Dr Kłodecki zwrócił przy tym uwagę na nową kategorię samobójców, którzy odbierają sobie życie z powodu biedy: „czegoś takiego wcześniej nie było, ta kategoria zaczęła występować w Polsce ostatnich 10 latach. W tych przypadkach dochodzi do zbiorowych śmierci, gdzie członek rodziny zabija jej pozostałych członków i na końcu siebie, bo nie godzi się na życie w nędzy".Czynniki wpływające na problemy z nastrojem różnią się od siebie w zależności od wieku danej osoby – w przypadku młodych osób powodem może być m.in. brak akceptacji środowiska rówieśników, co potwierdza, chociażby niedawna śmierć 14-letniego Dominika z Bieżunia.Mężczyźni częściej popełniają samobójstwa, a kobiety więcej o tym mówią, wcześniej ostrzegają. Dlatego mężczyźni są bardziej skuteczni w zabijaniu siebie. Wśród tych, którzy odbierają sobie życie, zdecydowanie najwięcej jest osób starszych. To oni częściej przejawiają zaburzenia depresyjne, co wynika z ich lęków egzystencjalnych, gdy pojawia się strach przed śmiercią i rozważania nad sensem życia. Na depresję mogą też wpływać przewlekłe choroby, które sprawiają, że postrzegamy siebie, jak problem dla bliskich i rodziny.
Nasza rozmowa dobiegła końca. Wtedy przypomniałem sobie wypowiedź bliskiej mi osoby, która kiedyś stwierdziła, że na moim ciele nie ma już chyba części, która w jakiś sposób nie byłaby szyta lub połamana.Zacząłem się zastanawiać nad metodologią swoich dotychczasowych zachowań i częstotliwością występowania u mnie kolejnych urazów i złamań. Zrozumiałem, że przez ten cały czas dążyłem do samozniszczenia – rozpieprzałem się w wypadkach, których z łatwością mogłem uniknąć. Byłem funkcjonalnym samobójcą, ale już nie jestem. Teraz już to wiem – teraz wiem, jak o siebie walczyć.
Te słowa usłyszałem od niego na koniec. I myślę, że w tym szaleństwie jest metoda.Pierwszy raz zetknąłem się ze śmiercią jako bezradne dziecko, które tonęło w morzu. Dopiero jako dorosły mężczyzna zrozumiałem, że jakaś część mnie nie wyszła wtedy z wody — zanurzyła się w bezkresie otchłani, pikując do egzystencjalnego dna, godząc się z obecnością śmierci. Dopiero teraz, jako dorosły mężczyzna wreszcie wynurzyłem się na powierzchnie i po raz pierwszy w życiu widzę ląd. Już nie tonę, ja płynę. Płyńmy.Niezwykle cenne jest, by mieć umiejętność samooceny. Ale żeby móc się oceniać, trzeba tego chcieć. Ludzie jednak często nie mają potrzeby zatrzymania się przed lustrem i zdania sobie pytania: co ja tu robię i czego tak naprawdę potrzebuje. W ten sposób jesteśmy w stanie wyłapać sygnały zbliżającego się zagrożenia. Jest teraz bardzo dużo aktywnych ludzi, którzy zabiegają o swoje zdrowie psychiczne. Uprawiają sporty, chodzą na imprezy, odwiedzają kina i teatry. Sami potrafimy czerpać z tego życia tyle, by dawało nam radość. To, czego trzeba pilnować, to nie tracić szansy na uśmiech.