FYI.

This story is over 5 years old.

muzyka

Diaspora w wersji pop

Dla tych, którzy nie potrafią zrozumieć estetyki diaspory, M.I.A. jest sztucznym produktem. Według nas to artystka, która dostarcza ścieżkę dźwiękową do nadchodzącej rewolucji

Jedną z najbardziej fascynujących, a zarazem frustrujących rzeczy w byciu fanem M.I.A jest śledzenie krytyków muzycznych starających się zaszufladkować jej styl kwestionując jednocześnie prawo do wykorzystywanej przez nią estetyki. Mówiąc o kolorowych wykonawcach często wspomina się o “pierwotnej surowości” zupełnie pomijając ich intencje artystyczne i wyrafinowanie tworzonej przez nich muzyki.

Krytycy idą na łatwiznę. Dokonują syntezy różnorodnych inspiracji M.I.A. i sprowadzają jej muzykę do prostackiego “kopiuj - wklej”. W recenzjach bardzo często pojawiają się takie słowa, jak “patchwork”, “mozaika” czy “taśma klejąca”. I to tych pozytywnych. Krytycy, niepewni tożsamości i doświadczeń, które M.I.A im oferuje, często przerzucają swoją własną nieudolność umysłową na nią.

Reklama

Odbiór jej albumów można skonfrontować z tym, jak odbierana jest ona sama, odkąd przebojem zaistniała w 2010 roku. Jej rosnący sukces nie zmienił tonu jej antyestablishmentowych poglądów, a równolegle wyszydzanie stylu M.I.A było równie modne, co tańczenie przy “Galang”.

Lynn Hirschberg na łamach "The New York Times’a" wykazała swoją własną niemożność zrozumienia M.I.A pisząc, jakoby to artystka wykazywała się absolutną ignorancją. Wybierając do teledysku “Born Free” mundury inspirowane tymi, które używają jednostki “Blackwater”, Hirschberg mądrzyła się poirytowana: “Kuriozalne jest wykorzystywanie odzieży używanej przez najemników, aby przekazać zupełnie inny komunikat. Wymknęło jej się to spod kontroli.” Ta “kuriozalność” nazywa się ironią, to coś, o co dziennikarzyna “The New York Times” najwyraźniej nie podejrzewała Mayi Arulpragasam.

Recenzując kawałek Kreayshawn dla portalu Gawker, Rich Juzwiak, porównując obie artystki dodał, że “M.I.A ma także przewagę [nad Kreayshawn] dzięki swojej estetyce z innego świata, wyciągniętą z kosza z przecenionym towarem w miejscu tak egzotycznym, że większość jej potencjalnych fanów nigdy w życiu tam nie trafi.”

W recenzji jej debiutanckiego albumu “Arular” w Village Voice, Simon Reynold  napisał, że: “Mimo że płyta brzmi świetnie, to w całym fenomenie jest coś odpychającego… Nie dajcie się zwieść brązowym kolorem skóry M.I.A – ma ona taki sam związek z favelami, co książę Harry.”

Reklama

Krytycy, zbici z tropu szerokim spectrum inspiracji Mayi, próbują zarzucać jej brak autentyzmu i fałszywą etniczność. Odkąd M.I.A. opuściła londyńskie estate'y i zaczęła zajadać się frytkami o smaku trufli, zbiera wieczne cięgi za to, że nie tylko handluje Innością, ona się nią upaja i tapla się w niej. Czerpie korzyści z bycia kontrowersyjną, z poruszania się po innej, zakazanej stronie.

Zamiast smutnych twarzy dzieci z trzeciego świata czekających na pomoc pierwszego świata, ona przynosi nam ich rytm, koloryt, slang. Zamiast stoickiej powagi “zaangażowanych” gwiazd popu, M.I.A niszczy ironią. I to doprowadza wszystkich do szału!

Reynolds stwierdził, że “Arular” pochodzi znikąd, choć mamy tu po prostu do czynienia z geograficzną mieszanką – zarówno dźwiękową, jak i wizualną. Ale wielość soundtracków to specyficzne doświadczenie – takie, które nie przestanie istnieć tylko dlatego, że biały człowiek nie potrafi go zakwalifikować i podporządkować swojemu systemowi pojmowania rzeczywistości.

Ameryka posiada świadomość kulturowej czerni i kulturowej bieli. M.I.A., jako osoba pochodząca z południowej Azji, jest dla Amerykanów nie do ogarnięcia. Azjaci do tej pory traktowani są w Stanach, a także w Europie, jak pracowite pszczółki, które powinny się cieszyć z samego faktu, że mogą przebywać w lepszym świecie i służyć innym (aktorzy Aziz Ansari i Mindy Kaling to raczej wyjątki potwierdzające regułę).

Reklama

Wybór M.I.A., by zapożyczyć wizerunki od różnych grup etnicznych i zmienić je we własny styl wynika z naturalnego instynktu. Południowi Azjaci jako mniejszość w świecie Zachodu skazani są na “inność”. Dostają regularny wpierdol za to, że wyglądają jak Arabowie / muzułmanie / terroryści. M.I.A. każde z tych uprzedzeń wykorzystuje na swoją korzyść i zmienia w zaletę.

Dziecięce chóry przywołujące duchy zatłoczonego slumsu, parne lasy deszczowe na Sri Lance, gdzie kobiety kąpią się i piorą ubrania, stare Bety śmigające po marokańskiej pustyni, wieloręka hinduska bogini, kolorowa burka, pokryta cyfrowym nadrukiem.

Używając estetyki kojarzonej z “trzecim światem” i bezpardonowo przerabiając ją na swoją własną, pstrokatą “inność”, M.I.A. dowartościowuje nie tylko siebie samą, ale także wszystkie brązowe dzieciaki na całym świecie, które do tej pory, za sprawą swojej kulturowej odmienności, były wyobcowane. Zaanektowanie egzotycznego kiczu i połączenie go z modną muzyką taneczną na potrzeby walki o awans społeczny azjatyckiej mniejszości, tryumfalnie wywaliło na kolana cały biały konsumpcjonizm.

Video do pierwszego singla z nowego albumu Matangi, “Bring the Noize”, zaczyna się od sceny, w której Sikh powoli rozczesuje swoje długie, czarne włosy i zawija turban. Najpopularniejsze komentarze pod teledyskiem “Bad Girl” to narzekania w stylu: “chcę usłyszeć piosenkę, a nie oglądać turban”. Upolityczniona estetyka nie może iść w parze ze statystykami sprzedaży, szczególnie, gdy ta estetyka jest jednocześnie celem, jak i środkiem do jego osiągnięcia. Ale kontrkulturowy potencjał M.I.A realizuje się w pełni.

Reklama

W świecie, w którym codziennie giną ludzie tylko dlatego, że wyglądają inaczej, jest zajebiście fajnie zobaczyć dla odmiany M.I.A z mikrofonem zamiast karabinu maszynowego, rozwalającą rynek muzyczny.

Jak do tej pory brytyjska lankijka Matangi “Maya” Arulpragasam, pomimo swojej oszałamiającej urody, opiera się zaszufladkowaniu i skutecznie ucieka przed łatką egzotycznej maskotki białego rynku muzycznego, który chciałby zamienić ją na dobrze sprzedający się towar.

Upowszechnianie idei, które M.I.A. ma do przekazania nie jest proste, bo nie posługuje się ona gładkim językiem reklamy. Ale jej sprzeciw wobec amerykańskiego imperializmu współgra z obraną przez nią estetyką. Maya jest artystką wizualną, która przerzuciła się na  muzykę, piszącą proste rymowanki, które wyrażają postkolonialny gniew. Naznaczona rasowo po 11 września, tworzy teledyski, które są manifestami. Ci, którzy nie potrafią przeanalizować i zrozumieć ikonografii diaspory, sądzą, że takie doświadczenie nie istnieje, jest nieautentyczne. Dla reszty z nas M.I.A. dostarcza ścieżkę dźwiękową nadchodzącej rewolucji.

PIERWSZA EDYCJA YOUTUBE MUSIC AWARDS

TAK ZACZYNAŁA NIRVANA

MILEY CYRUS TO JEST PUNK