W świadomości większości ludzi zwycięzcy gali rozdania Oscarów są największymi szczęściarzami w branży filmowej. Opiewają w luksusy i cieszą się prestiżem do końca swych dni. Ich firmy nie muszą już więcej martwić się o propozycje współpracy a portfele puchną w banknoty.
Okazuje się, że rzeczywistość nie jest aż tak kolorowa jak chcielibyśmy zakładać. Jedna z największych światowych firm zajmujących się wykonywaniem efektów specjalnych do wysokobudżetowych hollywoodzkich produkcji złożyła wniosek o upadłość. Kalifornijskie studio Rhythm & Hues, odpowiedzialne za efekty między innymi w takich filmach jak „Dom w głębi lasu”, „Django”, „Igrzyska śmierci” czy „X-men: Pierwsza klasa” oraz będące tegorocznym zdobywcą Oscara za film „Życie Pi” wpadło w głębokie finansowe tarapaty. Sytuacja okazała się być na tyle poważna, że studio ogłosiło upadłość a 254 osoby zatrudnione straciły pracę.
Videos by VICE
Okazuje się, że nawet firma zarabiająca 100 milionów dolarów rocznie nie poradziła sobie z dynamicznie zmieniającym się rynkiem branży postprodukcyjnej. Regularne wypłacanie pracownikom nadgodzin czy dramatyczne obniżenie kosztów oprogramowania, które jeszcze kilka lat temu kosztowało tysiące dolarów a dziś zaledwie kilkaset, okazały się być wyrokiem dla firmy.
Tak więc dla właścicieli Rhythm & Hues otrzymanie Oscara było pełne goryczy. Łączymy się w bólu.
Zobacz też:
Ciekawe czy KRRiT dysponuje schronem?
Czemu uwielbiam patrzeć jak pieprzy Ron Jeremy?
More
From VICE
-
Credit: Roku -
Screenshot: Top Hat Studios -
Photo: elenabs / Getty Images -
Screenshot: Amazon Studios