Hej, Panie Naczelny!

Drogi Redaktorze Naczelny,

Rozumiem, że powodem nieodbierania telefonów, nieodpisywania na maile jest nawał obowiązków (widziałem zdjęcia z wakacji w Madrycie, super!), dlatego właśnie postanowiłem uderzyć do Ciebie poprzez nasze łamy. Bo mnie boli, nie?

Videos by VICE

Rozumiem także, że wielu Szanownych Czytelników odbierze to jako skrajną prywatę, czy nawet pranie brudów redakcyjnych, że woleliby przeczytać teksty o squatersach w Ułan Bator, albo kolejny ciekawy poradnik o tym, jak spotęgować orgazm wstrzykując sól fizjologiczną w penisa, chcieliby wciągać gładkie kreski linijek z naszych łamów, zamiast Gorzkich Żalów szeregowego pismaka, ale liczę, że jednak wykażą się jeśli nie solidarnością, to zrozumieniem.

Mam swoją misję i etos zawodowy, bo chciałbym odkrywać afery na szczytach władzy, ale jak tego dokonać nie przekupując informatorów i prostytutek? Chcę razić interlokutorów krzyżowym ogniem pytań, ale jak tego dokonać, skoro nie mam nawet ajfona, ergo: wyglądam jakbym pytał o ogień, a nie prosił o wywiad. Chciałbym pisać o hermetycznych środowiskach transseksualnych wyznawców szatana, ale jak to zrobić, nie zaprosiwszy ich choćby na zapoznawczą herbatkę, na której by się oswoili, stracili czujność, a ja bym wtedy raz po raz atakował pytaniami trzymając ich na wyciągnięcie ręki w narożniku, bezlitośnie punktując, lub chociaż wysłuchałbym ich przejmujących historii o odrzuceniu, braku społecznej akceptacji i alienacji? Jak mam chwytać za serca i sumienia?

Rozumiem w pełni politykę płacową, współgrającą doskonale ze strategią dyskretnego brandowania pracowników, dzięki której zmuszony jestem palić fajki z niższego segmentu, mające w nazwie tytuł naszego pisma. Ale o wiele łatwiej przełamać pierwsze lody, wzbudzić zaufanie częstując malborasem a nie viceroyem.

Daliście mi legitymację dziennikarską, „wszystkie drzwi otwiera”- mówili znajomi i poklepywali po plecach, „super lans, ciachanie koksu w vipowskich lożach”. Tylko, że z moimi zarobkami mogę ciachać co najwyżej pietruszkę do rosołu.

Dlatego proszę o podwyżkę.

Wiem, że nie zawsze stawałem na wysokości zadania i nie wywiązywałem się wzorowo z powierzonych zadań, nie przestrzegałem najprostszych reguł i zasad, jak choćby przyjście trzeźwym na umówiony wywiad. Zdaję sobie sprawę, z tego, że “deadline” był dla mnie synonimem czasu, w którym kończyła mi sie kasa i po prostu musiałem oddać jakikolwiek tekst, a „wierszówka” to trzaskanie rozbudowanych wstępów, długich monologów by dobić do kilku tysięcy znaków. I imprezy firmowe czy patronackie, zamiast okazji do beztroskiej najebki, zaczną być miejscem, gdzie nawiążę ważne i poważne kontakty zawodowe.

O świecie mody wiem tylko tyle, że albo ubiera się modnie, albo jak mężczyzna. Wiem też, że czasem ciężko odróżnić człowieka modnie ubranego, od żula, ale w moim przypadku to niestety bywa jednoznaczne. Nie mam wielkiego pojęcia o fotografii, mam tak porysowany obiektyw w telefonie, że cały czas robi zdjęcia z efektem „vintage” i na tym koniec. Doceniam także zaproszenia na wydarzenia kulturalne, ale nie ukrywam, że jeśli chodzi o współczesną sztukę, to /I am99%,/ nie rozumiem tego, z resztą i tak zazwyczaj kogoś obrażę, bo zawsze na mnie kończy się keg, albo studentki ASP zamawiają sześć espresso, zanim zrealizuję bon na barze, już mnie proszą o wyjście. Muzyka skończyła się na „kill’em All”, no i czytam tylko martwych pisarzy. Ale podwyżka na pewno spowoduje, że nadrobię te wszystkie braki.

To jak, jeśli zbiorę 250 lajków pod tekstem, przekonam Cię?

Thank for your puchase!
You have successfully purchased.