​Bosky ban

Źródło: Ministry of Foreign Affairs of the Republic of Poland

Moja redakcyjna koleżanka Karla Sutil napisała ostatnio przyjemny news:

„Sezon letni już niedługo, więc bardzo dobrze się składa, że warszawski ratusz dostał właśnie opinię prawną, z której jasno wynika, że picie alkoholu na bulwarach wiślanych jest legalne. To bliskie prawie każdemu zjawisko zostało nagłośnione dzięki mężczyźnie, który poirytowany nadwiślańskim pijaństwem fotografował i nagrywał spożywających, a następnie dzwonił na policję i czekał na wypisywanie mandatów. Sama byłam świadkiem interwencji pana Bosky’ego i późniejszego nalotu policjantów. Czekał on na przyjazd radiowozu, nie przestając robić zdjęć. Gdy funkcjonariusze zaczęli obławę, ten kontrolował wszystko z wysokości. Ja i wiele osób, będących wtedy nad Wisłą, mieliśmy ogromne szczęście. Policjanci, którzy zostali zwołani na akcję zorganizowaną przez strażnika trzeźwości, sami byli zażenowani. Mówili:

Videos by VICE

– No co mamy zrobić? Było wezwanie, to przyjechaliśmy. Wyrzućcie butelki i pójdźcie gdzieś dalej.

Wiceprezydent Warszawy Michał Olszewski potwierdził wynik opinii prawnej:

– Na bulwarach można karać za zaśmiecanie, naruszanie porządku publicznego, ciszy nocnej, ale nie za spożywanie alkoholu.

Przekonani na razie nie są funkcjonariusze policji, według których »bulwary to część pasa drogowego. I zgodnie z ustawą o wychowaniu w trzeźwości nie wolno tam pić alkoholu«. Potwierdzają jednak, że dokładnie zapoznają się z opinią prawną, która pozwala na nadwiślańską zabawę z alkoholem”.

Pewnie na tym by się skończyło, gdyby nie najświeższe wiadomości z życia naszego bohatera, Pawła Bosky’ego…

Źródło: Facebook

Nasz samotny mściciel na rowerze rzeczywiście miał w zwyczaju nagrywać złapane na gorącym uczynku osoby i publikować te filmiki w internecie. Nie wszystkim się to podoba, a właściwie to większości. Najwyraźniej nie przypadło też do gustu internetowym molochom, bo Facebook i YouTube zablokowały konto Bosky’ego. Argumentują to naruszeniem regulaminów, a dokładniej – naruszaniem dobrego imienia osób filmowanych.

Nasz miks Chucka Norrisa i Lance’a Armstronga nie poddaje się jednak i twierdzi, że taki ruch ze strony portali czyni osoby ukazywane w tych „reportażach z miejsca akcji” bezkarnymi. Domyśla się też, że stoi za tym pewnie jakiś pracownik jednej z internetowych korporacji, który po sfilmowaniu go pociągnął za sznurki, aby uniemożliwić dalsze prowadzenie krucjaty trzeźwości.

Bosky nie daje jednak za wygraną. Akcje nad Wisłą będzie kontynuował, a YouTube i Facebook już niedługo znajdą się na prokuraturze z podejrzeniem popełnienia przestępstwa. Halo, policja? Proszę przyjechać na fejsbuka!