Jak z twoich wakacyjnych zdjęć zrobić prawdziwą pracę

Wiele osób uważa, że utrzymywanie się z fotografii podróżniczej to praca idealna. Pomyśl o tym – dostajesz pieniądze za odwiedzanie egzotycznych miast i krajobrazów oraz uwiecznianie swojej podróży. Przecież podczas normalnych wakacji robiłbyś dokładnie to samo i jeszcze musiałbyś sam zapłacić za wyjazd.

Żyjąca w Melbourne Sarah Pannell, która zajmuje się głównie fotografią dokumentalną, na własnej skórze przekonała się, jak przyjemnie jest podróżować za cudze pieniądze. W ostatnich latach w ramach pracy pojechała do Turcji, Iranu, Egiptu i wielu innych państw, a do tego pracowała z różnymi klientami, poczynając od „New Yorkera”, a kończąc na VICE.

Videos by VICE

Instagram jest pełen uroczych zdjęć z wakacji, ale niewielu z nas potrafi zamienić pstrykanie zdjęć w opłacalną karierę. Zapytaliśmy Pannell, absolwentkę Królewskiego Instytutu Technologii w Melbourne, jak udało jej się zostać profesjonalną fotografką.

Fotografuj to, co kochasz

Mając odpowiednie umiejętności, możesz zrobić zdjęcie dowolnej rzeczy lub osobie, jednocześnie czyniąc fotografię atrakcyjną dla widza. Jednak Pannell zaznacza, że w jej przypadku kluczem do osiągnięcia sukcesu jako fotografka podróżnicza było wypracowanie oryginalnego stylu. Oznaczało to, że musiała się zastanowić, co dokładnie chce fotografować i skupić się na doskonaleniu warsztatu. Punktem zwrotnym w jej karierze była podróż do Turcji, którą odbyła jako dwudziestokilkulatka.

„Właśnie wtedy zaczęłam się bardziej skupiać na opowiadaniu historii niż na tworzeniu atrakcyjnych zdjęć z podróży” – wyjaśnia. „Chciałam, żeby moje prace były jak najbardziej osobiste, bo sama uważam to za najważniejszy aspekt robienia zdjęć. Oczywiście zajmuję się również fotografią komercyjną, ale tych zdjęć nie zamieszczam na mojej stronie ani w mediach społecznościowych”.

Chociaż na początku Pannell musiała sama płacić za podróże do krajów, które ją fascynowały – szczególnie pokochała Iran – teraz dostaje zlecenia między innymi dzięki zdjęciom zrobionym podczas tamtych wyjazdów. „To właśnie tamte fotografie, za które zapłaciłam z własnej kieszeni, przyciągają do mnie najwięcej klientów” – mówi. „Jeździłam w interesujące mnie miejsca, a później dzięki temu zdobywałam zlecenia i dotacje. To, że udało mi się stworzyć własny styl i jestem na tyle pewna siebie, żeby z niego nie rezygnować, stanowi tajemnicę mojego sukcesu”.

Wyróżnij się, odwiedzając nietypowe miejsca

Mnóstwo ludzi pragnie się zająć fotografią podróżniczą, a wielu z nich publikuje na Instagramie zdjęcia przedstawiające pasma górskie w Patagonii lub zalane słońcem tropikalne wyspy, które potem dostają dziesiątki tysięcy polubień. „Jednak szybko zauważasz, że są bardzo schematyczne” – zauważa Pannell. Według niej przede wszystkim należy się odciąć od panujących w fotografii podróżniczej trendów. Chociaż może wydawać się to oczywiste, spróbuj odwiedzić kraje, którymi nie interesują się instagramowi fotografowie.

„Wiele osób jeździ w bardzo podobne do siebie miejsca. Moim zdaniem najbardziej interesujące jest oglądanie rzeczy, które nie cieszą się taką popularnością” – wyjaśnia. „Na świecie jest mnóstwo państw, na które ludzie w ogóle nie zwracają uwagi”.

Dla Pannell fotografowanie Iranu było niezwykle satysfakcjonującym doświadczeniem. Ma tam nawet fanów. „Według statystyk na Instagramie Iran jest jednym z pięciu państw, z których mam najwięcej followersów. Pisze do mnie wielu Irańczyków, co mnie bardzo cieszy, ponieważ pragnę, żeby to właśnie oni oglądali moje prace. Nie chcę wyjść na człowieka zza granicy, który fetyszyzuje pewien kraj tylko po to, żeby zachodnie społeczeństwa mogły sobie popatrzeć na ładne zdjęcia”.

„Otrzymywanie pozytywnych wiadomości od ludzi mieszkających w Iranie i dowiadywanie się, że bardzo podobają im się moje prace, jest naprawę wspaniałe, ponieważ moje zdjęcia dotyczą właśnie ich”.

Nie bądź ignorantem

Istnieje ogromna różnica między byciem fotografem podróżniczym a turystą. Pannell zawsze czyta o krajach, które odwiedza, a Bliskim Wschodem zainteresowała się znacznie wcześniej niż fotografią.

„Na studiach poznawałam historię i politykę Bliskiego Wschodu. Zawsze mnie to ciekawiło” – wyjaśnia. „Po kilku latach zrozumiałam, że muszę tam pojechać”.

Podczas robienia zdjęć Pannell zawsze stara się unikać jakichkolwiek kulturowych stereotypów. „Bliski Wschód to region, który często odstrasza samotnie podróżujące kobiety, ale zdecydowanie nie jest tam tak źle, jak się powszechnie uważa. Sądzę, że należy tam jeździć i pokazywać ludziom prawdziwe oblicze tych terenów” – tłumaczy.

„Znajomi byli przerażeni, kiedy pierwszy raz pojechałam do Iranu, ale to naprawdę bezpieczne miejsce. Irańczycy muszą się zmagać z wieloma nieprzyjemnymi stereotypami i stygmatyzacją. Mnie, jako fotografkę, pociąga obalanie tych nieprawdziwych i krzywdzących przekonań”.

Rozsądnie zarządzaj swoimi finansami

Pannell stanowi świetny przykład tego, że można zbudować karierę na swojej pasji – oczywiście, o ile podchodzi się do tego z głową. „Zawsze byłam dość dobra w zarządzaniu moimi niewielkimi przychodami” – mówi. „Już od pierwszego roku studiów, kiedy to zaczęłam podróżować, wszystkie pieniądze przeznaczałam na podróże i robienie zdjęć, ponieważ to właśnie one sprawiają, że jestem szczęśliwa”.

Aby sfinansować swoje podróże, Pannell w przerwie od wyjazdów (i tych prywatnych, i zleconych) zajmuje się tworzeniem fotografii komercyjnych. Od czasu do czasu wraca też do wywoływania zdjęć w zakładzie Hillvale Photo w Melbourne, czyli miejscu, w którym zakochała się w fotografii. „To tutaj zdefiniowałam swój styl i zrozumiałam, jakie chcę robić zdjęcia” – wyjaśnia.


By być z nami na bieżąco: polub nas, obserwuj i koniecznie zaznacz w ustawieniach „Obserwuj najpierw”


Nie zawsze było łatwo, ale jak podkreśla, nigdy nie żałowała swojej decyzji.

„To naprawdę okrężna droga do sukcesu” – mówi. „Bywa ciężko, ale kiedy mogę podróżować za cudze pieniądze, czy to w nowe miejsce w Australii, czy za granicę, czuję, że nie potrzebuję nic więcej do szczęścia”.

Artykuł pierwotnie ukazał się na VICE Australia


Więcej na VICE: