Czy jest jakaś dziwna cząstka narodowej psyche, która sprawia, że Polacy za każdym razem pytają „Dlaczego?”, gdy słyszą dobre słowo o swoim kraju? To nie Eden, ale przyznać muszę, że znajdzie się wiele rzeczy, którymi ta biało-czerwona kraina może się pochwalić. Spędziłem w niej trochę ponad miesiąc.
Słowem wstępu: Przyjechałem z Ameryki, miesiąc po otrzymaniu stypendium na mało precyzyjnie opisany program o nazwie „Security Studies”. Realizacja przebiegła pomyślnie. Wzięli nas do Krakowa i Gdańska; traktowali jak prawdziwych królów. Stwierdziłem jednak, że warto wybrać się do stolicy, by poczuć prawdziwie „miejską” Polskę. Gdybym trafił na jakąś dziurę, to miałbym złą opinię. A mam dobrą. Dlatego słuchajcie, co mam do powiedzenia!
Videos by VICE
Kocham, kurwa, tramwaje! Nie tylko tramwaje, ale ogólnie rzecz biorąc komunikację miejską. Wiele miejsc w Ameryce ma załamujący transport publiczny, więc po nocnym piciu, albo ryzykujesz prowadzenie pojazdu, albo doczłapywanie się do domu. Nocne autobusy w Warszawie są istnym darem z niebios, nawet jeśli istnieje ryzyko upadku przy opuszczaniu wypchanego N42. Metro? Również spoko. Jest nowe i ma zaledwie dwie linie, ale w prostocie siła. W tym mieście łatwo wywnioskować, gdy jesteś nowy lub pijany. Niemniej nie trzeba martwić się o bezpieczeństwo, o czym dalej…
Nie muszę się martwić, że zostanę zastrzelony! Mam kumpla z Chicago, z miasta, które posiada wyższy wskaźnik zabójstw niż ten w Iraku. Mój stan – Floryda – także jest siedliskiem wielu morderstw, włączając w to sporadyczny kanibalizm. Dość, by wymienić aligatory, węże i pająki. Ameryka może być ziemią wolności, ale jest także ziemią mordu. Wolałbym zaryzykować noszenie koszulki z rosyjską flagą na warszawskiej Pradze, niż powłóczyć się samemu w nocy po normalnym amerykańskim mieście. Wiadomo – wszędzie zdarzają się napady, ale w większości miejsc w Warszawie nie można narzekać na brak bezpieczeństwa. A nawet jeśli zdarzyłby się wyjątek od reguły, to nie musisz się martwić, bo…
Opieka medyczna jest relatywnie tania. Krótko mówiąc, skręciłem kostkę w klubie. Dodam, że zalałem pałę i kulałem bohatersko nietrzeźwy. Przysypiałem na przystanku tramwajowym, by w końcu zasnąć w samym tramwaju, ale najgorsze było to, że jacyś kolesie robili sobie ze mnie jaja, bo wzięli mnie za Rosjanina (mój polski jest naprawdę zły). Następnie — sponiewierany cierpieniem kaca i bólem skręconej kostki, zdecydowałem się postąpić po amerykańsku, czyli po prostu nie pójść do szpitala. Jednak po całym dniu udręki zdecydowałem się tam wybrać. Pomijając trzygodzinne czekanie i urok wnętrza szpitala, podobało mi się, dlatego, że usługa lekarska razem z kulą inwalidzką kosztowały mnie tylko 500 zł. To bez wątpienia dużo dla przeciętnego Polaka, ale w Ameryce podobne usługi (rentgen, wizyta u doktora) kosztowałyby około 1000 złotych (Z UBEZPIECZENIEM!). Za Oceanem wydatki są szalone. Jest jedna rzecz, której moje silne, amerykańskie dolary nie mogą jeszcze kupić – przejścia do Unii Europejskiej.
Polska jest bramą Europy. Jako Amerykanin mogę przebywać w europejskiej strefie Schengen przez 90 dni. Po upływie tego czasu czeka mnie wyjazd. Jeśli chcę zostać w Europie, muszę przedsięwziąć niesamowite kroki, ponieważ w Unii Europejskiej pracodawcy wolą obywateli państw członkowskich niż przyjezdnych z reszty świata. Chcesz uczyć angielskiego w którymś kraju? Nie tylko wiele osób mówi po angielsku, ale jest nawet państwo członkowskie, którego językiem urzędowym jest właśnie angielski (i słyszałem, że mówią lepiej od nas, Amerykanów!). Zatem, Polaku! Jeżeli nie masz pieniędzy ani niesamowitych umiejętności, to możesz spróbować wybyć do Stanów, gdzie zaraz po opuszczeniu pokładu uraczą cię z pewnością przestępczość i bieda. Możesz też pojechać do jednego z państw unii i zarobić trochę grosza przed wzięciem taniego lotu z powrotem do domu, by pomnożyć swoje dochody po zyskownym przewalutowaniu z euro na złotówki. Biorąc pod uwagę najtańsze loty do USA, kosztujące około 3000 zł, jak i brak opieki społecznej dla ludzi, którym się nie pofarciło, Ameryka jest po prostu ryzykownym kierunkiem podróży.
Mógłbym kontynuować, ale lepiej dopełni mój wywód amerykańskie przysłowie: „The grass is always greener on the other side”. Ameryka jest wspaniała na wiele sposobów, ale brakuje jej do tytułu „raju na Ziemi”. Jeśli masz pieniądze (u mnie ich brak), obraz raju jest zbliżony. Doświadczyłem u Polaków wiele uprzejmości i życzliwości na poziomie równym lub przewyższającym znaną amerykańską gościnność. Chociaż architektura socjalizmu daje wiele do życzenia, to na świecie znajdą się rzeczy od niej brzydsze. Wszystko zależy od punktu widzenia. Polska nie jest dziadowskim krajem. Cieszcie się nią! Albo zaryzykujcie przyjazd do Ameryki i miejcie rozwiane marzenia w chaotycznym wnętrzu amerykańskiego snu.