absurdalne sceny z codziennej egzystencji w okupowanych od 48 lat Zachodnim Brzegu, Gazie i Wschodniej Jerozolimie. Jednocześnie są one na swój sposób piękne – widać na nich bowiem, że mimo okupacji Palestyńczycy nie pozwalają cierpieniu zawładnąć ich życiem.

Zdjęcia Habjouki przedstawiają m.in. oblężoną Gazę, gdzie szczytem wolności jest pięciominutowy rejs łódką, oraz wytapetowany w tropikalny las zakątek miejscowego parku rozrywki, gdzie przez chwilę można się poczuć jak na egzotycznej podróży. Patrząc na nie, uświadamiamy sobie, że śmieszność często idzie w parze ze smutkiem i że Palestyńczycy cały czas marzą o normalnym życiu. Pewien przedsiębiorczy mieszkaniec Gazy nie dał pozbawić się prawa do miłości i przemycił swoją młodą jordańską narzeczoną do Egiptu tunelami zbudowanymi przez przemytników. – To było jak na bollywoodzkim filmie. Była cała ubrudzona ziemią i bardzo się trzęsła. Podbiegłem do niej i okryłem ją pocałunkami – opowiadał potem. Habjouqa mówi, że tamten obraz zapadł jej głęboko w pamięć i sprawił, że zapragnęła utrwalać na swoich zdjęciach małe szczęścia i promyczki nadziei, które Palestyńczykom czasem dane jest ujrzeć w tunelu.

Odstawszy swoje w kolejce od punktu kontrolnego Qalandia, młody mężczyzna delektuje się papierosem w samochodzie. Ruch zelżał, właśnie trwa ostatni wieczór ramadanu. Mężczyzna wiezie do domu owcę na zbliżające się święto Id al-Fitr

Hayat Abu R’maes (25 l.) i Nabila Albo (39 l.) zabierają swoich uczniów na piesze wycieczki połączone z jogą w okolicach Betlejem. Czasem mimo prób zastraszania ich przez osadników żydowskich odwiedzają miejsca słynące z pięknych widoków (np. w pobliżu rzymskich ruin). Nazywają to wewnętrznym sprzeciwem

Członkinie drużyny oszczepniczej Uniwersytetu Al-Quds podczas ostatniego treningu przed rozpoczęciem letnich wakacji. Treningi odbywają się w mieście Abu Dis na Zachodnim Brzegu, w pobliżu izraelskiego muru bezpieczeństwa

Młoda dziewczyna pozuje do zdjęcia w parku rozrywki Banana Land w Jerychu. Dla znakomitej większości mieszkańców Zachodniego Brzegu podróżowanie jest kosztowną i do tego czasem stresującą rozrywką – jedyna droga za miasto wiedzie przez kontrolowany przez Izraelczyków most Allenby. Dla niektórych z nich przybytki w rodzaju Banana Land to jedyna szansa na tropikalną przygodę


POULOMI BASU

„Jest ciemno i nie ma światła. Bardzo się boję, że ktoś tu przyjdzie”. Radha Bishwa Karma ma tylko 16 lat, ale raz w miesiącu jest wypędzana do prowizorycznej chatki stojącej pośród lasów zachodniego Nepalu. Jej jedyną przewiną jest to, że ma okres. Karma staje się wówczas niedotykalna i „nieczysta”. Podczas menstruacji członkowie jej społeczności unikają jej w obawie, że sprowadzi na nich zły los i nieszczęście.

Chhaupadi to zaczerpnięty z hinduizmu zabobon, wedle którego kobiety w czasie okresu są nieczyste, w związku należy je wtedy wypędzać. Praktyka ta została oficjalnie zakazana w Nepalu w 2005 roku, ale w trudno dostępnych, niegdyś maoistowskich dystryktach Surkhet i Achham, skąd się wywodzi, wciąż jest powszechnie stosowana.

Wypędzenie oraz związane z tym rytuały często uważa się za nieszkodliwe, a Nepalki posłusznie poddają się tej tradycji, nieświadome, że w ten sposób ugruntowują istniejący od setek lat podział genderowy. Można się o tym przekonać na odbywającym się w Katmandu festiwalu Rishi Panchami. Pielęgnuje on legendę o kobiecie, która nie stosowała się do owych zasad i po reinkarnacji wróciła na świat jako prostytutka. Teraz za karę musi 365 razy obmywać swoje ciało krowim łajnem i moczem. Podobno Chhaupadi praktykują również bardziej wykształcone kobiety, które widzą w tym nieszkodliwą tradycję niebędącą przejawem dyskryminacji genderowej. W rzeczywistości jednak utrwala on wizję kobiety jako istoty nieczystej i legitymizuje dalsze praktykowanie rytuału, mimo że został on zakazany.

Dla dziewczyn w rodzaju Karmy zabobon ten jest szkodliwy i niebezpieczny. – Przecież boginie to też kobiety, prawda? One też krwawią, ale mimo to nikt nie wypędza ich ze świątyni. Dlaczego więc wypędza się nas? – zastanawia się Karma.

Kobiety na festiwalu Rishi Panchami obserwują rytuał oczyszczający z grzechów popełnionych podczas menstruacji. Katmandu, Nepal

Dystrykt Surkhet, Nepal. Znachor Devi Ram Dhamala podczas spotkania z pacjentką. W ramach zabiegów znachorzy często maltretują słownie i fizycznie młode dziewczyny, które chorują podczas menstruacji lub cierpią na inne dolegliwości. Według znachorów to znak, że opętały je złe duchy

16-letnia Radha Bishwa Karma, dystrykt Surkhet

Karma udaje się do pustelni w pobliżu Surkhet na czas menstruacji. – Moi rodzice są w Indiach, nie pracują. Babcia nie pozwala mi zostać w domu. Denerwuje się, kiedy tam przychodzę, i często nie daje mi nic do jedzenia. Czasem chciałabym, żeby zjawiła się moja mama i zabrała mnie do domu albo dała mi lekarstwo, kiedy mnie boli – mówi