Figle Fidela


Ilustracja Jonny Negron

Wszędzie, gdzie poszliśmy, Kubańczycy próbowali wcisnąć Wesowi cygara. Zaczepiali nas na ulicy, w kawiarniach i w samochodach, którymi nas wozili. Zawsze zaczynali od uśmiechu i powitania. Przez kilka tygodni niezmiennie nabieraliśmy się na ten numer, choć wiedzieliśmy, że finałem rozmowy będzie propozycja handlowa.

Videos by VICE


Pewnego razu naszą uwagę zwróciła stojąca na ulicy kolejka. Zastanawialiśmy się głośno, o co chodzi; naszą rozmowę usłyszał przechodzący obok mężczyzna z żoną i córeczką.
– To Los Nardos, najlepsza restauracja na Kubie. Tylko dla miejscowych. Dla turystów są Floridita, Hanoi itd. Bez urazy – powiedział.
Odparliśmy, że rozumiemy.
Rozmowa potoczyła się dalej. Mężczyzna zapytał, skąd jesteśmy, a gdy dowiedział się, że z Ameryki, rzekł: – Nasze rządy mają z sobą na pieńku, ale my jesteśmy zwykłymi ludźmi.
Następnie zagadnął nas o nasze plany i zapytał, jak długo zamierzamy zostać na Kubie. W końcu nadeszła pora na kluczowe pytanie: – Chcecie może kupić cygara?
– Tak – odparł Wes.
– Jakie jest twoje ulubione cygaro?
– Partagás.
– Partagás! Masz szczęście, akurat je mam – zakomunikował Wesowi, gdy jego żona próbowała odciągnąć go na bok.
Przyjechaliśmy na Kubę jako nowożeńcy, by zweryfikować pogłoski o tym, że Fidel Castro rzekomo miałby być największym kochankiem na świecie. Nie pamiętamy już, ile cygar kupiliśmy, próbując poznać prawdę na ten temat.
Pewnego razu rozmowa z miejscowymi przerodziła się w długą i zawiłą dyskusję o budowie Muzeum Rewolucji. Innym razem pewna kobieta – której postawiliśmy obiad i chyba zbyt wiele drinków – uraczyła nas improwizowanym wykładem na temat czarno-białych fotografii wiszących w hotelowym holu, a następnie usiłowała namówić nas na spacer po budynku Bacardi.
Czasami jednak uśmiechało się do nas szczęście. Usłyszawszy naszą rozmowę ze starym gadatliwym Australijczykiem, który podarował nam jedno ze swoich cygar, odźwierny w hotelu San Basilio wziął nas na stronę, by zdradzić nam, że jedna z ważniejszych kochanek Fidela z dawnych czasów pracuje obecnie w najlepszej klinice dentystycznej w Santiago de Cuba.

Zdjęcie dzięki uprzejmości Hulton Archive/Getty Image

W głośnym wywiadzie dla „Vanity Fair” z 1993 roku El Comandante na pytanie, ile ma dzieci, odpowiedział, że „prawie całe plemię”. Zadzwoniliśmy do Ann Louise Bardach, która przeprowadzała ów wywiad, i zapytaliśmy, co jeszcze może nam opowiedzieć o życiu miłosnym Castro, jak również o jej książkę pt. „Without Fidel”, w której zamieściła jego drzewo genealogiczne wraz z niewielką częścią jego progenitury.


– Jak większość Kubańczyków Castro postrzegał seks jako swoje niezbywalne prawo. Ostatecznie seks jest kubańskim sportem narodowym. Miał romanse i sypiał z mnóstwem kobiet. Podobno nawet zrobił dziecko żonie jednego ze swoich ministrów. Sin verguenza, czyli inaczej bezwstydnik. Niektórym z jego kobiet wydawało się, że są jego prawdziwą miłością. Znam nawet taką, która unikała człowieka odpowiedzialnego za opiekę nad obiektami jego podbojów miłosnych. Nie wiadomo, z iloma kobietami spał Fidel, pewnie nawet on sam tego nie wie – wyjaśniła nam Ann Louise.
– Miałaś z nim romans?
– Na Boga, nie. Owszem, było to tematem plotek i „Miami Herald” pisał o jego reputacji podrywacza, ale wszystko odbyło się w pełni profesjonalnie, i to mimo faktu, że wywiad przeprowadzałam po północy.
Wes skwitował tę informację uniesieniem brwi, tak jakby mówił „akurat”. Rozmawiając z Ann Louise, jednocześnie oglądaliśmy w Internecie jej zdjęcia z Castro zrobione podczas wywiadu. Była z niej niezła laska.
– Zrozumiałam, że nie było sensu tłumaczyć mu, dlaczego historia Clintona i Moniki Lewinsky skończyła się skandalem. Nie był w stanie pojąć, jak posiadanie wielu kochanek mogłoby być dla polityka problemem. Mam wrażenie, że jako Latynosowi bycie mujeriego, czyli kobieciarzem, kojarzyło mu się z władzą polityczną. Sam został wyniesiony na szczyt dzięki małżeństwu z matką jego pierworodnego syna Mirtą Díaz-Balart, której rodzina cieszyła się potężnymi wpływami politycznymi, podczas gdy rodzina Fidela miała tylko pieniądze i żadnego obycia. Następnie Fidel ożenił się z Dalią, ale miało to miejsce dopiero po tym, jak dorosło pięciu synów, których miał z tego związku. Tak samo zachowywał się ojciec Fidela, który ożenił się z jego matką długo po tym, jak urodziła mu ona sześcioro dzieci, nie wspominając o dziecku, które zrobił jednej ze służących pracujących na jego posesji (finca) – ciągnęła dalej Ann Louise.
– Moja przyjaciółka miała z Fidelem romans, gdy miała 15 czy 16 lat. Opowiadała potem, że gdy siedziała z nim na balkonie jego pokoju na 23. piętrze hotelu Habana Libre, Fidel powiedział jej, że już niedługo każdy Kubańczyk będzie miał własny samochód. Zabawne, biorąc pod uwagę, że obecnie mało który mieszkaniec Kuby ma rower.
W 2008 roku „New York Post” opublikował artykuł, zgodnie z którym Castro miał spać z prawie 35 tysiącami kobiet. Jak ustaliliśmy w trakcie naszego śledztwa, jest to mało prawdopodobne, tym niemniej liczba robi wrażenie. Trzy lata później serwis TheDailyBeast.com napisał, że „Castro brał sobie dziewczynę do obiadu i do kolacji, a czasem nawet i do śniadania”. Do dziś wielu Kubańczyków mówi o nim pieszczotliwie El Caballo, czyli ogier. Przezwiska tego dorobił się na początku lat 60. dzięki licznym miłosnym podbojom.
W 2002 roku na Kubie mieszkało około sześciu milionów kobiet. Uznaliśmy, że przynajmniej milion z nich Fidel uznałby za dobry materiał łóżkowy. Próbowaliśmy ustalić statystyczne prawdopodobieństwo tego, czy 87-latek mógł mieć odpowiednie środki i czas, by w ciągu całego życia przespać się z 35 tysiącami kobiet, ale nie udało nam się dojść do konkretnych wniosków. W związku z tym postawiliśmy na badania terenowe i pojechaliśmy na Kubę, gdzie w ciągu miesiąca mieliśmy nadzieję spotkać co najmniej kilkaset kobiet mających do czynienia z Fidelem w łóżku.
Żadne z nas nie było wcześniej w kraju komunistycznym. Podekscytowani naszym pomysłem zupełnie zapomnieliśmy, że zadawanie pytań o byłego przywódcę reżimu może być ryzykowne. Czasy, gdy Kubańczycy wykonywali gest gładzenia brody na znak, że ich rozmowa może być podsłuchiwana, dawno minęły, ale i tak gdyby informacja o dwójce Amerykanów rozpytujących o pikantne historyjki z życia El Jefe dotarła do kubańskich władz, mogłoby być niewesoło.
Jak pisał w 2010 roku „The Telegraph”, „w komunistycznym przyczółku na Karaibach męsko-damskie perypetie [Fidela] są wciąż tematem tabu”. Z drugiej strony od znajomego specjalisty od spraw Kuby (również pisującego do VICE) usłyszeliśmy, że nie ma się czym zbytnio przejmować. Gdy rozmawialiśmy z nim kilka miesięcy przed wylotem, zapewnił nas, że życie miłosne Fidela to całkowicie bezpieczny temat, zaznaczając jednocześnie, że mało który Kubańczyk zgodzi się mówić o nim pod nazwiskiem. Z kolei inna znajoma ekspertka od Kuby twierdziła, że życie miłosne Fidela obrosło legendą. Jak powiedziała, „w Miami każdy ma kuzyna”, przy czym kuzyn oznacza tu nieślubne dziecko Fidela.
Gdy jednak dotarliśmy na Kubę i zaczęliśmy węszyć, okazało się, że kobiety na ulicy trudno namówić na konkretną rozmowę o seksualnych wyskokach Castro. Było to w pełni zrozumiałe, tym niemniej jednak postanowiliśmy ponownie poradzić się naszego speca od Kuby. Odpisał, że rozmowa o władzach to na Kubie „niezdrowy pomysł”. Z kolei według Ann Louise Kubanki mieszkające w ojczyźnie niechętnie mówią o swoich romansach z Castro z obawy przed potencjalnymi reperkusjami. Dziennikarka dodała też, że za zadawanie zbyt bezpośrednich pytań dotyczących jego życia osobistego cofnięto jej wizę. Dlaczego nie wiedzieliśmy o tym, zanim pojechaliśmy na Kubę? Podobno swego czasu Castro uwielbiał mówić publicznie o swoich miłosnych podbojach. Byliśmy ciekawi, czy ktoś jeszcze będzie miał odwagę wypowiedzieć się na ten temat.

Z braku lepszych pomysłów postanowiliśmy skorzystać ze wskazówki odźwiernego z hotelu San Basilio. Stwierdziwszy, że „i tak ma już kilka dziur”, Wes zgodził się przetestować na sobie jakość kubańskiej opieki dentystycznej. Nie wzięliśmy jednak pod uwagę faktu, że pytanie kobiety borującej komuś zęby o jej doświadczenia seksualne może się okazać bardzo niezręczne. Zakładaliśmy też, że mówić będzie przede wszystkim Wes, co z oczywistych względów okazało się niemożliwe. Ostatecznie Holly udało się wyjaśnić dentystce, że jesteśmy dziennikarzami, co nie było takie łatwe, zważywszy na to, że oboje mieliśmy wizę turystyczną.
Klinika dentystyczna znajdowała się na drugim piętrze. Nasza dentystka okazała się zadbaną kobietą koło sześćdziesiątki. Miała trochę ponad metr pięćdziesiąt wzrostu, włosy ufarbowane na brązowo i lekki makijaż. Ładnie pachniała. Jej asystentka była w podobnym wieku i podobnego wzrostu, choć trochę mniej kobieca. Dentystka miała na sobie lekarskie chodaki, spódnicę sięgającą poniżej kolan, wzorzystą bluzkę i lekarski fartuch. Jej asystentka ubrana była w zwykłą bawełnianą bluzkę, takież spodnie i niebieski fartuch. Włosy pierwszej sięgały jej do ramion; pomocnica była obcięta na krótko.
O dziwo, mimo naszej żałosnej konspiry i nerwów, to właśnie asystentka sama skierowała rozmowę na kwestie uczuciowe. Wes zaczął przewracać oczami i robić miny. Holly obeszła fotel dentystyczny i przycupnęła obok, kładąc rękę na jego goleni. Asystentka uśmiechnęła się. – Mężczyźni zawsze są optymistami, inaczej niż kobiety – powiedziała.
– Czy jest pani mężatką? – zapytała Holly.
Asystentka kiwnęła głową.
– A pani? – zagadnęła Holly, zwracając głowę ku dentystce. Dentystka miała na twarzy maskę ochronną, której górna krawędź dotykała oprawek jej okularów. Kiwnęła głową, nie wyjmując przy tym odzianych w gumowe rękawiczki dłoni z ust Wesa.
– Piszemy artykuł o Fidelu Castro – kontynuowała Holly.
Wes próbował pokręcić głową, jednak dentystka zdecydowanym ruchem położyła mu rękę na policzku. – Proszę się nie ruszać – powiedziała.
– Bardzo długo żył w oficjalnym związku, ale twierdził też, że miał mnóstwo kochanek – ciągnęła dalej Holly.
Choć asystentka ani na chwilę nie podniosła oczu na swoją szefową, jej ruchy, dotąd płynne, stały się jakby mniej pewne. Wyglądała niczym początkujący aktor występujący w jednej scenie z Robertem De Niro.
– Ciekawe, co na to jego żona – powiedziała Holly niewinnym tonem.
– Cieszyła się, że ma chwilę przerwy – odparowała dentystka.
– Castro miał co najmniej trzy żony. Zależy jak liczyć – uściśliła asystentka, po czym zabrała Wesa na prześwietlenie do pokoju obok.
– Była z nim dwa lata – powiedziała mu, gdy już byli sami. – Nie martw się. Niech twoja żona zadaje pytania, a dowiecie się prawdy. Żyła z nim dwa lata. Jej mąż już nie żyje, więc może o tym mówić. Byłyśmy już wówczas przyjaciółkami. Pracowałyśmy w innej klinice. Przyjeżdżał po nią samochód i zabierał ją na godzinę albo dwie. Potem wracała do pracy, cała rozpromieniona. Była bardzo smutna, gdy to się skończyło. Jej mąż miał związane ręce, podobnie jak wielu innych Kubańczyków. Wielbią Castro, ale to dla nich trudna sprawa. Tak samo dla ich żon, matek i córek – dodała.
Zapytaliśmy dentystkę, czy zje z nami obiad. Odmówiła.

„W 2002 roku na Kubie mieszkało około sześciu milionów kobiet. Uznaliśmy, że przynajmniej milion z nich Fidel uznałby za dobry materiał łóżkowy”

Fidel Castro wraz z obecną żoną Dalią mieszka w małym domku w zachodniej Hawanie. Według osób, które miały okazję tam gościć, mieszkanie El Jefe urządzone jest dość prosto. W oczy rzuca się obecność kubańskiego rękodzieła. Jedynym zauważalnym luksusem jest duży telewizor. Fidel bardzo ceni sobie prywatność. Nawet CIA nie wie zbyt wiele o jego życiu osobistym. El Comandante ma ponad metr dziewięćdziesiąt wzrostu i był dwukrotnie żonaty. Jak twierdzi między innymi Ann Louise Bardach, powodem rozpadu pierwszego małżeństwa była jego niewierność.


Po wybuchu rewolucji, jeszcze przed atakiem na koszary Moncada, Fidel korespondował z pewną przedstawicielką elity, która nazywała się Natalia Revuelta. Natalia była wówczas żoną kardiologa, a Fidel mężem kuzynki ministra spraw wewnętrznych. Wystarczyło jednak jedno spotkanie, by zakochali się w sobie. Ze tego związku urodziła się Alina Fernández. Była nieślubnym dzieckiem, które Natalia wychowała wraz z mężem.
Po zwycięstwie rewolucji Fidel odwiedzał Natalię w jej domu. Alina była wówczas bardzo mała, więc niewiele pamięta z tamtego okresu. Zapamiętała jednak wyraźnie, że jej ojcu zaczęły drżeć ręce po tym, jak władze nakazały mu zamknąć prywatny gabinet – nie wiadomo, czy z pobudek antykapitalistycznych, czy z czystej złośliwości dyktatora. Castro zwykł podjeżdżać pod ich dom po północy w kawalkadzie dżipów. Uprawiał seks z matką Aliny pod tym samym dachem, pod którym przebywał jej przybrany ojciec.
Gdy Castro zaczął uprawiać seks z przyjaciółkami Natalii, jej matka poszła do niego na skargę i poprosiła go, by okazał jej córce odrobinę szacunku. „Niech się pani nie martwi, z tamtymi nie ściągam butów” – odparł Fidel.

Gdziekolwiek pojechaliśmy, wszędzie natykaliśmy się na mur milczenia. Zagadnięte o Fidela kobiety przewracały oczami i zmieniały temat lub szybko się oddalały. Naszym celem były głównie kobiety w średnim wieku i starsze. Mieliśmy bowiem nadzieję, że będą one bardziej skłonne do rozmów o grzechach młodości (nie bez znaczenia był też fakt, że Fidel zaczął się starzeć dobrych parę dekad temu). Wszystko jednak na nic. Nasz hiszpański jest co najwyżej taki sobie, co uniemożliwiało nam subtelne kierowanie rozmowy na interesujący nas temat. Mimo to nie zrażaliśmy się. Nasi informatorzy kilkukrotnie wysyłali nas do pobliskiego miasta, restauracji czy baru. Podejrzewaliśmy jednak, że najbardziej zależało im na tym, byśmy postawili im posiłek.
Po spędzeniu na Kubie blisko miesiąca naszym jedynym punktem zaczepienia wciąż była riposta dentystki. Innymi słowy, bieda. Zjechaliśmy prawie całą wyspę wszerz i wzdłuż i powoli ogarniała nas rozpacz. Terroryzowaliśmy kelnerki pytaniami o penisa Fidela.
W końcu jednak dopisało nam szczęście. W Sancti Spiritus zamieszkaliśmy w prywatnej kwaterze u sympatycznej starszej pani i jej syna Gigi – przystojnego geja posługującego się perfekcyjną angielszczyzną. W nim dostrzegliśmy naszą szansę. Gigiemu spodobał się Wes, jak również moje okulary przeciwsłoneczne. Pewnego wieczora przed wyjściem na miasto zapytał, czy może je pożyczyć. Gdy następnego ranka wyraźnie skacowany oznajmił nam, że je zgubił, ruszyliśmy do ataku.
Godzinę później znaleźliśmy się w przedsionku rezydencji w stylu kolonialnym należącej do filigranowej kobiety o imieniu Yeny i jej męża Arnolda. Dzięki protekcji Gigiego Yeny zaprosiła naszą trójkę do siebie. Miała włosy sięgające do ramion, zapadłe policzki i bardzo duże siekacze. Z przykrością musimy stwierdzić, że wyglądała jak zajechany osioł.
Podczas naszej rozmowy z Yeny w przedsionku Arnold siedział plecami do nas w przyległym pomieszczeniu wypełnionym aluminiowymi regałami na książki. Książki zostały na nich ułożone inaczej niż zwykle, tj. grzbietami do ściany, tak że nie sposób było dostrzec tytułów. Arnold był przystojnym starszym mężczyzną o budowie goryla. Miał na sobie dżinsy z wieloma kieszeniami; był bez koszuli. Siedział przy malutkim zabytkowym sekretarzyku, na którym ledwie mieściła się jego maszyna do pisania.
Rozentuzjazmowana Yeny zaoferowała, że oprowadzi nas po rezydencji. Oczywiście przystaliśmy na tę propozycję. Gdy weszliśmy do jadalni, wskazała na podłogę i powiedziała łamanym angielskim: „na tych kafelkach”. Zerknęła przez ramię na męża, wciąż siedzącego plecami do nas, po czym nachyliła się ku nam i wyszeptała: „Fidel”.
– Może kawy? – odezwał się akurat w tym momencie jej mąż.
– A może daliby się państwo zaprosić na obiad? – zaproponował Wes, jednak Arnold tylko uśmiechnął się i pokręcił przecząco głową.
– Dobry pomysł – odezwał się Gigi, podejmując tym samym decyzję za Yeny. – Chodźmy do restauracji mojego znajomego.
Przy czwartym daiquiri Yeny puściły hamulce. Opowiadała nam o wszystkim z najdrobniejszymi szczegółami. – Czekolada – powiedziała, a jej oczy rozszerzyły się na samo wspomnienie. Gigi robił za tłumacza. Widać było, że wstyd nie pozwala mu powiedzieć wszystkiego, jednak i tak to, co usłyszeliśmy, było całkiem niezłe.
– Karmił mnie ciastkami prosto z Paryża. Nie pamiętam dokładnie skąd, ale zawsze się tym przechwalał. Były przepyszne. A potem oblewał mnie całą czekoladą.
– To były najszczęśliwsze chwile w moim życiu. Zawsze pytałam go, czy nie chciałby, żeby towarzyszyły nam inne kobiety, ale twierdził, że mężczyzna nie powinien się kochać z więcej niż jedną kobietą naraz. Orgie go nie interesowały. Nie tolerował obecności innych mężczyzn w pokoju, gdy uprawiał ze mną seks. Czasem jednak pozwalał innym kobietom na nas patrzeć. Kazał im przy tym jeść te ciastka!
– Fidelowi chodziło przede wszystkim o przyjemność. To prawda, że gustował w żonach innych mężczyzn. Mężczyźni ci myśleli, że przyprawiał im rogi i zmuszał do wychowywania jego dzieci, żeby zademonstrować swoją władzę. W rzeczywistości jednak był bardzo uprzejmy. Łamanie kobiecej duszy nie sprawiało mu przyjemności. Twierdził, że niezamężne kobiety zbyt silnie się w nim zakochują. Niektóre z nich rzeczywiście nie mogły zapomnieć o „Alejandro” (pseudonim wojenny Fidela podczas rewolucji, nawiązujący do Aleksandra Wielkiego) i miały przez to problemy.
Gigi wyglądał na bardzo zdenerwowanego. Próbował przerwać Yeny, ale ta kazała mu się zamknąć.
– Wciąż go kocham. Tamte chwile są dla mnie największą świętością. W życiu kochałam tylko dwóch mężczyzn, mojego męża i Fidela. On teraz umiera. Najwspanialszy człowiek, jakiego nosiła ziemia.
– Przez te wszystkie dzieci Arnold mówił o nim „pan kukułka”. W rzeczywistości jednak Fidel wolał mężatki, bo wiedział, że są lepsze w łóżku. Nigdy też nie przespałby się z prostytutką. Miał tysiące kobiet, ale prostytutki nigdy nie tknął. Powiem wam coś, o czym nikt nie wie. To wszystko przez Che. Nikt tego głośno nie powie, ale Che był dupkiem.
– W młodości Che nakrył Fidela z prostytutką i zbeształ go za to. Wyobraźcie sobie tylko, Che besztający Fidela. Śmieszne! Wielokrotnie mówiłam Fidelowi, żeby odesłał go do wszystkich diabłów. Wyjaśnił mi, że traktowanie kobiety jak przedmiot jest niemoralne. To właśnie wtedy zaczęły się jego podboje miłosne. Nie wiem, skąd mu się wzięły te ciastka. No i oczywiście cygara. Moim zdaniem to dlatego wasz prezydent Clinton też zabawiał się z cygarami. Udawał Fidela. Każdy mężczyzna w tajemnicy chce być jak Fidel.
Kelner przyniósł jej piątego drinka. Gigi położył dłoń na jej szklance, ale Yeny natychmiast ją strąciła, po czym wygłosiła do niego tyradę po hiszpańsku.
– Nie mogę tego powtórzyć – powiedział, gdy już skończyła.
– Prosimy cię, to wspaniałe – namawialiśmy go.
– Nie o to chodzi, po prostu nie rozumiem, co ona mówi. Jest zbyt pijana.
Yeny chwyciła Holly za nadgarstek.
– Jeśli Fidel będzie chciał to z tobą zrobić… będziesz musiała się zgodzić – powiedziała do niej.

„Fidelowi chodziło przede wszystkim o przyjemność. To prawda, że gustował w żonach innych mężczyzn”

– Nie ma sprawy, macie moje pozwolenie – powiedział do nas kierowca. Od naszego spotkania z Yeny minął tydzień. Jechaliśmy właśnie na plażę odpicowanym szmaragdowym kabrioletem ze skórzaną tapicerką, model Chevrolet Corvair z lat 50.
– Co to znaczy, że mamy pana pozwolenie? – zapytała Holly.
Kierowca zaśmiał się i wzruszył ramionami.
– To przecież pański wóz. Nie ma tu żadnych mikrofonów. Jedziemy ze złożonym dachem, nikt nas nie słyszy – powiedział Wes.
Kierowca zaśmiał się i wzruszył ramionami.
– Sądziliśmy, że nie ma nic złego w pytaniu o jego życie osobiste. Tak powiedział nam nasz znajomy, a właściwie dwoje znajomych. Że miał 35 tysięcy kochanek – kontynuował Wes.
– Dwieście tysięcy. Dwa miliony. Moja ciotka spała z Fidelem. Moja babka spała z Fidelem. Mój wujek spał z Fidelem. Wszyscy spaliśmy z Fidelem. Ja na przykład uprawiałem z nim seks w tym samochodzie – odparł kierowca, przewracając oczami. W jego głosie pobrzmiewał sarkazm.
Wykrzywił do nas twarz. Żadne z nas nie wiedziało, o co mu chodzi.
– Ale serio, czy Fidel sypiał z mężczyznami? – zapytał Wes, zauważając, że Kuba jest jednym z najbardziej postępowych krajów na świecie, jeśli chodzi o prawa gejów. W 2010 roku wprowadzono tam darmowe operacje zmiany płci, a obecnie trwają prace nad ustawą zezwalającą na małżeństwa jednopłciowe.
Nasz kierowca zignorował jego pytanie. – Mam siedmiu kuzynów o imieniu Fidelito (imię pierworodnego syna Fidela). Co bękart, to Fidelito… Fidelito tu, Fidelito tam. Jak która zajdzie w ciążę i nie powie z kim… – ciągnął dalej swój wątek.
Po chwili trochę się opamiętał. – Powiedz mi, drogi przyjacielu, jesteście Amerykanami? – zapytał.
– Kanadyjczykami – odparł Wes.
– Jakie jest twoje ulubione cygaro?
– Partagás.
– Macie szczęście, akurat je mam.
Kupiliśmy od niego całą skrzynkę.

Tożsamość wypowiadających się postaci i inne informacje ułatwiające ich identyfikację zostały zmienione.

MODA NA KRATĘ

WARSZAWA TO RAJ

NAJKRWAWSZY DZIEŃ UKRAIŃSKIEJ REWOLUCJI