Nie jestem pewien, ale wydaje mi się, że to Tymon był osobą, która wprowadziła do słownika słynne “71” będące określeniem wrocławskiej sceny hiphopowej. Mocnej, aczkolwiek trochę niedocenionej, i z dwiema postaciami, które postanowili teraz zaatakować po cichu.
Od jakiegoś czasu mówiło się w kuluarach o wspólnym projekcie Lulka i Magierskiego, ale część środowiska nie do końca dawała temu wiarę. Kilka dni temu na mailowe skrzynki fanów undegroundowego Queen Size Records trafił list, który rozwiał wszelkie wątpliwości. Płyta nadchodzi wielkimi krokami.
Videos by VICE
Ich słynne “2071” liczy sobie już 16 lat, ale obydwaj panowie przez ten okres nie próżnowali. O Magierze można długo opowiadać, zwłaszcza o projekcie z L.A. pod szyldem White House czy pojedynczych produkcjach dla Roszji, Tedego czy Piha. Trochę trudniej jest z Lu – jednym z najbardziej kreatywnych producentów na polskiej scenie. Może i nie zrobił dużo, ale kto potrafił tak zgrabnie zmieniać swoje oblicze na każdej kolejnej płycie? Zobaczcie tylko jak różnią się od siebie chociażby “Obawa Przed Potem” i “Przez Ścianę”.
Słuchając “Liści” można odnieść wrażenie, że wespół z Magierą postanowił zabawić się po raz kolejny łącząc to co było najlepsze na jego “Night Moves” z “Oddycham Smogiem” nagranym przez tego drugiego razem z Tymonem. Jazzowa wycieczka po wyimaginowanym deszczowym Wrocławiu wraz z “Immersion” idealnie komponuje się z wiosenną wieczorową porą, podobnie jak najbardziej reprezentatywny i oddający ducha albumu, zahaczający o downtempo “The Womb”.
To właśnie jazz i downtempo mieszają się tutaj z trip-hopem, stąd nie można narzekać na nudę. Pomimo tego, że daleko od siebie padają takie “Collapse” (które spokojnie mogłoby się znaleźć na “Breslau” Igora Boxxa) i chociażby “Kick”, który jest jednocześnie najsłabszym kawałkiem na albumie, to jednak całość jest bardzo spójna.
Może i dwójka czerpie z lat 90., tak jak jest napisane w informacji prasowej, ale nie da się tego za bardzo odczuć. Może to i dobrze, bo ile można wałkować ten sam motyw, tym bardziej, że młodsze pokolenie robi to obecnie ciekawiej (cześć SoulPete!), a Magierski i Lulek są przecież tuzami w każdej konwencji. Dowody? Każda ich płyta, ale być może to właśnie “Liście” zbierają wszystko co od nich najlepsze i zamykają w 30 minutach.