Niepokojący i natchniony. Jednych wzrusza, a innych wkurza swoim niezwykłym głosem. Kiedy Asaf Avidan zaczyna śpiewać, to masz tylko dwa wyjścia – albo pokochasz jego androgyniczny, transseksualny wokal, albo wręcz przeciwnie – jego “kobieca” barwa po prostu cię zdenerwuje. A może nawet odrzuci? Innych, obojętnych reakcji na album “The Study On Falling” nie przewiduję…
Jest tak wyjątkowy w swoim autorskim sposobie na śpiewanie, że nie sposób porównać go do żadnego innego popularnego artysty. No, może z wyjątkiem Anohni, czyli niegdyś Antony’ego Hegarty’ego – transseksualistki, która urodziła się w ciele mężczyzny, by wybrać życie jako kobieta. Avidan, pochodzący z Izraela, nie deklaruje swojej seksualności – nie rozmawia o niej, nie dzieli się informacjami o swoich związkach. I dobrze. W odbiorze zarówno jego muzyki, jak i każdej innego artysty orientacja nie powinna mieć żadnego zdarzenia. Liczą się tylko słowa i dźwięki. A te w przypadku Asafa są absolutnie wyjątkowe.
Videos by VICE
Wiedzą to wszyscy, którzy zetknęli się z jego imieniem po raz pierwszy w 2008 roku. Wydał wówczas, wraz ze swoim zespołem The Mojos, debiutancki krążek “The Reckoning”. Fani zachwycili się jego nieoczywistą barwą głosu. Z drugiej jednak strony nie sposób nie zauważyć, że przez swoją unikatowość Avidan skazał się on na “niszowość” – status artysty intrygującego, ale popularnego tylko w wąskim gronie. Co jednak udało mu się przekuć na wielki atut – każdy kolejny album zespołowy, każdy następny koncert zyskiwał mu nowych, zachwyconych jego charyzmą słuchaczy, którzy pokochali “Reckoning Song” ze wspomnianej płyty. I są z nim do dziś. Choć przecież od kilku lat nagrywa solo. I robi to z wielkim powodzeniem. Dowodem tego materiał na jego trzecim autorskim, a szóstym w ogóle albumie “The Study On Falling”.
Tym razem izraelski artysta zdecydował się nagrywać w USA – kolebce swoich muzycznych inspiracji. Zakochany w folk-rocku i Americanie muzyk wybrał Kalifornię, a produkcję materiału powierzył Markowi Howardowi odpowiedzialnemu wcześniej za brzmienie – uwaga! – “Time Out of Mind” Boba Dylana, a także “Orphans” Toma Waitsa – dwóch klasycznych i niezwykle bliskich mu płyt.
Co ciekawe, “The Study On Falling” powstawał w dosyć niestandardowych okolicznościach – Asaf postanowił dosłownie przenieść proces nagraniowy ze studia w plener. Zabierał ze sobą instrumenty, sprzęt do nagrywania i muzyków gdziekolwiek się przemieszczał. Wśród towarzyszących mu muzyków znaleźli się m.in. perkusista Jim Keltner (John Lennon, Elvis Presley) oraz basista Larry Taylor (Canned Heat, The Monkeys oraz Jerry Lee Lewis).
To sprawiło, że z jednej strony nowy materiał wokalisty brzmi niezwykle surowo, ale też bardzo głęboko. Głos gospodarza “wieczoru” połączył się tu w pięknej symbiozie z oszczędną, ale charakterną aranżacją. A stylistycznym fundamentem tego grania jest amerykańska muzyka popularna – blues, folk, rock i szczypta gospel. Najczęściej w postaci gorzkich, “bagiennych” ballad na wokal, gitarę i kapelę akompaniującą.
I choć płyta ma spójny klimat, to wcale nie nudzi – niemal każdy z utworów wyróżnia się nieco inną melodią, tempem, brzmieniowym niuansem. Na przykład “To Love Another” spokojnie mogłaby się znaleźć na “Morderczych Balladach” Nicka Cave’a. Podobnie jak “Good Girls Are Falling Apart”. Ale już w singlowym numerze “My Old Pain” słyszę ducha Johny’ego Casha. Idźmy zresztą dalej – chyba najbardziej rockowy w zestawie “Sweet Babylon” ma w sobie coś z wczesnych nagrań The Rolling Stones. Chcecie więcej pijackiego bluesa? Posłuchajcie “A Man Without A Name” w stylu Toma Waitsa. Lubicie Janis Joplin – usłyszycie ją wyraźnie w “Holdin On To Yesterday”.
No właśnie – jedno, co się nie zmienia i cały czas zachwyca, to głos Avidana. Niezwykły, natchniony, niepokojący. Uwielbiam go bezkrytycznie. A wy?
Obserwujcie Noisey na Facebooku, Twitterze i Instagramie.