Upadek Johna Galliano z piedestału światowych projektantów był jedną z największych kontrowersji branży mody (zaraz obok upublicznienia informacji o współpracy Coco Chanel z nazistami w czasach II Wojny Światowej). Jego problemy zaczęły się w 2011, wraz pierwszymi oskarżeniami o werbalną i fizyczną napaść, na podłożu rasistowskim i antysemickim. Podobno nie oszczędził też swoim ofiarom obraźliwych komentarzy dotyczących ich wyglądu. Niedługo po tym światło dzienne ujrzał filmik, na którym Galliano, odurzony alkoholem i prawdopodobnie również pod wpływem narkotyków, deklaruje miłość do Hitlera i w potyczce słownej życzy świerci swojej oponentce i wykrzykuje, że jej „matka i przodkowie powinni trafić do gazu”. W efekcie Galliano stracił zarówno posadę dyrektora kreatywnego u Christiana Diora, jak i swojej marki, należących do giganta branżowego – LVMH.
Videos by VICE
Biorąc pod uwagę, że dużo poważniejsze afery nie skreślały definitywnie ich bohaterów, wieszczenie powrotu Galliano do modowej gry nie jest bezzasadne. Chanel oskarżana była o to, że wystawiła swoich żydowskich partnerów biznesowych nazistom, żeby przejąć pełną kontrolę nad firmą. Z łatą sprzymierzeńca i współpracownika nazistów, Chanel wróciła do Francji dopiero 8 lat po zakończeniu wojny. Jej powrót nie należał do najłatwiejszych. Ostatecznie udało jej się jednak odzyskać miejsce pośród najlepszych projektantów w Paryżu, tworząc w tym czasie wiele z klasyków jej domu mody – tweedowe garnitury, pikowaną torebkę czy buty z „noskiem”. Teraz nadszedł czas, by Galliano rozpoczął swoją wspinaczkę ku straconej pozycji. W październiku ogłoszono, że ma być nowym dyrektorem kreatywnym Maison Martin Margiela.
Na pierwszy rzut oka może się wydawać, że Galliano i Margiela to dwa graniczne nazwiska na skali różnorodności, zarówno, jeśli chodzi o specyfikę osobistą, jak i estetykę projektowania. Galliano to projektant, który zawsze chętnie przechadzał się po wybiegu, po prezentacji swojej kolekcji, wystrojony na równi ze swoimi przestylizowanymi modelkami. Bawił się w gwiazdę rocka i pławił się w skandalach, które narastały wokół niego i jego zapierających dech w piersiach kreacjach.
Margiela za to jest projektantem, który nigdy nie pozwalał robić sobie zdjęć, nie pojawiał się na wybiegu po pokazie, jak zwykła robić większość jego kolegów po fachu. W wywiadach, których udzielał rzadko, używał formy „my” zamiast „ja”. Działał wbrew zdobywającemu popularność przyzwyczajeniu, że projektant nie tylko identyfikuje się ze swoją marką, ale staje się też celebrytą.
Czas pokaże, co z tego odważnego eksperymentu wyniknie.